Rozdział 27
Dobra, sama nie mogłam się doczekać, więc dodaję.
POV Louisa
- Lou, jestem już zmęczona. Chodźmy do domu- Chloé wyciągnęła w moją stronę rączki.
Schyliłem się i bez zawahania wziąłem ją na ręce. Jej oczka rzeczywiście kleiły się i co chwilę ziewała.
- W takim razie wracamy, księżniczko.
Spędziliśmy na placu zabaw dobrą godzinę, którą wykorzystaliśmy bawiąc się. Po pewnym czasie „odbiłem" dziewczynkę od Zayn'a przyznając szczerze, że poczułem zazdrość widząc jak ta dobrze się z nim dogaduje.
Teraz szedłem obok Niall'a trzymając na rękach pod sypiającą Chloé. Zayn dostał pilny telefon z firmy i szedł kawałek za nami.
- Powiem ci, Niall, że Zayn wcale nie jest taki zły- blondyn uśmiechnął się i szturchnął mnie łokciem.
- A ja ci powiem, że Zayn uważa o tobie tak samo- jego słowa zdziwiły mnie.- Naprawdę cieszę się, że wasza relacja zmierza w dobrym kierunku. Nie chciałbym musieć wybierać między moim najlepszym przyjacielem, a chłopakiem.
- Nigdy bym cię o to nie prosił, Niall.
- Może nie na głos. Chyba zapominasz jak dobrze cię znam.
- A jak tam wczorajszy wieczór?- przerwał chwilę ciszy śmiesznie poruszając brwiami.
Jednak po chwili przestał zapewne zauważając moją zmianę nastroju.
- Gadaj.
- Nie wiem co poszło nie tak- westchnąłem.- Noc przebiegła... nieziemsko, ale rano nagle stał się taki chłodny w stosunku do mnie.
- Nie powiedziałeś nic głupiego?
- Może zareagowałem trochę nieadekwatnie do pewnej sytuacji, ale to nic co nie wydarzyło się wcześniej.
- Dziwne, ale na pewno musi być jakiś powód. Chyba nie jest aż tak niezrównoważony.
Nagle zza naszych pleców usłyszeliśmy głośny krzyk. Po chwili poczułem jak Zayn praktycznie rzuca się na nas zarzucając na mnie swoje jedno ramię, a drugie na Niall'a. Już śpiąca dziewczynka lekko wzdrygnęła się w moich ramionach.
- Zapraszam na obiad i drinka do mnie, panowie. Będziemy świętować!
- Co dokładnie, Zee?
- Mój asystent właśnie przekazał mi wspaniałe wieści.
- Czyli...- ponagliłem go.
- Wygraliśmy największy przetarg w historii firmy. Dzwoniłem do Harry'ego, ale niestety nie odbiera, więc go ominie świętowanie.
- Gratulacje, kochanie- Niall złożył soczystego buziaka na jego policzku.
- Dziękuję, skarbie- mulat odwrócił głowę i poprawnie pocałował swojego chłopaka.
- Dobra, dobra bo się rozpuszczę od tej słodyczy.
- Jesteś po prostu zazdrosny- prychnął Niall.
- A żebyś wiedział- pokazałem mu język.
- Harry nie daje ci wystarczająco uwagi?- zapytał uszczypliwie mulat.
- Jakbyś go nie znał- odpuściłem sobie złośliwości postanawiając odpowiedzieć szczerze.
- Taki już jest. Odtrąca ludzi, którzy go kochają- odpowiedział z pozoru obojętnie.
- C-co? Kto powiedział, że go kocham?
- Oh, błagam, Tomlinson. Nie jestem ślepy, poza tym ta blondynka ma niezamykające się usta.
- Niall!
- Sorry, Louis, ale ufam Zayn'owi i wiem, że nikomu tego nie powie. Prawda?- spojrzał na Malika.
- Prawda. Nie zależnie od naszych początków, możesz mi zaufać, Louis.
- Powiedzmy, że ci wierzę.
Minutę później oddałem już śpiącą Chloé w ręce opiekunki. Do domu Zayn'a miałem dojechać podążając za jego autem. Po krótkiej jeździe, wynikającej z tego, że Malik mieszkał po tej samej stronie miasta, podjechałem pod piękną willę otoczoną wysokim płotem, po którym spływał piękny bluszcz. Posiadłość robiła tak samo wielkie wrażenie jak ta Harry'ego. Wielkie, białe okiennice aż prosiły by siąść w ich ramie i delektować się widokiem.
Willę i podjazd otaczał idealnie przy strzygnięty trawnik, nic innego, ale dawało to zaskakująco dobry efekt.
Wysiadłem z auta i dopiero po chwili naprowadzony głośną rozmową pary zauważyłem znajome auto pod garażem.
- Mówiłeś, że Harry nie odbierał telefonu- podszedłem, gdy Niall powiedział te słowa do Zayn'a.
- Bo nie odebrał, nie wiem co on tu robi. Nie zapowiadał się... -mulat miał zmartwioną minę.- Chodźmy po prostu do środka.
Drzwi były niezamknięte, a w ogromnym holu panował bałagan, jakby przeszedł tamtędy huragan.
- Co tu się wydarzyło?- wymamrotał Zayn obchodząc zrzucone przedmioty.
Wędrując wzrokiem napotkałem czarny płaszcz rzucony niedbale na schody. Dokładnie wiedziałem do kogo należy ten płaszcz, a niepokój ścisnął mój żołądek, który powiększył się ze słowami Zayn'a:
- Anna powinna być w domu.
Wolnym krokiem wszedłem na schody i z coraz niżej opadającym żołądkiem pokonywałem kolejne. Nie byłem nawet w połowie, kiedy usłyszałem dość głośne, jednoznaczne dźwięki. Niemożliwe. On nie mógł mi tego zrobić, ONI nie mogli mi tego zrobić.
Wbiegłem resztę schodków nie zważając na wołania Zayn'a i Niall'a za mną. Pokonywałem kolejne metry dzielące mnie od uchylonych drzwi jednej z sypialni. Dźwięki stawały się coraz głośniejsze, ale ja nadal łudziłem się, że to jedno wielkie nieporozumienie.
- Jesteś taką dobrą dziewczynką dla tatusia- usłyszałem, a potem następujący po tym wysoki jęk.
Moje nogi nigdy nie były tak słabe jak w tamtym momencie. Mimo to musiałem zobaczyć to sam.
Popchnąłem drzwi, a w moich oczach automatycznie stanęły łzy. Patrzyłem tępo jak Harry leży na Annie i posuwa ją miarowymi ruchami. Patrzyłem jak kobieta opłata go nogami w biodrach i wbija paznokcie w jego plecy. Słuchałem ich coraz częstszych jęków nie będąc w stanie się poruszyć.
Moją obecność mężczyzna zauważył dopiero po chwili. Zastygł na chwilę patrząc na mnie zamglonymi z przyjemności oczami. Na to co zrobił potem, nie mogłem się w żaden sposób przygotować. Nadal patrząc mi w oczy przyspieszył ruchy w kobiecie, która nadal nie miała pojęcia, że mają obserwatora. Może dlatego po chwili głośno doszła, a zaraz po niej Harry krzycząc jej imię... Nadal patrząc mi się prosto w oczy.
Słowa nie opiszą bólu jaki czułem w tym momencie. Łzy niekontrolowanie zalały moje policzki.
- Ty dupku- wyszeptałem- Ty dupku!
Mój krzyk sprawił, że Anna wreszcie mnie zauważyła. Jak tylko doszło do niej co się dzieje jej oczy powiększyły się do komicznych rozmiarów, a swoją nagość zakryła szybko kołdrą.
- Louis, ja... Przepraszam- to z jej ust padły te słowa, mimo że oczekiwałem ich od Styles'a, który z niezmąconym wyrazem twarzy wstał z łóżka i ubrał powoli na siebie bokserki.
Zaszlochałem patrząc na jego obojętność. Nie mogłem uwierzyć, że potraktował mnie w tak okrutny sposób, dochodząc w kobiecie i patrząc na mnie z jakimś chorym wyzwaniem w spojrzeniu.
- Nie rozumiem twojego problemu, Louis- odezwał się w końcu podchodząc do mnie.
Od razu mój nos zalał zapach potu wymieszanego z alkoholem.
- Korzystam z przyjemności, tak jak robisz to ty- kontynuował- Powiedz mi jak tam spotkanie z tatusiem?
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj teraz głupiego. Słyszałem twoją rozmowę w łazience rano- prychnął.
- O czym ty kurwa mówisz? Jakim tatusiem?
- Ja pierdolę, Louis!- uderzył dłonią we framugę drzwi, w których stałem.
Na ten niespodziewany ruch i hałas zapłakałem odrobinę mocniej. Nie panowałem nad tym i nie obchodziło mnie co pomyśli o mnie mężczyzna bo i tak prawdopobnie zbliżamy się do naszego końca.
- Dokładnie słyszałem jak jęczałeś do słuchawki, że będziesz grzeczny. A potem jak zwróciłeś się do rozmówcy per tatuś. Przestań robić ze mnie pierdolonego głupca- łypnął na mnie wzrokiem jeszcze raz po czym popychając mnie wyszedł z pokoju.
Stałem sparaliżowany w tym samym miejscu wpatrując się martwo w ścianę. Jednak po chwili przeniosłem swoje załzawione spojrzenie na Annę, która nadal siedziała zakryta na łóżku.
- Jak mogłaś mi to zrobić?- wydusiłem czując rosnącą we mnie wściekłość- Jak kurwa mogłaś?! Doskonale wiedziałaś co do niego czuję! Miałaś czelność prawić mi morały, a dzień później pieprzyć go za moimi plecami!
Nie odpowiedziała nic, a jedynie spuściła głowę.
- Powinnaś się wstydzić, nigdy ci tego nie wybaczę- syknąłem, po czym napędzony gniewem wybiegłem z pomieszczenia chcąc dogonić Harry'ego zanim odjedzie.
Nie zostawię tego w ten sposób, ten dupek musi mi wyjaśnić swoje popieprzone teorie. Zignorowałem Zayn'a i Niall'a, którzy weszli po mnie do sypialni i zbiegłem po schodach doganiają Harry'ego dopiero na podjeździe domu.
- Stój!- krzyknąłem.
Okryte płaszczem plecy mężczyzny spięły się.
- Masz mi wyjaśnić o co ci chodzi z tym tatusiem- prychnąłem.- Teraz.
- Ja mam ci wyjaśnić? Ja?! To chyba ty powinieneś mi wyjaśnić dlaczego się puszczasz na prawo i lewo!
- Że co proszę? Ja się puszczam? To ty właśnie przespałeś się z moją przyjaciółką!- podszedłem do niego i wbiłem palec wskazujący w jego pierś- Kiedy ja w tym czasie byłem w domu dziecka bawiąc się z sierotą!
Harry zaczął otwierać i zamykać usta jak ryba.
- Ty co?
- Byłem w domu dziecka. Razem z Zayn'em i Niall'em. Jak mi nie wierzysz możesz się ich zapytać, potwierdzą.
- Nie zmienia to faktu, że masz fagasa na boku!- znowu krzyknął.
- Jakim kurwa boku? Jakim boku Harry? Boku czego? Boku naszej umowy? Nawet jeśli bym miał czemu cię to tak obchodzi?!
Widziałem, że strąciłem go z pantałyku tym pytaniem.
- A czemu ciebie obchodzi to, że przespałem się z Anną? Czemu płaczesz z tego powodu?
Nie wierzyłem, że naprawdę zadał to pytanie. Czy to nie było oczywiste?
- Bo cię kurwa kocham!- krzyknąłem.
Patrzyłem jak ekspresja na twarzy Harry'ego się zmienia. Jego oczy wreszcie wydały się skupione, jakby nagle wytrzeźwiał. To była jedyna okazja, by do niego dotrzeć.
- Bo cię kocham, Harry...Tak bardzo, że twoja obojętność boli. Wiem, że prawdopodobnie nie czujesz tego samego, ale-
- Chuja wiesz- prychnął i odwrócił się wsiadając do samochodu.
Zamurowało mnie. Co to miało znaczyć? Widząc jak mężczyzna odpala auto od razu do niego podbiegłem i otworzyłem drzwi od strony kierowcy.
- Chyba sobie nie myślisz, że pozwolę ci jechać po pijaku, Styles.
- Jakoś tu przyjechałem.
- Przesiądź się- niestety nie otrzymałem żadnej reakcji- No już.
Harry westchnął poddańczo i wysiadł z auta po chwili zajmując miejsce pasażera trzaskając głośno drzwiami. Ja wsiadłem za kierownicę i już po chwili wyjeżdżaliśmy z posesji Malika.
Kompletnie nie przejmowałem się tym, że bez słowa zostawiłem Zayn'a i Niall'a oraz, że będę musiał tam wrócić po swoje własne auto.
- Mam jechać do twojego domu?- zapytałem zerkając na niego kątem oka.
Jedyną odpowiedzią jaką otrzymałem było kiwnięcie głową. Westchnąłem i osunąłem się głębiej w fotelu. Powoli schodził ze mnie gniew i adrenalina, a na ich miejsce wstępował z powrotem ogromny smutek i zawód. Harry uprawiał seks z Anną, Harry uprawiał seks z moją przyjaciółką, Harry uprawiał seks z kimś innym niż ja. Nadal nie wiem czemu to zrobił? Czy znaczyłem dla niego tak niewiele?
Nie mogłem znowu poradzić na łzy wypływające z kącików moich oczu. Przecierałem je co chwilę, chcąc wyraźnie widzieć drogę. Z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk, jednak może mój drżący oddech spowodował, że Harry zaczął mi się uważnie przyglądać.
- Znowu płaczesz.
- Wow, nie zauważyłem, Sherl- ocku- mój głos załamał się.
- Zatrzymaj się- powiedział ze stoickim spokojem.
-Co?- oderwałem chwilowo spojrzenie od drogi.
- To co powiedziałem, Louis. Zatrzymaj się.
Dopiero po kilkuset metrach udało mi się znaleźć dogodne miejsce do zatrzymania się. Zaciągnąłem ręczny i obróciłem się w stronę Harry'ego.
- Pójdę stąd na nogach- rozpiął pas i pociągnął za klamkę.
- Co? Harry, nie możesz. Masz na sobie tylko bieliznę i płaszcz
- Nieważne, muszę się przejść.
- Harry-
- Twoja obecność jest w tej chwili przytłaczająca, Louis. Daj mi iść.
Zamilknąłem, a brunet wyszedł z auta. Patrzyłem jak z każdym krokiem się oddala, nawet się nie oglądając. Miałem wrażenie, że moje serca pęka. Już wszystko stracone. Wnętrze auta przeszył mój głośny szloch, a głowa zderzyła się boleśnie z kierownicą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro