Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Test

Hello there!

Witam was po dość długiej przerwie!

Pamiętacie tego shota o teście ciążowym, którego wam jakiś czas temu zapowiedziałam? Oto i on!

"Kiedy Avnegersi znajdują w wieży test ciążowy, zastanawiają się, do kogo może należeć..."

Wiem, przerwa była długa, ale ostatnio sporo na głowie miałam :c

Mam nadzieję, że ten shot trochę wam to wynagrodzi ^^

Tak w ogóle jakiś czas temu zaczęłam oglądać na Disney+ "9-1-1" i tam jeden ze strażaków to "Buck" :D Serial polecam, fajny ^^

Jak myślicie, czyj to będzie test? ;P


&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&


  To miał być piękny, słoneczny i, co najważniejsze, spokojny dzień. I rzeczywiście tak było – tyle że do obiadu. Popołudnie natomiast stało się dla co niektórych mieszkańców Avenegrs Tower, pełnym nerwów i niepewności czasem.

Jak do tego doszło?

Cofnijmy się do momentu, w którym Tony znalazł na stoliczku w holu małe, zielone, niewinnie wyglądające pudełeczko. Jako że był człowiekiem dość ciekawskim, nie mógł oprzeć się pokusie i zajrzał do środka. To, co tam zobaczył, najpierw przyprawiło go o stan przedzawałowy, a chwilę później szeroko się uśmiechnął, żwawo maszerując do salonu.

To dopiero wszyscy się zdziwią!

W pomieszczeniu znajdowała się tylko część ich zwariowanej paczki. Loki z Wandą siedzieli na jednej z kanap – czarnowłosy obejmował swoją dziewczynę ramieniem, a ta miała głowę położoną na jego torsie. Siedzący na sąsiedniej sofie Clint, popijający sok pomarańczowy, co jakiś czas rzucał im niby ukradkowe spojrzenia, kontrolując, czy dłoń Odinsona nie schodzi przypadkiem za nisko. Pietro, który zajmował miejsce po prawicy Bartona, miał ubaw po pachy, widząc jak jego siostra, z premedytacją głaszcze czarnowłosego po brzuchu. Kate, siedząca po drugiej stronie Clinta, prowadziła z Yeleną bitwę na to, kto w wyznaczonym czasie zje więcej paluszków. Sądząc po determinacji na jej twarzy, wygrywała Belova. Harley, stojący za kanapę, dokładnie za czarnowłosą, głośno kibicował swojej dziewczynie.

Tony stwierdził, że to idealny moment, by oznajmić wszystkim to, co odkrył.

- Uwaga, uwaga, Barton będzie dziadkiem! – krzyknął, stając przy jednej z kanap, szeroko się przy tym uśmiechając.

Kate i Yelena zamarły – jedna z buzią wypełnioną paluszkami, a druga z paluszkiem w połowie drogi do jej ust. Spojrzały najpierw na siebie, potem na Clinta. Łucznik zakrztusił się sokiem i zaczął naprawdę mocno kasłać. Pietro klepnął go dość mocno w plecy (wcale nie skorzystał z okazji, by walnąć Clinta, oczywiście, że nie), co najwyraźniej pomogło, bo mężczyzna otarł wierzchem dłoni usta i z szokiem wypisanym na twarzy spojrzał na szczerzącego się Starka.

- Dzia-Dziadkiem? – powtórzył. – Stark, to nie jest zabawne!

- Ale ja nie żartuję. – Ironman uniósł rękę, w której trzymał zielone pudełeczko. A kto był fanem zielonego koloru? Loki. Więc czyj to test? Odpowiedź nasuwała się sama.

Clinta pobladł, widząc, co jest w środku. Przeniósł spojrzenie na Wandę, która miała oczy wielkości talerzy. Loki również wbił spojrzenie w swoją dziewczynę, najwyraźniej będąc równie zdziwionym jak pozostali.

- A myślałem, że to ja przyprawiam Papę Kartona o zawały. – Zaśmiał się Pietro.

Po chwili milczenia Maximoff otrząsnęła się.

- Ale to nie moje! – wykrzyknęła. – Nie robiłam żadnego testu!

Loki wyraźnie odetchnął, co nie umknęło czujnemu oku Clinta.

- Błagam, powiedzcie chociaż, że się zabezpieczacie - jęknął, najwyraźniej akceptując w końcu fakt, że Wanda ma prawo sypiać ze swoim chłopakiem.

- A już miałem nadzieję na bycie wujkiem – mruknął ewidentnie zawiedziony Pietro.

Barton obrzucił go ostrzegawczym spojrzeniem.

- Jeśli się okaże, że to test Shuri – zaczął, a w jego głosie słychać było groźbę.

- Przecież jej tu od tygodnia nie było! – zaprotestował szybko chłopak. – Poza tym my jeszcze nie... A zresztą spierdalaj, dziadu. – Jego policzki zaczerwieniły się.

- Będę mieć na ciebie oko, gówniarzu.

- Przypominam, że ja i Wanda jesteśmy w tym samym wieku.

- Więc? 0 Clint uniósł brwi. – Poza tym Shuri jest od ciebie młodsza, gamoniu! – Pacnął swojego nie-syna w ramię.

- Nienawidzę cię – burknął, na co Wanda zaśmiała się.

- Okej, fajnie, Karton jednak nie zostanie dziadkiem – wtrącił Tony. – Chyba że... - Przeniósł spojrzenie na Kate, która wcześniej pociągnęła Harleya tak, że teraz siedział między nią a Clintem. Dziewczyna powoli chrupała paluszka, zainteresowana biegiem wydarzeń.

- Co? – spytała, gdy spojrzenia wszystkich znajdujących się w salonie padły na nią.

- Zaraz, zaraz! – krzyknął Barton. – Jeśli Kate jest w ciąży, to ty też zostaniesz dziadkiem, Stark!

Harley, słysząc to, zrobił wielkie oczy.

- Czekaj, czekaj, bo chyba się zapędziliście! – Zaczął wymachiwać ramionami. – My dopiero byliśmy na dwóch randkach!

- Różnie bywa – odpowiedział Tony, bacznie wpatrując się w swojego syna.

- I kto to mówi – burknął Keener.

- Ty mi się tu nie wymądrzaj, gnojku, tylko przysięgnij na swoją ziemniaczaną broń, że ty i Kate ze sobą nie spaliście. – Ironman, jedną rękę, w której trzymał test, położył na biodrze, a palca drugiej wycelował w Harleya. Typowa rodzicielska poza mówiąca „Ostrzegam cię."

- Oczywiście, że nie! – Widząc uniesioną brew ojca, szybko dodał, znacznie ciszej niż wcześniej. – Przysięgam na swoją ziemniaczaną broń.

Słysząc to, Yelena parsknęła śmiechem.

Harley wraz z Kate spalili porządnego buraka. Ich twarze natychmiast stały się czerwone, a dziewczyna oparła czoło o ramię Keenera, a włosami zakrył ciemne policzki.

- No to by dopiero było! – Yelena włożyła do buzi kolejnego paluszka. – Kate Bishop w ciąży!

- Boże, zawału dostanę – szepnął Clint, biorąc do ust kolejny łyk soku pomarańczowego.

- Skoro nie Wanda ani nie Kate, to kto? – Tony ponownie spojrzał na test ciążowy.

- Na mnie nie patrzcie. – Yelena uniosła dłonie. – Ja i tak nie mogę zajść w ciążę.

- Natasha też automatycznie zostaje wykluczona – odezwała się Wanda.

- Wykluczona z czego? – spytała wchodząca do pomieszczenia Pepper. Stukanie jej szpilek było słyszalne już z holu. Stanęła obok swojego męża i zajrzała mu przez ramię. - Test ciążowy? – Zmarszczyła brwi. – I to pozytywny? – Przyjrzała się prostokątnemu urządzeniu.

- Błagam, powiedz, że nie twój – jęknął błagalnie Stark, nagle uświadamiając sobie, że przecież zabezpieczenia nie zawsze są na 100% skuteczne. Pobladł na samą myśl o tym, że mógłby mieć kolejne dziecko. – Ta dwójka naszych gówniarzy w zupełności nam wystarczy! Przynajmniej na razie.

Harley mruknął pod nosem coś, co brzmiało podejrzanie do „dziada" – w końcu nie jeden już raz zarówno Clint, jak i Tony zgodnie stwierdzili, że Keener spędza ostatnio za dużo czasu z Pietro. Chłopcy jednak totalnie to olali i wspólnie zaczęli wymyślać obelgi, jakich mogą użyć w przekomarzankach z ojcami.

- Nie, nie jest mój – powiedziała Pepper, na co Tony wyraźnie odetchnął z ulgą.

- No to czyj? – spytał Pietro.

Odpowiedzią na jego pytanie była cisza. Wszyscy jedynie spojrzeli na siebie, jakby próbując wyczytać odpowiedź na twarzy osoby siedzącej naprzeciwko.

- O czym gadacie?

Do salonu weszli Steve i Bucky, a tuż za nimi szedł spocony, przeklinający superżołnierską siłę Sam. Cała trójka wciąż była w podkoszulkach i dresach, co świadczyło o tym, że wracają prosto z siłowni. Zaszli do kuchni, gdzie nalali sobie soku do szklanek, po czym wrócili do sąsiedniego pomieszczenia. Barnes zajął miejsce na jednym z wolnych foteli, Steve usiadł na ramieniu mebla, a Sam zajął fotel obok. Gdy usiadł, jego stopa „przypadkiem" zahaczyła o łydkę Jamesa. Zanim jednak metaloręki zdołał odpowiedzieć na jego zaczepkę, przerwało mu pytanie Starka.

- Wiecie coś o tym?

Ironman uniósł rękę, w której trzymał test.

- To na pewno nie moje – odpowiedział Bucky, wychylając się z fotela i podbierając ze stolika kilka paluszków, przy okazji ignorując oburzone spojrzenie Yeleny.

- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne, Barnes – odezwał się Sam, pochłaniając proteinowego batonika, którego wyjął chwilę wcześniej z kieszeni. James w odpowiedzi wrednie się uśmiechnął.

- Czyli ktoś jest w ciąży, ale nie wiadomo kto – podsumował szybko Steve. Sekundę później zmarszczył lekko brwi. – Quill i Gamora są na Ziemi – zaczął, dość niepewnie. – Z tego co wiem poszli do sklepu muzycznego –

- Raczej Quill zaciągnął tam Gamorę, a ta w końcu zgodziła się, mając dość jego nękania – wtrącił Bucky, chrupiąc dwa paluszki naraz.

- Mówię tylko, że może... oni... no wiecie.

W salonie po raz kolejny tego dnia zapadła cisza.

- FRIDAY, wykręć no numer do tego muzykoholika – nakazał szybko Stark.

Wszyscy znajdujący się w salonie wsłuchiwali się w sygnał połączenia w napiętym milczeniu. Nawet Bucky i Yelena przestali na chwilę chrupać paluszki.

Peter nie odebrał.

- Jeszcze raz – powiedział Tony. Kiedy i to nie przyniosło efektu, numer wykręcono ponownie.

Tym razem Quill odebrał po trzecim sygnale.

- Czego chcesz, Stark?! Jestem teraz niesamowicie zajęty przeglądaniem płyt z lat 80., więc z łaski swojej –

- Czy Gamora jest w ciąży? – Tony przerwał tę tyradę, rzucając prosto z mostu nurtujące wszystkich pytanie.

- Czy Gamora jest w czym? – Powtórzył Peter, nie bardzo rozumiejąc. Znaczenie pytania bardzo szybko jednak do niego dotarło. – Gamora, jesteś w ciąży?! – krzyknął, do najwyraźniej stojącej obok kobiety. W tle było słychać coś w stylu „Skąd ci ten pomysł przylazł do tego pustego łba?!". – No bo inni pytają... Ej!

- O co chodzi? – Głos Gamory był teraz znacznie lepiej słyszalny. Znacznie mniej wyraźne było peterowe „Oddaj mi telefon!".

- Znaleźliśmy na blacie test ciążowy – odpowiedział Tony, marszcząc przy tym lekko brwi. Jeśli nie Gamora była w ciąży, to kto?

- Nie jest mój i nie mam pojęcia do kogo należy. Jakby co, gratulacje. – Nastąpiła chwila przerwy. – Informuję natomiast, że prawdopodobnie będziecie musieli płacić za mnie dziś kaucję, bo Quill właśnie przeniósł się do innej półki z płytami, a jeśli nie wyjdziemy stąd w ciągu pięciu minut, to prawdopodobnie go zabiję.

Oh, Quill wyjątkowo szybko zapomniał o tym, że jego ukochana wyrwała mu telefon, pomyślał Stark.

- Spoko, mam kasę – mruknął, nie bardzo przejmując się faktem, że być może już nigdy nie zobaczą Petera. Ten muzykoholik powinien był przewidzieć, że Gamora nie będzie chciała spędzić w sklepie muzycznym połowy dnia.

Gamora się rozłączyła, a w salonie ponownie zapadła cisza.

- Się porobiło – skomentował wszystko Bucky.

Steve już otwierał usta, by coś odpowiedzieć, gdy przerwało mu nagłe pojawienie się w kuchni portalu. Po chwili do pomieszczenia weszli Stephen wraz z Natashą.

- Yelena pisała coś o dramie z testem ciążowym. Nie mogłam tego przegapić – powiedziała od razu rudowłosa, stając obok Starka i Pepper. – Więc? – spytała, rozglądając się po pozostałych. – Co już wiemy?

- Że ani ty, ani Yelena, ani Wanda, ani Pepper, ani Kate, ani Gamora nie jesteście w ciąży – skwitował Barnes, ponownie zabierając się za chrupanie paluszków.

- Ani Shuri – dodał pospiesznie Pietro.

- To nam zawęża krąg podejrzanych. – Romanoff przeniosła spojrzenie na łucznika. – Clint, pytałeś Laury?

Barton kolejny raz tego dnia zakrztusił się sokiem pomarańczowym. Gdy się już wykasłał, spojrzał na szklankę z taką pogardą, jaką nawet nie obdarzał Pietro, gdy ten zrobi jakąś głupotę.

- Przecież wiedziałbym o tym, gdyby moja żona była w ciąży! – Zawsze mi o tym od razu mówiła!

- Zaraz, wy to wciąż robicie? – Zdziwił się Pietro.

- Przecież jesteśmy małżeństwem – odpowiedział mu Clint.

- Ale... No, przecież ty już jesteś stary.

- Stark jest starszy ode mnie, a jakoś nie zdziwił cię fakt, że Pepper może być w ciąży! – Pacnął chłopaka w tył głowy.

- Stark to Stark! – Maximoff złapał się na miejsce uderzenia. – Mówimy o tobie! No bo ty i to... Nie! Boże... - Pokręcił głową, starając się wyrzucić ten obraz ze swojego mózgu.

- Ponoć dzieci czują się zdruzgotane. Gdy dociera do nich, że ich rodzice wciąż uprawiają seks. – Yelena wzruszyła ramionami. – Jak widać nawet wtedy, gdy są już starsi.

- Dzieci czy rodzice? – dopytał Harley.

Belova jedynie lekko, aczkolwiek na bank złośliwie, się uśmiechnęła, po czym ponownie wzruszyła ramionami.

- Ale to... serio wciąż to robicie? – Kate spojrzała zaskoczona na Clinta.

- Możemy przestać gadać o moim życiu erotycznym?!

- Jakoś o naszym mógłbyś gadać cały czas – burknął Stee.

- Wy to wy. – Barton odstawił szklankę na stolik. – Poza tym my mamy już wystarczająco dużo dzieci, więcej nie planujemy.

- Całe szczęście – odetchnął Pietro. – Nie będę musiał dzielić się z kimś obowiązkami wkurzania Papy. – Zaraz jednak na jego twarzy ponownie pojawił się zbolały wyraz. – Nie, znowu widzę ten obraz...

- Weź, bo zaraz ja zacznę sobie wyobrażać Tony'ego i Pepper w tej sytuacji – jęknął Harley, aż drżąc na samą myśl o tym, że jego przybrani rodzice mogliby... O nie!

- To sobie nic nie wyobrażaj, gnojku! – Stark rzucił w syna jabłkiem, które szybko chwycił z kuchennego blatu.

- Ał!

W salonie rozległo się kilka cichych westchnięć.

- Może Maria? – zaczęła dedukować na głos Romanoff. – Nie, ona tu rzadko przychodzi. – Mantis?

- Serio? – Bucky uniósł prawą brew w geście zdziwienia. – Że niby ona i kto? Drax? Oni mieliby...? No błagam, nawet jeśli, to nie mają pojęcia, że jest coś takiego jak test ciążowy.

- Bucky ma rację – poparł swojego męża Steve. – To brzmi zbyt nierealnie. A Hope?

- Neh, ona i Tic-Tac wyjechali na wakacje. – Zaprzeczył Sam. – Poza tym ostatnio też tu rzadko zaglądali.

- Mam nadzieję, że nie Jane – mruknął Loki. – Jakby się okazało, że czeka nas mini wersja mojego przygłupiego brata...

Wszyscy jak na zawołanie spojrzeli na Odinsona. Kilka osób miało rozszerzone oczy, Barnesowi z wrażenia aż złamał się paluszek, Clint prawie zadławił się sokiem (ponownie), a Pietro już szykował się do walnięcie go w plecy.

- Cholera – powiedział nagle Wilson. – Ostatnio słyszałem jak Jane z Thorem rozmawiali o jakiś małych ubrankach.

W pomieszczeniu kolejny raz tego dnia zapadła cisza.

- Łżesz. – Loki był w szoku. Jeden z jego największych koszmarów miałby się tak szybko spełnić? Za co?! Przecież od dawna żyje w pokoju na Ziemi, nikomu nie zagraża, poprawił się, a teraz spotyka go taka kara?! Życie naprawdę jest bezlitosne.

Widząc jak Sam lekko kręci głową, czarnowłosy przeczesał palcami włosy.

- O nie – jęknął. – Już nie wiem, co by było gorsze. Gdyby to dziecko wdało się w mojego kretyńskiego brata, czy tę zwariowaną dzikuskę, która kocha taranować Thora swoim samochodem.

- Dawajcie, dzwonimy! – Zawołała Yelena. Widać było u niej ekscytację. W Wieży co prawda często coś się dzieje, ale akcja takiego stopnia? To są dopiero emocje!

- A może chcą nam powiedzieć w odpowiednim czasie? – wtrącił Steve.

- Trzeba było nie zostawiać testu na blacie. – Tony wzruszył ramionami.

- Nie mów, że nie jesteś ciekawy – odezwał się Clint.

Rogers otworzył usta, ale szybko je zamknął, lekko się przy tym czerwieniąc.

- Postanowione! – wykrzyknęła Kate.

- FRIDAY! – Belova spojrzała w stronę sufitu. – O ile się dobrze orientuję, Thor i Jane gdzieś razem wyszli, tak?

- Owszem, planowali iść do parku – odpowiedziała sztuczna inteligencja.

- Wykręcaj do nich numer. – Yelena potarła ręce. Jeden z lepszych dni, jakie ostatnio miała!

- Jesteśmy okrutni – westchnęła cicho Wanda, ale sama usadowiła się wygodniej, wsłuchując się w sygnały telefoniczne.

- Tak? – Głos Jane był słyszalny w całym salonie.

- Jest sprawa – odezwała się Nat, decydując się przejąć inicjatywę. – Znaleźliśmy w kuchni –

- Ach, przyjaciele! – Przerwał jej krzyk Thora. – Miło słyszeć wasze głosy, ale wolałbym jednak spędzić ten dzień z Jane, więc jeśli to nic ważnego, rozłączcie się.

- No ciąża twojej dziewczyny to chyba ważna rzecz – mruknął Tony, kręcąc w ręku testem. Subtelny jak zawsze. Pepper zamknęła oczy i pokręciła lekko głową.

- Moje co? – dopytała Foster, chcąc upewnić się, czy dobrze usłyszała.

- Będę miał potomka? – Thor brzmiał na skołowanego.

- Na brodę Odyna – jęknął znowu Loki.

- Będę miał potomka! – Bóg piorunów wyraźnie się ucieszył. – Oh, Jane, miłości moja! – Avengersi mogli się założyć, że blondyn wziął ją właśnie w objęcia, z ekscytacji prawie miażdżąc jej żebra. – Nasze dziecko będzie wspaniałe! Może to będzie chłopiec, silny i odważny jak ja!

- Może chociaż nie będzie taki głupi – mruknął Loki, za co dostał kuksańca w bok od Wandy.

Thor jednak albo tego nie usłyszał, albo postanowił to zignorować.

- Albo dziewczynka, tak piękna i mądra jak ty!

- Thor –

- Jak myślisz, będzie miało ciemne czy jasne włosy?

- Thora, ja nie—

- Albo czy będzie godne uniesienia Mjolnira?

- Thor! – Jane krzyknęła głośniej niż do tej pory. – Ja nie jestem w ciąży!

Przez chwilę w telefonie panowała cisza.

- Oh... – Thor był wyraźnie zawiedziony.

- Rany – westchnęła cicho Jane. Natasha była pewna, że nerwowo zaczęła zakładać włosy za ucho. – Ten test nie jest mój. Mój wyszedł ostatnio negatywny.

- Twój co?! – Wykrzyknął Loki. Wyglądał, jakby miał za chwilę zwymiotować.

- Uhuhu – skomentował Barton, po czym szeroko się uśmiechnął, ukazując rząd równych zębów. – Może jednak niedługo przywitamy wśród nas Thora Juniora!

- Nawet tak nie mów! – Loki błyskawicznie obrócił się w jego stronę i wyglądał tak, jakby poważnie zastanawiał się nad zmienieniem go w karalucha.

- Ale co z tymi małymi ubrankami? – spytał nagle Sam, prostując się. – Przecież mówiliście o jakichś.

- Jakimi...? – zaczęła Foster. – Ach, to! – Nerwowo się zaśmiała. – Thor chciał kupić jakieś królicze wdzianko dla Rocketa.

Słysząc to, Tony i Clint wybuchnęli śmiechem.

- Tego jeszcze nie było. – Barton dopił resztkę swojego soku.

- Lepiej nie powtarzać tego Rocketowi – mruknął Bucky, po czym wtulił się lekko w siedzącego obok Steve'a, który delikatnie głaskał go po włosach.

- Oczywiście, że mu powiemy! – Stark szeroko się uśmiechnął.

- To już wszystko? – spytała Jane, a w tle było słychać dość głośne „Naprawdę jestem ciekaw, czy mój potomek byłby godny podniesienia Mjolnira...".

- Tak, tak, dzięki – powiedziała Romanoff.

Jane rozłączyła się, a Tony ponownie zaczął przyglądać się testowi.

- Ach, żeby każdy facet reagował tak na wieść o dziecku – westchnęła Wanda. – Co jak co, ale reakcja Thora była piękna.

Kate wychyliła się zza Harleya i spojrzała na Clinta.

- Też tak reagowałeś, gdy Laura mówiła ci o ciążach? – zapytała.

- Podobnie, za każdym razem. – Zaśmiał się łucznik. – No, może z wyjątkiem o tej części o Mjolnirze.

- A jak zareagowałeś na wieść o tej dwójce? – Yelena wskazała palcem bliźnięta Maximoff.

Barton odchrząknął. Starał się ignorować uśmiechającą się Wandę i wwiercającego w niego spojrzenie Pietro. Nie zwracał również uwagi na złośliwe uśmieszki Tony'ego oraz Yeleny.

- Nikt z nas nie spodziewał się spotkać bliźniąt – zaczął. – Na początku byli strasznie problematyczni. Nie żeby to się jakoś szczególnie zmieniło – mruknął. – Zwłaszcza w przypadku tego tu. – Położył rękę na ramieniu Pietra, który jedynie prychnął w odpowiedzi. – Ale jakoś tak dziwnie padło, że głównie ja miałem na nich oko już od początku.

- Ach, ojcowski instynkt – wtrącił Sam.

- I tak już zostało. Steve co prawda też na nich zerkał, głównie na Wandę, ale ta cholera – ponownie wskazał Pietro – uczepiła się mnie i stwierdziła, że uprzykrzanie mi życia to jej nowe hobby. I do tej pory nie chce puścić.

Pietro szeroko, ale jednocześnie złośliwie, się uśmiechnął.

- Ja po prostu lubię cię wkurzać, dziadu.

- Chyba gnębić – burknął Clint.

- Oba – zgodził się Maximoff, za co dostał łokciem w bok od Bartona.

- Ach te dzieciaki. – Bucky pokręcił głową. Gdyby jednak mu się przyjrzeć, można by zauważyć mały uśmiech a jego ustach. – Skoro o dzieciach mowa – spojrzał na Starka. – Co z tym testem?

Zanim Tony zdążył odpowiedzieć, do pomieszczenia weszli Peter wraz z MJ u boku. Niby ukradkiem (choć totalnie im to nie wyszło) spojrzeli na kuchenny blat, potem na siebie, a na końcu na osoby znajdujące się w salonie.

- Um, hej – zaczął niepewnie Peter, robiąc krok w ich stronę. – Nie widzieliście tu może takiego małego, zielonego pudełka?

W pomieszczeniu po raz kolejny tego dnia zapadła cisza. Nawet Natasha wyglądała na zaskoczoną, co zdarzało się niesamowicie rzadko. Stephen uniósł brwi tak wysoko, że można było odnieść wrażenie, że zaraz przejdą z czoła na czubek jego głowy. Szczęka Steve'a opadła tak nagle, że siedzący obok Bucky, którego ręka trzymająca kawałek czekolady zamarła w połowie drogi do ust, mógł usłyszeć cichutki trzask kości. Sam tak wybałuszył oczy, że istniało poważne ryzyko ich wypadnięcia. Tony złapał się za serce i znacząco pobladł.

- Nie mówcie, że... - Pietro zrobił wielkie oczy.

- Nie mogłeś tego zrobić przede mną! – wybuchnął Harley, gwałtownie wstając z kanapy.

- Peter. – Tony wraz z podtrzymującą go Pepper podeszli do dwójki przybyłych nastolatków. – Czy to jest wasze? – Uniósł rękę z testem ciążowym.

Peter przygryzł dolną wargę i spuścił głowę, a MJ wzruszyła ramionami.

- Nie tak mieliście się dowiedzieć – powiedziała.

Pepper zakryła usta ręką.

- Shuri w to nie uwierzy. – Pietro już wyciągał telefon z kieszeni.

Zanim jednak zdążył otworzyć chat ze swoją dziewczyną, Clint wyrwał mu urządzenie.

- A nie pomyślałeś, ty tępy pawianie, że chcą o tym powiedzieć osobiście?! – krzyknął.

Maximoff burknął coś pod nosem w odpowiedzi.

- MJ, musisz zapisać się do lekarza – powiedziała Pepper. – Znam bardzo dobrego ginekologa.

- Zrobiłam wcześniej drugi test. – Michelle wyciągnęła z kieszeni kurtki drugie pudełeczko. – Tez wyszedł pozytywny.

Otworzyła opakowanie i wyjęła z niego identyczny prostokącik jak ten, który wciąż trzymał Tony. Na nim również były widoczne dwie kreski.

Usta Steve'a opadły jeszcze niżej.

- Okej, przyznaję – odezwała się nagle Yelena. – Tego się nie spodziewałam. Parker był ostatni na mojej liście podejrzanych.

- Boże drogi – szepnął pobladły Tony. – Dzieciaki, wy... Przecież ja jestem za młody na bycie dziadkiem!

- Nie planowaliśmy tego. – Peter, zaczerwieniony po czubki uszu, podrapał się po głowie.

- A antykoncepcja?! Przecież ci o tym mówiłem! Rany... Trzeba było przeprowadzić z tobą więcej takich rozmów!

- Przecież wiemy o antykoncepcji – szepnął Parker.

- No to na pewno wiecie też, że gumki nie są stuprocentowo skuteczne! – Twarz Tony'ego z pobladłej zmieniła się na czerwoną. – Przecież wy macie po 16 lat! – Odłożył test na blat i przejechał rękoma po twarzy.

- Tony, uspokój się. – Pepper położyła ręce na jego ramionach. – Wszyscy weźmy kilka głębokich wdechów. – Spojrzała mężowi głęboko w oczy. – Stało się. Teraz potrzebują naszego wsparcia.

- Przynajmniej to nie ja zostanę dziadkiem – wyszczerzył się Barton, za co Tony prawie rzucił w niego jabłkiem.

- Będziesz prawie jak dziadek. – Pietro nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił swoich trzech groszy.

- Tu jest wynik trzeciego testu – odezwała się nagle MJ, na co Tony prawie zemdlał. – Podobno warto zrobić kilka, żeby mieć pewność. Jeszcze nie patrzyliśmy na wynik. – Rzuciła spojrzenie Peterowi.

- Może ty...? – zaczął nieśmiało Peter, patrząc na swojego ojca.

- Pepper, trzymaj mnie. – Stark oparł się o blat. – Zdecydowanie nie tego się dziś spodziewałem. – Wziął kilka głębokich wdechów. Ale jeśli to prawda, to oczywiście będziemy was wspierać. O ile przeżyjemy obecny zawał, przynajmniej ja.

- I będziemy najlepszymi wujkami i ciociami! – krzyknął Pietro.

Peter wyciągnął ku Tony'emu ostatnie pudełeczko. Mężczyzna wziął kolejny głęboki wdech, otworzył je, spojrzał na zawartość, a następnie przeniósł swoje spojrzenie na syna.

- TY CHOLERNY GÓWNIARZU!

Doskoczył do szczerzącego się teraz Petera i bez słowa ostrzeżenia zacisnął ramię wokół jego szyi i zaczął mocno trzeć jego włosy, krzycząc przy okazji o przebytym właśnie zawale.

- Huh? – Yelena wstała, chcąc z bliska obserwować zaistniałą sytuację.

- O co chodzi? – Sam był równie skołowany.

Pepper podniosła pudełeczko, które chwilę wcześniej wylądowało na podłodze tuż po tym, jak Stark rzucił się na swojego syna. W środku zamiast testu znajdowała się mała karteczka. Narysowany był na niej test ciążowy, a na jego środku znajdował się napis.

- „Żart – wynik pozytywny". – Przeczytała rudowłosa.

Steve przymknął oczy i aż dotknął ręką miejsca, gdzie znajduje się serce. Loki uśmiechnął się pod nosem, mrucząc pod nosem, że rośnie mu konkurencja. Pietro z powrotem oklapł na kanapę i podpał ręką brodę.

- Nudy – westchnął zawiedziony Harley. – Ale przynajmniej miny taty były tego warte. – Wyszczerzył się.

- Żeby tak własnego ojca stresować! – Tony cały czas trzymał Petera przy sobie i dziabał go palcami w żebra, zapewne planując zadźgać go łaskotkami na śmierć. – Ty nie masz sumienia, parszywy gnojku! Skąd wy żeście to w ogóle wytrzasnęli?!

 - Z Intenretu - odrzekła MJ. - Można kupić fałszywe testy.

Pepper pokręciła głową, ale również wyglądała na taką, której kamień spadł z serca. Bucky ponownie zaczął zajadać się paluszkami, a Stephen skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, bełkocząc coś o współczesnej młodzieży. Stojąca niedaleko MJ wyjęła swój ulubiony szkicownik i zaczęła rysować najlepsze według niej miny.

- To się dopiero nazywają emocje – podsumowała wszystko Kate. – Teraz tylko czekać na pierwszy prawdziwy test pozytywny.

- Nawet mi teraz o tym nie mów. – Clint szturchnął ją lekko w ramię. – Oby to nie był twój, młoda. Oby nie był twój. I tym bardziej Shuri. – Rzucił Pietro ostrzegawcze spojrzenie.

- Gadanie – prychnął Maximoff. – Mogę już dostać z powrotem swój telefon?

- Nie.

- Za co?! – wykrzyknął, odwracając głowę w stronę Kartona.

- Za odzywki do ojca, gówniarzu.

- Dziad.

- A pasem chcesz?

Tak oto zakończyło się nerwowe popołudnie w Avenegrs Tower. Nadszedł wieczór, wszyscy zasiedli do kolacji i wyglądało na to, że reszta dnia będzie już spokojna.

Aż do momentu, w którym Thor postanowił coś ogłosić.

- Myślimy z Jane o tym, by zacząć starać się o potomka.

Loki prawie zadławił się kawałkiem mięsa. 


&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&


TA-DA!

Komu się podobało, daje tu komentarz!

Ktoś się domyślił, czyj to będzie test? ;P

RIP Loki [*]

BTW - Jeśli mój przyszły mąż nie zareaguje tak jak Thor na wieść o ciąży, ja tego męża nie chcę. 

Kogo chcielibyście zobaczyć tu w ciąży? ;P

Ode mnie na razie tyle, idę zjeść mieszankę owocową, może przy okazji oglądając chwilę 911..., a potem się dalej za notatkę na egzamin biorę >.< Ból

Do następnego! ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro