Rozdział 2
Czekasz przed swoim domem. Jest 16:30. Nagle pojawia się Ink.
-Już jestem. Punktualnie. . . . . .Ale. . . . .Error może się spóźnić. Ale obiecał, że przyjdzie wiec. . . . . raczej przyjdzie. Prawda?-Uśmiecha się . . . . i w tej samej chwili . . . . . . .staje się smutny.
-Wiem. . . . . .jestem głupi. . . . . .boje się, że ta historia nie doczeka się końca. . . . . .to znaczy. . .. na pewno się nie doczeka. . . . . . ale. . . . . .-Wzdycha.
-Nie ważne. Chodźmy już lepiej. . .. . .-Pstryka palcami i pojawiacie się tym razem na jakiejś polanie. Jest piękny słoneczny dzień. Słychać ptaki. Siedzicie pod drzewem, na gałęziach skaczą wesoło wróble, wszędzie rosną rozmaite kwiaty i latają pszczoły, które pracowicie zbierają miód z kwiatów. Latają też motyle, które połyskują kolorami w słońcu, latając w jedną i w drugą stronę. Słyszysz, jak coś przedziera się przez gąszcze traw. Mysz polna. Zbiera zaschniętą trawę i szybko biegnie do norki, by tam rozłożyć ją jako legowisko.
-Pięknie, nieprawdaż?-Ink ogląda razem z tobą wszystko. Czekacie, czekacie. . .. . .i czekacie. . ... . w końcu wybiła siedemnasta, a Errora dalej nie ma.
-Za chwilę będzie. . . ..musi przyjść. . . . . . .-Gdy mija już 10 min. Ink oznajmia smutno.
-Chyba jednak go nie będzie. Przepraszam cię. Porozmawiam z nim i-.-Nagle pojawia się Error przed wami. Ink wzdycha z ulgą.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz.
-Obiecałem.-Mówi markotnie. Mała mysz polna wyszła znowu z norki i znowu miała zacząć zbierać suchą trawę. . . . . .jednak. . . . . .Error był szybszy. Z chytrym uśmieszkiem rzuca w małą myszkę niczym nożem zaostrzoną kość. Przebija myszkę. W myszy jeszcze chwilę kołacze się życie i łapkami przebiera, próbując się uwolnić. Jednak za późno. Myszka swoją codzienną pracą przypłaciła życiem.
-ERROR!-Ink aż wstaje.
-To tylko mysz. O co ci chodzi?-Uśmiecha się szyderczo. Czujesz, że to specjalnie zrobił.
-To niewinna mysz polna. CO ONA CI ZROBIŁA!
-Każdy kiedyś umrze.
-Ty. Ty. TY CHORY POJEBIE!
-I to ja lubię.-Uśmiecha się szyderczo. Ma zamiar zaatakować, jednak ty szybko stajesz pomiędzy nimi. Nie chcesz dopuścić do walki. . . . . Prawda?
-Co ty robisz dzieciaku?-Mówi wściekły Error. Ink wzdycha.
-Nie powinniśmy walczyć. Mieliśmy opowiadać, a nie kłócić się. . . . . . .o biedną . . . . . .mysz. . . . . .
-Jak dla mnie to bez różnicy. Mysz i tak zginie i tak. Ulżyłem jej w oczekiwaniu na śmierć.-Ink próbuje nie wybuchnąć i z powrotem siada na ziemi. Ty siadasz razem z nim. Error też siada zrezygnowany.
-Na czym skończyliśmy Error?
-Na nazwaniu Anty-Voidu.
*
***
******
************
**********************
********************************************
-Może nas wszystko spotkać. Ink. . . . . .
-Czy ja wiem, czy wszystko. . . . . .za dużo tutaj nie ma.
-. . . . . . .W sumie prawda.
-Wiesz. . . . .ja to udekoruję.-Uśmiecha się mały Ink do Errora.
-W jaki sposób?
-Mam kredki.
-Sądzisz, że na tym da się rysować?
-Zobaczymy.-Ink bierze ołówek i kredki, zaczyna rysować rysunki, tak jak dziecko rysuje zwykle. Co najlepsze kredki i ołówek zostają. Error obserwuje, co Ink tworzy. Bardzo mu się to podoba.
-Ale fajnie rysujesz.-Mówi, patrząc na to, co narysował Ink.
-To nie jest ładne. Przestań.
-Ładne. Ja tak nie umiem.
-Jasne. Spróbuj.-Daje Errorowi do ręki ołówek i kredkę. Error próbuje coś narysować. Po chwili narysował kotka.
-I jak?-Pyta się Error, patrząc na Inka.
-Ładnie.-Uśmiecha się do Errora. Error porównuje swój obrazek z obrazkami Inka.
-Brzydko.-Łapie szybko gumkę z pasa Inka i zmazuje całego kotka.
-Nie! Error! Co ty robisz!?-Próbuje go powstrzymać, ale już po kocie.
-Brzydko. Nie umiem rysować.-Ink wzdycha.
-To może. . . . zamiast rysować, dasz mi pomysły co mam narysować?-Error po chwili zastanowienia zgadza się. Error daje mu pomysły, a Ink rysuje, jak najlepiej potrafi. Zaczyna w końcu się bawić cieniem, światłocieniem, mieszaniem barw, kolorów, zaczyna używać farb, i tak dalej. W końcu Error daje pomysł, by narysował motyla.
Error widząc to arcydzieło wytrzeszcza oczy.
-Wow. . . . . ty masz talent.
-Czy ja wiem. Dodałbym jeszcze coś. Nie ma cienia, tutaj jest złe światło, źle. . . . .-Dotyka delikatnie motylą ręką i . . . . . .motylek jak by wyskoczył z ziemi i. . . . . .zaczął sobie latać. Error i Ink się wystraszyli. Nie wiedzieli, co się stało. W panice Ink szybko zamazał motylkowi skrzydło gumką. Co sprawiło, że motylek spadł na ziemię. Inkiwi się zrobiło przykro nad losem motylka. Error jeszcze chciał rozszarpać motylka rękami, jednak Ink go powstrzymał.
-Czekaj. Zobacz. . . . . .on jest biedny.
-B-Biedny?
-Tak. . . . . przecież zmazałem mu skrzydełko. Nie może latać.-Ink bierze pędzel. Narysował od nowa motylkowi skrzydło. Po chwili motyl wzbił się w powietrze. Ink wyciągnął w jego stronę rękę. Motylek usiadł i wyglądał, jak by był Inkowi wdzięczny.
-J-Jak ty to?
-Czuję, pomiędzy nim a mną jakąś wieź. On. . . .. . rozumie mnie. . . . . .i ciebie też rozumie. . . . . . .rozumie, że został dzięki mnie niestworzony. . . . . . .on. . .. . .może do mnie mówić. . . . . .witaj motylku. . . . . . . . . . -Ink się uśmiecha.-SŁYSZAŁEŚ!? ODPOWIEDZIAŁ MI!
-C-Co? Ja nic nie słyszę.
-N-Na prawdę?-Patrzy zdziwiony na motylka.-A ty czujesz pomiędzy tobą a nim więź?
-Nie.
-To chyba przez to.-Mówi smutno.
-Mam rozumieć, że tylko ty możesz z nim rozmawiać?
-Na to wygląda. Czuję mniej więcej jego uczucia. Jego pragnienia i jego myśli. . . . . .Chce, abym stworzył polanę. . . . . . . abym stworzył dla niego kwiaty. . . . .aby mógł latać po słonecznej łące. . . . Aby miał. . . . . .dom. . . . .
-. . . . . Głębokie to było.-Ink tylko wzrusza ramionami. W końcu. Zaczyna rysować w powietrzu.
-Jak ty to robisz?
-Nie wiem. Mam przeczucie.-Wstaje z podłogi. Zaczyna rysować kwiatki, trawę, krzaki, drzewa. Wszystko.
-Wow. . . . to jest . . . .niesamowite.
-Nie zgodziłbym się. To jest. . . .takie sobie.-Dalej maluje. Error przygląda się uważnie. Po jakimś czasie Ink narysował już bardzo dużo.
-Ej. Może już wystarczy? Zamalujesz całe to miejsce.
-Oto mi chodzi.-Motylek już dawno lata raz na jeden raz na drugi kwiatek przez cały czas.
-Co ci to da?
-Jeszcze nie wiem.-Delikatnie wyciąga mały pędzel w górę. Jednak. . . . robi tylko małą niebieską kropkę.-Ciekawe.
-Co ciekawe?
-. . . . . . .-Ink się zastanawia. W końcu z trudem zabiera z pleców pędzel. Daje na niego minimalną ilość niebieskiej farby. "Dotyka" górną część Anty-Voidu i. . . . . . .całe białe "niebo" w Anty-Voidzie zmienia się na niebieskie.-Łał. . . . .
-To jest niemożliwe.
-Ja. . . . .maluję świat! Jak fajnie! To jest przepiękne! Co prawda mogłoby być lepiej. . . . .jednak. . . . . . tam. Postaram się jeszcze innym razem.-Daje na pędzel trochę więcej ciemnoniebieskiej farby i zaczyna biec. Dotyka przy tym delikatnie ziemi. Zaczyna się tworzyć strumień.
-Ej! Zaczekaj na mnie!-Error śmieje się i zaczyna biec za Inkiem.
-To złap mnie! Hahaha!-Biegnie dalej. W biegu zmienia kolory. Biegnąc, tworzy trawę. Szybko jednym machnięciem tworzy drzewa, krzaki i krzewy, a nawet pagórki. W końcu Error go dogania i skacze na niego. Oboje się przewracają. Trochę żółtej farby leci w górę. Niektóre farby pod kontem zatrzymują się w powietrzu i tworzą słońce. Inne. Mniejsze krople upadając na ziemię, stworzyły światło. Ink przygląda się temu.
-Error! Zrobiłeś promienie światła!-Śmieje się radośnie.
-Serio?
-Tak. Naprawdę. Patrz. Jakie ładne.-Error patrzy w to miejsce.
-A to na górze to, co to?
-Nie wiem.-Patrzą na słońce.
-Może. . .. . .ym. . . .nazwijmy to gwiazdą?
-A nie lepiej słońcem? Od promieni słonecznych?
-W sumie. . . . .ale ja chcę gwiazdy.
-Może coś innego nazwiemy gwiazdą. Jak w ogóle ty sobie wyobrażasz gwiazdę?
-Sam nie wiem. . . . .Coś takiego ładnego. Otoczonego ciemnym tłem. Połyskującego i dające swoje własne światło.
-. . . . . . . . Ciekawe . . . . .-Ink się zastanawia.-Ciekawe czy mogę złapać to słońce.-Wyciąga rękę w stronę słońca i zaciska ją w pięść. Jednak nie złapał.-Jednak nie mogę.-Opuszcza rękę w dół i . . . . zauważa, że słońce porusza się w dół. Ink zaskoczony podniósł znowu do góry rękę. I sprawił, że słońce zaczęło poruszać się w górę.
-Jak ty to robisz?
-Naprawdę nie wiem.-Obniża znowu rękę w dół. Słońce idzie w dół. Po drugiej stronie zaczynają się robić błędy.
-Ink. Świat się psuje.-Ink patrzy w tamtą stronę.
-Oj. Nie chciałem.-Zatrzymuje słońce tam, gdzie jest.-Przydałoby się to naprawić.
-Prawda.-Ink wyciąga pędzel w tamtą stronę, jednak. . . . .pędzel nie chce zostawiać tam śladów.
-Nie mogę tego zamalować. O nie.-Mówi smutno.
-Może ja dam radę to zabrać.-Wyciąga rękę w stronę glichy i zaciska ją. Gliche zaczynają znikać. -Działa! Widzisz to!? Działa!
-Super. Zabierz wszystkie.-Po chwili Error zabrał wszystkie gliche.
-Już!-Oznajmia dumnie Error.
-Dziękuję ci.-Zaczyna robić ciemniejsze niebo.
-Czemu ciemniejsze?
-Będziemy robić twoje gwiazdy.
-Naprawdę!? Super!
-Ty też będziesz rysował.
-Ale Ink. Ja nie umiem.
-Umiesz. Po prostu musisz w to włożyć więcej zaangażowania. Dasz radę. Wierzę w ciebie.-Error się zastanawia.
-No dobrze.
-Super! Proszę.-Daje mu pędzel do ręki.
-He. Dzięki.
-Nie ma za co.-Kończy malować nocne niebo.-Teraz pokaż mi swoją gwiazdę.-Error jest niepewny. W końcu wyciąga pędzel do góry i rysuje gwiazdy.
-Ale fajne. Takie malutkie.
-One nie są małe.-Oburzył się Error.
-Są wielkie w grupie?
-Nie! One daleko, daleko, hen są wielkie, nie, OGROMNE.
-Ogromne?
-Tak. . . . .i czerwony kolor oznacza, że są. . . .
-Gorące?
-Nie. Zimne. A niebieskie oznaczają, że są gorące.
-Łał. . . . . . ciekawa zależność! Taka inna. Nie powtarzająca się. Super!
-N-naprawdę?
-Tak. Chodź. Ty zrób ich więcej, a ja zrobię, tak że będzie widać, że jest ciemno.-Ink zaczął zaciemniać jasną trawę.
-Okej.-Dalej rysował. Z nudów zaczął tworzyć kształty. Po paru minutach Ink się do niego dołączył i zobaczył dziwną zależność w jego ruchach.
-Co robisz?
-Gwiazdy.
-Ale masz jakiś układ?
-A, no tak. Robię kształty. Popatrz.-Error pokazuje mu zależność jego ruchów.
-Super! Może to jakoś nazwiemy.
-Jak? I po co?
-Aby było fajnie. Nazwiemy to. .. . . .
-Konstelacje?
-Fajne! A może gwiazdozbiory?
-Też niezłe.
-Albo zodiak.
-Nie. To bardziej do nie wiem. Jakiejś przepowiedni.
-Przepowiedni. . . . . przepowiednia! Tak! To dobry pomysł. Stworzymy kształty na niebie i nazwiemy je. Będą przepowiadać przyszłość.
-. . . . . Lol. Fajne!-Zaczynają tworzyć i wymyślać, powstały znaki zodiaku, Lew, Panna, skorpion i reszta, powstali też "ludzie" stworzeni z gwiazd, z mitologi Greckiej, którzy potem zostaną uznani za bogów. Nawet nie wiedzieli. Że to sprawi, że ci ludzie z gwiazd staną się prawdziwi. Po skończonym nocnym niebie Error staje się zmęczony.
-Chce mi się spać.-Ziewa.
-Spać? Spanie. . . .-Zastanawia się.-To w nocy będziemy spać a w dzień budzić.
-Może nazwijmy to jakoś sensownie.
-Czyli?
-Może noc, to będzie wieczór. A dzień to ranek.
-Dobre. Pasuje.
*
********
**************
Error znowu przerywa.
-TO BEZ SENSU! MAM JUŻ DOŚĆ!
-Error. Spokojnie.
-NIE! NIE SPOKOJNIE! MAM DOŚĆ! ŻEGNAM!-Znika. Masz wrażenie, że w jego kącikach oczodołów były łzy. Ink wzdycha.
-Za bardzo to przeżywa. Muszę z nim później porozmawiać. Zróbmy sobie przerwę. Może dwudniową.-Ink pstryka palcami i jesteście pod twoim domem.
-Postaram się nie pojawić się w nocy. . . lub. . . . coś w tym stylu. Muszę nauczyć się czasu, który tu mija. Tak czy inaczej. Papa!-Znika.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro