Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

71

- Cześć... - skinęła ostrożnie głową do chłopaka, który opierał się o ścianę budynku. - Czemu akurat tutaj? - to miejsce wydawało się dość opuszczone i może trochę straszne. Errie mogła przysiąc, że przez chwilę czuła się jak w jakimś horrorze.
- Tutaj nikt nas nie usłyszy.

Musimy się pilnie spotkać. Mam ci coś do pokazania i to nie wróży nic dobrego.

- Dlaczego nie wysłałeś mi wiadomości telefonicznie?
- Staram się zachować ostrożność. - wtedy wyciągnął z kieszeni zgiętą kopertę i podał ją blondynce. Ta ostrożnie ją otworzyła, wciąż starając się nie spuszczać wzroku z Blaze'a. Niby był jej przyjacielem, ale w tej chwili czuła, że nie wie czy powinna mu ufać. Przyglądnęła się dokładnie czcionce napisów zawartych na kartce. - coś ci to przypomina? - spytał, zanim jeszcze zaczęła czytać.
- Tak... Moje pismo. - na tym na chwilę skończyła, chcąc przeczytać do końca treść listu.

Musicie przegrać następny mecz... albo się z wami policzymy. Zróbcie to, a nikomu nic się nie stanie.

- Ale chyba nie myślisz, że ja to napisałam? - Jak można prosić... Poprawka... Rządać czegoś takiego. Kiedy ten sport przestał być zabawą?
- Coś ty... Ufam Ci. - nastolatka poczuła, że zaczęła się delikatnie czerwienić. Wyznał, że jej ufa... A to było na prawdę wiele i było zarazem czymś ważnym w jej oczach. Sama także powiedziałaby mu, że ma do niego zaufanie, ale rozmowa nie dotyczyła przecież prywatnych wyznań. - dlatego poprosiłem cię o spotkanie. Myślisz, że to twój trener?
- Nie... Na pewno nie. - chociaż chciała jednoznacznie stwierdzić, że to jej trener... Nie mogła tego zrobić. On miał specyficzne pismo, łatwo rozpoznawalne nawet z daleka. Z jednej strony ulga opanowała jej wnętrze, a z drugiej pojawił się kolejny problem, bo grono podejrzanych powiększyło się... I znajdowali się w nim ci, którzy nie byli znani Ereinie nawet z imienia. Axela też widocznie zasmucił fakt, że jego podejrzenie nie zostało potwierdzone. Czyli był ktoś inny, kto chciał zaprzepaścić ich marzenia?
- Mam wrażenie, że ktoś mógł nas obserwować. - od jakiegoś czasu miał takie dziwne wrażenie, że ktoś przyglądał im się i szykował jakiś niecny plan względem nich. Chociaż to tylko jego dziwne i raczej bezpodstawne podejrzenie, to i tak wolał uważać i w razie czego... uchronić się od nieoczekiwanych zdarzeń.
- Chcesz powiedzieć, że powinniśmy na przykład... no nie wiem... ograniczyć kontakt?
- Nie o to mi chodzi Ereina. Myślę, że wiesz, iż nie o to mi chodziło. - odwrócił się tyłem do niej i schował dłonie do kieszeni.
- Mogę cie o coś spytać? - odparła niespodziewanie.
- Pytaj, o co chcesz. - spojrzał na nią przez ramie.
- Nie pamiętam... żebyś choć raz, znając moje imię, powiedział do mnie Errie. Mówiłam ci, że...
- Że przyjaciele mówią do ciebie Errie.  - skończył za nią zdanie, lekko się uśmiechając. - Imiona dają nam oryginalność, a używając zdrobnień ona zanika. Poznałem cię jako Ereine i nie mam zamiaru tego zmieniać. Pamiętaj o tym. - pokiwała głową na jego słowa. Mimo tak poważnej sytuacji, zachowywał spokój. Wiedziała, że nie da się tak łatwo na następnym meczu, a determinacja, którą napełniła ich dziwna wiadomość, pomoże im w wygranej.

Ale... Co jeśli ten ktoś postanowi na prawdę zrobić im coś złego?

- Są silni... - powiedziała do siebie szarooka. - dadzą radę i nic ich nie powstrzyma.
- O czym myślisz? - zapytał brązowooki, przyglądając się idącej obok niegi dziewczynie.
- O wszystkim... Ale chyba najbardziej o meczu finałowym.
- Boisz się, że coś się stanie?
- To też... Ale najbardziej boję się, co będzie dzień po... Moje urodziny chciałam spędzić z przyjaciółmi, a jak odejdę z zespołu... - urodziny? Dobrze, że mówiła o tym teraz. Blaze pamiętał jeszcze tajemniczy prezent, który otrzymał w dniu swojego święta. Miał dużo czasu, żeby odwdzięczyć się koleżance za to.
- Jeśli nie chcesz zostawiać Królewskich, to tego nie rób. Nikt cię nie zmusza byś zmieniała zespół.
- Ale ja chce to zrobić.

Czasami były rzeczy ważniejsze niż przyjaciele... Chociażby poczucie szczerości i prawości. Errie chciała bez najmniejszego problemu patrzeć w oczy pozostałych zawodników, wiedząc, że nie może sobie nic zarzucić.
Jakiś czas jeszcze chodziła z Axelem po mieście, poruszając z nim różne tematy. Chwilami odczuwała, jakby białowłosy rozumiał ją lepiej niż Dave. Może to dlatego, że łączył ich wspólny... A za razem bardzo odległy cel. Pragnęli zwycięstwa w Strefie Footballu, ale każde z nich musiało znaleźć inną drogę do tego celu, dochodząc do niego czasem mniejszymi... czasem większymi krokami.
- Przyjdę zobaczyć wasz mecz. - stwierdziła bez namysłu.
- Chcesz się upewnić, że wygramy?
- Może...
Kirkwood rozpoczęło już przygotowania, ale nie tylko oni. Królewscy także poświęcali każdą minute na trening z trenerem, który poraz pierwszy uważnie doglądał i komentował ich zmagania. Zapewne był spokojny o wynik meczu...
Do ostatniej chwili nastolatka była przekonana, że znów wydarzy się coś nieoczekiwanego, jednak trud, z jakim musieli się zmierzyć, potwierdził, że to była w stu procentach czysta gra... dlatego uśmiech nie schodził jej z twarzy, gdy zabierała swoje rzeczy. Pozwoliła swojej czujności na chwilę zasnąć, w duchu licząc na zmianę podejścia Darka do piłki nożnej. Niestety tylko mężczyzna wiedział, czy będzie chciał to zrobić... Czy nie.
- Oby następny mecz był tak samo ekscytujący i niesamowity jak ten dzisiejszy. - to mówiąc, pożegnała się z przyjaciółmi i wyszła, udając się na kolejną rozgrywkę, która z pewnością też będzie warta uwagi...

Mam nadzieję, że taka będzie.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro