Rozdział 1 - „Masz mocnego kopa"
Zaklimatyzowanie się w nowej szkole często jest trudne i na pewno jest to kwestia czasu i zależność od tego jaka jest nowoprzybyła osoba. Na pewno marzeniem każdego jest przyjść do nowej szkoły i od razu zostać zaakceptowanym przez całą klasę. Każdy się już tam zna i ciężko wbić się w ich nierozłączne grupy znajomych. Ava Smith już od kilku miesięcy uczęszczała do gimnazjum Raymona, ale nie narzekała na brak znajomości. Była wyjątkowo urodziwą dziewczyną z długimi różowymi włosami, które często spinała w dwa kucyki. Dzisiaj jednak była w rozpuszczonych. Oprócz tego kolor jej oczu był bardzo zbliżony do włosów, a już szczególnie w oczy rzucały sie nietypowe znamiona na policzkach przypominające kocie wąsiki. Mimo swojej wyjątkowej zagranicznej urody nie zadawała się zbytnio z nikim z klasy. Miała pasję, która przysłaniała wszystko inne. Od razu po lekcjach niczym strzała wyautowała z sali na podwórko należące do placówki. Na zewnątrz było widać z oddali uczniów z równoległych klas, którzy wracali do szatni się przebrać po męczącej lekcji wychowania fizycznego. Trochę dalej malował się widok na szkolne boisko, gdzie na ławeczkach siedziało paru nauczycieli, a na środku boiska grupa chłopców, z czego paru z klasy dziewczyny. Właśnie w tamtym kierunku zmierzała Ava. Przysiadła na trawie obok drzewa, czyli trochę za ostatnią ławką, przyglądając się z uwagą na chłopaków, którzy najwidoczniej trenowali. Z daleka było widać ich poddenerwowanie, co trochę zmartwiło dziewczynę. Stres źle działał na grę, jaką w tym przypadku była piłka nożna - największa pasja Avy, która towarzyszyła jej od najmłodszych lat. Mimo stresu chłopaków widać było, że wszystkie ich ruchy były pewne, co oznaczało, że mają całkiem sporą wprawę i są dobrze rozgrzani. Jeden z chłopaków, z którym chodziła do klasy - ten w długich niebieskich włosach, który z tego co pamiętała dziewczyna miał na imię Nathan - biegł właśnie przed siebie z piłką, którą prawdopodobnie chciał podać do chłopaka w białych włosach. Ava nie myliła się i na te myśl uśmiechnęła się pod nosem. Nathan przed podaniem krzyknął imię chłopaka, jednak nie dała rady go wyłapać. Nieznajomy jej chłopak znany był jej tylko z jego techniki hissatsu - Ognistego Tornada, które bardzo rzuciło się jej w oczy. Ten właśnie ruch chłopak wykonywał, aby trafić w bramkę, w której stał chłopak, którego również kojarzyła, lecz nie pamietała imienia. Była jednak pewna, że przewijała się jej ta twarz podczas lekcji. Wszyscy nagle spojrzeli za siebie, w tym białowłosy chłopak, przez co piłka spadła na ziemie. Ava odwróciła delikatnie głowę w stronę, w którą spojrzeli piłkarze. Zobaczyła jedynie duży samochód, który chwile temu podjechał przed boisko. Z niego zaczęli wysiadać jacyś chłopcy na oko w jej wieku, ale kompletnie jej nieznajomi. Mało kogo znała, ale większość twarzy ze swojej szkoły chociaż kojarzyła. Nowoprzybyli zdecydowanie przyjechali z innej szkoły. Jej uwagę zwrócił pewien starszy mężczyzna, który z nimi był. Prawdę mówiąc przeraził trochę dziewczynę, a szczególnie wtedy, kiedy na chwile na nią spojrzał. Dziewczyna od razu odwróciła wzrok na boisko, aby po chwili upewnić się, że ten już na nią nie spogląda. Przyjrzała się ponownie tym, co przyjechali i wywnioskowała, że byli przeciwnikami jej szkolnej drużyny i to dosyć poważnymi patrząc na poddenerwowanie drużyny Raymona. Przeciwnicy zaczęli powoli wchodzić na boisko i rozpoczęli krótką rozgrzewkę. Ava otworzyła szerzej oczy, kiedy spostrzegła kapitana drużyny, co wywnioskowała po przepasce na ramieniu. Chłopak w goglach i pelerynie oraz z dredami. Patrzyła na niego dłuższą chwile, po czym spuściła głowę. Podniosła się, wzięła torbę, z która tu przyszła, po czym skierowała się do wyjścia z boiska. Teraz już skierowała się w stronę domu, czyli miejsca, w które miała się wybrać od razu po skończeniu lekcji. Matka Avy mimo, że przywykła do spóźnialstwa dziewczyny, tak nie tolerowała przychodzenia po czasie w dni, w których ma trening. Aby uniknąć ewentualnych problemów dziewczyna wręcz w biegu wracała do domu. Jedyne co to weszła do pokoju, wzięła torbę treningową, którą spakowała poprzedniego wieczora i wybiegła, żeby zdążyć. Wydawałoby się, że skoro była taka zafascynowana piłką nożną to właśnie jest ona sportem, który uprawia. Nic bardziej mylnego. Mimo, że bardzo o tym marzyła to jej mama wybrała dla niej już inną „karierę" związana z jej sportem z nastoletnich lat - piłką siatkową. Dodatkowo w okolicy nie było żadnych żeńskich drużyn futbolowych, więc marzenie dziewczyny wydawało się takie odległe i nie do zrealizowania. Ava westchnęła ciężko, poprawiając torbę przewieszoną przez jej ramię i przyspieszyła kroku.
Nastolatka opuściła placówkę, w której trenowała niewzruszona. Dzisiaj właściwie się strasznie obijała, co na pewno zauważył trener i inne dziewczyny z drużyny. Ava mimo niechęci do siatkówki starała się jak mogła, aby nie zawieść rodzicielki, ale dziś nie miała siły, aby próbować, a przyczyna tego była jej niewiadoma.
Wracając do domu wpatrywała się przez chwilę w szare niebo, które coraz bardziej przybierało kolor tego nocnego i gwieździstego. Wiedząc gdzie się znajduje jej wzrok od razu przeniósł się niżej i na prawo, gdzie znajdowała się jej szkoła i oświetlone już boisko, na którym dziś toczył się mecz między ich szkołą a Akademią Królewską. Z początku nie wiedziała o tej szkole, ale z ciekawości musiała sprawdzić skąd był przeciwnik, a dokładniej lider drużyny. Zatrzymała się na chwile i patrzyła tak na połyskujące przez padające na nie światło ramy bramek. Przez chwile prowadziła wewnętrzną walkę, ale w końcu zboczyła z kursu, wkraczając tym samym na teren gimnazjum Raymona. Weszła na boisko, stawiając od razu torbę na ziemi. Wyjęła z niej piłkę, którą czasem ze sobą brała w razie, gdyby miała zboczyć z kursu. Postawiła ją równo na środku boiska, przy okazji związując swoje długie, różowe włosy, aby jej nie przeszkadzały. Od razu, gdy to poczyniła zaczęła biec kopiąc piłkę pod swoimi nogami. Kwestią sekund było kiedy wkopała piłkę do bramki. Zatrzymała się po tej akcji i przez chwile spoglądała jak okrągły przedmiot toczy się powoli po ziemi. Podeszła po nią i kopiąc ją delikatnie oddaliła się od bramki, stając przed linią wyznaczająca pole bramkarza. Odwróciła się szybko i znowu mocnym uderzeniem nogi wkopała piłkę do bramki. Tym razem jednak ku jej zdziwieniu nie usłyszała charakterystycznego dźwięku zetknięcia się piłki z siatką. Uniosła wyżej głowę i zobaczyła stojącego przed bramką chłopaka. Trzymał jej piłkę w jednej dłoni, a drugą zaczął energicznie wymachiwać. Po dłuższym przypatrzeniu się zrozumiała na przeciwko kogo właśnie stoi. Tego średniej wysokości szatyna z pomarańczową opaską nie sposób było zapomnieć. Nie dość, że chodziła z nim do jednej klasy to widziała go na meczu z Królewskimi. Nie obserwowała ich może aż tak z bliska, ale aż z takiej odległości było widać jak zdeterminowany wtedy był.
- Masz mocnego kopa. Skoro zwykle strzały tak dobrze ci wychodzą to zastanawia mnie jaką moc mają twoje techniki - chłopak uśmiechnął się przyjaźnie podchodząc bliżej Avy. Chciał jej podać piłkę, ale ta zdążyła wyrwać mu ją z rąk.
- Co ty tu robisz? - zaczęła oschle, co na pewno nie przekonałoby nikogo do wejścia w dalszą rozmowę. Mimo to szatyn nie wziął sobie tego sposobu mówienia do siebie.
- Mógłbym Cię spytać o to samo, Avo - zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów, a jej samej zrobiło się głupio, bo zapomniała kompletnie jak ten miał na imię - Mark.
- Skąd ty- - Ava zdziwiła się, gdy ten jakby przeczytał jej myśli. Mimo to nie dokończyła zdania i po prostu westchnęła. Poszła po torbę, którą zostawiła trochę dalej, schowała do niej piłkę i ponownie przewiesiła przez ramie.
- Muszę iść - odrzekła od niechcenia, odwracając się do niego tyłem. Mark chciał jeszcze coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Ava na pewno nie zrobiła na nim dobrego wrażenia, ale nie zależało jej na tym. Wystarczyło samo to, że będzie miała kłopoty jak wróci do domu, dlatego właśnie bardzo żwawym krokiem do niego zmierzała. Liczyła, że uda jej się wślizgnąć niepostrzeżenie do pokoju albo, że mama śpi, co było mniej prawdopodobne, ale dalej było jakąś opcją.
Dziewczyna weszła po cichu do domu, zdjęła buty i na palcach zaczęła kierować się do pokoju. Wtem w kuchni zapaliło się światło. Ava wiedziała już doskonale co się święci, więc z głębokim westchnieniem poszła do kuchni przyjąć na klatę wywody matki.
________________________________
No to mamy pierwszy rozdział. Staram się jak mogę, żeby nie zmieniać aż tak mocno fabuły, ale czasami po prostu trzeba coś zmienić, bo wcześniejsza wersja nie trzymała się zupełnie kupy. Mam nadzieje, ze zrozumiecie i mnie nie zabijecie, buziaczki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro