Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

- Masz jeszcze jakieś ciekawe historie? - zagadnął, przyglądając się nieco za dużej bluzie, którą nosiła dziewczyna. Miała morski kolor, a na niej po włosku były napisane jakieś słowa i logo, które pewnie należało do szkoły, w której przez ostatni czas Ereina się uczyła. Zobaczył jej dość pewny uśmiech, co było dla niego niejaką nowością, gdyż nigdy nie widział takie wyrazu na jej twarzy.
- Powiedziałam wam już dosłownie wszystko. Co jeszcze chcesz wiedzieć? - dało się wyczuć, że nie oczekiwała odpowiedzi na to pytanie. Przyglądał się jej, jak swoimi oczami uważnie obserwowała, jak reszta przyjaciół wieszała wielkie płótno, które przygotowała dla nich właśnie Errie.

- Trzymaj mnie, pacanie! Przez ciebie mogę zlecieć na dół! - Willy jak zawsze krzyczał dość głośno, zwłaszcza gdy Jack go irytował. Obrońca zacisnął tylko dłonie na stopach kolegi, który stał na jego ramionach i odparł.
- Wybacz Willy, to się nie powtórzy - blondynka o dziwo zaśmiała się, widząc tą sytuację, co stało się kolejną rzeczą, która zdziwiła Blaze'a, który siedział z nią na ławce. Zauważył, że w pewnym momencie spojrzała na niego i zrobiła nieznacznie zdziwioną minę.
- Co jest? Mam coś na twarzy? - spytała, nie rozumiejąc, czemu tak się w nią wpatrywał.
- Mam wrażenie, jakbyś zmieniła się przez ten czas - powiedział od razu, chcąc brzmieć pewnie.
- Nie bardzo rozumiem. Możesz wytłumaczyć?
- Wróciłaś z wymiany - zaczął. - I wydajesz się pewniejsza siebie i jakby trochę odmieniona - zmrużył lekko oczy. - Nie mówię, że to źle, ale po prostu mnie to zastanawia - dziewczyna podrapała się po nosie.
- Ty za to od razu wydałeś mi się jakiś zamyślony i zagubiony w swoim świecie.

Z radosnej stała się nagle przygnębiona. W jej sercu pojawiło się uczucie zmartwienia, a jedna z dłoni sama powędrowała na policzek chłopaka, który ani trochę nie przejął się jej gestem.
- Czy stało się coś, jak mnie nie było? - liczyła na to, że powie jej o wszystkim. On jednak złapał za jej dłoń i ściągnął ją ze swojej twarzy, co zaskoczyło jego przyjaciółkę. Zanim zdążył puścić jej dłoń, ona znów do niego przemówiła, delikatnie zaciskając palce, by nie puścić jego ręki. - Zrobiłam coś nie tak, Axel?
Spojrzał w dół, widząc, że jej ręce niekiedy drżały - być możne z zimna. Niespodziewanie pojawił się mały uśmiech na jego twarzy, a on sam dokładnie przemyślał, co musi powiedzieć, by uspokoić Ereinę.
- Wybacz, jestem ostatnio zmęczony i coraz bardziej nachodzą mnie myśli związane z finałowym meczem Strefy Footballu - tu zrobił chwilową przerwę. - O którym chciałbym z tobą pomówić.

Nie dane mu było otrzymać odpowiedzi. Obok nich stanął trener Percival, który spojrzała na nich z góry, głównie skupiając się na przyjaciółce nastolatka.
- Podobno zdałaś egzaminy na dobre oceny i dodatkowo dostałaś pochwałę od trenera nauczającego w twojej szkole - stwierdził, kierując na chwilę swój przeszywający wzrok na Axela, zaraz potem wracając nim na Ereinę. - Przynieś mi najpóźniej jutro do dziesiątej swój wykaz ocen. Ja i dyrektor chętnie zobaczymy, czy godnie reprezentujesz Japonię w innych krajach.
Tylko tyle miał do powiedzenia. Dziwne - ani Axel, ani Ereina nie rozumieli, po co Travisowi były te dokumenty. Blaze nie znalazł jednak odpowiedzi u Senter. Ona sama nie wiele rozumiała z tego, co się chwilę temu stało. Spojrzała w stronę wejścia dk domku klubowego, obserwując, jak Willy wręcz zwija się z bólu, bo ześlizgnął się z ramion Wallside'a, a transparent leżał obok niego na ziemi.

Wokół była praktycznie całą drużyna - tylko starzy przyjaciele odłączyli się od nich, chcąc pobyć trochę w cichy i samotności. Płomienny napastnik zatrzymał jednak w pewnym momencie nastolatkę.
- Musisz wiedzieć, z kim będziemy grać w finale - stwierdził dość poważnie.
- To aż takie ważne? - odparła zdziwiona. - Przecież je ważne, kto to będzie... I tak damy z siebie wszystko.
Skinął głową na jej słowa, jednak już zbyt długo ją znał i nawet to, że teraz wydawała się innym człowiekiem nie zmieni tego, co kryło się w jej sercu. Wolał powiedzieć jej wszystko teraz, niż żeby sama się o wszystkim dowiedziała w dniu meczu.
- Pamiętasz Czerwoną Żmiję? To z nimi będziemy walczyć o tytuł mistrza kraju - domyślał się, że nie za dobrze zareaguje na jego słowa. Od razu jej dłoń powędrowała na kolano - dokładnie to, za którym niegdyś ciągnął się ogromny ból, a w oczach można było dostrzec błysk ślepi jadowitego węża.
- Ty... Nie żartujesz? - Nawet jej samej trudno było stwierdzić, czy przeżywała tą informację aż tak, czy może bardziej dawne wspomnienia zaczęły dawać o sobie znak.
- Nie - położył dłoń na jej ramieniu, ostrożnie masując je kciukiem. - Domyśliłem się, że jakiś tak zareagujesz, dlatego nie chciałem czekać - wyjaśnił.
- Jeśli chodzi ci o to, że masz sobie za złe teraz moje samopoczucie, to nie martw się. Dobrze zrobiłeś. Nie sądziłam, że jak sobie o nich przypomnę, to aż mi się w głowie zakręci. Wiesz, czy dalej grają starym składem?
Pokiwał przecząco głową.

Szczerze mówiąc, nie wiedzieli nic. Przykry był też fakt, iż tylko oni i jeszcze z pewnością Jude, czuli narastające napięcie z każdą kolejną minutą, która mijając, przybliżała ich do finału.
- Będziesz grać? - Axel zadał pytanie w jej stronę.
- Jasne. Nie odpuszczę sobie takiego meczu - swoimi słowami pokazała ogromną determinację i chęć walki, jakie powinien mieć każdy, prawdziwy zawodnik z gimnazjum Raimona. - Kiedy on będzie?
On tylko kolejny raz poklepał ja po ramieniu.
- Już wkrótce...

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro