Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Chyba bym się nie doczekała komentarzy, więc kolejny rozdział dla was :)

Harry's POV
Oczy nieprzyjemnie szczypały mnie, a mięśnie w karku paliły. Wielogodzinne siedzenie przed komputerem nigdy nie było przyjemne, a wcześniejsza długa wędrówka w deszczu na pewno nie czyniła tego łatwiejszym. Przetarłem oczy knykciami, po czym niechętnie wsunąłem na nos okulary, których używam tylko w sytuacjach kryzysowych. Nie podobał mi się w jaki sposób czynią moją twarz jeszcze szerszą, niż już jest.
Tabelki i wykresy mieszały się ze sobą i rozmazywały się, ale uparcie wykonywałem pracę, której na moim stanowisku nie brakowało. Nie pamiętam kiedy ostatnim razem wziąłem dzień wolnego. Chyba, gdy mój wuj jeszcze nie zrzucił na moje barki ciężaru prowadzenia ogromnej firmy, ale czy tego nie chciałem całe moje nastoletnie życie?
Sierpień dobiegał już końca, a nie pamiętam nawet momentu, gdy usiadłem na chwilę i delektowałem się promieniami słonecznymi. Cały mój czas pochłaniała praca lub... Louis.
Louis, który miał być tylko przyjemnym dodatkiem w moim zabieganym życiu, a stał się jednym z centralnych jego punktów. Jakby nie patrzeć nasza umowa trwa już prawie 5 miesięcy, a znajomość 6. Jednak dobiegnie zapewne końca, gdy Louis po przebudzeniu uporządkuje myśli w głowie i dojdzie do jedynego poprawnego wniosku- odpuszczenia sobie. Dla przede wszystkim swojego dobra, a także mojego. Niewidoczna presja ciążyła nade mną od kiedy te nieszczęsne słowa wypadły z jego ust. Jestem w tobie zakochany.
Czemu myślał, że to dobry moment na wyznania zaraz po tym jak go zdradziłem? Co- Nie. Nie doszło do żadnej zdrady, bo nie ma żadnego związku. Miesza mi się już w głowie.
Ciszę w domu przeszyło głośne pukanie do drzwi. Zdziwiłem się, było już raczej późno na jakiekolwiek wizyty. Może to Zayn lub Niall chcący się upewnić, że z Louisem wszystko w porządku. Wstałem i od razu skrzywiłem się na trzask moich kości. Moja zła postawa tylko się pogłębiała, gdy spędzałem godziny skulony przy biurku.
Dopiero, gdy byłem już pod drzwiami przypomniałem sobie o moim niereprezentatywnym wyglądzie. Szare dresy i sprana koszulka ACDC zwisały na mnie, nieszczęsne okulary, a bose stopy zostawiały ślady na podłodze. Jednak było za późno na zmiany stroju, więc otworzyłem drzwi. Szczerze nie spodziewałem się osoby stojącej na ganku.
- Co ty tu robisz?- kobieta skurczyła się na mój nieprzyjemny ton, ale w tym momencie była ostatnią osobą, którą chciałem widzieć.
- Nie przyszłam do ciebie, Harry. Przyszłam do Louisa.
Anna nie wyglądała najlepiej. Jej włosy były rozczochrane, a ubrania zmięte. Twarz niepokrytą makijażem znaczyły ślady zmęczenia i smutku.
- Skąd wiedziałaś, że tutaj jest?
- Nie zostawiłby cię teraz, znam go... i jak to działa- dodała pod nosem myśląc, że jej nie słyszę.
- Louis śpi- w niespodziewanie protekcjonalny sposób chwyciłem mocniej uchylone drzwi.
- Już nie- usłyszałem zza siebie.
Odwróciłem głowę w strony zachrypniętego głosu. Szatyn stał w holu i taksował swoim zaspanym spojrzeniem mnie i Annę.
- Louis- kobieta odetchnęła.- Mogę z tobą porozmawiać? Proszę.
Wymieniłem się z Louisem spojrzeniem upewniając się, że to okay. Gdy skinął głową puściłem drzwi i przeszedłem do salonu chcąc dać im namiastkę prywatności. Mimo to dokładnie słyszałem każde słowo.
- Louis, tak bardzo przepraszam. Nie wiem jak mogłam to zrobić, dobrze wiedziałam-
- Dokładnie wiesz dlaczego to zrobiłaś, Anna- jego głos był pusty, zimny. Rzadko kiedy go takim słyszałem.- Nie rozumiem tylko dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie, gdy Harry przyjechał do ciebie narąbany w trzy dupy, tylko postanowiłaś wykorzystać sytuację. Myślałem, że się przyjaźnimy- jego głos zadrżał, a z tym uśpiona część w moim sercu.
- Przyjaźnimy się! Ja po prostu- On praktycznie wpadł do środka i od razu zaczął całować i mówić te wszystkie rzeczy-
- Stop, nie chcę tego słuchać. Jesteś dorosłą osobą i znasz takie coś jak samokontrola. Nie dość, że skrzywdziłaś siebie i mnie to także i jego!
Co?
- Tak bardzo jak mnie to boli to wiem, że nadal cię kocha.
Nie, nie nie.
- Muszę patrzeć jak w pewnych momentach ma to swoje miękkie spojrzenie, gdy o tobie myśli, a potem ten ogromny ból przeszywa jego piękną twarz, a ja nie mogę NIC z tym zrobić! Nic, bo jestem tylko jego kolegą do pieprzenia, rozumiesz?
NIE. O czym on mówi?
- O czym ty mówisz?- Anna powtórzyła moje myśli.
- Dokładnie o tym co usłyszałaś. Kocha cię i dlatego wiem, że to wszystko nie ma sensu, ja nie mam sensu. Nawet nie wiem czemu pozwolił mi tutaj spać, a nie wyrzucił od razu za drzwi. Jeżeli naprawdę ci na nim zależy, Anna zrobisz teraz co należy, a ja się odsunę w cień.

Nawet nie wiem, w którym momencie podniosłem się z kanapy i szybko wróciłem do holu, gdzie stał Louis z Anną.
- Nie- ich głowy odwróciły się w moją stronę.
Czemu Louis znowu płacze? Boże, niech przestanie. Nie mogę na to patrzeć.
- Nie- powtórzyłem nawet bardziej stanowczo.
- Harry, co ni-
- Wyjdź stąd- zwróciłem się do kobiety nie zważając na słowa Louisa.
Anna zszokowana kodowała moje słowa, po czym rzeczywiście spełniła moje żądanie z ostatnim przepraszam na ustach. Drzwi zamknęły się, a ja spojrzałem z powrotem na Louisa.

- Co myślisz daje ci prawo do mówienia w moim imieniu, hm?- wykonałem duży krok w jego stronę.
- O czym ty mówisz, Harry? Jestem zbyt zmęczony na zgadywanki- jego system obronny w postaci sarkazmu uruchomił się.
- Czemu powiedziałeś te wszystkie rzeczy? Czemu powiedziałeś, że ją kocham?- podniosłem głos.
- Bo to prawda! Boże, czemu nadal siebie oszukujesz Harry? Zaraz tylko jak zniknąłem na kilka godzin pojechałeś do niej, by z nią uprawiać seks. Ile razy były sytuacje, gdy cierpiałeś przez jej brak? Czemu nie dasz sobie być szczęśliwym u boku kogoś, kogo kochasz?

Nie mogłem uwierzyć w to co mówi. To nie prawda, już nie. Nie czuję już tego, już jej nie kocham.
- Rozumiem to Harry i jestem dorosłym człowiekiem, więc wiem, że nie zawsze dostajemy tego co chcemy. Zerwijmy tę przeklętą umowę i poszukam sobie nowej pracy.
Wizja Louisa znikającego z mojego życia mignęła mi przed oczami i zmroziła wszystkie kości.
- NIE- dałem ostatniego susa w jego kierunku i przyszpiliłem swoim ciałem do ściany.- Nie, nie, nie, nie. możesz. odejść- cedziłem.- Nie chcę jej, rozumiesz? Nie chcę! Już nie. Nie, nie, nie. Chcę ciebie!
- C-co? Nie rozumiem, Harry. Czemu mi teraz mówisz te rzeczy? To-
- Bez sensu, wiem- pochyliłem głowę opierając swoje czoło o to jego.
- Więc czemu, Harry?- wyszeptał.- Czemu?
- Nie możesz odejść, Louis. Nie możesz mnie zostawić. Nie teraz, kiedy wyznałeś mi cholerną miłość i wywołałeś taki mętlik w mojej głowie. Po prostu nie możesz.
Jego oczy świeciły w słabym świetle. Nie wiem czy z powodu łez, czy czegoś innego. Wiem, że nie mogłem oderwać od nich wzroku czekając na zapewnienie, że nie zostawi mnie samego.
- Harry, co ty chcesz mi powiedzieć? Czy ty-
Nie dokończył pytania i byłem za to wdzięczny, bo nie wiem co bym odpowiedział.
- Nie wiem. Po prosu cię potrzebuję.

Jeśli chociaż jedna osoba, chce dzisiaj kolejny to niech skomentuje 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro