34
- Ale jesteś tego w stu procentach pewien? - zapytał raz jeszcze Middleton. Od samego początku wydawało mu się, że Czerwona Żmija ma bardziej złożoną taktykę.
- Axel ma racje. - odparł z zapałem jeden z braci Murdock. - Musimy spróbować!
- Ofensywa krzyżowa, tak? - zaczął trener. - to bardzo ciekawe. Dzięki temu mamy większe szanse na zwycięstwo. - pan Nichols rozrysował jeszcze całe ustawienie, które zaakceptowała reszta drużyny. Marvin i Tyler dostali jeszcze specjalne zadanie - tak szczelnie kryć Leo i Masamune, by nie mogli użyć swojego specjalnego ataku.
- Zapraszamy oba zespoły na boisko! Za pięć minut zaczynamy!
I ruszyli... powitały ich oczywiście okrzyki fanów, którzy z każdą chwilą niecierpliwili się coraz bardziej. Blaze rozejrzał się wkoło, zauważając sporą ilość osób, która kibicowała właśnie Kirkwood, mimo iż nie byli jakąś sławną drużyną. Może cenili sobie zapał i chęci zawodników? Białowłosy dostrzegł w końcu Ereine. Pomogła mu w tym siedząca obok niej różowowłosa dziewczyna, która zaczęła ciągnąć ją za rękę, gdy tylko na murawie pojawił się główny napastnik, jak i kapitan przeciwnika. Chłopak przypomniał sobie wtedy słowa koleżanki... że ma czekać na odpowiedni moment... że ma czekać na jej znak. Powinien jej zaufać?
Z tym ustawieniem mogła mieć jeszcze racje... ale przecież mógł czekać na te chwilę do ataku aż do końca meczu, a wtedy będą mogli porzucić swoje marzenia o mistrzostwie krajowym. Gwizdek sędziego wyrwał go z zamyślenia, a wzrok Ramzesa dał mu do zrozumienia, że nie pozwoli na to, by Kirkwood zdobył choćby jedną bramkę. Dzięki szybkiej interwencji Thomasa, piłka znalazła się w posiadaniu czerwonych, którzy szybko wymieniali między sobą podania. Blaze cały czas ukradkiem obserwował, czy Ereina czasem nie daje mu znaku... nic jednak nie dostrzegał... tylko jej skupiony na całej grze wzrok. Nie użyje Ognistego Tornada... ale da z siebie wszystko przy oddawaniu strzału.
- Wpadłeś. - gdy już kopnął piłkę, usłyszał głos chłopaka o różowych kręconych włosach. Zatrzymał się przed piłką i zataczając rękami koła, wypowiedział nazwę swojego ruchu.
- Kły węża! - znów wszyscy na trybunach ucichli i pokazały się ogromne zielone oczy, a pod nimi białe, gotowe do ugryzienia zęby, które zamknęły się od razu, gdy piłka zetknęła się z ciałem obrońcy. Z taką łatwością obronił strzał i posłał podanie do swoich kolegów, którzy gotowi byli, by w każdej chwili zaatakować.
Axel nie spodziewał się, że w tak dobrym momencie nie da rady trafić... czy Errie o tym wiedziała? Może... zaufa jej raz i zobaczy, czy to coś da... jeśli nie, to będzie zdany już tylko na siebie i kolegów z drużyny.
- Zawodnicy Kirkwood grają o wiele lepiej niż w pierwszej połowie. Czy to dzięki zmianie ustawienia? - nie tylko. Szczelne krycie Masamune i Leo odcięło reszcie zawodników możliwość podań. Marvin i Tyler byli po prostu idealni to tego zadania - bardzo szybcy, a ich długie podania trafiały idealnie pod stopy napastników, dzięki czemu ich brat i białowłosy mogli spokojnie atakować.
Na przejęcie piłki nie trzeba było czekać długo. Eren w końcu ożywił się i wykonał podanie do kapitana. To byłaby kolejna okazja do strzału, gdyby przed Axelem nie pojawił się mały obrońca, który zatrzymał bez trudu jego ostatni atak, a także jego dwaj koledzy, którzy nie mieli zamiaru przepuścić przeciwnika za swoją linie. Co ma teraz zrobić? Uniósł głowę, chociaż gdzieś w głębi miał pewność, że dziewczyna nie pokaże mu, by atakował w tak beznadziejnym momencie. Mylił się... widział, jak kiwa głową... trochę niepewnie, ale jednak...
Ten jeden raz... niech w końcu zobaczą moją prawdziwą siłę.
Zrobił krok do tyłu i pociągnął piłkę do siebie tak, że udało mu się ją wybić za sobą do góry. Wtedy przykucnął i gdy wyskoczył w górę, zaczął kręcić się wokół własnej osi. Płomienie zaczęły oplatać całe jego ciało, aż w końcu cały ogień zszedł na piłkę.
- Ogniste Tornado! - trzeba przyznać, że miny obrońców były bezcenne... ale nie tylko oni byli zdziwieni całym zajściem. Czerwona Żmija, a także wszyscy widzowie i komentator. Widocznie nikt nie spodziewał się, że ktokolwiek z gimnazjum Kirkwood ma w rękawie coś takiego.
- I jest bramka! - głos mężczyzny komentującego mecz sprawił, że widzowie na trybunach wstali i zaczęli głośno wiwatować. Axel poczuł, jak koledzy po kolei wskakują na niego i gratulują mu wspaniałego strzału. On też cieszył się z tego faktu. - Blaze pokazał swoje możliwości! Czy stać go na jeszcze więcej?! - on uniósł jeszcze na chwilę głowę, gdy jego koledzy wracali na swoje pozycje. Uśmiechnął się lekko i skinął dłonią w stronę Errie, a potem spokojnie udał się na swoje miejsce.
- Ereina! - Victoria zaczęła dość cicho, a potem jej głos przerodził się w krzyk. - znasz go?!
- Nie... - odpowiedziała szybko. Teraz pewnie będzie ją o wszystko dopytywać.
Kirkwood zyskało nowe siły... i kolejne minuty były dla nich już bardzo pomyślne... zwłaszcza, gdy w ostatnich sekundach meczu trafili bramkę, która zaważyła o ich zwycięstwie.
- Wygraliście! - zanim brązowooki zdążył wejść do szatni, poczuł uścisk, który mocno go zdziwił, a potem blondwłosą, która troche podenerwowana odsunęła się od niego.
- Dziękuje za pomoc. - uśmiechnął się lekko. Od tej chwili, czuł, że zmienił całkowicie nastawienie do jasnowłosej i mógł spokojnie powiedzieć, że jej ufał. Kiedyś wróg i przeciwnik, potem zwykła, obojętna mu osoba, a teraz ktoś, kogo mógł spokojnie zaliczyć do grona dobrych znajomych... a może w przyszłości nawet kogoś więcej. - jesteś prawdziwą przyjaciółką. - zauważył zdziwienie na jej twarzy, a potem szczery uśmiech... jakby czekała na taki moment. On też w jej oczach przeszedł sporą metamorfozę... ze szpiega i nauczyciela... na przyjaciela. Tylko oby nic tego nie zmieniło...
- Gratuluje... i wszystkiego najlepszego... - dodała jeszcze, chociaż chłopak miał urodziny dwa dni temu. Mimo to ucieszył się bardzo i podziękował za prezent.
- Musze iść... - wskazał kciukiem na drzwi z numerem pierwszym. - na pewno na mnie czekają.
- Chce ci tylko jeszcze coś powiedzieć.
- Co takiego?
- Podjęłam już decyzje... czy zostaje... czy odchodzę od piłki. - zdziwił się jej słowami, ale to była... znacząca chwila. Co postanowiła? - skoro jesteśmy już oficjalnie przyjaciółmi... i to ty mi tyle razy pomogłeś... to chce byś jako pierwszy poznał moje postanowienie...
Na końcu usłyszał jeszcze słowa, które nie dały żadnej podpowiedzi, co mogła wybrać...
Wiem, że większość nie będzie zadowolona z mojego wyboru... ale...
No właśnie... Jaką decyzję podjęła?
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro