Kryptonim Uncle (Bucky & Sam)
Wraz z dniem 01.07 przybywam i ja!
Tym razem z shotem z serii "Kryptonim Uncle"! W dzisiejszym wydaniu Bucky & Sam z domieszką kilku osób pod koniec rozdziału ;P
Myślę, że ta dwójka byłaby wspaniałymi wujkami dla Petera, choć zapewne często by się z nim przekomarzali (to jeden z plusów, dla których byliby cool!), ale gdyby trzeba było, murem staliby w jego obronie! Samo połączenie Bucky & Sam jest po prostu cudowne - Balcon to jeden z najlepszych friendshipów - a jak do tego dodać Parkera to już w ogóle.
Mam do was dwa ważne pytania, mianowicie:
1. Jak wam się podobał 4 odcinek Lokiego?
2. Którego shota chcielibyście zobaczyć wcześniej?
a) niespodzianka IronDad & Spiderson
b) Maximson - "Kołysanka". Kiedy Wanda ma problem ze snem, Loki śpiewa jej asgardzką kołysankę. (Inspiracja mnie naszła podczas oglądania 3 odcinka "Lokiego" ;P)
Decyzja należy do was! Tam gdzie będzie więcej kometarzy, ten shot pojawi się pierwszy ;)
A teraz porcja Bucky'ego i Sama jako wujków Petera!
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
"Nowe hobby wujka Bucky'ego"
Peter szedł między Samem i Buckym, szeroko się do siebie uśmiechając. Zostali wybrani jako ofiary, których zadaniem było pójść po zakupy, ale nie narzekali – każdy wybrał sobie smaczną przekąskę, którą właśnie się delektował. Nastolatek zajadł się lodem śmietankowym w polewie czekoladowej, Bucky karmelowym lodem w rożku, a Sam postawił na Kit-Kata. Sprawunków na szczęście nie było aż tak dużo na liście, więc każdy z nich trzymał po jednej, dość sporej torbie. Nie chcieli brać samochodu – zgodnie stwierdzili, że spacer wyjdzie im na dobre, choć Wilson z czasem zaczął narzekać na gadulstwo Petera. Chłopiec oczywiście nic sobie z tego nie robił i dalej paplał jak najęty o wszystkim co mu ślina na język przyniosła. Wiedział, że Falcon go lubi, tylko okazuje go w dość specyficzny sposób. Podobnie jak James, aczkolwiek on na monolog Parkera nie zwracał aż takiej uwagi.
- I wtedy Ned powiedział „Nie znasz potęgi Ciemnej Strony Mocy" – kontynuował nastolatek, biorąc do ust kolejnego gryza loda. – A ja na to – No nie! – wykrzyknął, gdy kawałek polewy spadł na jego szarą koszulkę. Szybko starł go palcem, licząc, że plamę da się łatwo sprać.
- Parkerowe szczęście. – Zaśmiał się Sam, wyrzucając papierek po batonie do mijanego kosza na śmieci.
- Jak zawsze – westchnął cicho Peter, dokańczając swojego loda.
Przez chwilę szli w ciszy – głównie dlatego, że nastolatek był pochłonięty zlizywaniem resztek przysmaku z patyczka. Dopiero kiedy wrzucił go do najbliższego śmietnika, uśmiechnął się szeroko, gotowy, by wznowić swoją historię. Akurat gdy miał się odezwać, na bilbordzie pokazała się znajoma mu twarz.
- Spiderman jest szkodnikiem!
Chłopiec aż jęknął, a towarzyszący mu wujkowie przewrócili oczami.
- Tym razem obezwładnił trzech młodych chłopaków, którzy spokojnie spacerowali ulicami Queens! – wydzierał się J. Jonah Jameson. Jak zwykle szukał każdego skrawka informacji, byleby tylko znaleźć jakikolwiek, nawet najmniejszy haczyk na znienawidzonego przez siebie (anty)bohatera.
- Zapomniał dodać, że te chłopaki ukradli trzem dziewczynom torebki – burknął Peter.
- To wandal! – kontynuował redaktor naczelny Daily Bugle. – Jest zagrożeniem dla społeczeństwa! Kogo zaatakuje dziś lub jutro?
- Mógłby się wreszcie zamknąć – mruknął Bucky, nieco przyspieszając kroku.
- No – zgodził się Sam, co jest niesamowicie rzadkie. Jeśli Barnes i Wilson się ze sobą zgadzają, chodzi naprawdę o coś ważnego. – Ale czasem przynajmniej można się pośmiać z jego domysłów. – Zaśmiał się, wkładając wolną dłoń do kieszeni.
- Nigdy nie zrozumiem, czemu uwziął się akurat na mnie – westchnął cicho Parker.
- Parkerowe szczęście – powiedzieli równocześnie Sam i Bucky.
Peter jedynie uśmiechnął się, przewracając jednocześnie oczami. Oddalili się od bilbordu, tak że po chwili głos Jamesona nie był już słyszalny. Gdy przechodzili przez ulicę, a Peter znów miał wznowić swoją historię, coś sprawiło, że zadziałał jego pajęczy zmysł.
- Uwaga! – krzyknął, łapiąc swoich wujków za ramiona.
Dosłownie w tej sekundzie jakiś kierowca przejechał tuż przed nimi, w miejscu, w którym by się znaleźli, gdyby Parker ich nie zatrzymał. Ludzie z naprzeciwka wrzasnęli, błyskawicznie się odsuwając, a kilkoro z nich pokazało piratowi drogowemu środkowego palca.
- Jak jeździsz, baranie! – wykrzyknął Sam, marszcząc gniewnie brwi. – Co za—
Nie dokończył, gdy nagle Bucky zerwał się do biegu, wciskając wcześniej trzymaną przez siebie reklamówkę w rękę zaskoczonego Petera, goniąc tego, który mógł ich potrącić. Lub kogoś zabić. Tacy ludzie w ogóle nie powinni mieć prawa jazdy!
- No i pięknie – burknął Wilson, głośno przy tym wzdychając. – Ciekawe co odjebie.
Peter jedynie krótko się zaśmiał, patrząc na znikającą sylwetką Jamesa. Czuł, że to się interesująco się skończy. Razem z Samem weszli na chodnik i stanęli pod ścianą jakiegoś budynku, cierpliwie czekając na powrót Barnesa.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Sam po prostu nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło. To było... W sumie może i w stylu Barnesa, ale jednak wciąż szokujące.
Peter za to przez całą drogę powrotną miał szeroki wyszczerz na twarzy i wciąż powtarzał, że nie może się doczekać, aż zobaczy minę Tony'ego i wujka Steve'a. Z tym Wilson akurat musiał się zgodzić – wyraz twarzy Rogersa będzie po prostu komiczny.
Bucky za to nic nie robił sobie z tego, co zdarzyło się kilkanaście minut temu, ale jego samozadowolenie było widoczne w chytrym uśmieszku, który co chwila pojawiał się na jego ustach. To była zdecydowanie jedna z najlepszych akcji, jakie ostatnio miały miejsce!
A ten pirat drogowy tak prędko znów do samochodu nie wsiądzie.
Kiedy weszli do Wieży, recepcjonistka Alice posłała im najpierw przyjazny uśmiech, a potem zszokowane spojrzenie, widząc, co Bucky trzyma za plecami. Peter jedynie energicznie do niej pomachał, dając jej jednocześnie znak, żeby nikomu o tym nie mówiła.
- Boże – westchnął cicho Wilson, gdy stali już w windzie. – Dlaczego ja się zadaję z takimi idiotami?
- Bo sam nim jesteś – odpowiedział Barnes. – Swój do swego ciągnie, pamiętaj.
Parker szeroko się uśmiechnął, uważnie ich obserwując. Uwielbiał wymiany zdań Bucky'ego i Sama. Praktycznie zawsze potrafili sobie dogryźć, nawet jeśli próbowali rozmawiać na poważne tematy. Dla nich dzień bez przekomarzania się jest dniem straconym. A obserwowanie ich kłótni lub przysłuchiwanie się im jest po prosu przezabawne.
Wyszli z windy i skierowali się wprost do części mieszkalnej, gdzie zauważyli Tony'ego, Steve'a, Natashę i Clinta. Perfekcyjnie.
- Oho – odezwał się Stark, widząc nadchodzącą trójkę. – Sądząc po szerokim uśmiechu Petera, coś się wydarzyło. I aż się boję spytać co.
- Cóż, jeden gość pawie w nas wjechał. – Wilson wzruszył ramionami, jakby to było coś normlanego, co przytrafia się człowiekowi praktycznie codziennie. – Jechał—
- Czy Peter jest cały?! – wykrzyknął Tony, momentalnie wstając z kanapy i podchodząc do wciąż uśmiechającego się nastolatka. – Jest potrzebny lekarz? Friday ma zrobić skan?
Zanim Parker zdążył odpowiedzieć, Starkowi odpowiedział Sam.
- Spokojnie, nic mu się nie stało. Ja i Bucky też jesteśmy cali jakby ktoś pytał – burknął, przewracając przy tym oczami. – Dzięki za troskę.
Tony jedynie prychnął pod nosem, a Steve, najwidoczniej zaciekawiony dalszym rozwojem akcji, aż odłożył czytaną książkę na bok i usiadł przodem do przybyłej trójki. Clint głośno zagwizdał, a Natasha wciąż wyglądała na niewzruszoną.
- Wracając do tematu – kontynuował Falcon, odkładając trzymaną w dłoni reklamówkę na blat kuchennej wyspy. Gdy Peter i Bucky zrobili to samo (Barnes wciąż miał jedną rękę za plecami), wznowił opowieść. – Ten pirat drogowy prawie w nas wjechał, ale Peter nas w odpowiedniej chwili zatrzymał i na szczęście nikt nie ucierpiał. No ale Barnes się wkurzył.
- Oho. – Klasnął Barton. – Czuję, że to będzie dobre.
- Zaczął gonić tego gnoja aż do następnego skrzyżowania i dopadł go na światłach.
- Już się boję – westchnął głośno Rogers. – Co Buck zrobił? – Znał Jamesa na tyle dobrze, by wiedzieć, że Bucky musiał, ale to po prostu musiał, coś odwalić. Jeszcze za czasów ich młodości, Barnes często wtrącał się w nieswoje sprawy i dawał nauczki tym, którzy na nie zasłużyli.
Peter za to zakrył dłonią usta, próbując stłumić śmiech. Sam jedynie pokręcił głową z rozbawieniem, wskazując palcem szczerzącego się Bucky'ego. Były Zimowy Żołnierz wreszcie wyjął zza pleców to, co tak skutecznie wcześniej ukrywał.
Oczy wszystkich osób znajdujących się w salonie rozszerzyły się, widząc trzymany przez bruneta przedmiot.
- Ktoś chce kierownicę? – spytał, podrzucając obiekt i po chwili ponownie go łapiąc.
- Bucky! – wykrzyknął zdumiony Steve. Był tak zaskoczony, że aż wstał z kanapy.
Clint za to wybuchł głośnym śmiechem, przez co po kilku sekundach aż złapał się za brzuch, nie mogąc unormować oddechu. Natasha jedynie chytrze się uśmiechnęła, bijąc mężczyźnie krótkie brawo.
- Ja pierdole – skomentował to wszystko Tony. Potem szybko pogroził Peterowi przed nosem. – Nie słyszałeś tego.
Parker w odpowiedzi skinął głową, wciąż chichocząc jak opętany.
- To było po prostu czadowe! – wykrzyknął, obracając się w stronę Barnesa.
- Okej, muszę przyznać rację. – Barton otarł łzę, która spłynęła po jego policzku. – Cholera, mój brzuch.
- Domyślam się, że szybko opuściliście miejsce zbrodni? – spytała Nat, biorąc do ręki leżący na stole jogurt.
- Praktycznie od razu – odpowiedział Bucky.
W odpowiedzi rudowłosa jedynie skinęła głową.
- Wy jesteście po – zawiesił się, czując na sobie ostrzegawcze spojrzenie Steve'a. – jebani – dokończył, robiąc blondynowi na złość. Posłał mu złośliwy uśmieszek, na co Rogers zmarszczył brwi. Potem ponownie spojrzał na Petera. – Tego też nie słyszałeś.
- Ojciec roku normalnie – skomentował Sam. Obrócił się w stronę stojącego obok Jamesa. – Wyrywanie kierownic z samochodów to jakieś twoje nowe hobby czy co?
W odpowiedzi Barnes szeroko się uśmiechnął, klepiąc go jednocześnie w ramię.
- Toż to genialny pomysł! – wykrzyknął. – Że też wyrzuciłem tę kierownicę, którą wyrwałem z twojego samochodu, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy – westchnął.
- To był jeden z najgorszych dni mojego życia – burknął, strzepując dłoń Bucky'ego ze swojego ramienia. – Poznanie ciebie to zmora mojej egzystencji.
- I vice versa, zgredzie.
- Ach, Balcon. – Clint udał, że ściera łzę wzruszenia.
Peter przez cały czas miał na twarzy szerokiego banana i, opierając głowę na ramieniu pana Starka, przysłuchiwał się wymianie zdań swoich wujków. Steve za to jedynie głośno westchnął, jakby męczeńsko, mrucząc coś pod nosem, że chyba załatwi sobie kolejną 70-letnią drzemkę z dala od otaczających go idiotów. Natasha natomiast w spokoju jadła jogurt, co chwila bezczelnie się uśmiechając, gdy Sam lub Bucky rzucili w swoją stronę jakiś obraźliwy komentarz.
- Muszę wykorzystać jedną ze ścian w swoim pokoju na te trofea. – James uniósł kierownicę w górę, po czym chytrze się do siebie uśmiechnął.
- Tobie już nawet najlepszy psychiatra na świecie nie dałby rady pomóc – mruknął Wilson, biorąc się za rozpakowywanie zakupów.
Peter wyjął ze spiżarni jabłko, a następnie usiadł obok Natashy na kanapie, przypatrując się dalszemu rozwojowi wydarzeń. Tony już obmyślał, jak zrobić uchwyty na nowe zdobycze Barnesa, Steve usilnie starał się wybić im z głowy ten beznadziejnie głupi pomysł, Clint znowu zwijał się na podłodze ze śmiechu, a Romanoff najzwyczajniej w świecie oglądała „Transformesrs".
Parker poprzysiągł sobie, że wkrótce znów pójdzie na zakupy z Samem i Buckym. Zabawa była przednia, zwłaszcza w drodze powrotnej. Poza tym... Trzeba będzie pomóc Jamesowi w spełnianiu się w jego nowym hobby, prawda? W końcu w mieście jest tyle samochodów (i kierownic)!
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
I voila!
Jak się podobało to wydanie wujków? :D
Robimy zrzutkę kierownic dla Bucka!
Do następnego! ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro