Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41

- Królewski Pingwin zostaje oficjalnie zapisany na liście technik zakazanych. - odparł w końcu z powagą, która była równie dobrze widoczna na twarzach reszty zawodników. Kto by pomyślał, że taka lista została już stworzona trzydzieści dziewięć lat temu przez poprzednich zawodników Akademii. Biały zeszyt trzymał się jeszcze dość dobrze, ale można było dostrzec kurz i roztarty napis na okładce. Ereina zerknęła do środka, jak kuzyn wpisywał nazwę jej ataku. Trochę wyżej ujrzała nazwę innego hissatsu

Kieł Bestii...

- To technika obronna. - rzekł od razu Joe, widocznie zauważając, że dziewczyna przygląda się temu napisowi.
- Nie ma nic więcej?
- Tam dalej są jeszcze dwa ataki... ale z zapisek wynika, że nigdy nie zostały skończone, ale ich działanie było... niebezpieczne. - ciekawe... jak czuli się tamci zawodnicy, gdy ich hissatsu było wpisywane na te liste. Może tak samo jak Errie? Smutni i źli, że los wskazał akurat na ich technikę...

Sharp szybko zapisał Królewskiego Pingwina na listę, odstawiając po chwili zeszyt na ławkę rezerwowych.
- Zaczynamy trening. - chłopcy ruszyli ma swoje pozycje. Tylko blondwłosa straciła jakoś zupełnie chęć do gry.
- Grasz? - zapytał brunet.
- Po co... i tak mam wolne przez około dwa tygodnie.
- To, że nie grasz w następnym meczu, nie znaczy, że masz opuszczać. - Nie zmusi jej do treningu z resztą. Widział, że do takich ćwiczeń jest strasznie niechętna i podejrzewał, że powodem jest to, o czym powiedział mu David - że nie widzi u siebie żadnych postępów. - Hej... King! - bramkarz momentalnie znalazł się obok kapitana. Miał zająć się jego kuzynką. Mówi się, że napastnik i bramkarz powinni być najlepszymi przyjaciółmi... w końcu to dzięki atakom obrona bramkarza stawała się lepsza, a atakujący z każdym kolejnym strzałem miał lepszą celność.

Dla Senter jednak taka współpraca nie była zbyt przyjemna... nie ważne jak bardzo będzie się starać i tak brunet bez najmniejszego wysiłku złapie piłkę...
- Staraj się... no inaczej nigdy nie wygrasz. - lekko kpiący głos dotarł do uszu jasnowłosej.

Nikt nie brał jej na poważnie... może źle wybrała i los chciał jej to właśnie pokazać. Tancerze ją cenili... piłkarze uważali za zbędny balast.
- To nie ma sensu Joe... i tak nie trafię.
- W piłce nożnej chodzi o to... by wygrywać... a z takim nastawieniem... to niemożliwe. - Ereina poczuła, jakby delikatne i dość małe płomienie objęły jej wnętrzności, każde z nich dotkliwie parząc. Taki... prawie że znikomy ból... skąd się on wziął? Czy to czasem nie zapał do gry, który mógł się nagle obudzić w nastolatce? Ale...czy on ma taki być? Taki palący, przypominający ogromny i nie dający się poskromić pożar, który ugasić mogła jedynie piłka wirująca w siatce.
- No Errie! - w jej uszach znów zabrzmiał głos bramkarza - chodź, inaczej nie zrobisz żadnych postępów! 
Widać było, że Joe próbuje na swój sposób wspomóc blondwłosą, jednak nie do końca miał pewność, co skutecznie na nią zadziała. Wydawało się, że straciła kompletnie zapał, co było widać u niej dość często, lecz chłopak wiedział, że gdzieś w niej tli się jeszcze mały płomyczek... on go czuł... zwłaszcza, gdy pierwszy raz oddała Królewskiego Pingwina na bramkę. Przygasł od tego czasu... i ktoś musiał na nowo go wzniecić. Gdzieś w środku żałował, że jego słowa tak słabo wpływały na precyzję ruchów kuzynki kapitana. Każdy strzał był taki sam jak poprzedni... niedokładny, słaby, bez wyczucia.
- Widzę, że ci nie idzie. - odparł po kolejnym strzale Alan, który stanął obok zawodniczki. - Trener znowu chce cię widzieć... to nie wróży nic dobrego. - poprawił swoje słuchawki i cofnął się do tyłu, przyjmując piłkę, która była posłana do Daniela, potem posyłając ją w stronę drugiej bramki.
- Jak wrócisz, to będziemy ćwiczyć dalej. - brunet zacisnął mocniej rzepy od swoich rękawic i przyjrzał się dokładnie odchodzącej Senter. Zmarszczył lekko brwi, a potem spojrzał na kapitana, który bacznie obserwował przebieg treningu drugiej części. Stanął obok niego, jak to zwykł robić, czasem nawet bez żadnego celu. Tak po prostu.
- Czy to nie dziwne, że Dark tak często woła Ereine? - mruknął. Wiedział, że Sharp przemilczy to pytanie. To co było dla niego niewygodne wolał ignorować lub od razu się tego pozbywać... zwłaszcza myśli, że jego reputacja w jednej chwili runie tak szybko... jak domek z kart.

Jasnowłosej też nie podobało się ciągłe rozmawianie z trenerem, zwłaszcza, że coraz częściej miała obawę, że jej postanowienie o dalszej grze zostanie przerwane przez słowa

Kompletnie nie nadajesz się do gry w piłkę...

Już ostatnie słowa mężczyzny o tym, że nie nadaje się na napastnika, dały jej dużo do myślenia i sprowadzały myśli, że piłka nożna jej nie akceptuje.
- Wejdź. - odpowiedział Dark, gdy Errie powoli otwierała drzwi. Jak zwykle jego gabinet wyglądał tak samo... trochę ponury... dużo ciekawsze wydawało się jednak to, co zawsze robił trenr, gdy do niego wchodziła.
- Za każdym razem przegląda pan informacje o tym chłopaku. - Mówiła dość spokojnie. - tylko nie rozumiem... po co?
- Staram się zdobyć informacje na temat naszych przeciwników. - dziwne... przecież Kirkwood grało w innej strefie, a do tego grupy do eliminacji krajowych zostały już dość wcześnie ustalone i było wiadome, że drużyna Axela może się z nimi zmierzyć tylko i wyłącznie w finale. Zawodniczka postanowiła to jednak przemilczeć...

Usiadła na miejscu, które wskazał jej mężczyzna, a potem wyciągnął do niej małe pudełeczko. Przygladnęła się mu przez chwile, a potem ostrożnie otworzyła. Była zdzwiona, widząc tam dwie soczewki... i do tego każdą w innym kolorze. Jedna ciemno czerwona, jak paski na koszulkach Królewskich, a druga w kolorze zieleni wymieszanej z czernią.
- Nic nie rozumiem.
- Musisz się wyróżniać. Nikt nie może mieć wątpliwości, że należysz do Akademii.

Wstał, jakby zaczął czegoś szukać, może chcąc dać znak szarookiej, że to jedyna sprawa, dla której ją tu wezwał i może już wyjść. Ona jednak nie chciała tego zrobić.
- Trenerze... jest pan z pewnością bardziej obeznany w tym temacie... i mógłby mi wytłumaczyć... na czym na prawdę polega piłka? - Dark schował jedną dłoń do kieszeni, a jeden kącik jego ust uniósł się, sprawiając, że powstał cyniczny i dość przenikliwy uśmiech.
- Piłka polega na wygrywaniu i pozywaniu się tych, ktorzy ci to utrudniają... tylko na tym... - na jego słowa znów poczuła palący ucisk. Czy to miało znaczyć, że football polega tylko na zdobywaniu mistrzostw i niszczeniu swoich przeciwników i ona w końcu to zrozumiała? Jeśli tak... to czemu... mimo zrozumienia... dalej ten płomień próbował jej coś przekazać... i to w tak bolesny sposób?

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro