Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

73

- A ty dokąd się wybierasz? - wzrok dziewczyny skupił się na ciemnowłosym chłopcu, który właśnie wiązał drugiego buta. Gdy to zrobił, wstał szybko na równe nogi i podskoczył parę razy, sprawdzając, czy tenisówkinie spadną mu z nóg. Gdy uśmiechnął się szeroko, w jego policzkach uformowaly sie małe dołeczki.
- Na trening piłkarski! - odparł, dumnie wypinając pierś.
- Trening piłkarski? - powtórzyła siostra. - nie przypominam sobie byś był w jakiejś drużynie.
- Jeszcze nie jestem. - położył nacisk na pierwsze słowo. - ale nad rzeką często ćwiczy taki chłopak, który gra razem ze mną i moimi przyjaciółmi. Wiele można się od niego nauczyć!
- Czyli nici z treningu. - westchnęła cicho.
- Możesz ćwiczyć z nami! - Ereina wątpiła w to, że ćwiczenia z bandą dzieciaków coś jej dadzą... Jednak Ethan słysząc o jej planach, pociągnął ją za sobą nad rzekę, gdzie czekała już reszta. Ona postanowiła tylko posiedzieć i popatrzeć.

Dziwne...

Ten chłopak na bramcę wyglądał dość znajomo. A no tak! Widziała go tu już parę razy. Ostatni raz podała mu piłkę... Nawet zdarzyło się, że wypatrywała go na mistrzostwach Strefy Footballu, jednak nigdzie nie dostrzegła jego ciemnej czupryny z pomarańczową opaską. Może grał tylko dla przyjemności i nie był zawodnikiem jakiegoś klubu piłkarskiego. Bardzo prawdopodobne, ale musiała przyznać, że znał się na rzeczy. Z uwagą obserwowała swojego brata, który na prawdę poprawił swoją technikę gry i siłę strzałów, a do tego pokazywał jeszcze większą radość z gry. To ten bramkarz widocznie na niego tak działał. W sumie... Ona też czuła jego determinację i radość... zupełnie... jak podczas gry z Kirkwood.
- Errie! - ogarnęła włosy i spojrzała na krzyczącego brata. - podasz piłkę? - zerknęła na dół. Powoli wstała z ławki i zaczęła delikatnie prowadzisz piłkę nogą, podchodząc do dzieciaków i oddając im ją.
- Hej! Może też chcesz zagrać? - zatrzymała się, słysząc słowa nastoletniego trenera skierowane w jej stronę. Pomyślała przez chwilę. Gdzieś w środku chciała zmierzyć się z chłopakiem, chcąc nie tylko sprawdzić swoją siłę, ale i moc, którą posiadał on.
- Będę wam tylko przeszkadzać. - odparła, delikatnie się uśmiechając, licząc na zakończenie tematu. Od razu poczuła, że Ethan ciągnie ją za rękę.
- Przecież grasz dobrze... W końcu jesteś w Króle... - Dziewczyna tylko kucnęła przed nim i pogłaskała go po głowie, przykładając palec do jego ust. Nie wszyscy musieli wiedzieć, że jest z Akademii skoro widocznie jej nie rozpoznawali.
- O której kończysz? - zapytała.
- O ósmej.
- Czekaj na mnie. - zabrała swoje rzeczy. Chyba uważała, że trening z dzieciakami nie pomoże osiągnąć jej tego, do czego postanowiła dążyć... I przy okazji... kompletnie tego nie czuła, co mogło sprowadzić jej stawiania na dno.

To będzie wielki finał!

Mówiły media, a ludzie tylko obstawiali wynik meczu. Jedni kibicowali Kirkwood... inni twierdzili, że nie mają szans i z pewnością Akademią zrówna ich z ziemią jak resztę swoich przeciwników. Czy to było bazowanie tylko i wyłącznie na pierwszym towarzyskim starciu tych zespołów? Drużyna Axela bardzo poprawiła się w ciągu tych miesięcy, więc dopóki nie zmierzą się z Królewskimi, dopóty nikt nie jest w stanie osądzić wyniku starcia.

Poczekajmy jeszcze trochę. Zostało tylko parę dni... Parę dni, które z pewnością będą się dłużyć rywalom. Z resztą... Nie tylko oni na to czekają. Są też ci, którzy odpadli wcześniejszych turach... Oni głównie liczyli na to, że zespół, który utrzymuje się od trzydziestu ośmiu lat na szczycie, w końcu upadnie i potłucze swoją piłkarską koronę. To było wielkie wyzwanie i odpowiedzialność, którego ciężar czuł każdy w Kirkwood. Bramkarz, obrońcy, pomocnicy... Napastnicy. Przez cały czas uważali, by niczego nie skręcić, czy złamać. Nie mieli rezerwowych, a przy takim starciu trudno było stwierdzić, czy sędzia będzie na tyle przychylny, by pozwolić grać bez pełnego składu... Zwłaszcza Eren starał się o siebie dbać, testując, przy jakim zawinięciu bandaża ochroni się przed możliwą kontuzją. Z nich wszystkich pozostawał jeszcze Axel. On jak zwykle trenował najciężej że wszystkich, szybko zyskując większą siłę. Chociaż w jego zachowaniu było coś niepokojącego. Częściej chodził zamyślony, jakby w głowie obmyślał przebieg meczu lub widział na nim jakieś niesprzyjające sytuację. Nie przyznał się do tego, ale przechodziły go dziwne dreszcze, gdy myślał o tym, co może się stać.

Czy mogło się zdarzyć tak, że będzie powodem porażki swojego zespołu?

- Nie... O czym ja myślę? - był kapitanem. Poraz kolejny musiał to powtórzyć w głowie. Jego pozycja nakazywała mu prowadzić tylko i wyłącznie do zwycięstwa. Przegrana nie wchodziła w grę...
Pokaże całej Japonii, że jest kimś, kto w końcu pokona Akademie Królewską. Tylko...

Nie może zapomnieć o tym, że piłka jest zabawą...

Nie może... Chociażby ktoś próbował wyprowadzić go z równowagi. Obiecał drużynie, sobie, Ereinie, że piłka będzie sprawiać radość, a nie... że będzie przynosić ból i poniżenie.
Poczekajmy jeszcze trochę. Nie długo krzyki widzów i wezwanie komentatora obwieści...

Że wielki finał czas zacząć.

Pozostańcie na miejscach i niech nie ominie was to wydarzenie.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro