12
- Przepraszam - powiedziała kolejny raz, podnosząc się z ziemi i strzepując z ubrań pył. Nie wiedziała, ile razy już próbowali odtworzyć swój stary atak. Za każdym razem, gdy tylko pojawiały się wstęgi ognia i lodu, obie znikały, jakby ugaszone przez drugi z żywiołów. Ćwiczyli już na prawdę długo, a efekty wciąż nie były takie, jakich oczekiwali. Nie pocieszał ich nawet fakt, że pozostałym dwóm duetom też nie szło za dobrze, a Nathan bezskutecznie próbował obudzić w sobie silny wiatr, który zmiecie przeciwników z jego drogi.
- To nie twoja wina - jak zwykle uśmiechał się po każdym niepowodzeniu, starając się wpaść na pomysł, co mogłoby pomóc im w tej sprawie.
- Spróbujcie jeszcze raz! - Mark od dłuższego czasu starał się im pomóc. Motywował ich swoim śmiechem i słowami pokrzepiającymi duszę. Wierzył, że to tylko chwilowe niezgranie, a w jego sercu tliła się nieokiełznana chęć zobaczenia tego wspaniałego ataku. Blaze wspominał mu, jak wyglądał, a Ereina dorzuciła od siebie parę zapamiętanych szczegółów. Evans miał też w głowie inną myśl. Z każdym dniem zauważał dość duże podobieństwo między przyjaciółmi, a ich Fuzja Żywiołów mogło być tego przypieczętowaniem. Dlatego... tak bardzo chciał go w końcu zobaczyć! - Errie uśmiechnij się - podbiegł do jasnowłosej i poklepał ją po ramieniu. - Axel jest niesamowitym napastnikiem, a ty też jesteś niczego sobie! W końcu praktycznie od samego początku trenowaliście razem, więc... jak mogłoby być inaczej?
Na jasnym czole dziewczyny pokazały się drobne linie, które powoi obniżały się wraz z jej brwiami. Odgarnęła włosy z obu stron za ucho i przymknęła na chwile oczy, jakby w tym momencie chciała ukryć odczuwane emocje.
- Wybaczcie... muszę odpocząć - szybki krokiem skierowała się w stronę szkoły, siadając na jednej z ławek na ostatnim piętrze. Przecież nic takiego się nie stało, a bramkarz chciał ją tylko zmotywować ją do dalszej pracy, więc... dlaczego uciekła? Trudno stwierdzić.
- Tu jesteś - Axelowi nie zajęło długo odnalezienie jej. Znał ją na tyle dobrze, że domyślał się, gdzie mogłaby pójść. Usiadł obok niej, od razu kładąc dłoń na plecach przyjaciółki, by chociaż w taki sposób dodać jej otuchy. - Co ci się stało? Jeśli nie chciałaś już ćwiczyć, mogłaś powiedzieć. - nie usłyszał odpowiedzi z jej strony. To nie był zbyt dobry znak. Dlatego wstał i kucnął przed nią, jedną rękę kładąc na jej kolanie, a drugą na szyi. - jesteśmy przyjaciółmi. Przecież możesz mi o wszystkim powiedzieć?
- Przyjaciółmi? - powiedziała jakby zdziwiona jego słowami, znów marszcząc swoje brwi. - ja to widzę trochę inaczej.
- Przecież wiesz, że cie lub...
- Że mnie lubisz? Wiem... ale nie o to mi chodzi. - przerwała mu szybko, widząc początkowo na jego twarzy wyraz zdziwienia, a potem już jego codzienne, spokojne spojrzenie. - cały czas stoję w twoim cieniu.
- Czemu tak mówisz? Wiesz, że tak nie jest. - starał się złapać za jej rękę. Czuł, że w taki sposób mógłby pokazać, że ją wspiera. Ona jedna szybko wstała z ławki, zaciskając mocno powieki, by nie dało się dostrzec jej szarych tęczówek.
- Nie widzisz tego? - ton jej głosu zmienił się. - wciąż oczekuje się ode mnie, bym była taka silna jak ty, tak błyskotliwa, a zapominają, że nie jestem tobą, tylko kimś zupełnie innym. Moje strzały nie są tak szybkie... drybling kuleje w niektórych miejscach i coraz częściej mam wrażenie, że zawodzę.
- Wiesz, że oni wcale nie chcą źle. - także wstał, teraz patrząc na niższą dziewczynę trochę z góry.
Może i nie chcą.
Ale przyjaźń Ereiny i Axela sprowadziła się do tego, iż ona stała się jego odbiciem w lustrze, którego nic nie mogło zakryć. Dlaczego uważali ją za... jego kopie? Czy była tak zła, że nie chcieli widzieć w niej Ereiny Senter? Aż tak była
Słaba?
- Mark chce cie zmotywować jak reszta. Wiesz, że nikt cie nie zastąpi i nie możesz zachowywać się tak, jakbyś żałowała, że tu jesteś - zrobił pół kroku w przód, by objąć ją i przytulić, jednak ta szybko cofnęła się, biorąc głęboki wdech.
- Nie wiem, czy nie powinnam żałować tego, że kiedykolwiek zainspirowałam się tobą i zaczęłam grać w piłkę - powiedziała... zdecydowanie za dużo. Wiedziała o tym... ale to uczucie w środku zabroniło jej zwracać się w jego stronę. Poszła na drugi koniec korytarza, zatrzymując się na chwilę. Na górę właśnie wszedł białowłosy chłopak. Nie wiedziała czemu, ale ruszyła szybkim krokiem w jego stronę i mocno objęła jego szyję. On zdezorientowany odwrócił się i gdy spostrzegł, kto go przytula, odwzajemnił uścisk, nie zadając zbędnych pytań. Po wypadku przyjaciółki... często obwiniał się, że był złym przyjacielem... wiele razy jej nie słuchał i nie był dla niej wsparciem, dlatego teraz chciał pokazać jej... że jest i na prawdę może na niego liczyć. Skierował się z nią tylko w stronę pokoju, by w spokoju mogli posiedzieć i by wszystkie negatywne emocje uciekły od niej całkowicie.
- Wydajesz się taki opiekuńczy, Dave. - rzucił ktoś z tyłu. - mam nadzieję, że mnie też tak przytulisz, gdy będzie mi smutno. - Caleb zaczął rękami obejmować sam siebie, starając się robić przy tym smutną minę. Jak zwykle jego zachowanie denerwowało Samforda... zwłaszcza... gdy przypominał sobie, jak dał się kiedyś zmanipulować. - dobrze, że cie widzę Ereino. - kontynuował żartobliwie. - mam dla ciebie drobną radę, którą chciałbym się z tobą podzielić. Oczywiście oprócz tej... byś zmieniła towarzystwo. - machnął zdegustowany ręką.
David chciał już ruszyć na niego, ale nastolatka zatrzymała go, delikatnie się do niego uśmiechając, dając znak, że zaraz do niego dołączy. Niechętnie zostawił ją samą z nielubianym zawodnikiem, a ona, gdy napastnik zniknął z jej pola widzenia, przemówiła do Stonewalla.
- Jeśli chcesz się ponabijać, to daruj sobie.
- Ja? Skądże znowu... - odparł, unosząc kąciki ust do sarkastycznego uśmiechu. - chce ci tylko dać drobną radę. - w szybkim tempie zbliżył się do niej, stojąc niewiele centymetrów przed nią. - jeśli chcesz, by ataki łączone ci wychodziły, musisz uwzględnić równowagę sił.
- To znaczy? - spytała, robiąc duży krok w tył.
- Axel i ty nie jesteście jedną osobą. Musicie przyjąć to, że istnieje coś takiego jak dysproporcja sił, a nie okłamywać się, że stoicie na tym samym poziomie. - zaśmiał się, dotykając nosa jasnowłosej, a potem z rękami splecionymi na karku... odchodząc do swojego pokoju.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro