Rozdział 23
cześć! nie będę tutaj tłumaczyć tej ogromnej przerwy w publikacji, ale jak widać WRACAM. Ten rozdział nadal rozbudowuje odrobinę postaci, ale już od kolejnego zacznie się konkretna akcja :) Całe opowiadanie postaram się skończyć w przeciągu 2 tygodni od dzisiaj. Mam nadzieję, że rozdział odrobinę dłuższy niż zwykle wam się spodoba.
Przesyłam dużo miłości w ten trudny czas ❤️
Louis' p.o.v
Pokonywałem kolejne metry zbliżające mnie do gabinetu Harry' ego, a mój żołądek zwijał się nieprzyjemnie ze stresu. Minęły aż dwa tygodnie od mojego niepotrzebnego zaproszenia. Od tego czasu nie kontaktowałem się w żaden sposób z mężczyzną zbyt zestresowany, ale on także nie wykonał żadnego ruchu.
Prawdę mówiąc bardzo brakowało mi Harry' ego. Jego głupiego uśmieszku, niestosownych komentarzy, przebłysków czułości i nawet jego mocno wybuchowego charakteru. Nie było już sensu w ukrywaniu moich uczuć względem niego, przynajmniej przed sobą. Ta z pozoru krótka rozłąka pozwoliła mi ostatecznie uporządkować swoje emocje.
Jednak uświadomienie sobie, że zakochałem się w Harry'm wcale nie napawało mnie szczególna radością. Nie miałem nastu lat, żeby nie widzieć jak zniszczoną osobą jest. Może to przez pracę, może przez dziwne fetysze, a może przez miłosne zawody. Nie zmienia to faktu, że jego nagłe zmiany nastroju czy agresja są zwyczajnie niebezpieczne.
Jednak miłość nie byłaby miłością, gdyby nie włożyła na mój nos różowych okularów chociaż na krótką chwilę. I to były chwile, w których Harry ściągał maskę chłodnego biznesmena i pokazywał kompletnie inną osobowość. Był radosny, chichotał, rozluźniał wiecznie spięte ramiona, a w chwilach zapomnienia okazywał mi czułość. Gdy zdarzyło nam się kilka razy wyjść na "kumpelskie" piwo tematom rozmowy nie było końca. Zdawało mi się, że to była jego prawdziwa odsłona, ale kim ja jestem żeby to wiedzieć?
Za każdym razem, gdy dana sytuacja wykraczała poza czysto seksualne lub przyjacielskie ramy Harry od razu zamykał się w sobie i dystansował się. To bolało, ale wiedziałem że gdybym zaczął drążyć mógłbym tego pożałować.
Teraz byłem w drodze do gabinetu Harry'ego, która wydawała się trwać wieki, mimo że była to kwestia 20 metrów. Zdecydowanie nasza dwutygodniowa rozłąka nie wpłynęła na mnie pozytywnie. Brakowało mi jego wędrujących dłoni, gorących ust i elektryzującego spojrzenia. Brakowało mi całego jego. Dlatego, jako dorosły mężczyzna (co próbowałem sobie usilnie udowodnić) postanowiłem wreszcie z nim porozmawiać.
Tak jak już w pierwszym momencie po naszej sprzeczce wiedziałem, że jedynym sposobem na wrócenie do poprzedniego stanu rzeczy było wyparcie się swoich prawdziwych zamiarów i zwalić to na chwilową słabość. Zupełnie jak przed moją pierwszą wizytą w tym pomieszczeniu wziąłem drżący oddech i zapukałem w drzwi. Gdy usłyszałem zaproszenie powoli wszedłem do środka. Do fotela podszedłem z opuszczoną głową bojąc się spojrzeć Harry'emu w oczy nie wiedząc co w nich ujrzę.
- Louis?- w jego głosie wyraźnie słychać było zdziwienie.- Co ty tu robisz?
auć
- Przyszedłem porozmawiać- usiadłem na krześle i wreszcie na niego spojrzałem.
Wydawał się w ogólne nie zmienić przez te dni, ale doskonale widziałem nietypowo dla Harry'ego zapuszczony zarost oraz mocno opadnięte kąciki ust, ale to może tylko na mój widok.
- O czym? O naszej randce?- zapytał z przekąsem.- Mówiłem ci, że-
- Tak, wiem. Chciałem...Cofnąć tę propozycję- czułem jak moje gardło się zacieśnia widząc jego pusty wzrok. O czym teraz myślisz Harry?
Harry's POV
...Chciałem...Cofnąć te propozycję. To było kompletnie niepotrzebne, miałeś rację- Louis uśmiechnął się krzywo.- Nawet nie wiem co mnie podkusiło, nie jesteś facetem dla mnie.
Oczywiście, że nie jestem. Tylko czemu miałem wrażenie jakby ktoś wbił mi rozżarzony pręt w brzuch. A z każdym kolejnym słowem Louisa go powoli przekręcał.
- Zostańmy przy umowie, tak było najlepiej. Niepotrzebnie wprowadziłem niezręczną atmosferę głupią zachcianką. Po co chodzić na randki jak można się od razu pieprzyć.... tak?- wydusił.
Milczałem wpatrując się w jego zgarbioną sylwetkę. Jego słowa były dokładnie tym co chciałem usłyszeć po tych okropnych dwóch tygodniach, ale jednocześnie czułem jak coś we mnie krzyczy "NIE". Czas spędzony bez Louisa zdecydowanie nie wpłynął na mnie dobrze. Czułem wyrzuty sumienia za to jak ostro zareagowałem na jego zaproszenie co powodowało bezsenność, która była przyczyną mojego rozkojarzenia. Zaś ono prowadziło do zgrzytów w pracy co dodawało mi ogromną ilość stresu.
Patrząc w lustro dobrze widziałem jak się zapuściłem, ale nie mógłbym o to dbać mniej. Nigdy nie byłem osobą, która rozdrabnia się nad uczuciami, ale nie mogłem zaprzeczyć, że przez ostatnie dni czułem w sobie ogromną pustkę. Jakby mi czegoś brakowało. Choć jedynym brakiem w wyrobionej już rutynie był Louis. Jego ciało, jego głos i jego oczy. Jednak nie dopuszczałem tej myśli do siebie, wiedząc że nie bez powodu odciąłem się dawno temu od uczuć.
Wiedziałem, że mój ojciec przez lata wpajając mi, że jestem bezwartościowym kawałkiem gówna miał racje. Mówił prawdę nazywając mnie ciotą nie wartą kochania. Robił dobrze wybijając ze mnie jakiekolwiek emocje. Dzięki temu teraz wiem czego jestem, a czego nie jestem warty. Wiem co jest ważne- władza i pieniądze, a co szkodzi- miłość i przywiązanie.
Sprawiają, że jesteś zależny, czyli słaby.
Dlatego odrzuciłem Annę, dlatego odpowiedziałem Louisowi to co odpowiedziałem.
- Cieszę się, że to zrozumiałeś. Przyjedziesz dzisiaj do mnie wieczorem? Stęskniłem się za twoim tyłeczkiem- narzuciłem wbrew woli na twarz charakterystyczny dla mnie uśmieszek.
- Oh...- Louis komicznie rozszerzył swoje oczy.- Tak, jasne. Stęskniłeś się... za tyłkiem. Oczywiście.
Mężczyzna podniósł się gwałtownie z fotela.
- Mógłbym pójść już teraz do domu? Źle się czuję, a chcę być gotowy na wieczór- na policzkach Louisa pojawiły się rumieńce, a oczy rzeczywiście miał szklane. Może to gorączka?
- Widzę, że nie czujesz się najlepiej. Może przełożymy nasze spotkanie?
- Nie!- prawie, że wykrzyknął- Nie, będę w porządku. Poza tym też się stęskniłem za- No wiesz...
Nie wiedząc co odpowiedzieć kiwnąłem głową. Louis podszedł do drzwi i zanim wyszedł obrócił się powiedział:
- Do zobaczenia Harry.
Patrzyłem jak przechodzi przez uchylone drzwi i jak puszczona przez niego gałka po drugiej stronie wraca na swoje miejsce. Westchnąłem głęboko.
- Do zobaczenia, skarbie...
POV Louisa
Zaraz jak tylko wbiegłem do gabinetu przeznaczyłam wszystkie pokłady swojej siły by powstrzymać łzy. Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Stęsknił się za moim tyłeczkiem. Czy on na prawdę nie ma w sobie żadnych uczuć? Czy znaczę dla niego tak niewiele? Jestem tylko dupą do pieprzenia? Ale czego ja oczekiwałem. Wiedziałem o tym od samego początku i świadomie się na to zgodziłem.
Usiadłem przy swoim biurku i sięgnąłem po leżący na nim telefon.
Do: Trzech muszkieterów
Louis: Jesteście zajęci?
Anna: Nie za bardzo, a coś się stało?
Niall: Jestem z Z i coś się na pewno stało.
Louis: Potrzebuję przytulenia
Louis: i lodów
Anna: oho złamane serce
Niall: Jaki smak?
Louis: Miętowe proszę
Niall: Czyli kupię czekoladowe
Anna: Wezmę po drodze Nandos
Louis: Kocham cię dziewczyno
Niall: ale jak widać ktoś nie kocha ciebieeee
Anna: Zamknij się dupku, jadę do ciebie Lou
Louis: będę czekać
Mimo wszystko uśmiechnąłem się lekko. Kto by się spodziewał, że kiedykolwiek dorobię się tak wspaniałych przyjaciół. Zebrałem kluczyki i dokumenty z blatu i ruszyłem na podziemny parking.
***
Leżałem na kanapie z głową na kolanach Anny, a nogami na tych Niall'a. Czułem delikatne ciągnięcie moich włosów przez co praktycznie się rozpływałem.
- Nie wiem co ci powiedzieć, Lou- ciszę przerwał Niall- Podpisując umowę wiedziałeś na co się zgadzasz.
- Uczuć nie da się kontrolować, a szczególnie w obecności Harry'ego. Mimo tego jak się kreuje, gdy spędza się z nim więcej czasu łatwo można dostrzec jego wnętrze. I uwierz mi Louis dokładnie wiem przez co przechodzisz.
- Nie, Anne. Nie porównuj tego, proszę- podniosłem się z jej kolan- Mój ból nie jest nawet w połowie tak duży jak twój. Harry był dla ciebie wszystkim, miałaś z nim dziecko-
- Ale go już nie ma- przerwała mi w połowie wpatrując się martwo w punkt na ścianie- Już go nie ma i nie będzie.
- Co? Jakie dziecko?- Niall latał wzrokiem między mną a blondynką szukając odpowiedzi.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Z Anną rozmawiałem na ten temat raz, nie chcąc przywoływać okropnych wspomnień.
- Prawie rok temu poroniłam. Straciłam moje i Harry'ego dziecko.
- Nie rozumiem, jak do tego doszło?- zadał pytanie Irlandczyk, a ja skarciła go wzrokiem.
- Spokojnie Lou, jestem duża. Mogę mu opowiedzieć- odwróciła się w stronę Niall'a- Trzy lata temu przyjechałam do Londynu spełniać swoje marzenia. Pochodzę z małego miasta, a moim marzeniem od zawsze było zostanie piosenkarką. Tak typowe- prychnęła- Za całe oszczędności wynajęłam obskurny pokój i zaczęłam pracować w barze. Zarobki oczywiście nie były w żaden sposób zadawalające, ale po czasie udało mi się przekonać właściciela żebym mogła raz w tygodniu dawać małe koncerty w lokalu. Wtedy poznałam Zayna- uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie- Miał w zwyczaju chodzić po mieście i szukać „dobrej muzyki" jak to nazywa.
- Tak, wspominał mi o tym- wtrącił Niall.
- Tak zaczęła się nasza przyjaźń. Po jednym z moich występów podszedł do mnie i zaczął komplementować mój występ, a nawet podał mi swój numer co wtedy odebrałam jako flirt- zaśmiała się- Oczywiście, po pierwszym spotkaniu było to wiadome, że Zee nie jest mną zainteresowany w ten sposób. Po kilku miesiącach naszej przyjaźni zaprosił mnie na imprezę, na którą zaprosił swoich pozostałych przyjaciół. Tam poznałam Harry'ego... Od początku otwarcie okazywał mi swoje zainteresowanie, ale nie wiązałam z nim jakichkolwiek nadziei. Byłam biedną kelnerką, a on prezesem ogromnej korporacji nie sądziłam, że mamy jakiekolwiek szanse. Potem doszło do kilku niezobowiązujących spotkań, na których czarował mnie drogimi prezentami i niespodziankami. Byłam zachwycona, przyjechałam do stolicy żeby wspiąć się na szczyt. Dlatego nie zastanawiałam się, gdy Harry dał mi umowę do podpisania. Oczywiście na początku się dobrze bawiłam, ale moje uczucia zmieniły się gdy zabrał mnie do swojego rodzinnego domu. Od dłuższego czasu skarżył mi się, że mama wydzwania do niego z pytaniami o drugą połówkę. Oczywistą decyzją było, żebym się pod nią podszyła. Wtedy, w jego domu rodzinnym zobaczyłam jego prawdziwą odsłonę, wtedy się w nim zakochałam...
Wsłuchiwałem się w opowieść Anny, ale nic nie mogłem poradzić na palącą zazdrość jaką odczuwałem. Wiedziałem, że nic ich już teraz nie łączy, ale jednocześnie byłem świadomy tego, że Harry nadal ją kocha. Na dodatek głośno mówi o tym, że to jedyna osoba, którą pokocha. Nic nie bolało bardziej. Ocknąłem się gdy kobieta chwyciła mnie delikatnie za dłoń.
- Wszystko w porządku? Mogę przestać, w ogóle nie powinnam zaczynać, przepraszam.
- Nic nie jest w porządku, to jak nas obydwoje potraktował! Anna, on z powodu jakiegoś wyimaginowanego lęku wyrzucił cię z twojego jedynego domu, bez żadnych rzeczy, bez niczego. Przez to, że przez pół nocy musiałaś szlajać się mokra i zmarznięta przez miasto w ogromnym stresie straciłaś swoje dziecko! O którym zresztą nawet nie wiedział bo szantażował cię emocjonalnie do tego stopnia, że nie miałaś odwagi mu o tym powiedzieć do momentu, w którym musiałaś. Zostawił cię z niczym. Gdyby nie Zayn niewiadomo co by się z tobą stało.
- Louis, przestań w tym momencie!- podniesiony głos Niall'a wyrwał mnie z ciągu.
To wtedy do moich uszu dotarł szloch Anny.
- Dokładnie wiem co się wydarzyło, Louis- wyszeptała- Ale wiem, że lęki Harry'ego nie są wymyślone.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem czy mogę ci to powiedzieć, nawet mi tego nie powiedział, a dowiedziałam się o tym od Zayn'a.
- Błagam, powiedz mi. Może wtedy będę potrafił do niego jakoś dotrzeć.
- Nie mogę- westchnęła i pokręciła głową- To nie jest już moja sprawa. Tak bardzo jak cię uwielbiam i na prawdę chcę, by Harry zauważył jaki ma skarb przy sobie nie mogę w to ingerować. To nadal boli.
Przygryzłem wargę próbując się nie rozpłakać. Czemu to musi być wszystko takie trudne?
- Chodźcie tu do mnie- Niall rozłożył swoje ramiona, a ja razem z Anną wtuliliśmy się w niego praktycznie wgniatając go w kanapę.
- Nie mogę zerwać umowy- wyszeptałem po chwili milczenia- Nie mogę tego zrobić bo wtedy go stracę całkowicie. Teraz mam przynajmniej jego ciało...
- No a on stęsknił się za twoim tyłeczkiem- prychnęła żartobliwie Anna.
- Nie wierzę, że to powiedział- Niall roześmiał się głośno.
Uśmiechnąłem się delikatnie patrząc na dwójkę moich przyjaciół. Byliśmy w tym razem, z naszym wsparciem Anna wyleczy do końca swoje rany, ja odnajdę sposób na szczęście, a Niall będzie nadal w udanym związku z Zayn'em.
- Właśnie Niall- przeciągnąłem jego imię- Jak tam u pana Malika?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro