Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10 - „Rozmazała Ci się szminka"

Oparła się ponownie o drzwi.
Jej nogi były jak z waty. Ledwo się na nich utrzymywała, więc zsunęła się powoli na podłogę.
— Wszystko w porządku Ava? — dało się usłyszeć głos jej matki, dochodzący najprawdopodobniej z kuchni. O tej porze zazwyczaj przesiadywała tam z wielkim kubkiem herbaty i rozmawiała przez telefon z ciotką.
— Wszystko okej! — odkrzyknęła lekko zachrypniętym głosem.
Siedziała tak jeszcze przez dłuższą chwilę. Widok krwi od zawsze ją przerażał i sprawiał, że robiło jej się słabo. Uniosła głowę do góry tak i zamknęła oczy. Zaczęła brać głębokie wdechy i wydechy, aby się opanować. Z początku nie przynosiło to żadnego rezultatu. Jej ubrudzona od brwi dłoń, spoczywała bezwładnie na jej udzie. W końcu zaczęła się powoli podnosić. Upewniła się, że drzwi są zamknięte na zamek, po czym chwyciła za klamkę, aby się wesprzeć. Bardzo powoli zaczęła wstawać. Nogi w dalszym ciągu jej się trzęsły, ale było minimalnie lepiej niż wcześniej.
W końcu udało jej się wyprostować, dalej trzymając się za klamkę. Drugą dłonią podparła się o ścianę. Odstąpiła nieco od drzwi i niezdarnym, trochę chaotycznym krokiem zaczęła kierować się do pokoju. Jej mama dalej była w kuchni, więc miała jeszcze trochę czasu na uspokojenie się.
Po drodze zahaczyła o łazienkę, aby zmyć krew z dłoni. Zdążyła już całkiem zaschnąć, ale nie było żadnego problemu ze zmyciem jej. Gorzej, gdyby coś skapnęło jej na ubrania albo dywan.  Zmywanie krwi z materiału było już cięższym zadaniem. Nie chciała niczego ubrudzić. Wiedziała ile jej mamę kosztowało wynajęcie tutaj pokoju. Gdyby jeszcze musiała płacić za jakiekolwiek wyrządzone przez nią szkody, to nigdy by sobie tego nie wybaczyła.
Drogę do pokoju przebyła już pewniejszym krokiem. Usiadła na łóżku i westchnęła ciężko.
„Czy to było coś poważnego?". To pytanie nieustannie krążyło jej po głowie. Kaszlenie krwią nigdy nie zwiastowało niczego dobrego. Ava nie chciała nikogo martwić, ale również w głębi duszy bała się tego, co powiedziałby jej lekarz. Liczyła po prostu, że to jednorazowa sytuacja.
Ava podniosła się z łóżka, gdy była już stuprocentowo pewna, że jest dobrze. Przebrała się z mundurka szkolnego w coś bardziej do użytku domowego. Padło na zwykłą czarną bluzkę, która była na nią zbyt duża. Sięgała jej mniej więcej do połowy uda. Pod to ubrała szare, materiałowe spodenki. Kiedy wiązała sznurki od spodenek usłyszała otwieranie drzwi. Zapewne mama wychodziła na zakupy albo po coś innego. W każdym razie nigdy jej się nie tłumaczyła gdzie wychodzi i nie miała takiego obowiązku.
Dziwnym jednak był fakt, że dałaby głowę, że ta wychodząc zamieniła z kimś parę słów.
Chwilę później „drugi głos", z którym rozmawiała jej mama, znalazł się w pokoju.
Był to nikt inny jak Mark. Przywitał ją swoim typowym szerokim uśmiechem, którym skutecznie ją zaraził. Ava usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok niej. Mark bez najmniejszego zawahania wskoczył na łóżko. Widać było jak bardzo komfortowo czuł się już w jej towarzystwie.
Ava zaśmiała się, czując jak zatrzęsło się łóżko, gdy ten na nie padł.
— Jak się czujesz? — zapytał, gdy przewrócił się na plecy i spojrzał się na nią. Na pewno nawiązywał do tego, że jeszcze nie wróciła do pełni sił po pożarze. Całościowo czuła się całkiem dobrze. Gorzej było, gdy dostawała mocnych napadów kaszlu albo dzisiejsza sytuacja z krwią. Po jej ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz na to wspomnienie. Mark jednak nie musiał o tym wiedzieć.
— Całkiem dobrze. — odpowiedziała częściowo zgodnie z prawdą. Również się położyła, kładąc głowę bokiem, aby na niego popatrzeć. — Ale chyba nie tylko po to przyszedłeś prawda?
Szatyn pokręcił przecząco głową i jednym zwinnym ruchem podniósł się do siadu. Ava patrzyła z pozycji leżącej jak Mark rozciąga się, aby sięgnąć po swoją torbę. Kiedy ta spoczywała już na jego kolanach, zaczął w niej grzebać. Ciągnęło się to tak długo, że aż Ava podniosła się z ciekawości do siadu i spojrzała mu przez ramię. W końcu chłopak wyjął najróżniejsze przysmaki i napoje. 
— Spędzimy dziś razem trochę czasu. — powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha, podczas machania jej przed twarzą jej ulubionymi kwaśnymi żelkami. Widok jej ulubionej słodyczy sprawił, że ślina zaczęła napływać jej do ust. Coś jej jednak nie pasowało.
— Jak to? Jest już późno. — odpowiedziała, kierując swój wzrok na okno znajdujące się nieopodal łóżka. Faktycznie, na dworzu już wyraźnie się ściemniało. Mark tylko przewrócił oczami.
— Dzwoniła do mnie twoja mama mówiąc, że nie będzie jej całą noc i zapytała czy nie chciałbym dotrzymać ci towarzystwa. — wyjaśnił, zabierając się za otwieranie paczki żelków. Wzrokiem za to szukał pilota od telewizora, który zazwyczaj walał się gdzieś po łóżku.
Ava otworzyła szerzej oczy. Poprosiła go, aby został na noc?
Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, ale z drugiej strony cieszyła się, że jej matka nie ma takiego podejścia do nocowań jak inni. W jej opinii, na szczęście, nocowanie nie sprowadzało się tylko do jednego.
— Przyznam, że mnie zaskoczyłeś. — powiedziała po dłużej chwili, rozkładając się wygodniej na łóżku.
Mark w końcu chwycił pilota i włączył telewizor.

Dwójka przyjaciół resztę wieczoru spędziła na oglądaniu seriali i zajadaniu się przekąskami.
Podczas, gdy różowowłosa faktycznie wciągnęła się w fabułę produkcji, którą w danym momencie oglądali, tak Mark po raz kolejny udowodnił, że ciężko mu się na czymkolwiek skupić. Szczególnie na oglądaniu. Prawdopodobnie jedyną rzeczą, na której skupiał dużą uwagę była piłka nożna.
Chłopak co jakiś czas zerkał na przyjaciółkę, a także co jakiś czas był na tym przyłapywany, co nieszczególnie mu przeszkadzało.
Po chwili przysunął się do niej i chwycił ją za podbródek, odwracając jej twarz w jego stronę. Na jej twarzy wymalowało się zapytanie, ale tylko tyle.
— Rozmazała ci się szminka. — powiedział chłopak, wycierając kciukiem rozmazaną szminkę. Na jego twarzy widniał lekki uśmiech, podczas gdy Ava nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Nie wiedziała co zrobić, ani gdzie patrzeć, więc po prostu patrzyła mu w oczy.
Widząc zamieszanie na twarzy różowej, uśmiech Mark'a zniknął. Jego dłoń dalej spoczywała na jej podbródku, jakby został zamrożony.
Ava nie wiedziała, czego się spodziewać i co będzie dalej.

————

Z dupy jakiś ten rozdział kurde faja

Na szczęście na kolejny mam zaplanowany ciekawszy wątek 💃🏻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro