Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

Jak skomentujecie każdy akapit kolejny rozdział wjeżdża już jutro ;)
*niesprawdzony*

POV Louisa

- Spakowany?

- Tak, chyba już wszystko wziąłem-rozejrzałem się ostatni raz po sypialni i pokiwałem głową.

- W takim razie możemy ruszać. Pozwól, że to wezmę- Harry nachylił się po moją ogromną walizkę i z zaskakującą łatwością ją podniósł.

W milczeniu zeszliśmy na dół i ubraliśmy buty, Niall odjechał chwilę wcześniej. Mężczyzna zapakował mój bagaż do auta zaraz obok swojego i wreszcie mogliśmy jechać na lotnisko. Nawet nie wiem jak to się tak szybko wydarzyło. Rano obudziłem się obok Harry'ego, który przeglądał coś na laptopie w łóżku. Jego włosy były poplątane, a na sennej twarzy znajdowały się okulary i wyglądał tak dobrze.

Gdy tylko mężczyzna zauważył, że się obudziłem luźno rzucił: "co sądzisz o Peloponezie, Louis? Za 5 godzin jest lot do Aten". Nieprzytomnie pokiwałem głową i za nim się obróciłem Harry był spakowany i jechaliśmy do mojego domu, bym też miał taką możliwość.

- Podjedziemy po kawę bo dosłownie padam, a tej na lotnisku nie zniosę, dobrze?- wyrwał mnie z zamyślenia klepiąc mnie lekko po udzie.

- Tak, tak. Pójdę kupić. Czarna jak zawsze?

- Pamiętasz- stwierdził z zaskoczeniem.

- Oczywiście, więc?- wpatrywałem się w jego skupiony na drodze profil.

- Poproszę, z łyżeczką cukru. Muszę się obudzić, wczorajsza noc była...długa- ścisnął moje udo, a mnie przeszedł dreszcz patrząc na jego ogromne dłonie wyjątkowo bez żadnych ozdób.

Obydwoje wyglądaliśmy nieformalnie i śpiąco w naszych ubraniach. Wiedząc, że czeka nas lot, a potem długa podróż samochodem, ja ubrałem na siebie komplet niebieskich dresów, a Harry wyjątkowo postawił na luźny, biały T-shirt i luźne, czarne spodnie z miękkiego materiału. Zaśmiałem się pod nosem, gdy zorientowałem się, że te wyglądają odrobinę jak piżama, co sprawiało, że sam Harry wyglądał miękko, tak inaczej, niż zwykle.

Po 5 minutach parkowaliśmy pod Starbucks'em. Po otrzymaniu jeszcze jednego ściśnięcia uda wyszedłem, żeby szybko zamówić kawę. Każda kolejna minuta bez zbawczej kofeiny była iście zabójcza, wczorajszej nocy spaliśmy z Harry'm chyba tylko 4 godziny. Starając nie zwracać na siebie uwagi złożyłem zamówienie i oparłem się o szklaną ścianę czekając. Nagle moja kieszeń zawibrowała, a ja zaciekawiony wyciągnąłem telefon.

Twój tyłek wygląda dobrze przyciśnięty do tego szkła, muszę zastanowić się jak to wykorzystać

Zarumieniłem się wściekle i rozejrzałem wkoło siebie, jakby wszyscy znali treść wiadomości, którą właśnie dostałem.

Onieśmieliłem cię?

Nie odpowiadaj, wiem swoje. Aż tutaj widzę twoje rumieńce.

Z "zirytowanym" wywróceniem oczu włożyłem telefon z powrotem do kieszeni, gdy młoda dziewczyna zawołała moje imię. Po podziękowaniu chwyciłem podstawkę w obydwie dłonie, nie chcąc wylać ani kropli i skierowałem się do wyjścia. Dopiero przy nim zorientowałem się, że nie mam wolnej ręki. Gdy już miałem przekładać podstawkę do jednej dłoni drzwi otworzyły się, a wchodzący mężczyzna przytrzymał mi kulturalnie drzwi. Przelotnie na niego zerkając podziękowałem i już miałem wyjść, gdy zatrzymał mnie znajomy głos, aż za bardzo znajomy.

- Louis? To ty?- odwróciłem się powoli oczekując, że tylko się przesłyszałem.

- James...- nałożyłem krzywy uśmiech na twarz- Cześć.

Nadal wyglądał...dobrze, nawet bardzo. Jego oczy były nadal tak samo lśniące, a uśmiech jasny przypominając mi o wszystkich momentach, w których ja go wywoływałem. Był ubrany w, oczywiście, spraną koszulkę z Marvel'a i czarne spodnie. Jego sylwetka wydawała się bardziej wysportowana, niż te kilka lat temu.

- Wow, ile czasu minęło- czemu wyglądał jakby autentycznie się cieszył na mój widok?

- Ta...-wzruszyłem ramionami, będąc wdzięcznym, że już mam czymś zajęte ręce.

- Co tam u ciebie?- przybliżył się do mnie.

- Oh, no wiesz. Mam dobrą pracę i takie tam. Nic specjalnego.

- Jestem pewny, że jest zupełnie na odwrót- przybliżył się jeszcze bardziej, a jego wysoka sylwetka górowała nade mną- Może wypijesz ze mną swoją kawę w środku?

- Myślę-

- Kochanie, myślałem, że się nie doczekam- ramię objęło mnie w pasie i przyciągnęło do twardego ciała- Co to za...pan?

- Harry...- odetchnąłem z ulgą- Więc to jest James, mój uhm były, a to-

- Pan Harry Styles, wow, miło mi Pana poznać- czarnowłosy wyciągnął swoją dłoń, a ja patrzyłem się zdziwiony na rozgrywającą się przede mną scenę- Czytałem ostatnio o Panu i jestem pod wrażeniem jak daleko zaszedłeś, mam na myśli, Pan zaszedł.

- Dziękuję, James-jego imię ciężko przeszło mu przez gardło gdy pewnie potrząsnął wyciągniętą dłonią- A teraz wybacz, ale razem z Louis'em się śpieszymy.

- Oh, tak. Oczywiście- wydawał się zawiedziony- Do widzenia, Panie Styles i Louis? Skontaktujesz się ze mną później?

James chwycił mnie za ramię, a ja poczułem jak dłoń Harry'ego zaciska się na moim pasie. Zanim zdążyłem odpowiedzieć zrobił to właśnie on.

- Jestem przekonany, że Louis nie znajdzie czasu. Przez najbliższe tygodnie będzie miał ręce pełne roboty. Do widzenia, James- i z tym zawrócił mnie i szybko zaprowadził do auta.

- Co to było?- wydusiłem, gdy już usiadłem na skórzanym fotelu.

Harry siedział obok mnie i brał głębokie oddechy, chcąc najwyraźniej się uspokoić. Jego dłonie były mocno zaciśnięte na kierownicy, a brwi zmarszczone.

- Cóż, to był twój były, który do ciebie uderzał, Louis.

- Nie przesadzaj, tylko ze mną rozmawiał.

- Ta, a ja jestem Świętym Mikołajem- prychnął.

- Jesteś zazdrosny, Harry?- kawy były już włożone do uchwytów, więc wolną dłoń położyłem na jego ramieniu, delikatnie je pocierając.

Mężczyzna pokiwał tylko głową. Byłem szczerze zdziwiony, że od razu się przyznał. Myślałem, że będzie się wykręcał i unikał odpowiedzi.

- Nie masz się czym martwić, dla mnie jesteś tylko ty- niepewnie nachyliłem się, by pocałować go w policzek.

Minie jeszcze trochę czasu zanim wyczujemy dobrze swoje granice.

- Co z naszą kawą?- przerwałem ciszę i podałem mu tekturowy kubek z zielonym logo.

- Racja, dzięki- odebrał ją od mnie i oparł się o siedzenie wreszcie się rozluźniając.

W ciszy zagłuszonej tylko szumem klimatyzacji delektowaliśmy się naszymi kawami. Nagle podskoczyłem na łaskotanie na mojej szyi. Harry złożył pocałunek pod moim uchem, po czym oparł czoło o moje ramie. Trwał tak przez kilka minut dopóki nie skończyłem swojej kawy. Gdy pusty kubek wrócił na swoje miejsce w uchwycie podniósł się i przekręcił kluczyki w stacyjce.

- Powinniśmy już jechać, jak chcemy wszystko załatwić na spokojnie.

- Jedźmy w takim razie.

***

Głęboko zaciągnąłem się gorącym powietrzem. Mój nos zalał zapach oliwek i soli. Płyta lotniska parzyła przez podeszwy, gdy ją pokonywaliśmy, a moje ciało pod dresem zaczęło się pocić. Harry wyciągnął ze swojej podręcznej torby ciemne okulary i założył je na siebie. Czemu o tym nie pomyślałem, gdy ja pakowałem swoje na dno walizki?

- I jak się podoba?- objął mnie w pasie, co zdawało się stać jego odruchem.

- Piękna betonowa płyta i szyby.

- Nie zgrywaj się, wiesz o czym mówię.

- Na razie umieram z gorąca, ale jestem przekonany, że Grecja jest tak samo piękna jak była przy mojej ostatniej wizycie.

- Musimy odebrać bagaże i wynająć auto, potem zastanowimy się nad zmianą stroju. Przyznam, że ja też marzę o czymś bardziej zwiewnym.

- Pospieszmy się w takim razie- wyjęczałem.

Na nasze szczęście wszystko poszło sprawnie i po pół godzinie i mozolnych próbach dogadania się po angielsku z obsługą usiedliśmy w pięknym, staromodnym kabriolecie z wysuwanym dachem, na wypadek gdyby promienie słońca stały się zbyt dokuczliwe.

Na początku nie chciałem się zgodzić na wypożyczenie tak drogiego samochodu, ale Harry szybko mnie uciszył słowami: "Zabrałem cię tu na wakacje życia, Louis, a pieniędzy mi nie brakuje". Dlatego byliśmy tam, na zadaszonym parkingu siedząc na czerwonych siedzeniach desperacko szukając jak najlżejszych ubrań i nakryć głowy w walizkach. Z cichym okrzykiem zwycięstwa siłą wyciągnąłem biały tank top i dżinsowe spodenki oraz czapkę z daszkiem (oczywiście z Adidasa). Niewiele myśląc ściągnąłem z siebie bluzę i rzuciłem na tylne siedzenia.

- Louis, czy ty dzisiaj robisz to specjalnie?

- Że co?

- Wywołujesz moją zazdrość na każdym kroku. Jesteśmy na środku parkingu, publicznego.

- Zanim tutaj przyszliśmy zobaczyłem co najmniej kilku facetów bez koszulki, Harry.

- Ale ci faceci nie byli tobą. Różnica polega na tym, że ty jesteś mój i nie chcę się z nikim dzielić widokami.

- Harry zdajesz sobie sprawę, że przylecieliśmy na wakacje nad morzem, na plaży?

- Dobrze w takim razie nie będziesz miał nic przeciwko jak zrobię to- stanął koła auta i patrząc na mnie z wyzwaniem w oczach zaczął ściągać z siebie spoconą koszulkę jakby odgrywał jakąś scenę z pieprzonego „Magic Mike".

W moich ustach zrobiło się jeszcze bardziej sucho, gdy pochłaniałem wzrokiem jego lśniącą skórę rozciągniętą na wyrzeźbionych mięśniach pokrytą tatuażami. Jednak mój zachwyt nie mógł trwać długo, gdy zobaczyłem dwie młode dziewczyny, które aż zatrzymały się w drodze do swojego auta śliniąc się na widok mojego mężczyzny. Mogłem poczuć jak nieprzyjemne uczucie kłębi się w moim brzuchu.

- Coś nie tak, Louis?- uniósł cwaniacko kącik ust.

- Oh, zamknij się- warknąłem i ciągnąc go za jego wisiorek wciągnąłem do auta w tym samym momencie wciskając przycisk wysuwający dach.

W milczeniu wpatrywaliśmy się w siebie i swoje nagie piersi, gdy dach zasuwał się. Zajęło nam to dokładnie sekundę, by znaleźć się na tylnej kanapie, gdy dach się wreszcie wysunął. Po drodze i ja, i Harry nabiliśmy sobie trochę siniaków, ale naprawdę się tym nie przejmowaliśmy.

Jego pocałunek odebrał mi dech w piersiach, jak zawsze. Jednak teraz nasz pocałunek posiadał w sobie nutę zazdrości co powodowało jego zażartość i dodawało mu pikanterii. Dłonie Harry'ego znalazły się na moim tyłku, a moje na jego piersi, którą mocno drapałem zostawiając ślady. Taki był mój cel.

Powietrze w aucie stało się wyczuwalnie parzące, a nasze sapnięcia tylko zaparowały zasunięte szyby. Wyjątkowo nie poddałem się w walce o dominację w pocałunku nadal próbując przepchnąć jego język swoim. Moje usta drętwiały od niesamowitej siły pocałunku, a skóra pokryła się warstwą potu.

Czułem pod palcami szybkie bicie serca Harry'ego i jego ciężkie oddechy, które próbował złapać między kolejnymi i kolejnymi pocałunkami. Ugniatał mój tyłek obejmując moje całe pośladki swoimi dłońmi. Co chwilę rozciągał je, co powodowało rozciągnięcie się mojej dziurki.

- Ah, Harry- jęknąłem głośno.

- Jest mi naprawdę przykro, że nie nazywasz mnie już tak jak kiedyś, kruszyno. Sprawiłbyś mi naprawdę dużą przyjemność- wymruczał gorąco do mojego ucha.

Po tym zassał się mocno na mojej szyi, na co wywróciłem do tyłu oczami mając wrażenie, że zobaczyłem gwiazdy.

- Tatusiu!

- Mhm, właśnie tak- wyszeptał i polizał zostawiony przez siebie znak.

- Jesteś tylko mój, tatku- teraz ja zassałem się na jego szyi na kawałek czasu.

Chciałem, żeby jego oznaczone ciało krzyczało "zajęty". Co chwilę zmieniałem położenie swoich ust zostawiając coraz to nowe malinki. Harry cicho jęczał nad moją głową i zaczął powoli wypychać swoje biodra.

- Gdybym wiedział, że starczy odrobina zazdrości już dawno urządziłbym takie przedsta-

Przerwałem jego bełkot mocnym uchwytem na jego kroczu.

- Cholera...Jesteś już tak twardy. Tylko dla mnie, tatusiu- moje pocałunki rozpoczęły drogę tworząc ścieżkę w dół jego torsu, a potem do linii spodni.

Rozpiąłem je i zostałem zaskoczony brakiem bielizny na Harry'm. Jego penis od razu oparł się na jego brzuchu.

- Tatusiu, każdy mógł zobaczyć twojego kutasa przez te spodnie. Nie podoba mi się to- zajęczałem teatralnie.

- Jest tylko twój, skarbie. Cały do twojej dyspozycji, możesz z nim zrobić co tylko chcesz.

- Co tylko chcę?- spojrzałem na niego z dołu i widziałem jak iskra ciekawości zapala się w jego oczach- Chciałbym w takim razie twojego fiuta głęboko w moim gardle, gdy twój zwinny język będzie w mojej dziurce.

- Kochanie, ty chcesz-

- Tak, chcę dokładnie tego, tatku- jego spojrzenie zapłonęło żywym ogniem i zanim się obejrzałem leżał na kanapie, a moje spodnie były obciągnięte do łydek.

- Dalej, kochanie. Wskakuj- oblizał swoje usta.

Drżałem z podniecenia, które wypełniało moje ciało. Właśnie mieliśmy wykonać najgorętszą pozycję jaką znam. Jak na haju ustawiłem się nad nim na czworaka, jego kutas leżał pod moją twarzą czekając tylko na wzięcie do buzi. Nie zdążyłem w jakikolwiek się zastanowić nad sytuacją, gdy poczułem gorący i mokry język tam, gdzie go najbardziej potrzebowałem.

- Aah, Harry- oparłem czoło o jego udo będąc tak wrażliwym na każde liźnięcie. Tak dawno mnie nie wyjadał.

- Dalej, kochanie- zachęcił mnie.

Przełknąłem głośno ślinę i zabrałem się do pracy. Polizałem jego długość od trzonu do główki i poczułem jak jego oddech na moim tyłku zrobił się jeszcze płytszy i bardziej urywany. Ilość bodźców była ogromna, ale mimo tego z całych sił starałem się zadowolić mężczyznę. W równym tempie unosiłem swoją głowę i zasysałem policzki.

W tym samym czasie Harry otwierał mnie swoim językiem delikatnie wsuwając jego czubek do mojego wnętrza. Przy tym bawił się moimi jądrami obracając je w dłoni. Nie ma słów, które opiszą jak dobrze było to czuć, dlatego jedyne co ze mnie uciekało to zduszone przez jego penisa krzyki.

- Jesteś tak głośny, Louis, a my jesteśmy na środku parkingu. Wyobraź sobie, gdyby ktoś nas nakrył. Zobaczyłby cię całkowicie zniszczonego z moim kutasem w twoich ustach, musisz wyglądać tak rozpustnie- jego słowa budowały ciepło w moim podbrzuszu na co zareagowałem zaciśnięciem ust wokół jego długości- Oh, oh kurwa, tak dobrze.

Sama idea tej pozycji była tak gorąca. Równoczesne sprawianie przyjemności sobie nawzajem. Wziąłem go głęboko, powodując odbicie się jego główki od tylnej ściany mojego gardła. Uwielbiałem się na nim dławić, uwielbiałem to jak duży jest.

- Boże, twoja dziurka jest jak najlepszy plac zabaw- wyjęczał i zanurzył swoją twarz z powrotem w moim tyłku.

- Kurwa, Harry nie możesz mówić takich rzeczy- ścisnąłem mocno jego uda czując jak jestem coraz bliżej i bliżej krawędzi.

To samo mogłem powiedzieć o brunecie, jego nogi mocno drżały, a jego jądra podciągnęły się. Jego długość była coraz cięższa na moim języku, a moja ślina łączyła się z coraz większą ilością preejakulatu.

- Jestem blisko- tylko upewnił mnie w moich przypuszczeniach.

Harry zaczął szybko wkładać i wykładać język z mojej dziurki przy tym wykonując w tym samym rytmie pociągnięcia na moim członku. Jakby sytuacja nie mogła być gorętsza dostosowałem moje ruchy głową do tych bruneta, co spowodowało nasze równoczesne dojście.

-Louis!- jego głos stał się niewyobrażalnie głęboki, gdy spuścił się w mojej buzi.

Nie będąc w stanie powstrzymać swoich własnych jęków otworzyłem usta wypuszczając z nich większość spermy, która skapywała teraz na kanapę między udami Harry'ego. Orgazm przyszedł do mnie falami trwając przy tam zawstydzająco długo. Mając opuszczoną głowę widziałem jak moja sperma skapuje na klatkę Harry'ego, a z mojej dziurki skapuje ślina mężczyzny.

Obydwoje milczeliśmy nie wiedząc nawet co powiedzieć lub skomentować to co się właśnie wydarzyło. W końcu ostrożnie, nadal nie będąc pewny jaką władzę posiadam nad swoimi mięśniami, zszedłem z Harry'ego i usiadłem w poprzek samochodu opierając głowę o zaparowaną szybę. To samo zrobił brunet usadawiając się na przeciw mnie. Zaczął delikatnie gładzić moje udo, a do mnie powoli docierało jak okropnie duszno jest w aucie. Wnętrze było przesiąknięte zapachem potu i seksu, który będzie się tu jeszcze pewnie unosił przez wiele godzin.

- To była najgorętsza rzecz jaką kiedykolwiek robiłem w życiu- wychrypiał Harry.

- Uczucie jest odwzajemnione- uśmiechnąłem się szeroko, na co ruchy na moim udzie ustały.

- Co się dzieje?

POV Harry'ego

- Uczucie jest odwzajemnione- Louis uśmiechnął się, a ja poczułem jakby coś ciężkiego zgniatało moje płuca.

Jego włosy były rozmierzwione na wszystkie możliwe strony, a słońce świeciło na nie powodując, że lśniły nawet w cieniu auta. Błękitne oczy świeciły jak lampki świąteczne, a długie, czarne rzęsy tworzyły ich piękną oprawę; nie wspominając o najsłodszych kurzych łapkach. Jego cała twarz była zarumieniona i spocona, a usta wiśniowe i spuchnięte. Szyja i pierś Louisa były pokryte ciemniejącymi malinkami.

Czy ktoś był piękniejszy? Czy dało się być piękniejszym? Te pytania zadawałem sobie, gdy powoli docierał do mnie zmartwiony ton szatyna.

- Co się dzieje?

- Nic, nic... Absolutnie nic.

- Jesteś pewien? Odpłynąłeś gdzieś.

- Tak, wszystko okay. Powinniśmy się już zbierać, robi się późno- zmieniłem temat.

- Mhm- po jego spojrzeniu wiedziałem, że mi nie uwierzył, ale najwyraźniej postanowił mi odpuścić.

Ubraliśmy się we wcześniej przygotowane ubrania i wróciliśmy na przednie siedzenia. Popsikałem się perfumami wiedząc, że nie pachnę w żaden sposób przyjemnie. Gdy byliśmy obydwoje w miarę ogarnięci odsłoniłem dach wreszcie wietrząc wnętrze auta. Chłodniejsze powietrze na parkingu otuliło mnie na co westchnąłem z ulgą.

Louis ułożył się wygodnie na swoim fotelu, a ja wyjechałem z parkingu, a potem na ulicę.

- Mógłbyś proszę ustawić nawigację?- zerknąłem na szatyna i podałem mu swój telefon.

- Jasne, gdzie dokładnie jedziemy?

- Gythio, na półwyspie Peleponez.

Kolejne godziny podróży minęły mi na słuchaniu karaoke Louisa do piosenek puszczanych w radio, co było komiczne zważając na to, że większość z nich była po grecku. Na zachód słońca zatrzymaliśmy się w malowniczo położonej świątyni Posejdona, gdzie usiedliśmy na masce samochodu opierając się o siebie.

Trzeba było przyznać, że widok był zapierający dech w piersiach. Znajdowaliśmy się na skalistym wzniesieniu zaraz przy zakręcie asfaltowej drogi, gdzie jeszcze nie przejechało żadne auto oprócz naszego. Morze błyszczało się w różowo- pomarańczowych promieniach zachodzącego słońca, co przypominało mi oczy mężczyzny siedzącego zaraz obok mnie. Zieleń drzew i krzaków pociemniała w cieniu rzucanym, przez pozostałe otaczające nas wzgórza.

- Tu jest tak pięknie, Harry- westchnął miękko Louis.

- Tak, rze- uciąłem, gdy poczułem jak mniejsze palce powoli splatają się z moimi.

Cała moja ręka zdrętwiała, a serce zaczęło uderzać szybko o żebra. Jednak nie zrobiłem nic, by powstrzymać Louisa od splątania naszych dłoni. Było to czuć dobrze, tak właściwie. Nie czując z mojej strony sprzeciwu mężczyzna zacieśnił swój ucisk i oparł swoją głowę na moim ramieniu. Czułem się dosłownie pochłonięty Louis'em i nie mogłem zdecydować czy to dobrze, czy źle.

- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś- powiedział wpatrzony w chowające się słońce za horyzontem.
- Jesteśmy tu zaledwie kilka godzin.
- Nie szkodzi, już jest wspaniale.

Dopóki nie zrobiło się ciemno milczeliśmy, a potem zsunęliśmy się z maski i kontynuowaliśmy naszą podróż. Tym razem rozmawialiśmy ze sobą o kompletnych bzdurach, czy o nadchodzących wyborach. Skończyliśmy dopiero, gdy dojechaliśmy na miejsce.

Miejsce, w którym się zatrzymywaliśmy było urokliwe. Było to kilka kamiennych domków z tarasami po obydwu stronach otoczonych bujną zielenią. Można było wyraźnie słyszeć głośny szum morza i cykady. Powietrze pachniało wprost nieziemsko, a temperatura wreszcie była przyjemna.

Zaraz po odebraniu kluczy od właściciela przenieśliśmy swoje walizki pod drewniane, staromodne drzwi naszego domku.

- Gotowy?- spojrzałem na stojącego obok mnie Louisa.
- Chyba nie będę bardziej. Otwieraj, otwieraj- podskakiwał w miejscu.
- Jak sobie księżniczka zażyczy.

Otworzyłem drzwi sam będąc podekscytowany i zaciekawiony. Powitał nas mały hol, który otwierał się na średniej wielkości salon połączony z marmurową kuchnią. Wszystkie podłogi wyłożone były tym kamieniem. W salonie stała jasno beżowa kanapa z wieloma poduszkami zaraz naprzeciw dużego telewizora. Podejrzewam, że nie będziemy go za dużo używać.

Z salonu można było wyjść na kamienny taras, a z niego na ogród, a potem na prywatną plażę. W pomieszczeniu znajdowały się także drzwi do łazienki i pięknej sypialni z królewskim łożem. Łazienka miała złote krany i ciemne marmurowe ściany, sypialnia była cała pogrążona w bieli, a przez otwarte drzwi balkonowe wpadała morska bryza poruszająca białą firanką sięgająca do ziemi.

- Jak ty znalazłeś tak cudowne miejsce w tak krótkim czasie?- Louis był wyraźnie zachwycony.
- Ma się ten dar.
- I nie tylko ten- stanął na palcach i pocałował w policzek. Na delikatność pieszczoty zarumieniłem się, co mi się dzieje?- Co powiesz na wspólny prysznic?
- Czekałem, aż to zaproponujesz. Prawdopodobnie śmierdzę jak cap, jak ty wytrzymujesz w moim towarzystwie?
- To seksowne, w jakiś sposób wydajesz się przez to jeszcze bardziej męski- przygryzł wargę.

Nie komentując tego w żaden sposób zaprowadziłem nas do łazienki, gdzie rozebraliśmy się i weszliśmy pod zbawienny strumień letniej wody. Umyliśmy się szybko nawzajem, czując jak ogarnia nas zmęczenie. Po wytarciu się i umyciu zębów ignorując piski Louisa wziąłem go na ręce i przeniosłem do naszej sypialni na najbliższe tygodnie.

Rzuciłem go na łóżko, a sam położyłem się obok. Było za gorąco na jakiekolwiek piżamy, więc leżeliśmy nadzy. Mokre włosy przyjemnie chłodziły moją głowę dając ulgę. Nagle poczułem ciężar drugiego ciała na swoim.

- Co powiesz- Louis zaczął wodzić palcami po mojej piersi- na wypróbowanie nowego łóżka?

No i jak mu odmówić?

No to poleciałam dzisiaj... Coś dużo tych smutów chyba powinnam przystopować. Romantyczna scena przy zachodzie słońca zainspirowana prośbą SuperNadiaMillioner❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro