Rozdział 1
Po jakimś czasie widzisz, że pojawia się Error. Stoi przed wami ze skwaszoną miną i widać, że nie chce tu być.
-Cześć Error.-Mówi pogodnie Ink, próbując polepszyć sytuację. Bo widać, że to będzie katastrofa. Jednak nie za bardzo mu to wychodzi, ponieważ Error przeszywa go wzrokiem i daje jasno do zrozumienia, że nie potrzebuje jego prób ratowania jak kol wiek sytuacji. Ink rozumie przekaz i zamyka się od razu.
-Kogo to obchodzi?-Mówi obojętnie Error.-Kogo obchodzi historia dwóch nic nieznaczących szkieletów. . . .którzy nieustannie kopią pod sobą dołki? On/a prędzej tu uśnie z nudów lub po prostu pójdzie do domu.
-Z kont możesz wiedzieć? Może jednak nie uśnie. Może jednak zostanie do końca i wysłucha tego, co mamy do powiedzenia.
-Ha! Nie uwierzę. Prędzej już teraz sobie pójdzie.-Czujesz, że lepiej, aby nic nie mówić. Wzrok Errora jasno daje ci do zrozumienia. "Tylko coś powiedz, a powieszę twoje zwłoki na palmie i będą powiewać niczym flaga." Nie rozumiesz, dlaczego Error jest taki wściekły. Czyżbyś go irytował/a? A może po prostu nie lubi tego miejsca. Albo po prostu chce uciec od tematu. Masz wrażenie, że wszystko naraz.
-Error, nie przesadzaj.
-Ja nie przesadzam kwiatków.-Śmieje się chamsko. Ink wzdycha.
-Po prostu, uspokój się. Nie wiem. Posłuchaj morza. Cokolwiek.
-Nie lubię szumu morza. Czemu to ty zawsze wybierasz miejsca do rozmowy!?
-Error proszę cię. Lepsze to niż pusty Anty-Void.
-Wolę Anty-Void.
-I tak nie po to tu jesteśmy.
-Tak, tak, wiem. Mamy opowiadać naszą przeszłość. Powiedzieć jak to było i jak jest.
-Tak. Więc proszę. Nie płosz jej/jego.
-A co to? Ryba jakaś?-Śmieje się znowu chamsko. Widzisz, że Ink ma powoli dość. Ale dalej próbuje namówić Errora do współpracy.
-Wiesz, o co mi chodzi. Proszę cię. Opowiedzmy to szybko i po sprawie.-Error się wścieka.
JAK NIBY MAMY TO SZYBKO OPOWIEDZIEĆ!? MINĘŁO PONAD KILKASET BILIARDÓW WIEKÓW OD TAMTEGO CZASU!-Ink speszył się trochę. Liczba, którą teraz usłyszałeś/aś sprawia, że wytrzeszczasz oczy na Errora. Zadajesz sobie pytanie, ile oni naprawdę mają lat.
-W-W-Wiem Error. . . . .-I znowu zamilkł. Próbował dobrać odpowiednie słowa.
-No właśnie.-Mówi z pogardą.
-P-Po prostu zacznijmy. . . .okej?
-. . . . . . . . Przez cały czas mi to się nie podoba. . . . . .niech będzie. Zaczynajmy. I tak nie dasz mi spokoju.-Error siada na piasku. Zaczynają opowiadać.
*
***
******
************
**********************
********************************************
Mały Ink siedział sobie na ziemi. . . . . . był to Anty-Void. Choć jeszcze to miejsce, nie maiło takiej nazwy. Ink miał zamknięte oczy. Nic nie widział. Najprawdopodobniej spał. Na oko miał około 5 lat. Nie wiadomo, skont tam się wziął.
Powoli Ink zaczął się budzić. Otworzył zaspane oczy. Pierwsze co zobaczył to biel. . . . . .biel nieznanego mu dotąd miejsca. Poczuł, że jest mu nie wygodnie, bo jego ubranie było za duże na niego. Jego pas ledwie co trzymał się na jego ramieniu. Bluzka była bardzo luźna, długa i przewiewna. Jego bluza owinięta w pasie, która też była za duża, mimo że siedział, spadała z jego bioder. Spodnie też były za szerokie, a jego szalik ledwo co się trzymał jego szyi, tak samo pędzel, który był zaczepiony na jego plecach, był jak dla niego za duży i za ciężki, by go nosić. Ink rozejrzał się i nie zobaczył nic przed sobą oprócz bieli. Chwiejnie wstał z podłogi i próbując jak najlepiej, poprawić swoje ubranie by mu nie spadało, obrócił się do tyłu. . . . . .. .i zobaczył jego.
Mały Error siedział na ziemi i wpatrywał się w Inka. Widać, że tak samo był wcześniej odwrócony do niego tyłem, bo patrzy na niego przez ramię. Error miał na sobie swoje okulary. Już wtedy miał wadę wzroku. I tak samo miał za duże ubrania, jak na niego.
Dwoje szkieletów wpatrywało się w siebie z zaskoczeniem i zaciekawieniem. W końcu mały Ink się odezwał.
-K-Kim jesteś?
-To samo pytanie mogę zadać ci.-Odpowiada pewnie Error.
-Ym. . . . .nie wiem.-Odpowiada ze skruchą w głosie i niepewnością.-A ty wiesz, kim jesteś?
-Ym. . . . . . .też nie wiem.-Mówi z delikatną irytacją.
-J-Jesteś moim bratem?
-Nie wiem. . . . .chyba tak. . . . . skoro jesteśmy tutaj razem.
-Może. . . . .zacznijmy inaczej.-Ink podchodzi do niego i siada przed nim. Error obraca się całym ciałem do niego i pyta.
-Jak inaczej?
-Zacznijmy od normalnego. Cześć.
-Cześć. . . .
-Cześć. Miło mi cię poznać.
-I co ci to dało?
-Zamiast od razu zacząć od pytania, lepiej najpierw zacząć od przyjemnej rozmowy. Nieprawdaż?
-. . .. . . .No w sumie. . . .ma sens.
-To. . . . . . .-Zastanawia się.-Może ty masz na imię Error?
-Z kont to możesz wiedzieć?
-Bo koło ciebie latają takie napisy ERROR. . . .
-W sumie. . . . .może tak. Może właśnie tak mam na imię.
-A-A ja?-Oczy Inka się zaszkliły.-Ja nie mam nad sobą żadnych napisów. Nie mam imienia.-Zaczyna płakać.
-Ej spokojnie. Na pewno masz jakieś imię.-Klepie go barku. Nie chce, aby mały Ink płakał. Szybko wymyśla coś.-Ej a może ty się nazywasz. . . . . . . .ym. .. . . . -Patrzy na niego. Bierze z jego pasa tubkę atramentu.-Ink.
-C-Co?-Patrzy na Errora który trzyma atrament.
-Nazywasz się Ink. Ink to po angielsku atrament a ty jak widzę, masz jego dużo w pasie.-Uśmiecha się do Inka, a Ink rozpromienia się na swoje "imię".
-TAK! JESTEM INK! WSPANIAŁY INK!
-A ja to co?
-WSPANIAŁY INK I ERROR!-Śmieją się oboje.
-Tylko aby ciebie ta wspaniałość nie zaślepiła.-Śmieje się.
-Nie świeci w OCZODOŁY. Jest dobrze.-Ink i Error razem się śmieją.
-No dobra już wystarczy.-Mówi rozbawiony.
-Może teraz pomyślmy, jak może się nazywać to miejsce.
-Wygląda mi na pustkę. Miejsce, w którym nic kompletnie nie ma.
-Nie podoba mi się. Za pusto jak dla mnie.
-Ja nie wiem . . . . . może nazwijmy to po prostu Anty-Void. Nic tu nie ma.
-Jak na kartce, takiej czystej. I tylko my na niej jesteśmy.
-Ciekawe co nas tutaj zastanie.
***************************************
Error nagle przerywa opowieść.
-Możemy zakończyć?
-Czemu?
-Już nie mogę. Przyjdź jutro. . . ..dzieciaku.-Patrzy na ciebie.-Ja już nie mogę.-Znika. Ink wzdycha.
-Wybacz mu. Czasami po prostu ma dość. Odprowadzę cię.-Ink pstryka palcami. Jesteście pod twoim domem.
-Przyjdę jutro o 16:30. Obiecuje.-Znika.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro