Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Trochę poważnie i wreszcie wyjaśnią się pewne sprawy.

Louis patrzył w milczeniu jak Harry próbuje utrzymać równowagę. Nie podobało mu się w jaki sposób i Anna i Harry zachowują się na wspomnienie ich imion. A że był ciekawską osobą za swój cel obrał dowiedzenie się co łączyło tę dwójkę. 

Jak widać starszy mężczyzna pogrążył się w swoich marzeniach bo całą drogę do kuchni przebyli w milczeniu. Gdy tam dotarli Harry delikatnie odstawił Louisa na ziemię i zaczął po kolei przeglądać szafki. 

W tym czasie drugi przypatrywał mu się uważnie próbując zobaczyć jakąś zmianę w jego zachowaniu. W końcu Harry natrafił na odpowiednią szafkę i wyciągnął z niej maść na stłuczenia i wodę utlenioną. 

W ciszy podszedł do Louisa i szeptem poprosił, by się obrócił. Nadal w milczeniu odkaził rany szatyna i potem nasmarował wszystkie siniaki maścią. 

- Powinieneś założyć teraz bokserki. Nie będę bandażować ci tyłka - zachichotał. 

- Rzeczywiście, to było by dziwne- zaśmiał się miękko.- Czy mogę zadać ci pytanie, tatusiu?

- Cokolwiek chcesz, Lou.

- Co łączyło cię z Anną?

- Kolejne pytanie- zbył go szybko.

- Kim była dla ciebie Anna?- ciągnął dalej.

- Czemu cię to interesuje, maluchu? Teraz jesteś ty- pogłaskał Louisa po policzku.

- Teraz? Czyli przede mną była Anna... Tak?

- To teraz nie ważne- Louis patrzył jak jego oczy smutnieją odrobinę. 

- Ona była twoją uległą, czy byłeś z nią w normalnym związku?- niebieskooki zapytał cicho.

- Była uległą. O-ona jest pierwszą i ostatnią osobą, którą kiedykolwiek pokocham- Harry odciągnął swoją dłoń i odszedł kilka kroków.- Jesteś pierwszą osobą, której się do tego przyznałem, wiesz?  

Louis nie mógł nic na to poradzić, ale na pierwsze słowa bruneta zrobiło mu się zwyczajnie przykro. 

- Jest jeszcze coś co chciałbyś z siebie wyrzucić?

- Ja spieprzyłem wszystko, Louis. Byłem tak zgorzkniałym dupkiem bojącym się przyznać do swoich uczuć, że wolałem się ich pozbyć... Wolałem się jej pozbyć. Kiedy uświadomiłem sobie co zrobiłem było za późno. 

- Co zrobiłeś, Harry?

[wspomnienia Harry'ego]

Leżeliśmy razem na kanapie, a w telewizji leciała jakaś głupia komedia. Za oknem wichura i ulewa z minuty na minutę przybierały na sile. 

Popatrzyłem w dół i odgarnąłem blond włosy z gładkiego czoła dziewczyny. Po chwili złożyłem na nim pocałunek, a Anna uniosła na mnie swoje błękitne spojrzenie. Uśmiechnąłem się do niej leniwie. Odwzajemniła to, ale po chwili spoważniała.

- T-tatusiu... Muszę ci o czymś powiedzieć. 

- Słucham kruszynko- wsadziłem nos w jej włosy.

- J-ja... Zakochałam się w tobie, tatusiu.

Moje ciało skostniało. Gdy w pełni dotarło do mnie co wypadło z ust blondynki jak oparzony odskoczyłem od niej i stanąłem na równe nogi. 

W moim wnętrzu odbywała się jeszcze większa burza niż za oknem. Chciałem się cieszyć, na prawdę. Wiedziałem, że ja też przepadłem dla tych błękitnych oczu, szerokiego uśmiechu i delikatnej sylwetki. Ale nie tak się umawialiśmy.

- C-coś ty powiedziała?

- Że Cię kocham- potwierdziła niepewnie.

- Żartujesz sobie? W umowie było wyraźnie napisane, że NIE MOŻESZ!

- A-ale nie jestem w stanie panować nad moimi uczuciami, Harry. Proszę, przemyśl to...- wstała i wykonała krok w moją stronę.

Cofnąłem się. 

- Nie dotykaj mnie! Myślałaś, że ja też coś do ciebie czuje?- powiedziałem prześmiewczo w środku zwijając się z poczucia winy. Ale taka była umowa. Umów się nie łamie. 

Patrzyłem jak jej oczy zaczynają się szklić.

- Byłaś którąś z kolei. Jak nie ty, znajdzie się ktoś inny! 

- N-nie mów tak...- po jej policzku spłynęła pierwsza łza.

- To mój dom, będę mówić jak chcę! A teraz wynoś się stąd!

- N-nie. Nie wygonisz mnie- popatrzyła się na mnie przerażona.

- Zrobię to. Wynoś się stąd! 

Chwyciłem ją za nadgarstek i zaciągnąłem do przedpokoju.

- N-nie. P-proszę! N-nie mam się gdzie p-podziać!

- Na pewno zapracujesz na jedną noc. W twoim zawodzie to nie problem- zmierzyłem ją wzrokiem od góry do dołu.

- O czym ty m-mówisz?

- Jesteś dziwką. Pierwszy lepszy-

Moją wypowiedź przerwał głośny szloch Anny. 

- Wyjdź- splotłem swoje  dłonie za plecami i ścisnąłem je mocno.

Dziewczyna nadal stała w miejscu i patrzyła na mnie.

- Powiedziałem. Wyjdź!- chwyciłem ją ponownie za ramię i otworzyłem na oścież drzwi.

- N-nie, proszę! Nie możesz mnie wyrzucić! Harry, proszę! Ja jestem w-

Jej słowa zagłuszył huk zatrzaskiwanych za nią drzwi. Można było się zdawać, że odbijał się on w domu przez najbliższe kilka godzin wyciskając ze mnie jeszcze więcej łez i bólu.

[koniec wspomnień Harry'ego]

- Wtedy płakałem pierwszy raz odkąd miałem 11 lat.

- Oh... Harry. Nie sądziłem, że-

- Że jestem taki głupi?- obrócił głowę w moim kierunku nadal będąc obróconym w kierunku okna.- Ja też nie. 

- Nie próbowałeś jej odzyskać?

- Nie. Nie zasługuję na nią. Zapewne już zauważyłeś jak dobrą osobą jest- uśmiechnął się leniwie.

Potwierdziłem skinięciem głowy. Nie spodziewałem się, że Harry ma także taką stronę. Wydawał się teraz taki kruchy, a godzinę temu bałem się, że zatłucze mnie na śmierć. 

Stałem na środku kuchni, kiedy nagle, zupełnie bez przyczyny w mojej głowie wszystko wpasowało się na swoje miejsce i kliknęło. 

[ pochyłymi wspomnienia Louisa, a pogrubionymi Harry' ego] [kluczowe wątki podkreślone]

 -Jakie wydarzenia, Malik?- można było usłyszeć jak dziewczyna się denerwuje.- Wyrzucił mnie z domu na zbity pysk w środku burzy! To nazywasz miłością?!

Za oknem wichura i ulewa z minuty na minutę przybierały na sile. 

- To nie tak.

- A jak?- wysyczała.

- On nigdy nikogo nie kochał oprócz swojej matki! Wystraszył się tego.

- Dlatego zostawił ciężarną kobietę bez pieniędzy, bez mieszkania? Miałam tylko jego i kruszynę pod moim sercem, którą i t-tak strac-ciłam tego s-samego dnia...

 - N-nie, proszę! Nie możesz mnie wyrzucić! Harry, proszę! Ja jestem w-  

- O mój Boże!- zakryłem sobie usta dłonią. 

- Co się stało, Louis?- obrócił się do mnie i podszedł.

- O-ona, o-ona...

- Co ona?

Popatrzyłem w zielone oczy. Desperacja biła od nich na kilometr. 

- Powiedz mi co wiesz, Louis- chwycił mnie za obydwa ramiona i potrząsnął delikatnie.

- J-ja...

Nie mogłem mu tego zrobić. Gdyby się dowiedział, że Anna była z nim w ciąży i potem ją straciła załamałby się jeszcze bardziej. 

- Nic, to nic.

- Jesteś tego pewny?

- Tak. p-po prostu- patrzyłem wszędzie tylko nie na niego szukając jakiejś wymówki.

- Wyduś to z siebie.

- Ona jest teraz z Zaynem.- powiedziałem pierwsze co mi przyniosła ślina na język i od razu się za to skarciłem.

Harry pokręcił głową i zaśmiał się.

- Nie jest- uniósł na mnie spojrzenie pociągając nosem. 

- Ale ja słyszałem jak.. Jak oni wyznają sobie miłość!

- To prawda. Ale nie są w związku.- uśmiechnąłem się na to, nie będę musiał łamać blond serduszka.- Łączy ich bardzo silna więź. Zayn pomógł jej się podnieść po... zerwaniu naszej umowy- chrząknął.- Są jak papużki nierozłączki, mieszkają razem.

- To dobrze... Zgaduję.

- Tak, to bardzo dobrze. Mam pewność, że ma oparcie. 

Staliśmy chwilę na przeciwko siebie mierząc się spojrzeniami i układając myśli  w głowie. 

- Powinniśmy już wracać do łóżka - Harry powiedział i odgarnął mi grzywkę z czoła.

- Tak, dużo się dzisiaj wydarzyło.


Mam nadzieję, że wszystko zrozumieliście. ;) W następnym rozdziale Ziall ;D Mam także malutką prośbę. Czy byłby ktoś chętny na zrobienie okładki? Ponieważ ta obecna straszy :''') 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro