Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45

Słysząc pukanie do drzwi, odstawiła na bok swoje rzeczy, zwracając się w w stronę wyjścia. Białe, sterczące włosy, to samo skupione spojrzenie. Brakowało tylko uśmiechu na jego twarzy.
- Nie mówiłaś na poważnie z tym, że odchodzisz? - starał się zacząć dość ostrożnie.
Ereina podniosła jedną ze swoich koszulek i po złożeniu jej, włożyła ją do niewielkiej granatowej walizki.
- Wybacz, Axel. Mówiłam prawdę.
- Ereina - stanął przed nią. - Wiele razy upadamy, ale za każdym razem trzeba się podnieść i walczyć dalej.
- Tylko ja nie mam już siły walczyć! - jej głos zadrżał przy zetknięciu z powietrzem. Musiała odwrócić głowę, by przez patrzenie na chłopaka jej emocje nie wzieły góry.
- Rozumiem, że czujesz się źle z tym, że ci nie wychodzi, ale nie zapominaj, że jesteś tu z jakiegoś powodu. Trener Travis widzi w tobie potencjał jak w nas wszystkich - usiadł na skraju łóżka. - Tak samo widział go w tobie Ray Dark - materac zapa się trochę w dół, gdy nastolatka wypuściła z rąk walizkę, a w pomieszczeniu rozległ się jej krótki śmiech.
- Naprawdę myślisz, że przyjął mnie wtedy, bo miałam jakiś talent? - spojrzała mu głęboko w oczy. - On przyjął mnie tylko ze względu na ciebie. Od samego początku wiedział o naszej znajomości.
Czując zupełną pustkę, obserwował, jak Errie zapina swoją walizkę, sprawdzając, czy wszystko zabrała. Skierowała się w stronę wyjścia, jednak Blaze stanął jej na drodze.
- Proszę, przemyśl to jeszcze raz - położył dłoń na jej ramieniu, jednak ona strąciła ją, odwracając się za siebie.
- Dokładnie to przemyślałam - zacisnęła pięści, jakby chcąc dodać sobie odwagi. - Mogłam już wcześniej podjąć tą decyzję. Straciłam zdecydowanie za dużo czasu. Ja... - zamilkła na chwilę. - Axel. Gdybyśmy się nie poznali, wszystko potoczyło oby się zupełnie inaczej.
- Ereina, przecież jesteśmy...
- Przyjaciółmi. Tak - kiwnęła głową. - Ale ty nie miałbyś tylu problemów, a ja dalej byłabym kapitanem mojej grupy tanecznej - westchnęła. - A z resztą, tyle razy wystawiałam naszą przyjaźń na próbę, że dziwie się, że jeszcze chcesz się ze mną przyjaźnić. Lepiej będzie, jak wszyscy o mnie zapomnicie, a w szczególności ty.
Chciala go ominąć, jednak on przemówił.
- Uciekasz, Ereina - skwitował. - Boisz się popełnić błędu. Zawsze uwielbiałaś piłkę nożną, więc nie uwierzę, że to był tylko przypadek - położył dłonie na jej ramionach, zniżając się trochę. - Twoim jedynym problemem jest to, że patrzysz tylko i wyłącznie oczami, a gdybyś patrzyła sercem, postrzegałabyś wszystko zupełnie inaczej.
Uśmiechnęła się delikatnie, jednak w końcu opuściła pokój, mijając swojego kuzyna, który szybko znalazł się obok płomiennego napastnika, nie mogąc uwierzyć, że jego kuzynka wypowiedziała te wszystkie słowa.

Szybko musiał pobiec na dół, gdzie zebrała się reszta - zawodnicy, menadżerki, trener. Mimo buzujących emocji w ich sercach, stali w ciszy, zupełnie nie wiedząc, co powiedzieć, by ich koleżanka zmieniła zdanie. Ona tylko obdarzyła ich niepewnym spojrzeniem, rzucając krótkie.
- Cześć - skierowała się w swoją stronę, niespodziewanie mijając Pana Hillmana, który wracał z jakąś siatką. Gdy był już kawałek za nim, usłyszała, jak się do niej zwraca.
- A więc postanowiłaś odejść? - zatrzymała się, zaciskając dłoń na rączce walizki.
- Trenerze, powie mi Pan, dlaczego wybrał mnie pan do zespołu? - chwilę czekała na odpowiedź.
- Bo od samego początku czułem, że nedziesz w stanie zmienić losy w tych mistrzostwach.
- Jak pan widzi, nic takiego się nie stało i nie stanie.
- Więc na dobre kończysz z piłką i wracasz do tańca, dobrze rozumiem?
- Tak - skwitowała, powoli idąc dalej. Na koniec usłyszała jeszcze słowa mężczyzny.
- Pamiętaj, Ereina. Ten, kto raz pokochał piłkę nożną, nigdy nie przestanie jej kochać. Nie ważne, że wydaje ci się, że wcale nie kochasz tego sportu. Wspomnisz moje słowa.

Dalej już tylko przechadzała się miejskimi uliczkami, a gdy znalazła się na jakimś przystanku, wyciągnęła telefon i zadzwoniła do swojego danego przyjaciela.
- Matt? - zaczęła z drżącym głosem. - Czy mogę wrócić do zespołu? - nastolatek nie był zdziwiony tylko jej słowami, ale także tonem głosu.
- Errie, czy ty placzesz? - zignorowała jego pytanie.
- Matt, proszę, przyjedźcie po mnie.
- Dobrze. Zaraz poproszę trenerkę i niedługo będziemy. Powiedz tylko, gdzie jesteś.
Oczekiwała na nich parenaście minut, a gdy już się pojawili schowała swoją walizkę do bagażnika, siadając na tylnym siedzeniu. Przez całą drogę do ośrodka, który wynajął zespół taneczny, przyglądała się ludziom na ulicy i przejeżdżającym pojazdom, nie czując nawet, że cały czas patrzył na nią zatroskany tancerz.
Miał szczęście, że nie widział się z piłkarzami, bo Jude z pewnością nie zostawiłby tej sprawy bez echa.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro