Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55

Mecz z Brazylią od samego początku wzbudzał w zawodnikach Japonii ogromną ekscytacje. Słyszeli wiele na ich temat - byli bardzo szybcy, a siła ich strzałów była tak niesamowita, że z trudem dało się ocenić, czy którykolwiek napastnik z grupy A posiadał taką moc. To mocno nakręcało kapitana, który uważał półfinał nie tylko za dobrą zabawę, ale i możliwość sprawdzenia się. Jeszcze cięższe treningi i próby rozwinięcia swoich technik bramkarskich. Można powiedzieć, że wszystko szło zgodnie z planem, prawda?

Takie myśli Mark miał dopóty, dopóki na boisku nie pojawił się chłopak, którego wcześniej oglądał na ekranie podczas rozmowy z menadżerkami. Mac Roniejo - o ile dobrze pamiętał. Nieco wyższy od niego, wystportowany i jakiś podenerwowany. Evans nie spodziewał się, że ten człowiek przyjdzie go prosić o oddanie meczu walkowerem. Przecież to było zupełnie wbrew zasadom piłki nożnej!
- Jak on śmie prosić cię o coś takiego?! - chłopcy byli obudzę i zachowaniem kapitana przeciwników, snując na jego temat dziwne plotki - chociażby takie, że wygrali w swojej grupie, bo inne zespoły oddały mecze bez walki. Bramkarz nie chciał w to jednak wierzyć i starał się odciągnąć przyjaciół od tych myśli. Miał szczęście, że w końcu musieli zająć się czymś zupełnie innym.

Otóż wrócili to nich Shawn i Jordan, którzy z radością oznajmili, że czekali na dzień powrotu na Liocott. To mogła być zapowiedź radosnego dnia, jednak wraz z informacją, że chłopcy wstępują znów do drużyny, Travis poinformował wszystkich, że Todd musi opuścić ich i wrócić do Japonii. Jego smutek był niewyobrażalny. Pakował się ze smętną miną, a próby przekonania trenera, że przyda im się więcej zawodników, nie przekonały mężczyzny. Przynajmniej Kevin doskonale rozumiał małego obrońcę, dla którego wygłosił mowę pocieszającą.
- Wracaj tam jak najszybciej i zacznij trenować, a wrócisz tu szybciej, niż ci się wydaje - dlatego właśnie Todd z uśmiechem wracał do Japonii, ale jego przyjaciołom nie było do śmiechu. Właśnie dlatego strateg chciał rozmówić się z ich trenerem.
- Ereina odeszła z zespołu, więc mamy wolne miejsce, a wysłanie Todda do domu to nie najlepszy pomysł.
- Kwestionujesz moje decyzję, Jude? - spytał. - Todd wraca do domu, bo wierzę w jego potencjał. Twoja kuzynka odeszła, bo nie umiała znieść odpowiedzialności, którą nosiła na barkach, dlatego ktoś na jej miejsce musi być odpowiedzialny i zdecydowanie silniejszy od niej, by taka głupia sytuacja się nie powtórzyła. Na razie nie ma w Japonii takiego zawodnika, który spełniały te kryteria.

Był taki przekonany w swoich słowach. Drużyna bez namysłu mogła wymienić najlepszych zawodników, których chcieliby zobaczyć w mistrzostwach, ale dyskutowanie z trenerem było walką z wiatrakami.
Niechętnie zaakceptowali jego decyzję, wracając do pracy.

Od dłuższego czasu Axel wraz z Austinem spędzali coraz więcej czasu, trenując razem, a gdy ich znajoma odeszła z zespołu, szóstoklasista martwił się tym, że jego idol rozmyśla cały czas o zaistniałej sprawie.
- Nie możesz się poddać, Axel. Podjęła taką decyzję, ale my musimy walczyć dalej.
- Austin, tylko tu nie chodzi o jej decyzję - westchnął. - Boję się, że to prawda, iż przeze mnie porzuciła taniec ponad rok temu i teraz tego żałuję.
- Może nie znam się na kobietach - odparł niemrawo. - Ale ta decyzja była tak spontaniczna, że jestem pewien, iż to nie twoja wina.

Zawsze udawało mu się znaleźć słowa, które podnosił resztę w jakiś sposób na duchu. Mimo iż Errie odeszła od nich już chyba parenaście dni temu, była grupa ludzi, która widocznie wciąż to przeżywała - chociażby Axel, czy David albo Jude.

Nie wtrącał się jednak, bo miał ważne zadanie do wykonania w następnym meczu - przebić się przez obronę Królestwa i dać z siebie wszystko przy oddawaniu strzału. To samo tyczyło się reszty atakujących i pomocników.
- Mamy mistrzostwo do zdobycia! - krzyczał co jakiś czas, by przypomnieć przyjaciołom, jaki jest ich główny cel.

Racja. Obiecali, że nic ich nie powstrzyma, więc teraz muszą odpalić podeszwy i ruszać do gry.

Gdy nastąpiła krótka przerwa, zaskoczyła ich Celia. Widocznie zdyszana, trzymająca pod pachą swój mały laptop, poprawiała okulary, które spadły jej z głowy. Chłopcy mieli różne domysły tego, co chciała im przekazać. Niektórzy mieli dziwne przeczucie, że mecz z Brazylią został przełożony lub odbywa się właśnie w tym momencie, a oni tak po prostu zostali wykonani. Inni sądzili, że znalazła przydatne informacje na temat ich przeciwnika, które pozwolą im rozgromić ich już w pierwszym starciu. Znaleźli się też tacy jak Jack, którzy uważali, że ich wspaniała menadżerka zdobyła zniżki do najlepszej miejscowej knajpy.

Zaczęła jednak w końcu mówić, uprzedzając zespół, że nikt nie miał racji. Otworzyła laptopa i wciskając jakiś przycisk, pokazała im wiadomość, którą chwilę temu otrzymała.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro