Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6



Wreszcie jestem... Ktoś się cieszy? Wracam z kolejnym rozdziałem ;) !Jeżeli ktoś jest zainteresowany czytaniem tego opowiadania do końca, ważna notka na dole!

!WAŻNE PYTANIE! CZY WYŚWIETLA WAM SIĘ CAŁY ROZDZIAŁ? BO MI NA TELEFONIE UCINA. ZA CHWILĘ TO USUNĘ :)


Louis POV

Stałem już w garderobie drugą godzinę i nadal nie mogłem się zdecydować co założyć. Mam ubrać się elegancko? Może neutralnie? "Ubierz się ładnie"- czyli jak? Nie chciałem się wystroić dla Harry' ego, po prostu... Nie chciałem wyjść na osobę nie potrafiącą ubrać się odpowiednio do okazji. Hmm... W co mam się ubrać?! Może Niall miał rację? Zachowuję się jak kobieta. Przekopałem już wszystkie szuflady, ale nadal nie znalazłem niczego ciekawego. Chociaż może lubrykant z limitowanej serii o smaku "Św. Mikołaja" (skąd oni wiedzieli jak smakuje św. Mikołaj?) (O/A Przepraszam wszystkich fanów tego Pana!) i gumki o smaku truskawkowym. Po kolejnej półgodzinie zdecydowałem się na bordową bluzkę z głębokim dekoltem, który odsłaniał moje obojczyki i kawałek tatuażu, czarne spodnie idealnie opinającą moje krągłości oraz czarną, cienką kurtkę. Spojrzałem na zegarek, zostało mi 20 minut. Pobiegłem do łazienki i postanowiłem zostawić włosy tak jak są zgarniając jedynie grzywkę na prawo. Umyłem dokładnie zęby i założyłem soczewki. Schodząc na dół wziąłem portfel i klucze. Założyłem TOMSY i- i co? Zostało mi jeszcze kilka minut. Usiadłem na kanapie w salonie i włączyłem telewizor. Padło na "The Late, Late Show" James'a Cordena. Wpatrywałem się bezmyślnie w Brada  z THE VAMPS, z którymi James przeprowadzał wywiad. Nagle dźwięk dzwonka przeszył ciszę w domu. Podskoczyłem na kanapie i wypuściłem pilot z ręki. Schyliłem się po urządzenie i wyłączyłem telewizor. Przeszedłem do przedpokoju i otworzyłem drzwi. I- WOW! Harry wyglądał inaczej w nieoficjalnych ubraniach. Miał na sobie koszulę we flamingi, która wyglądała na nim szokująco dobrze i czarne rurki. Podniosłem wzrok z powrotem na jego twarz. Jego wzrok bezwstydnie skierowany był na moje krocze. Odchrząknąłem niezręcznie na co przygryzł swoją pulchną wargę i powoli podniósł swój wzrok. 

- Pięknie wyglądasz, Louis- skomplementował mnie.

- Oh... Dziękuję, Panie Styles.

- Będziesz do mnie nadal zwracał się do mnie per Pan, mimo że zaprosiłem cię na randkę? Rozumiem, że master może być twoim fetyszem, ale nie tak szy-

- Na randkę?- brawo, nie zająknąłeś się.

- Widzisz w tym jakiś problem?- przyjął nonszalancką postawę opierając się biodrem o framugę drzwi. 

- No n-nie wiem, czy  t-to zgodne z-z regulaminem?- spytałem niepewnie.

- Chłopczyku, to ja tu ustalam wszelkie zasady...-wbijał we mnie swoje zielone ślepia.- Zapraszam za mną, Panienko Tomlinson- prychnął.

Prześlizgnąłem się od jego ramieniem na zewnątrz i zamknąłem drzwi na klucz potem upewniając się czy na pewno są zakluczone. Stałem w niezręcznej ciszy nie wiedząc co zrobić, może mam iść, ale gdzie? 

- Idziesz do auta, czy mam cię zanieść, księżniczko?- zachichotał i... to było przyjemne dla uszu.

- Tak, już idę.

Brawo, Louis! Tylko ty nie jesteś w stanie zobaczyć auta na swoim podjeździe i w dodatku takiego! Lamborghini Aventador, wersja kabriolet. Czarny lakier ładnie błyszczał w słabym świetle słonecznym. Zawsze sobie chciałem takie kupić, ale 3 miliony nie biegają nago ulicą jak Niall. Choć jak widać Harry może sobie na to pozwolić. Delikatnie przejechałem otwartą dłonią po czarnej jak smoła masce samochodu.

-  Wszystko tak macasz?- usłyszałem głos zza siebie.

- Ty musisz poczekać na swoją kolej- powiedziałem pod nosem i wsiadłem do auta. Zaraz po mnie wsiadł Harry i odpalił silnik, na co jęknąłem. Muzyka dla mych uszu... 

- Kochanie, prowadzisz niebezpieczną grę- powiedział Harry tak niskim głosem, że mnie przeszły ciarki.

Speszony i czerwony jak burak obróciłem się w stronę okna, a raczej szyby. Wyjechaliśmy tyłem z mojego podjazdu i wyjechaliśmy na drogę. Przycisnąłem policzek do zimnej szyby i próbowałem ochłonąć. Po kilku minutach milczenia pierwsze krople deszczu zaczęły moczyć mi głowę. Wersja kabriolet chyba nie była najlepszym pomysłem.  Na szczęście  Harry wcisnął na kierownicy jakiś przycisk, dzięki któremu z tyłu zaczął powoli wysuwać się dach, nie wiedziałem, że w tym modelu jest dostępna taka funkcja. (A/N nie wiem czy to jest możliwe w takim aucie, nie znam się dokładnie). 

- Dopłaciłem żeby mi to zamontowali- powiedział, jakby czytając mi w myślach.

- Oh, ile?

- Co ile?- szybko zerknął na mnie kątem oka.

- Ile dopłaciłeś?- wywróciłem oczami.

- 50 tys. £- odpowiedział jakby  było to coś normalnego, przecież za to można wykarmić kilkanaście afrykańskich wiosek!

- To nie trochę za dużo?

- Nie uważam. Chciałem im nawet dopłacić, bo bałem się, że spieprzą robotę, ale jak widać działa. 

- Nie szkoda ci tak wydawać pieniędzy?

- Nie, jeśli mam dla kogo.

- A kupiłeś ten samochód dla kogoś? Mamy, siostry, brata, dziewczyny?

Popatrzył na mnie jak na głupka po czym z powrotem obrócił się w kierunku jazdy. 

-Kupiłem go dla siebie.

Zamurowało mnie na chwilę.

- To na prawdę szlachetne, Harry- powiedziałem z sarkazmem, po czym obróciłem się do szyby. 

Po kilku kolejnych minutach dojechaliśmy na miejsce,a deszcz rozpadał się na dobre. Restauracja należała do tych klimatycznych, ale w chu-, znaczy się w prącie drogich. Harry w ogóle się mną nie przejmując wysiadł z auta i nie przejmując się ulewą spokojnym krokiem szedł w kierunku wejścia. Uh, dżentelmen. Ściągnąłem z siebie kurtkę i zaraz jak wysiadłem zarzuciłem ją sobie na głowę. Szybko potruchtałem do wejścia i o dziwo Harry już tam na mnie czekał. Jak?

- Gotowy?- spytał zaczepnie.

- Zawsze.

- W takim razie zapraszam- ukłonił się żartobliwie i otworzył przede mną drzwi.

- Dziękuję- uśmiechnąłem się do niego, na co może mi się zdawało znieruchomiał patrząc mi się w oczy. 

Wszedłem do środka i od razu jak szarańcza przyczepił się do mnie szatniarz i ściągnął ze mnie kurtkę mamrocząc coś jak: mokra, trzeba wysuszyć, wezmę. Zaraz po mnie zaatakował Harry' ego, który jak widać był do tego przyzwyczajony. Podeszliśmy trochę i zza kontuaru uśmiechała się do nas blond włosa kelnerka, a raczej tylko do Styles' a. Ten najwyraźniej ucieszony otrzymywaną uwagą puścił do niej oczko, na co ona prawdopodobnie miała mokro w majtkach. Po co brał mnie na randkę skoro równie dobrze mógłby w 3 minuty wziąć do siebie tę kelnerkę?!

- Rezerwacja na nazwisko Styles, kochanie- uśmiechnął się i chwycił mnie w talii. 

Odepchnąłem go od siebie, na co zawarczał ostrzegawczo. Nie będzie się tak zachowywał, co ta dziewczyna musiała o mnie sobie pomyśleć?

- Proszę za mną- blondynka wyszła zza kontuaru i zaczęła nas prowadzić przesadnie kręcąc biodrami.

Czy tylko dla mnie jest to obrzydliwe?

Przeszliśmy w bardziej odosobnioną część restauracji. Nisko nad stolikami pozawieszane były lampiony rzucając przytłumione, romantyczne światło. Każdy stolik był nakryty obrusami sięgającymi ziemi w kolorze kości słoniowej idealnie komponującej się z bordo na ścianach. Na nich wił się bluszcz z kiśćmi winogron. Patrząc na wprost można było zobaczyć ogromne okno, z którego był widok na pięknie zadbany ogród. Niestety teraz po szkle spływały strugi deszczu, które utrudniały widoczność. 

- To pański stolik, Panie Styles- kelnerka pokazała na nakryty stół, na którym stał kryształowy wazon z białymi różami. 

- Państwo Styles, kochanie. A teraz mogłabyś się skoczyć tam gdzie powinnaś po menu i nam je przynieść, bo tak jakby to twoja praca- skrzywiłem się z udawanym współczuciem i pogoniłem ją ruchem ręki.

Ona cała zarumieniła się i prawie że odbiegła. Uśmiechnąłem się pod nosem i usiadłem na krześle nie czekając na Harry' ego. 

- Państwo Styles, hmm?- odezwał się gdy usiadł na przeciwko mnie.

- Musiałem ją stąd jakoś odpędzić, działała mi na nerwy- mruknąłem.

Harry zaśmiał się głośno.

- Nie przesadzaj, była całkiem niezła.

- Nie zapominasz się Styles? Zaprosiłeś mnie na randkę- zaakcentowałem ostatnie słowo.

- Uważaj jak się do mnie zwracasz, kochanie. 

- Co-

- To państwa karty- kelnerka weszła mi w połowie słowa, na co zmroziłem ją wzrokiem. 

Szybko położył je przed nami i odchrząknęła zestresowana.

- Czy jest coś co  chcieliby państwo zamówić już teraz? Na przykład wino?- stanęła sztywno z małym notesikiem w dłoni.

- Poprosimy białe.

- Dobrze- zanotowała.- Coś jeszcze Panie Styles?- tym razem popatrzyła na mnie jak to mówiła, na co uśmiechnąłem się jak głupi.

- To wszystko, na razie. Przyjdź za 10 minut.

Pokiwała głową i odeszła. Po chwili wróciła z butelką wina w ręce.

- Rozlać państwu, czy zrobią to państw sa-

- Poradzę sobie, możesz odejść- przerwał jej Harry.

Nawet się na nas nie patrząc odeszła szepcąc coś pod nosem. Harry za pomocą otwieracza, który leżał na stole odkorkował butelkę i ostrożnie rozlał wino do kieliszków. Uniosłem swój do ust i upiłem łyka. Dobre... Każdy z nas pił alkohol i siedział cicho.

- O czym chciałbyś porozmawiać?- zapytał się w końcu Harry. 

- Nie wiem, to ty mnie zaprosiłeś. Wysil się.

- Jesteś zbyt pyskaty jak na uległego, ale nad tym można popracować.

- Co?

- Nie próbuj mi wmawiać, że nie wiesz o co chodzi.

- Nawet nie próbuję! Po prostu nie wiem dlaczego dałeś mi tę umowę. 

- To oczywiste, je-

- Nie,  dla mnie nie jest to oczywiste.

- Nie przerywaj mi!- podniósł głos, na co skuliłem się.- Nigdy!

W jego oczach pojawiła się iskra dominacji. Zazwyczaj podniecało mnie to u innych mężczyzn, jednak teraz bałem się. 

- Przerywanie jest tym czego nienawidzę u moich uległych!

- Nie jestem twoim uległym- wyszeptałem.

- Jeszcze, nie jesteś...

- Skąd ta pewność?

- Po prostu wiem, że jesteś stworzony do bycia w moim posiadaniu, a ja jestem stworzony do bycia twoim tatusiem.



Okey... Więc. Postanowiłam całkowicie zmienić fabułę tego opowiadania. Oczywiście nadal będzie Larry i dużo smut i daddy kink, ale.... Z takiego lekkiego opowiadania zrobiłam coś bardziej skomplikowanego i poważnego. Kolejne kilka rozdziałów będą bez zmian dopiero później dojdzie ktoś albo coś i wszystko się zmieni. Nie lubię dram i sad endów więc nie przejmujcie się ;) Jeżeli już to będzie tylko taka mała drama. To chyba wszystko, mam nadzieję, że nie usunęliście INDOMITABLE z biblioteki.

Do następnego 👋



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro