Rozdział 34
Niespodzianka dla każdego, kto nie śpi. *emotional content warning*. Liczę, że rozdział spodoba wam się tak bardzo i poruszy jak mnie. Wiele emocji Harry'ego przelewałam ze swoich własnych zmagań.
POV Harry'ego
Louis już kwadrans temu poszedł "na papierosa" i nadal nie wrócił. Było to dziwne w połączeniu z jego nietypowym zachowaniem. Był wyraźnie przyciszony przez ostatnie dni i często zdarzało mu się wymykać z łóżka w nocy, gdy myślał, że śpię. Postanowiłem sprawdzić czy wszystko z nim w porządku i wyszedłem na ciemny taras oświetlony tylko przyziemnymi lampkami.
Zmrużyłem oczy chcąc cokolwiek zobaczyć w ciemności. Po chwili zobaczyłem skuloną sylwetkę siedzącą na plaży, zaraz przy linii wody. To musiał być Lou. Na boso pokonałem ogród, by przejść przez kamienną bramkę na plażę. Louis musiał nie usłyszeć moich kroków, bo wzdrygnął się, gdy bok niego usiadłem. Nie odezwał się ani słowem, więc ja także siedziałem w milczeniu wpatrując się w spokojną wodę. Jej szum działał na mnie relaksująco, ale nie mogłem dłużej wytrzymać w niepewności.
- Co się z tobą dzieje, Lou?- nie dostałem odpowiedzi- Wiem, że coś jest nie tak.
- Powiedz mi Harry, po co mnie tu zabrałeś?- wyszeptał tak cicho, że prawie go nie usłyszałem przez fale.
- Co masz na myśli? Zabrałem cię tu, żeby razem odpocząć- mój brzuch zacisnął się z nerwów, nie podobało mi się dokąd zmierza ta rozmowa.
- W Londynie, ostatniej nocy powiedziałeś, że chciałbyś mnie lepiej poznać. Zrobiłeś to, Harry? Poznałeś mnie lepiej?- spojrzał na mnie z mieszanką bólu i złości w oczach, czułem jak tracę grunt pod nogami- Oczywiście, że nie. Powiedz mi jaki jest mój ulubiony kolor? Ulubiona piosenka? Cokolwiek.
- Będę z tobą szczery, Harry, bo tego samego oczekuję od ciebie- kontynuował, nie dając mi szansy na odpowiedź mimo, że ją znałem- Mam wrażenie, że znowu wracamy do punktu wyjścia, że znowu traktujesz mnie jak zabawkę do seksu. Ten wyjazd miał dać nam szansę na stworzenie...czegoś, ale nie widzę, że w jakikolwiek sposób się starasz. Zostałem tak, jak prosiłeś, ale nic się nie zmieniło oprócz tego, że jesteśmy w Grecji.
Znowu go skrzywdziłem, znowu nie jestem wystarczający.
- Jeśli moje ciągłe towarzystwo uświadomiło ci, że jednak nie jestem tym czego chcesz powiedz mi to teraz. Pozwól mi odejść z dumą, a nie wódź mnie za nos.
Moje myśli pędziły, jedna próbując przegonić drugą. Wiedziałem tylko, że nie mogę zaprzepaścić tego co udało mi się osiągnąć z Louisem przez ostatnie tygodnie. Może dla niego nie czyniliśmy żadnych postępów, ale ja z dnia na dzień czułem jak kolejne cegły z mojego muru były wyciągane. Oswajałem się z myślą posiadania Louisa blisko siebie. Przestawałem się bać okazywać swoje prawdziwe emocje i sam sobie przypominałem, jaki byłem kiedyś, dawno temu.
- Twoje milczenie uznaję za potwierdzenie moich słów- wstał, ale ja złapałem go mocno za nadgarstek zatrzymując w miejscu.
- Twój ulubiony kolor to czerwony, a ulubiona piosenka to "Once" Liam'a Gallagher'a. Twoja ulubiona książka to "Shoe Dogg", a ulubiony serial to "Peaky Blinders"- patrzyłem się z dołu w jego oczy, które błyszczały w ciemności. Nie odezwał się w żaden sposób, ale wiedziałem, że daje mi przyzwolenie na dalsze mówienie- Mówisz, że nic się nie zmieniło, ale to nieprawda. Może w twoich poprzednich związkach wszystko szło innym, normalnym tempem i do takiego jesteś przyzwyczajony. Musisz wiedzieć, że w moim życiu byłem tylko w jednym związku i to w dodatku, gdy miałem 15 lat. Potem moi rodzice wysłali mnie do szkoły biznesowej z internatem dla chłopców, gdzie poznałem Zayn'a i moje życie przez kolejne 10 lat obracało się w koło nauki lub wpajaniu mi jak głupi i bezwartościowy jestem przez mojego ojca i wuja. Osiągnęli swój cel, gdy wmówili mi, że jedyną rzeczą, do której się nadaje jest prowadzenie rodzinnego biznesu. Żadnych przyjaźni, miłości, czy poza szkolnych hobby. Harowałem, by osiągnąć swój cel jak wół i do dzisiaj to robię. Gdy poszedłem na publiczny uniwersytet czułem się jak zwierzę wypuszczone z klatki. Tam poznałem prawdziwe studenckie życie i zapominając o tym czym jest miłość i zaufanie rzuciłem się w wir jedno nocnych przygód. Dziewczyny i chłopcy pojawiali się i znikali, a ja już w ogóle zapomniałem kim byłem przed tym całym gównem. O tym, że miałem swoje własne marzenia, że byłem miłym i pomocnym chłopakiem, który chciał wyrwać się spod skrzydeł rodziców i wieść życie gwiazdy rock'a. Moje życie stało się poukładane co do minuty i byłem już zbyt zniszczony i słaby, by coś z tym zrobić. Wyrobiłem w sobie dziwny mechanizm samoobrony polegający na odtrącaniu jakiejkolwiek osoby, która chciała ode mnie czegoś więcej, niż ściągnięcia spodni. Mówisz, że się nic nie zmieniło, ale teraz jestem tutaj z tobą i mówię ci rzeczy, których nie wie o mnie nikt. Rzeczy, które ciążą nade mną od lat, ale wydają się niczym, gdy jestem z tobą i mogę cię dotknąć w jakikolwiek sposób. Przypominasz mi kogoś kim mógłbym być, kim chciałbym być. Nie wiem czy to to powietrze, czy ty, ale mam wrażenie, że staje się nową osobą i jeśli tego nie okazuję, to tylko dlatego, że kieruję się dawno wyuczonymi wzorami. Jedyne co mogę ci teraz dać to szczere wyznanie, że jako jedyny poruszasz moim sercem i każdego dnia zachwycasz na nowo i proszę, żebyś został ze mną, tutaj i nadal pomagał mi stawać się lepszą osobą... Lou, czy- czy ty płaczesz?- z przerażeniem patrzyłem na kolejne łzy spływające po policzkach mężczyzny. Czy wszystko poszło na marne?
Z szokiem patrzyłem jak Louis klęka na piasku i gwałtownie rzuca się na mnie przygniatając do piasku. Jego małe dłonie owinęły się ciasno wokół mojego torsu, a nogi splątały się z moimi. Jego mokre policzki utkwiły na mojej szyi i jakkolwiek głupio by to nie brzmiało ten uścisk był najbardziej intymną rzeczą jaką kiedykolwiek ze sobą dzieliliśmy. Nasze ciała zdawały się chcieć scalić w jedno, a nasze serca biły mocno naprzeciw siebie. Bez słów czułem co Louis chciał mi przekazać, ale mimo to wypowiedział to na głos.
- Kocham cię. Wiem, że czasami potrafię być niecierpliwy i porywczy. Nie wiedziałem, że tyle przykrych rzeczy cię spotkało i tak bardzo chciałbym poznać tego małego chłopca, którego gdzieś zgubiłeś po drodze i przy okazji zbić mordę twojemu ojcu i wujowi. Będę najszczęśliwszy mogąc pomóc ci w ponownym osiągnięcia szczęścia- chwycił mnie za policzki i głęboko patrzył w oczy chcąc upewnić się, że każde słowo do mnie dociera.
- Louis... to ty mnie czynisz szczęśliwym- czułem się jakbym dokonał jakiegoś wielkiego odkrycia, tylko że to "odkrycie" siedziało mi pod nosem od pół roku i tylko czekało na bycie odkrytym- Bądź mój, Louis. Tak naprawdę.
- H-harry, o czym ty mówisz?- zająknął się nie dowierzając, ale szczerze ja też nie wierzyłem, że to robię.
- Bądź moim chłopakiem- czułem się miękki.
- Jesteś pewien? Mam na myśli to tak szybko dla ciebie, ale ja oczywiście nie chciałbym niczego bardziej na świecie.
- Muszę przestać sabotować swoje własne szczęście, chcę tego.
- Tak, zgadzam się, Harry- wyszeptał i złożył motyli pocałunek na moich ustach, ale nie potrzebowałem niczego więcej w tym momencie.
Leżeliśmy w ten sposób jeszcze przez długi czas, ale Louis zaczął w końcu narzekać, że jest mu zimno, więc udaliśmy się z powrotem do domku.
- Mój ojciec zmarł w katastrofie lotniczej razem z moim wujem- powiedziałem, gdy wchodziliśmy do ogarniętej mrokiem sypialni.
- Oh, jest mi tak przykro- ścisnął moją dłoń w swojej- Przepraszam, że chciałem ich pobić.
- Jest w porządku, nie płakałem za nimi mocno. Poza tym myślę, że zasłużyli na pobicie, byli ogromnymi dupkami- zaśmiałem się pod nosem.
- Jesteś niedorzeczny, Harry- uśmiech przełamał jego poważną twarz- Chodźmy spać, jest już późno- wskazał głową na łóżko.
Nie rozbierając się schowaliśmy się pod cienkim prześcieradłem obróceni do siebie twarzami. Światło księżyca tańczyło na długich rzęsach Louisa i wyglądał ślicznie, gdy jego oczy lśniły szczęściem. Było to bardzo samolubne, ale tak spodobało mi się powodowanie tego blasku, że od tamtej chwili chciałem być jedynym, który to potrafi.
- Dobranoc, chłopaku- wyszeptał.
- Dobranoc, skarbie.
Dajcie znać jak się spodobało :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro