Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19

- Czyli... Na prawdę chcesz odejść - dodała ciszej, gdy nie otrzymała odpowiedzi od przyjaciela. - Chcesz nas zostawić? - jej głos, mimo zaistniałej sytuacji, był bardzo spokojny.
Odczuła, że położył ręce na jej ramionach, delikatnie zaciskając palce i uśmiechając się tak, że Ereina sama poczuła w środku, że chce odwzajemnić ten gest. Jednak to nie był moment do śmiechu i radości.
- Cieszę się, że mimo wszystko dane mi było spotkać się z tobą jeszcze raz. Teraz to ja zostawiam ciebie... Co za zrządzenie losu - rzucił na sam koniec, kierując się po swoją wodę. Errie dostrzegła tylko stojącego kawałek dalej Austina, który widocznie zaciskał pięści. Pewnie słyszał, o czym rozmawiali i nie jest z tego zadowolony. Nic dziwnego. W końcu Axel był jego autorytetem.
Odszedł w swoją stronę, a gdy znów zabrzmiał gwizdek sędziego, który rozpoczął grę, rozniósł się też krzyk kapitana Japonii, który tak chciał zachęcić przyjaciół do pracy. Piłka od razu znalazła się w ich posiadaniu, na końcu zatrzymując się przy nogach samego płomiennego napastnika. Każdy, kto stał dość blisko niego, mógł dostrzec, że mówi coś do siebie, a potem pewnie wskakuje na dłonie Majina, który pojawił się za nim. Jego Ekspozja Płomiennej Burzy była niesamowitym atakiem i tym razem cała jego drużyna była przekonana, że trafi. To pewne... przecież musi powrócić w wielkim stylu! Gdy jednak zbliżała się do siatki, on odwrócił wzrok, przez ułamek sekundy mając wrażenie, że widzi, jak ktoś mu bliski wychodzi ze stadionu. Piłka tylko musnęła dłoń bramkarza, a potem przeleciała nad poprzeczką.
- Było już tak blisko! Czyżby Blaze zapomniał, jak się strzela bramki?! Co się dzisiaj dzieje z tym chłopakiem?! 
Wrócił na swoją pozycję, a grę wznowiła Korea. Z pewnością Byron myślał, że jest gotowy na każdy ruch. Nie przewidział jednak, że najmłodszy z zawodników zaważy się odebrać mu piłkę. Jego ruch poparli radośni koledzy, którzy przeczuwali, że jego podanie trafi do Axela. Tak się stało... Jednak by posłać ją do napastnika, użył swojej Tygrysiej Burzy, która z ogromną siłą trafiła zawodnika i posłała go do tyłu parę metrów dalej.
- To był ewidentny zamach! Co Hobbes chciał tym pokazać?!
Mecz został na chwilę wstrzymany, a szóstoklasista stanął obok kolegi, który podnosił się z ziemi.
- Czemu to zr...
- Na boisku nie ma miejsca na użalanie się nad sobą - wyciągnął przed siebie dłoń, palcem pokazując na napastnika. - Chyba już zapomniałeś, jak powinien grać prawdziwy asowy napastnik. Myślałem, że odebranie ci tego tytułu będzie trudniejsze, ale zawiodłem się, a ty... swoim zachowaniem zawiodłeś jeszcze resztę zespołu - Austin na ułamek sekundy zerknął na przyjaciółkę Axela. Zrozumiała, czemu to robił. Nie mógł dopuścić tego, by Blaze zaczął odpuszczać. Musi iść dalej przed siebie, a nie stać w jednym miejscu. - Mam zamiar przypomnieć ci, jaki jest cel tej gry - ruszył w stronę piłki. Zaczął wraz z nią wymijać wszystkich przeciwników, co sprawiło, że ludzie na trybunach zaczęli głośno krzyczeć. Wyminąwszy obrońców, upewnił się, że jego idol na niego patrzy, a potem wykonał swój słynny ruch. Nie wyglądał jednak tak, jak ostatnio. Co to znaczy? Stał się silniejszy!
To właśnie sprawiło, że Japonia wyrównała.
- Proszę państwa! Mamy remis! Hobbes w pięknym stylu trafia bramkę! - uśmiechnął się do swoich przyjaciół, stając obok Axela.
Korea znów zaczęła wyprowadzać szybkie ataki, dezorientując swoich przeciwników. Love przecież nie może dopuścić do remisu. Claude i Bryce wkroczyli do akcji, wykonując swój wspólny atak.
- Jeśli obrońcy, by to zatrzymali - powiedziała do siebie nastolatka, drapiąc się po brodzie. - To atak byłby o wiele skuteczniejszy... - spojrzała w bok, zauważając trochę większego od niej chłopaka, który uważnie przyglądał się piłce. - Trzeba spróbować... Jack! Potrzebuje twojej pomocy!
Wallside ustawił się przed nią i wykonał Mur, a w tym samym czasie Ereina wykonała swoją obronę. Zatrzymanie tego strzału nie należało do łatwych. Ci dwaj byli przeciwnikami w przeszłości, ale gdy połączyli swoje siły, to mało kto mógł się z nimi równać. Coś jednak nie pozwalało przepuścić tego ataku, dlatego po długich sekundach piłka opadła na ziemię, a Errie usłyszała tylko zachęcający ją do działania krzyk Austina. 
Dotarły do niej dwie rzeczy. Teraz powinna pokazać swojemu podupadłemu na duchu przyjacielowi, że musi walczyć dalej, nie zważając na to, co się wydarzy. A ta druga rzecz? Pamiętacie słowa trenera?

Dopiero teraz widzę, że jesteś gotowa wywołać prawdziwą burzę śnieżną. 

Jak mogła zapomnieć o tym, nad czym pracowała przed wypadkiem?
Ale też... skąd Travis o tym wiedział?
Zerknęła na ławkę rezerwowych, stykając się ze spojrzeniem trenera. Kiwnął do niej głową.
- Później pana o wszystko zapytam.
Ruszyła szybko do przodu, widząc nieopodal szóstoklasistę, który był w każdej chwili gotowy jej pomóc. Kawałek dalej był też Blaze, ale nie wyglądał jeszcze na gotowego do jakiejkolwiek akcji.
Przystanęła kawałek od bramki, napotykając na szyderczy wzrok bramkarza. Widocznie czuł, że zatrzyma ten strzał jak resztę innych.
- Nie tym razem... - rzuciła, robiąc krok w tył i lekko się odginając. - Tego strzału nie pozwolę ci zatrzymać.
Odwróciwszy głowę w bok, przymknęła oczy, a ją samą przykryła gęsta, błękitna mgła. Gdy znów odkryła jej twarz, włosy Ereiny wydały się być całkowicie białe. Przyłożyła rękę do czoła, wykonując krótkie pstryknięcie. Od razu pojawił się pył, który był kontrolowany przez jej dłoń. Piłka zaczęła się unosić do góry, a gdy była wystarczająco wysoko, nastolatka skierowała w jej stronę rękę, a zacisnąwszy pięść, pył zamienił się w sople lodu, które posłały strzał prosto w stronę bramki.

- Czy sprawdziłeś to, o czym ci ostatnio mówiłem? - zapytał jakiś czas temu pan Hillman.
- Miałeś racje, że jest zdolna, dlatego nie wyrzuciłem jej z zespołu - odparł Travis, odkładając na bok swoją książkę.
- A przemyślałeś, jak wydobyć z niej siłę, do wykonania tego ataku? - trener zamyślił się na chwilę, a potem dał starszemu mężczyźnie jednoznaczną odpowiedź.
- Nie ma sensu próbować dokopać się do źródła. Jeśli będzie gotowa, to wykona go bez najmniejszego przygotowania.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro