Rozdział 14
-Słyszysz przeszywający wiatr? =)
******************************
Patrzysz na tę osobę. Uśmiechasz się. Zapominasz o bólu i idziesz w stronę najprawdopodobniej Inka. Nie. . . . .to na pewno Ink. Skradasz się cicho. . . . . W miarę, gdy podchodzisz, słyszysz rozmowę. . . . . . .zacinający się głos. . . . . Error. Od razu przypominasz sobie swój plan działania. Nie możesz od razu ich zabić. Musisz się jak najbardziej się zbliżyć. Nie możesz działać pochopnie. Słyszysz wyraźnie Inka. Stajesz w miejscu. Słuchasz.
-Tak sądzisz Error?
-Tak. Atena też mi to potwierdziła. Rozmawiała z nią. Niby nie widać w niej tego. Ale ona tego chce. Musimy być czujni przy niej.
-A co z historią? Wiesz, że ten kto jej słucha, chce więcej. A gdy nie ma jej długo, to zaczyna się dziwnie zachowywać.
-To nie zmienia faktu, że musimy uważać Ink. Będziemy jej dalej opowiadać. Ale nic więcej.-"Szlak". Myślisz. Twój plan będzie potrzebował aktualizacji. "Error ty ch*ju. Jak mogłeś powiedzieć wszystko Inkowi. Myślałam, że chcesz zdobyć jego duszę. A tymczasem dajesz mu możliwość ochrony przede mną.". Nie masz wyboru. Musisz to przerwać. Krzyczysz.
-Ink?! Ink to ty?!-Zaczynasz biec w ich stronę. Widzisz, jak Ink patrzy na ciebie zza drzewa. Wzdryga się, gdy cię widzi. Szybko dobiegasz.-Ink jak się cieszę! Tak dawno cię nie-.-Zacinasz się. Widzisz Errora. Ma bandaże na rękach. Po raz pierwszy widzisz go też bez bluzy. Ma na sobie czerwoną krótką bluzkę i oczywiście krótkie spodenki oraz buty z niezawiązanymi sznurówkami. Jego oko pali się czerwonym płomieniem. Jest wściekły. Od razu wiesz co robić.
-E-Error?-Jąkasz się. Siłą zmuszasz się do płaczu. Udaje ci się to. Z twoich oczu zaczynają spływać łzy.-Error proszę, wybacz mi. J-Ja nie wiedziałam, c-co robię.-Dalej płaczesz. Error chyba się nie nabiera, bo patrzy na ciebie spode łba.
-Ej nie płacz. Spokojnie.-Mówi Ink, dotykając twojego ramienia. Dobrze idzie. Przynajmniej Ink jest po twojej stronie. A przynajmniej masz taką nadzieję.
-Przepraszam Ink. Nie chciałem ranić twojego brata. To nie byłam ja.-Czas na największy kaliber. Przytulasz Inka. Widzisz, że się zaskoczył. Jednak po chwili tak samo cię przytula.
-Spokojnie. Wierzę ci. Error cię nie zrani. Prawda Error?-Patrzy na niego przeszywającym wzrokiem. Error stoi zaskoczony. W końcu wzdycha. Jego oko gaśnie.
-No dobra. Niech będzie. Nie zabiję cię.
-Dziękuję Error.-Odpowiedziałaś cicho. Wszystko idzie wspaniale. Dopóki Ink jest po twojej stronie. Nic nie przeszkodzi ci w twoich planach. Inka masz już odhaczonego. Wierzy ci. Teraz tylko Errora mieć po swojej stronie. Nie będzie to proste. Ale jest to wykonalne. Do tego posłuży ci historia. Tylko jak sprowokować by dalej opowiadali.
-Masz ochotę dalej słuchać historii?-Ink spadł ci tym pytaniem, jak z nieba. . . . . W sumie jesteście w niebie.
-Ym. . . Jeżeli mogę. Ale nie chcę was ranić.
-Nie ranisz nas tym.
-Mów za siebie.-Odpowiada niezadowolony Error. Ink wzdycha.-Ale dobrze. Będę opowiadać.
-Dzięki Error.-Zaczynają.
*
***
******
************
************************
Error spogląda trochę niezrozumiale na Inka.
-Czemu się tak uśmiechasz?
-Jak to dlaczego? Popatrz. Ten świat jest piękny. Nigdy nie byłem bardziej, szczęśliwszy.
-Ym. . . . . . . .ja się cieszę tylko z tego, że ktoś będzie dawał nam sny i przypominał wspomnienia.
-Oj nie bądź taki samolubny Error. Dajemy życie. Pewnie ci co jeszcze nie istnieją, dalej chcą się pojawić na tym świecie.
-. . . . . . .Co takiego?
-No. . . . .wiesz. . . . . ci co jeszcze nie istnieją, pewnie chcę zaistnieć.
-. . . . . . .Okej? Niech ci będzie. Gdzie teraz?
-Ym-. . . . . . .-Rozgląda się.-Może. . . . . . . . .do góry? Tam nad nami.-Pokazuje na miejsce nad nimi które co jakiś czas emanuje niebieskim światłem. Error próbuje się teleportować. . . .jednak nie może.
-Nie mogę.
-A tam?-Pokazuje na lewo od nich, miejsce co jakiś czas emanuje zielonym blaskiem. Error pstryka. Udało się. Są. . . . .wy miejscu, gdzie jest wszędzie ziemia, przed ich nogami jest kałuża czystej, źródlanej wody i jedna mała roślina w ziemi.
-Co to ma być?-Pyta zdziwiony Error.
-Ym. . . . nie wiem.-Ink kuca przy roślince. Delikatnie dotyka jednego lista. Jego dotyk sprawia, że roślinka zaczyna rosnąć. Ink szybko puścił i odskoczył. Co spowodowało, że roślinka przestała.
-Jak ty to zrobiłeś?
-Nie wiem.-Error kuca przy roślince. Delikatnie dotyka. Znowu zaczyna rosnąć.
-Ale fajne.-Dalej trzyma za jeden listek. Ogląda jej rozkwit. Ink znowu podchodzi. Roślinka wygląda już jak małe drzewko.
-Ja też mogę? -Pyta Ink.
-Raczej tak. Ink delikatnie dotyka, a drzewko zaczyna jeszcze szybciej rosnąć. W końcu muszą wstać, bo drzewko zaczyna ich przerastać. Po jakimś czasie muszą puścić listki, bo drzewo jest za duże, by je trzymać.
-Łał.-Mówi Ink pod wrażeniem.
-Czyli. . . . . tak rośnie wszystko.-Podchodzi do drzewa. Dotyka jego kory, a drzewo znowu zaczyna rosnąć.-Ej patrz! Jeszcze będzie rosło.
-SUPER!-W oczach Inka pokazują się gwiazdki. Podchodzi szybko do drzewa i przytula je. Error śmieje się pod nosem. Nagle na głowę Inka coś spada. Żołądź.-Co jest?-Nagle na głowę Errora też spadł.
-Ała.-Patrzą w górę i nagle zasypuje ich dość spora liczba Żołędzi. Ink i Error odruchowo puszczają drzewo. Po chwili wygrzebali się z ich stosu.
-To było. . . . . .bolesne.-Odpowiada Error, masując swoją głowę.
-Ale też fajne.-Przygląda się dojrzałemu żołędziowi.
-Ciekawe czy z kałużą też tak będzie.-Wygrzebuje się całkowicie ze stosu. Poprawia okulary i podchodzi do kałuży. Wsadza palce do wody. . . . Jednak nic się nie dzieje.-Nie. Nic się nie dzieje.-Ink zastanawia się. Wygrzebuje się z Żołędzi i odchodzi od drzewa około z 8 m. W ręce dalej miał żołędzia. Następnie wykopał dołek i dał tam go, zakopał i podszedł do Errora który kuca przy kałuży.
-Co ty robisz?
-Sądzę, że roślinny, aby rosnąć, potrzebują wody. Stawiam na to, że to źródełko jest nieskończone.
-Nieskończone? Z kont takie przypuszczenia?
-Nie wiemy, ile to miejsce było tutaj. A woda chyba po czasie paruje.
-. . . . . . . .W sumie. Prawda. To ciecz.
-Właśnie.-Ink Wyciąga kartkę i rysuje na niej małe wiaderko. Następnie wyciąga je z kartki i napełnia wodą. Wraca do miejsca, gdzie było nasionko i nalewa wody w to miejsce. Po chwili nagle magicznie z ziemi wychodzi mała roślinka. Ink uśmiecha się. Dotyka delikatnie roślinki, która od razu zaczyna rosnąć. Error za to przygląda się wodzie. Robi z rąk koszyczek i wkłada ręce do wody. Następnie wyciąga ręce. Przez to, że są one kościste, woda szybko przelewa się przez nie, w końcu nie ma w ogóle wody na rękach. Error robi to jeszcze raz, a następnie pije wodę. . . . . Nagle. . . . .zdał sobie sprawę, jak bardzo mu się chce pić. Nie wiedział dlaczego. Jeszcze nie znał uczucia pragnienia. Error powtarzał ruch. Nagle Ink zobaczył, co robi Error. Drzewko już było duże, więc zostawił je i podszedł do Errora.
-Co robisz?
-Piję.
-Pijesz?
-Tak. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że jestem spragniony.
-Spragniony?
-Po prostu potrzebujesz przyswoić ciecz. W tym przypadku wodę.-Ink przygląda się mu. Po chwili Error przestał.
-I. . . . .dlaczego przestałeś?
-Bo już nie chcę. Spróbuj.-Ink po chwili zastanowienia robi to, co Error. Miał to samo uczucie. Pił tak długo aż miał dość.
-. . . . . To dziwne. . .uczucie. . . .nieprzyjemne. . . .ale jak się je zaspokoi. . . . ..nagle już nie potrzebujesz.
-Ciekawe czy coś jeszcze będziemy potrzebowali.-Rozgląda się.
-Nie wiem.-Ink wstaje i znowu kieruje się do żołędzi. Woda nie zmieniła swojego poziomu, jest, tyle samo ile było. Error siada na ziemi. Dotyka jej. Jest przyjemnie wilgotna. W końcu Error pyta Inka.
-Ink? A mógłbyś powiększyć to źródełko? I dodać trawę?
-Tak, ale to za chwilę. Jak zasadzę większość tych roślin.
-Zasadzisz?
-Czyli przeniosę nasiona na większą odległość.
-A dlaczego to robisz?
-Bo jak na moje jest to pożyteczne.
-. . . . . . . Chyba inaczej rozumiemy słowo pożyteczne.
-Dlaczego tak sądzisz?
-Bo dla mnie pożytecznym jest na przykład zaspokoić pragnienie.-Dał znak Inkowi. . . . Jednak ten tego nie zauważył.
-Dramatyzujesz Error. Pożytecznym jest dawać coś komuś. Szczęście z życia.
-I sądzisz, że to co robisz, jest pożyteczne. Tak?
-Tak. Jest to pożyteczne dla roślin, które tutaj są. Przyśpieszam ich proces dorastania dotykiem. To musi coś znaczyć.
-. . . . . Równie dobrze mógłbyś im dać samym rosnąć.
-Po co? Chcę dać im szybsze szczęście.
-. . . . . . . . . . Okej. . . . .jak tam sobie chcesz.
-Pomożesz mi to osiągnąć.-Error wzdrygnął się na jego słowa.-Och no weź. Wierz, jak tu będzie ładnie? To miejsce będzie tętniące . . . . . Życiem. . . . .-Patrzy szczęśliwy w niebo, a Error stara się go zrozumieć. W końcu poddaje się i pomaga Inkowi sprawić, aby wilgotna zmienia, nie była tylko wilgotna, ale też zarośnięta roślinami i sadzonkami dębu. Po bardzo długich minutach jest w tym miejscu ich dużo. Jednak żołędzi jest jeszcze więcej. Ink zastanawia się przez chwilę. Bierze jednego z żołędzi i zaczyna próbować go zmienić pędzlem.
-Co ty robisz?-Pyta Error, patrząc na jego poczynania.
-Próbuje coś zmienić.-Dalej kombinuje. W końcu nic się nie udaje i nasionko jest małe, wąskie i spiczaste. Wygląda jak brązowa igła.-Aj nie udało się!-Wyrzuca nasionko za siebie.
-Co ty chciałeś zrobić?
-Jakąś nową roślinkę. Nie możemy przecież dawać tego samego przez cały czas.
-Czemu?
-Będzie nie fajnie. . . . Tak. . . . Powtarzające się. . . .nie lubię tego.-Error obojętnie patrzy w miejsce, gdzie wylądowało nasionko. . . ... i w tym miejscu wyrósł. . . .mały krzaczek. Wyprostowany i nie rozległy, tak jak inne krzaki.
-Ink. . . . . Jednak ci się coś udało.-Ink lekko oszołomiony patrzy na sadzonkę.
-ERROR! UDAŁO SIĘ! CHODŹ! ZOBACZYMY CO TO!-Podbiega szybko do sadzonki, Error idzie wolniej, ale nie umie ukrywać ciekawości na jego twarzy. Ink od razu dotyka lista i roślinka zaczyna rosnąć wysoko w górę. Roślinka jest podzielona na małe żółtawe walce, a jej liście są wąskie, długie i spłaszczone. Gdy już roślinka była jak dla Inka wystarczająco wysoka puścił i przyjrzał się jej.-Jak to nazwiemy?
-. . . . . . . A z kont mam wiedzieć?-Ink puka w korę i słyszy echo odbijające się w środku.
-Jest chyba puste.-Delikatnie łapie za drzewo, które może złapać dwiema rękami i ciągnie je do siebie. Drzewo ugina się od razu, ale nie łamie się w pół.-Giętkie i mocne. . . . . . . Bambus.
-Bambus?
-Bambus.
-. . . . . Okej niech będzie.-Ink przytula bambusa, a ten szybciej rośnie. W końcu na jego głowę spadają małe czerwone owoce. Ink puszcza i łapie owoc w rękę. Następnie szybko idzie trochę dalej i zasadza. Error nie ma już ochoty w bawienie się w to, wiec wraca do źródełka i brodzi palcami w jego dolnej części. Pobudzał wodę i oglądał osad, który unosi się w wodzie najpierw w górę a później po jakimś czasie gdy woda nie jest przez niego wzburzana, opada na dno. To pobudza Errora do myślenia. Dlaczego osad opada na dno? Czym jest osad? Co zawiera w sobie gleba? Na razie umie odpowiedzieć na jedno pytanie. Osad jest w wodzie i unosi się tylko wtedy, gdy ktoś zamiesza ją. Error dalej to obserwując, w końcu dochodzi do wniosku, że działa na to siła którą nazwie grawitacja. Patrzy na pierwsze drzewo, które tu spotkali. Na nasiona tak samo spadły dzięki grawitacji. Siła, która odżałuje. Pytanie tylko dlaczego spadły.
Error wstaje i pochodzi do drzewa. Sprawdza, czy może wejść na drzewo. Chce to sprawdzić na górze. Oczywiście drzewo zaczyna rosnąć przez jego dotyk. Error puszcza i zastanawia się jak wejść na górę. Zauważa, że powierzchnia drzewa jest szorstka w dotyku. Bierze swój rękaw i delikatnie pociera o korę. Zauważa, że przychodzi mu to z trudem. Zdejmuje bluzę, a następnie owija ją wokół pienia drzewa. To nie powodowało, że drzewo zaczęło rosnąć. Error bardziej naciągnął bluzę do najdalszej granicy. Następnie postawił niepewnie nogę na korze, potem drugą i zapierając się, wisiał mniej niż pół metra nad ziemią. Zrobił szybki ruch bluzą i znowu naciągnął ją mocno. Sprawiło to, że bluza przeniosła się kawałek wyżej w górę. Error zrobił dwa niepewne kroki w górę. Był trochę wyżej. Powtarzał tak ten ruch, aż doszedł do korony drzewa.
Gdy tam dotarł, delikatnie, aby nie dotknąć drzewa, usiadł na jednej grubej gałęzi. Rozglądnął się. Był w gąszczu liści. Wziął bluzę i owinął sobie rękawy na rękach, by dalej nie dotknąć drzewa. Następnie zaczął się wspinać po gałęzi w górę. Powoli, aby nie spaść. Gdy już był na najcięższych gałęziach, nagle usłyszał za sobą trzask. Odwrócił głowę w tamtą stronę i zobaczył, że gałąź zaczyna się łapać. Chciał szybko wrócić. . . . . ale nie udało mu się to. Spadł razem z nią na sam dół. Ink oczywiście to zobaczył i się wystraszył. Podbiegł do Errora.
-Error! Nic ci nie jest?-Error wydostał się z gałęzi.
-N-Nie. . . . To było. . . . . Mocne lądowanie. . . . .Ała.-Pociągnął nosem. Zaszkliły mu się oczy, ale powstrzymywał łzy.
-C-Co ty robiłeś?
-Ch-Chciałem. . . . .dowiedzieć się, dlaczego żołędzie spadają.
-I wlazłeś na drzewo?
-Tak! Nie oceniaj mnie!-Krzyczy już bardzo bliski płaczu Error.
-Error.-Mówi z delikatnym uśmiechem Ink.-Jesteś na takie coś za ciężki, takie małe gałązki nie uniosą cię.-Z oczu Errora poleciała pierwsza łza. Potem jeszcze jedna i następna.-E-Error. . . . .j-ja . . . .przepraszam.-Delikatnie wyciągnął do niego rękę.
-Nie!-Odepchnął go.-Ty nic nie rozumiesz! Jesteś inny! Jesteś niemiły.
-Error. . . . . Ty tak samo jesteś niemiły. . . . . -Patrzy na niego ze skruchą.
-PRZESTAŃ!-Odpowiada, mocniej płacząc. Odwrócił się od niego i usiadł na podłodze. Inkowi z każdą jego łzą robiło się bardziej przykro. Powoli podszedł i usiadł koło niego. Złapał go za ramię.
-Przepraszam cię. . . . . . . . . . . . .-Popatrzył na drzewo.-. . . . GŁUPIE DRZEWO! JAK MOGŁEŚ ZRZUCIĆ MOJEGO BRATA!-Error popatrzył na niego trochę zdziwiony jego zachowaniem. Ink wstał gwałtownie.-Złe drzewko!-Podszedł blisko drzewka, które nie reagowało na jego niezadowolenie. Jak to drzewo.-Czemu mnie nie słuchasz! Powinieneś się wstydzić! Tak mojego brata traktować! Zrzucać! A masz!-Uderzył korę drzewa butem. . . . . Co odbiło się na nim, bo go to zabolało.-Ała! Ej! Mnie też tak nie traktuj!-Error obserwował jego poczynania. Z każdym jego ruchem Error bardziej się uśmiechał. Ink zaczął uderzać małymi raczkami drzewo. Drzewo jednak jak zawsze nic. -Przestaaaaaaaaaań!-Nagle usłyszał śmiech Errora. Ink spojrzał na niego i faktycznie. Error śmiał się. Ink wrócił wzrokiem do drzewa.-Ty go rozśmieszyłeś?-Mówi z wielką nadzieją w głosie. Error przez cały czas się śmieje.-Dobre drzewko. Przepraszam, że cię biłem.-Głaszcze drzewo po korze. Które oczywiście zaczyna rosnąć na jego dotyk. Error śmieje się dalej.-. . . . Error wszystko w porządku?
-T-Tak. Hahahahaha!-Ink patrzy na niego zmieszany.
-Ym okej. . . . .to ja pójdę kontynuować pracę.-Wraca do bambusów.
Error od razu przestał się śmiać, gdy Ink odszedł. Westchnął i wstał z ziemi. Podszedł do gałęzi i oglądał ją. Wytarł łzy w rękaw. Po chwili doszedł do wniosku, że Ink miał rację. Był za ciężki. Dlatego żołędzie spadały z drzewa. Dorosły i stały się ciężkie dla samych małych gałązek.
Wrócił do źródełka wody. Znowu zaczął w nim brodzić palcami, próbując wpaść na coś jeszcze. Po chwili zobaczył, że z jego lewego kolana leci krew. . . . . . Jednak Error nie wiedział, czym owa krew jest. Delikatnie dotkną suchą ręką rany. Od razu ją cofną, bo mocno go zabolała. Przez to też, że ją ruszył, zaczęła bardziej piec. Jęknął cicho z bólu. Nie wiedząc co zrobić, wyciągnął rękę z wody i dwiema rękami zasłonił ranę. . . . .po chwili poczuł ulgę od zimnej wody. Jednak gdy zabrał ręce, bardziej bolało, jego całe ręce były w jego czerwonej krwi. W końcu szybko przeniósł kolano do wody. Chwilę mocno go piekło, ale potem przestało. Krew spływała do wody, zmieniając powoli jej kolor na czerwony. Error przepłukał ręce i powoli nie wiedząc, co robi, zaczął przeczyszczać ranę w wodzie. Po chwili, gdy rana w miarę się zasklepiła, wyciągnął kolano. Oglądał wielką szramę, która ciągnęła się wzdłuż jego kolana. Potem przyjrzał się źródełku. Było w niej dużo krwi. . . .ale po jakimś czasie zaczęła znikać jak by magicznym sposobem.
-Krew. . . . . .-Wyszeptał cicho, zastanawiając się. Delikatnie dotykał zasklepionej rany, aby jej z powrotem nie otworzyć. Zastanawiał się, co może się stać, przez większą ranę. . . . . . . Coś jednak w głowie mu podpowiadało, że nie chce wiedzieć.
Spojrzał na Inka. Ink już zapełnił całe miejsce bambusami, dębami i innymi mu nieznanymi roślinami. Zaczynał już tworzyć trawę, strumienie, rzeki, jeziora. Error obserwował jego poczynania. Nudziło mu się i próbował znaleźć sens w tym, co robi Ink.
Zastanawiał się też co jeszcze, uda się jemu odkryć. Dumał nad tym, ile światów jest jeszcze zamkniętych i przydałoby je się odwiedzić. . . . . . ale. . . . . . On nie chciał w nich nic robić. . . . Chciał po prostu je zobaczyć . . . . . . Nie chciał się mieszać. Pamiętał, że są jeszcze około 4 światy, które nie zobaczyli. Zastanawiał się, co tam jest. Przypominał sobie kolory, które tam się odbijały. W jednym czarny, na dole czerwony, na górze niebieski. . . . a tutaj gdzie teraz są, był zielony. . . . . . . Po dłuższej chwili zaczął rozumieć. Świat, w którym jest Nightmare i Dream. . . . świecił się na złoto. . . . Można powiedzieć, że marzenia mają kolor złoty. Ale nie jest to powiedziane stuprocentowo, sny. . . . Podsumowanie całego dnia. . . . Czy to oznacza, że teraz jak pójdą spać Dream i Nightmare sprawią, że będą mieli sny, które podsumują ich dzień? . . . Czy to sprawi, że więcej się nauczą? Nic z tego nie było pewne. . . . .
Postanowił jednak spróbować ze światami. Jeżeli kolor zielony był teraz dostępny, to albo Czerwony, albo czarny teraz będą. Niebieski nie ponieważ coś mu mówiło, że to jeszcze nie ten czas na ten świat. Po prostu nie. Jeżeli dobrze myśli to w czarnym świecie będzie strasznie, nie przyjemnie i będzie ciężkie powietrze, przeciwieństwo do tego świata. A jeżeli jednak świat na dole będzie dostępny, to tam będzie gorąco, tak samo nieprzyjemnie, jednak będzie jaśniej.
Gdy Error tak dumał, Ink już wszystko skończył. Dokoła były strumyki, jeziora, jednak nie było morza. Ink nie chciał tu słonej wody.
Error w końcu zobaczył, że Ink skończył.
-I co? Skończyłeś?
-Tak. Tylko że. . . . . . Brakuje mi tu kogoś, kto by się tym opiekował . . . .tym wszystkim.
-. . . . Aha. . . . Po co? To będzie rosło swoim własnym życiem.
-Nieeeeee! Error. Nie znasz się.
-. . .
-Potrzeba tu kogoś kto będzie to wszystko, chronił, aby dbał o całe życie, które tutaj rośnie.-Zaczyna rysować zwierzęta.
-Przesadnie kombinujesz.
-Oj tam. Każdy chce żyć. A ja im to dam.-W bardzo zawrotnym tępię, tworzy wszystkie zwierzęta, jakie sobie wymarzy. Error obserwuje go z niezadowoleniem, ale nic już nie mówi. Niech ma zabawę. I tak sądzi, że coś idzie w złą stronę. Po jakimś czasie w tym miejscu jest mnóstwo zwierząt, Ink zaczyna tworzyć kobietę.
-. . . .I kto to będzie?
-Dziewczyna. Będzie wyglądała na około 20 lat.
-Tworzysz kogoś starszego od siebie?
-Tak. Czemu nie?
-. . . . .. Nie sądzisz, że to zakłuci czasoprzestrzeń?
-Czasoprzestrzeń?-Pyta dalej rysując.-A ty przypadkiem nie dramatyzujesz?
-. . . . .Ink. .. . . . Co, jeżeli coś się stanie?
-Nic się nie stanie. Uwierz mi.-Robi ostatnie kreski i powstaje kobieta. Ubrana w piękną, zielono złotą sukienkę. Ma wianek na głowie i ostre rysy twarzy, piękne lekko plątane brązowe włosy i zielone oczy. W chwili ostatniej kreski ożywa. Spogląda na Inka i na Errora oczywiście z góry.
-I co teraz?-Error patrzy na Inka, który jest uśmiechnięty miło do kobiety.
-Witaj. Mam na imię Ink, a to mój brat Error. Za to ty będziesz się nazywać Natura. Będziesz panią życia i pokoju w tym miejscu. I będziesz dbała też o inne światy, które stworze, ale w inny sposób.
-Ym. . . . Witajcie?-Odpowiedziała trochę oszołomiona Natura, miała melodyczny głos.-Czyli. . . .nazywam się Natura. . . . i jestem panią tego miejsca.
-Tak.-Odpowiedział uśmiechnięty Ink.
-I. ... wy mnie stworzyliście.
-Oczyw-.-Ink od razu się wtrąca w zdanie Errora.
-Ja cię stworzyłem.-Error spojrzał na niego niezbyt zadowolony. . . .ale nic nie powiedział.
-Oh. . . .ym. . . .dziękuje. . . . . Chyba. . .
-Miło mi, że się cieszysz. Może oprowadzę cię po tym pięknym miejscu. Co ty na to?
-No cóż. Dobrze. Dziękuję.-Ink tylko uśmiechnął się i zaczął iść z nią w jakieś miejsce. Error nie poszedł. Co oczywiście zauważył Ink.
-Error!? Idziesz!?
-Nie dzięki. . . . .poczekam na ciebie w przejściu światów.-Odpowiada markotnie i znika.
-Ym . . . . Okej.-Odpowiada niewzruszony i oprowadza Naturę. Opowiada jej o tym, co tu jest i jak żyje, oraz jak może się tym opiekować.
-. . . . I mam to robić sama?
-Ym. . . .no cóż. . . ..może. . . .chciałabyś kogoś do pomocy.
-Bardzo by mi się przydała pomoc.
-No dobrze. Powiedz, jaką chcesz pomoc i co mogłyby robić.
-Ym, może. . . .mogłabym mieć jakąś moją pomocnicę . . . .
-Dobrze.-Ink zaczyna tworzyć trochę inną kobietę. Wyobraźnia go ponosi i tworzy Toriel. Jako przyjaciółkę Natury. Gdy Toriel dochodzi do życia, Ink opowiada jej co i Jak. Następnie Natura prosi o jeszcze cztery dziewczyny. . . .o imionach, Zima, Wiosna, Lato i Jesień. Ink oczywiście się zgadza i powstają cztery kobiety, jednak ubrana w ciepłe ubrania ze złotymi kolorami, ma bukiet kwiatów w rekach i jasne piwne oczy, Lato. Dziewczyna w białym wianku zielonym stroju w delikatnych niebieskich kolorach i zielonych ochach, Wiosna. Dziewczyna ubrana w złoto pomarańczową sukienkę ze zdobieniami kolorowych liści i ciemnych brązowych oczach, Jesień. Oraz dziewczyna ubrana w biało niebieską sukienkę, oraz białą biżuterię i niebieskich oczach, Zima.
Wszystkim opowiada ich moce i ich zadania, gdy już wszystko wiadomo, Ink znika do Errora, który siedzi i obserwuje gwiazdy.
-Hej Error! Co tam u ciebie?
-Dobrze. . . .-Odpowiada obojętnie.
-Świetnie! Mam nadzieję, że dobrze się bawisz. Idziemy do następnego miejsca?
-Okej.
************************
************
******
***
*
-Koniec.-Przerywa Error.
-Co? Już?-Odpowiadasz zdumiona.
-Tak. Powiedzieliśmy już wcześniej. Jeden świat i koniec.
-Potem .. . . .będzie ciężej. . . .
-Trudno. . . .
-Ale nie! Ja jeszcze nie chcę! Ink Proszę. Jeszcze.-Chcesz ich jak najdłużej utrzymać.-Proszę.-Przytulasz Inka. Ink znowu się wzdryga. Tym razem uwalnia się siłą z twojego uścisku.
-Przykro mi. . . . .nie.
-Ale-.-Nagle znikają.- . . . . . Niech to.
-"O nie, zwiali ci? =)"
-Ooooo. Kto raczył się odezwać po tylu dniach?
-"Nie potrzebuję się odzywać. Przez cały czas daję ci przepiękne pomysły. =). Wracaj do siebie. Za niedługo wrócą."
-Z kont niby to wiesz?
-"Zawsze wracają. =D"
-. . . . . .-Wracasz automatycznie do siebie.
*********************
-Wiesz, że obserwuję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro