Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41

POV Louis'a

Ściskałem mocno śliski materiał na moim kolanie, gdy podjeżdżałem elegancką limuzyną pod kościół. Wzdrygnąłem się, gdy poczułem jak ktoś gwałtownie łapie moją podskakującą z nerwów nogę.

- Jak za chwilę nie przestaniesz, to zabiję cię zanim dojdziesz do ołtarza- obróciłem się i zobaczyłem zdenerwowaną twarz Niall'a.

Od kilku tygodni zachowywał się dziwnie, tak jak Zayn, ale wyjaśniałem to nerwami jako świadek przed ślubem. Od miesięcy małżeństwo Malik starali się także o adopcje z marnym skutkiem, to też mogło grać rolę w ich smutno- sfrustrowanym zachowaniu.

- Czy ty słyszysz co do ciebie mówię?- blondyn szturchnął mnie ponownie wytrącając z zamyślenia.

- Sorry, odpłynąłem.

- Właśnie widzę. Nie ma się czym przejmować. To tylko Harry w końcu, hm?- ścisnął moje ramie w pocieszającym geście.

- Tylko Harry... Harry, który czeka na mnie przy ołtarzu przed setką gości i może powiedzieć „nie". O Boże... Co jak powie nie?!- wiedziałem, że zachowuję się irracjonalnie, ale kto się nie denerwuje w dzień swojego ślubu?

- Lou... Raz powiedział „tak" to i powie drugi raz. Poza tym kto inny by go zechciał?- prychnął z błyskiem w oku wiedząc, że udało mu się mnie rozluźnić.

- Masz rację. Kto by chciał takiego starego gbura.

- Starego, pomarszczonego, łysego, pryszczatego gbura- Niall nachylał się z każdym słowem bliżej mnie z głupim uśmiechem na twarzy.

- Przynajmniej jest bogaty- uderzyłem
go pięścią w ramię śmiejąc się głośno, ale od razu przestałem, gdy zobaczyłem, że kierowca posyła nam krzywe spojrzenie.

- To dziwny sposób na rozładowanie napięcia, ale podoba mi się. Rozumiem twój stres, ale ty i Harry jesteście dla siebie idealni. Nie powie „nie", ty też nie. Jeszcze dzisiaj będziecie się ruhać jako państwo Styles, zobaczysz.

- To... słuszna uwaga- pokiwałem głową- Ale chyba musimy już wyjść.

- Chyba tak.

Pchnąłem drzwi i na miękkich nogach stanąłem na dziedzińcu. Tam stała duża liczba gości, do których pomachałem lub skinąłem głową. Zanim się zorientowałem moja najstarsza siostra ciągnęła mnie do nawy kościoła.

- Wszystko tak jak ćwiczyliśmy, Louis. Spokojne, równe kroki. Podbródek wysoko, łopatki ściągnięte- gdy mówiła poprawiała moją sylwetkę lub prostowała niewidzialne zagięcia na beżowym garniturze- Jak Harry cię zobaczy to zejdzie na miejscu.

- Prędzej to ja zejdę. Z tego co przekazał mi Liam, wygląda gorąco- podniecenie i ekscytacja zaczęły się mieszać w moim brzuchu.

- Miłość- Lottie wywróciła oczami- Skup się lepiej na tym, żeby nie wywinąć orła.

- Dziękuję za te słowa otuchy siostrzyczko.

- Twój sarkazm ma się dobrze, więc zgaduję, że jest okay- wtrącił się Niall- Na sentymenty przyjdzie jeszcze czas. Teraz idę na miejsce, za chwilę twoja kolej.

Odszedł, ale za chwilę na jego miejscu pojawiła się moja mama, która miała odprowadzić mnie do ołtarza.

- Wyglądasz przepięknie, skarbie- jej głos zadrżał.

- Mamo...

- Cicho bądź. Daj się mi pozachwycać. Mój pierworodny, mój mały synek wychodzi za mąż. Mam wrażenie, że jeszcze wczoraj byłeś taki malutki- teraz już otarcie płakała.

- Mamo, twój makija-

- Ty też bądź cicho, Lottie. Dobrze...-wzięła drżący oddech- Chodźmy.

- Tak, to już czas- jak na zawołanie skrzypce zaczęły grać zapowiadając moje wejście.

Mama wysunęła ramię w moją stronę, a ja splotłem je ze swoim niepewnie. To naprawdę się dzieje. Zostanę mężem Harry'ego, miłości mojego życia.

Zaraz po pierwszym kroku postawionym w głównej nawie kościoła uniosłem spojrzenie napotykając to zielone. Harry... On wyglądał zjawiskowo, piękniej niż kiedykolwiek. Czarny garnitur lśnił w kolorowym świetle padającym przez witraże, ale i tak jego oczy i uśmiech zdawały się lśnić jaśniej.

Garnitur był idealnie dopasowany do jego męskiej sylwetki, okalał jego szerokie ramiona, a spodnie wąskie biodra jak druga skóra. Butonierka była identycznego koloru jak mój garnitur. Jego lekko zapuszczone włosy układały się w taki sposób, że odbierały mi dech w piersiach. Wyjątkowo miał przedziałek na środku, a kosmyki ładnie otaczały jego gładko ogoloną twarz. Był idealny.

Nawet nie wiem kiedy, ale mama oddała moją dłoń Harry'emu i staliśmy już obydwoje przed ołtarzem.

- Wyglądasz nieziemsko, kochanie- Harry wziął moje obydwie dłonie w swoje i spojrzał na mnie tymi swoimi lśniącymi oczami- Nie mogę uwierzyć, że będę miał takiego pięknego męża.

- Mój będzie piękniejszy- uśmiechnąłem się szeroko. Cały stres zniknął, a zastąpiła go ogromna radość.

Nie mieliśmy czasu na wymianę dalszych czułości bo kapłan zaczął swoją przemowę. Prawdę mówiąc nie bardzo się na niej skupiłem. Wolałem pożerać wzrokiem Harry'ego, który nawet nie próbował ukryć swojego gorącego spojrzenia. Jak my wytrzymamy to wesele?

Po wielu minutach wreszcie zaczęliśmy powtarzać formułki. Nie zdecydowaliśmy się na spersonalizowane przysięgi, ponieważ już tak wiele razy wyznawaliśmy sobie miłość i chcieliśmy zostawić tak prywatne uczucia dla siebie.

Moje serce biło mocno przez cały sakrament. Dopiero gdy padło „tak" ze strony bruneta i wymieniliśmy się pięknymi obrączkami dotarło do mnie, że jesteśmy prawdziwym małżeństwem. Byłem tak szczęśliwy.

- Ogłaszam was małżeństwem, może pan pocałować męża- kapłan zwrócił się do Harry'ego, który nie zmarnował ani sekundy, żeby się na mnie rzucić.

Nasze usta szybko poruszały się, a jego dłonie niebezpiecznie szybko zaczęły zsuwać się w dół.

- Harry, nasze rodziny- wymamrotałem przy jego ustach.

- Masz rację, ale dzisiaj w nocy nie odpuszczę, panie Styles- puścił mi oczko i chwycił dłoń z szerokim uśmiechem, był taki zadowolony z siebie.

- Tomlinson- Styles- poprawiłem go.

- Szczegóły...

***
- Mam dość- wysapałem, gdy oklapłem wreszcie obok Niall'a.

Wszyscy chcieli ze mną zatańczyć, tak jak z drugim panem młodym, który nadal był na parkiecie. Kapela grała skoczne kawałki, do których dzieci kręciły się w kółkach, a dorośli bawili razem. Mimo hałasu i zamieszania było naprawdę wspaniale, tak jak to sobie wymarzyliśmy.

- Już za niedługo będziecie mogli się wymknąć. Zajmę gości z Zayn'em, bo nawet mnie męczy to seksualne napięcie między wami- prychnął Niall.

- Po prostu zazdrościsz- nalałem sobie wody do szklanki i wypiłem dużymi łykami.

- Życie seksualne moje i Zayn'a ma się naprawdę dobrze. My po prostu znamy takie coś jak „przyzwoitość".

- O czym tak rozmawiacie?- Harry opadł na krzesło obok mnie, był tak samo zmęczony.

- O tym jak za niedługo będziemy mieli wreszcie chwile tylko dla siebie- przygryzłem wargę.

- Może z niedługo zrobimy teraz?

- Proszę, nie krępujcie się- Niall wyrwał nas z budującej się atmosfery.

Harry wywrócił tylko oczami i po wstaniu wyciągnął w moją stronę dłoń.

- Spadajmy stąd- kiwnął głową.

Chwyciłem jego dłoń i niepostrzeżenie wymknęliśmy się z sali. Już po trzech minutach byliśmy w naszym pokoju hotelowym.

- Wow- z zachwytem patrzyłem na to jak pięknie przygotowany był pokój.

Płatki kwiatów, świece, lampki pod sufitem.

- Cieszę, że ci się podoba, trochę się przy tym napracowałem.

- To ty to przygotowałeś?

- Wszystko dla mojego wspaniałego męża- wymruczał, nachylił się i przycisnął swoje wargi do moich.

Nasze pocałunki nigdy nie będą nudne. Owinąłem ramiona wokół jego szyi i powoli zacząłem ciągnąć go w stronę łóżka. Gdy na nie opadliśmy usadowiłem się wygodnie na jego biodrach i zacząłem moimi kręcić małe ósemki.

Harry chwycił je mocno i przycisnął jeszcze bliżej tak, że dokładnie poczułem jego twardą długość. Po chwili gorącego obściskiwania mężczyzna zaczął powoli ściągać ze mnie marynarkę, a potem koszulę. Nie pozostałem dłużny i Harry też leżał bez górnej części ubioru.

Atmosfera w sypialni była magiczna. Nasze pierwsze zbliżenie jako małżeństwo, to po prostu było czuć inaczej, lepiej. Nasze dłonie badały tak dobrze już znane krzywizny, ale nadal było to tak samo ekscytujące.

- Mój ukochany mąż, cały mój, na zawsze- Harry obrócił nas i splótł ze sobą nasze prawe dłonie.

Obrączki zamigotały w blasku świec. Zaczął miarowo ocierać o siebie nasze krocza, a ja pozwoliłem miękkim jękom opuszczać moje usta.

- Myślę, że powinniśmy pozbyć się reszty ubrań- Harry wysapał w moje usta, po czym uniósł się, by w boleśnie wolnym tempie ściągnąć z siebie spodnie i bokserki.

- Szybciej- ponagliłem go czując jak pożądanie praktycznie mnie rozsadza, tak jak mój kutas moje spodnie.

- Mamy dla siebie całą wieczność, Lou- zachichotał głupio, ale w końcu rozebrał także i mnie.

Teraz gdy nie dzieliło nas już nic z powrotem przyciągnąłem go do siebie. Nasze nagie członki otarły się o siebie, a ja zobaczyłem gwiazdy.

- Oh, kurwa- jęknął- Daj mi wziąć lubrykant, skarbie.

Nachylił się nade mną i drżącymi dłońmi wziął małą buteleczkę, z której wylał odrobinę płynu na palce. Szeroko otwartymi oczami patrzyłem jak ogrzewa go między palcami, po czym kieruje między moje nogi.

Powoli wsunął jeden palec we mnie, a ja zacisnąłem dłoń na jego ramieniu. Prawdę mówiąc nie uprawialiśmy seksu analnego ponad tydzień, ze względu na nawał obowiązków. Mieliśmy czas tylko na szybkie lody, czy obciąganie.

- Spokojnie...- głaskał moje udo wolną dłonią- Wiem, że dasz radę.

Pokiwałem głową i pozwoliłem mu dodać kolejny palec, a potem jeszcze kolejny. Nie minęło aż tak dużo czasu, zanim nie zacząłem jęczeć głośno i prosić o więcej.

- Wejdź już we mnie, proszę.

- Wedle życzenia, panie Tomlinson- Styles- wysunął ze mnie palce i szybko zastąpił swoim kutasem nie przejmując się takim czymś jak zabezpieczenie. Odrzuciłem głowę w tył czując jak mnie rozpycha.

- Czuć cię tak dobrze, Louis- jęknął, gdy zaczął się poruszać.

Zacisnąłem nogi wokół jego bioder. Czułem się tak dobrze. Każdy mój nerw palił i miałem wrażenie, że czuję go wszędzie.

- Harry, harry, harry- skandowałem przy każdym pchnięciu.

Nasze ruchy stawały się coraz szybsze i bardziej chaotyczne, im bliżej byliśmy spełnienia.

- Jesteś, ah idealny- Harry pchał we mnie nadal mocno ściskając moją dłoń.

Nasze obrączki obijały się o siebie wydając przyjemny dla ucha odgłos.

- Cały mój, mój mąż- mamrotał pod nosem.

- Jestem tak blisko, Harry. Pieprzysz mnie tak dobrze- jęczałem, czując jak gorąco opada na dół mojego brzucha.

Brakowało nam tylko kilku pchnięć, by dojść praktycznie w tym samym momencie z wyzwaniem miłości na ustach. Harry opadł na mnie uspokajając oddech. Z ciepłym uczuciem w sercu otoczyłem go ramionami i przytuliłem do piersi. Pocałowałem jego spoconą skroń.

- Dziękuję, mężu- wyszeptałem.

- Jeszcze nie dziękuj, bo wiem, że przed nami  dużo rund, mężu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro