Rozdział 12
Przepraszam, że tak długo się nic nie pojawiało, ale miałam dużo roboty i trudno mi było znaleźć czas na napisanie rozdziału. Teraz ferie rozpoczęły się u mnie już na dobre, więc jestem ;)
Rozdział sprawdzony przez @squarelouis .
WIEM, ŻE SŁABY, ALE... STARAM SIĘ.
Louis POV
- Liam? Co się tam dzieje?- wychyliłem się zza biurka.
- Chyba twój przyjaciel uderzył się w głowę.
- Co? Jaki przyjaciel?- wstałem i zacząłem iść w kierunku drzwi.
- Ten blondyn.
- Niall?- zmartwiłem się i przyspieszyłem kroku.
Zaraz za naszymi drzwiami Liam kucał przy chłopaku i klepał go po policzku. Odepchnąłem go i sam zacząłem cucić Nialla.
- Niall? Kochanie, popatrz na mnie!- potrząsnąłem go za ramiona.
Niestety blondyn nie dawał żadnych znaków życia. Przeraziłem się, bo nie wyglądało to jak jeden z jego niesmiesznych żartów. Co on tu w ogóle robił?
- Jak to się stało, Liam?- popatrzyłem na niego z dołu.
- Nie wiem dokładnie. Wychodziłem z naszego pokoju i uderzyłem go chyba drzwiami w głowę - pokręciłem głową i odwróciłem się z powrotem w strone blondyna.
- Niall, Nini! Skup się i wróć do nas - poklepałem go delikatnie po pucatych policzkach.
- Poczekaj, przyniosę wodę - zaproponował Liam.
- Hmm? - spojrzałem na niego sceptycznie.
- To pomaga, przynajmniej na filmach.
- Okej, ale pospiesz się, proszę.
Brunet pobiegł do, prawdopodobnie, kuchni, a ja znowu zostałem sam z Niallem. Nie na długo. Sytuacja wywołała niemałe zamieszanie w biurze i dookoła nas zebrał się tłumek gapiów. Nawet tego nie zauważyłem. Ktoś także musiał poinformować o tym szefa tego wszystkiego tutaj, wiec nie zdziwiłem się widokiem Harry' ego przeciskającego się przez tłum. Po chwili dotarł do mnie i przykucnął z drugiej strony nieprzytomnego.
- Myślałem, że to tobie się coś stało, szkrabie. Wszystko ok?- zapytał cicho, tak, że tylko my to słyszeliśmy.
- Tak, ale nadal się nie budzi - jęknąłem zmartwiony.
- Kto to?
- Niall, możesz go nie kojarzyć. Był ze mną na basenie gdy - odchrząknąłem znacząco i zarumieniłem się.
- Teraz już pamiętam. Co się mu stało?
- Liam uderzył go drzwiami w głowę. Niby nic takiego, ale nadal się nie budzi.
- Nie martw się, kochanie. Na pewno za chwilę się ocknie.
- Mam nadzieję, nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś mu się stało, w dodatku mojej winy - zacząłem panikować.
- To nie twoja wina, Lou. To nie ty go uderzyłeś.
- Wiem, ale-
- Już nic nie mów, będzie dobrze - poklepał mnie sztywno po ramieniu. No tak, są tu ludzie.
Siedzieliśmy nad Niallem kolejną chwilę, próbując go ocucić, kiedy wreszcie wrócił Liam ze szklanką wody. Bez słowa nachylił się na nim i od razu wylał na niego, jak się okazało, lodowatą wodę. Automatycznie zaczął kaszleć i się krztusić. Popatrzyłem na Liama zezłoszczony i posadziłem przyjaciela do pionu. Zacząłem klepać go po plecach i uspakająco głaskać po głowie.
- Już, kochanie. Wszystko jest już w porządku - szeptałem.
- Do każdego faceta mówisz kochanie ? - Harry wysyczał mi nagle do ucha.
- Daj mi spokój teraz, to mój najlepszy przyjaciel.
- Nie mów tak do mnie!
- Nie uważasz, że ten moment nie jest najlepszy na takie rozmowy, tatusiu?- warknąłem rozeźlony.
On tylko fuknął obrażony i został już cicho. Za ten czas Niall zdążył uspokoić się odrobinę i teraz tylko kasłał cały czerwony.
- Lou-Bear?
- Tak, Niall. To ja - zarumieniłem się na zwrot, którego użył.
- Co się stało? P-pamiętam tylko jak uderzyłem się w głowę - jęknął.
- Od tego czasu nie wydarzało się nic innego - pogłaskałem go po plecach.
- Strasznie kręci mi się w głowie - przyłożył dłoń do swojego bladego czoła.
- Oh, dam ci jakieś tabletki.
- Możemy jechać do domu? - zapłakał żałośnie.
- Nie wiem, czy mogę, jednak jes-
- Oczywiście, że możesz, Lou- usłyszałem głos Harry' ego z boku.
Uśmiechnąłem się do niego wdzięcznie i musnąłem jego policzek ustami, tak, że tylko uważni obserwatorzy mogli to dostrzec.
- Dzięki, tatku. Na pewno się odwdzięczę - wymruczałem uwodzicielsko.
- Rozumiem, że wreszcie podpisaliście tą umowę, ale hamujcie się przy ludziach.
- A ciebie nie bolała głowa?
- Nadal boli - założył ramiona na piersi obrażony.
- No nie obrażaj się. Już jedziemy do domu, a tam zrobię ci frytki i otworzę Colę - przytuliłem go.
- No dobra, ale chodźmy już - wstał, ale po chwili znowu prawie że upadł.
Chwyciłem go w pasie i podniosłem do pionu.
- Chodźmy już, Niall - pociągnąłem go w stronę wind.
- Nie masz żadnych rzeczy, które musisz wziąć? - zapytał.
- Nie, wszystko co najważniejsze mam w kieszeniach.
- W takim razie możemy iść.
Poprawiłem go na swoim ramieniu i ruszyliśmy w dół korytarza. Po chwili dobiegł do nas jeszcze Harry i chwycił blondyna z drugiej strony, odciążając mnie lekko.
- Dziękuję, tatusiu.
- Nie ma za co, skarbie.
- Bue! Aż tak?
***
- Jak dowiedziałeś się, że jesteś gejem?
- C-co? Czemu pytasz? - odłożyłem ścierkę na blat i odwróciłem się przodem do Niall' a.
- Tak bez powodu - odpowiedział szybko.
Kłamał, ale i tak wiedziałem, że prędzej czy później powie mi prawdę.
- Nie wiem, po prostu to wiedziałem.
- Ale... Jakieś konkretne znaki?
- Nie było ich. Po prostu bardziej pociągały mnie gołe klaty mężczyzn, niż duże piersi kobiet.
- Aha.. A-ale-
- Ale co? Niall, powiedz mi prawdę - podszedłem do kanapy i usiadłem obok niego.
- Po prostu jest taki chłopak. W sensie dzisiaj się pojawił i... Mam mętlik w głowie, bo nawet nie rozmawialiśmy poprawnie, a wywołał u mnie tyle emocji.
- Gdzie go spotkałeś?
- U ciebie w biurze.
- Jak to? Znam go?
- T-tak... To Z-zayn.
- Co?! - spadłem z kanapy.
- To co usłyszałeś - fuknął.
- Zayn Malik?! Ten Zayn Malik?
- Co to znaczy 'ten'?
- Nie pamiętasz jaki był dla mnie chamski?
- Pamiętam, ale na pewno miał jakieś powody.
- Żartujesz sobie ze mnie? Teraz go bronisz?
- Nie wiem, w ogóle nic nie wiem. Wszystko mi się miesza! - wyrzucił ręce w powietrze. - Co jeśli jestem gejem? Rozumiesz? Ja, gejem?!
- Niall, uspokój się! To nic złego. W życiu zdażają się takie sytuacje. Może jesteś po prostu biseksualny?
- Co za różnica. I w tym, i w tym pociągają mnie mężczyźni!
- W takim razie musiało być coś specjalnego w Zaynie, skoro przeciągnał cię na ciemną stronę mocy - oparłem brodę na dłoniach.
- Jego oczy. One są... Nie ma słów, które mogłyby je opisać. Jego czy mają kolor płynnej czekolady, takiej prawdziwej, nie z proszku. Prawie zlewają się ze źrenicami. I ma takie długie rzęsy, bardzo gęste. Lepsze, niż niejedna dziewczyna. Nie uważasz, że ładnie by mu było w niebieskim cieniu do powiek? I ma taki specyficzny zapach. Słodko-gorzki. Bardzo męski, ale równocześnie taki, hmm... aksamitny? Kiedy na niego patrzyłem-
- O kurwa!
- I kiedy na niego patrzyłem, to miałem takie dziwne uczucie w brzuchu. Czy to normalne? - w pokoju zapanowała cisza. - Louis?
Niall rozejrzał się dookoła, ale nikogo nie dostrzegł. I dobrze.
- Gdzie ty jesteś?
- Fuck this shit, I'm out! - krzyknąłem i wbiegłem po schodach.
Czy ta moja mała, tleniona kupka szczęścia... zakochała się?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro