Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33

Ereina musiała przyznać, że mimo iż Leo ewidentnie uwielbiał blask fleszy i krzyki fanów, to na prawdę był dobrym zawodnikiem. Przy każdym strzale, który oddawał, tłumy cichły, a potem pojedyncze osoby krzyczały, widząc czerwone i groźne oczy żmii. Cóż... jego drużyna radziła sobie wręcz świetnie... czego nie można było powiedzieć o Kirkwood. Nie chodziło tutaj o ich siłę, bo nią chyba nawet przewyższali Czerwoną Żmije. Większy problem stanowiła komunikacja między zawodnikami i ich ustawienie, ale pewnie też kompletny brak wiedzy na temat przeciwnika.
- Gwizdek sędziego! Czyli koniec pierwszej połowy! Na prośbę obu drużyn przerwa będzie trwać trzydzieści minut! Widzimy się już niedługo! - blondwłosa zauważyła, że jej przyjaciółka jest widocznie niezadowolona z owego faktu... jak pewnie większość fanek jednego z napastników. Ona za to miała okazje dowiedzieć się czegoś przydatnego na temat zespołu Ramzesa... Czemu?

- Victoria... co wiesz na temat Czerwonej Żmii? - zapytała spokojnie, wzrokiem obserwując, jak trener Kirkwooda prowadzi swoich zawodników na dół.
- Stawiają raczej na ofensywę... w defensywie nie są już tacy silni. Mają też specjalny atak, który nie został jeszcze przez kogokolwiek zatrzymany... wykonuje go oczywiście Leo i ten drugi napastnik... Masamune Testra.
- A coś na temat ich taktyki?
- Używają ofensywy krzyżowej. - odparła pewnie. Zauważyła jednak minę szarookiej, która bardzo ją rozbawiła. - Wybacz Errie... zapomniałam, że jeszcze nie rozumiesz wielu rzeczy, które są związane z piłką nożną. - zawodniczka Akademii znów poczuła się dosyć dziwnie... jej przyjaciółka nie traktowała poważnie tego, że od jakiegoś czasu była częścią piłkarskiej drużyny. Zawsze czuła się przy niej niedoinformowana o wielu sprawach - jakby to, o czym wiedziała Vanguard było zupełnie podstawową wiedzą, którą powinien mieć każdy. - to znaczy, że zachodzą zawodnika od środka i od boków przy linii. To bardzo prosta taktyka, ale oni robią to bardzo efektownie... dlatego jest taka skuteczna.

- Czyli gdyby tamta drużyna zmieniła ustawienie na cztery, trzy, cztery, by mieć szansę na pokonanie ich? - różowowłosa była bardzo zdziwiona słowami Senter. Mówiła teraz jak prawdziwy strateg... mimo iż Victoria nie znała się na tym aż tak dobrze... jak chociażby Jude, to i tak zauważyła, co należałoby zmienić u zawodników Kirkwood, aby odnieśli zwycięstwo.
- Tak. - powiedziała zgodnie z prawdą. Niesamowite... chyba rozpatrywanie taktyk to rzecz rodzinna u Ereiny. Victoria nie zdążyła nic dodać... szarooka właśnie szła w stronę wyjścia, trzymając się oparć siedzeń i uważając, jak stawia nogę. Przyjaciółka dała radę tylko spytać, dokąd idzie.

Zaraz wrócę.

To usłyszała...

Ereina nie była zbytnio zadowolona z wyniku meczu... dwa do zera nie świadczyło o niczym dobrym. Od samego początku coś ciągnęło ją na dół, by pomóc zawodnikom w jakikolwiek sposób... czuła, że powinna, a nawet musi to zrobić. Teraz miała idealną okazję... dokładnie dwadzieścia pięć minut przerwy... i nawet znalezienie Axela nie było trudne.
- Blaze. - wyszła powoli zza zakrętu, czując po chwili, jakby któraś z jej kości się przestawiła. Zgięła się od razu i zrobiła parę małych kroków w przód, mając szczęście, że białowłosy ją zatrzymał.
- Ty na prawdę nie umiesz robić niczego innego niż szpiegowanie. - zażartował, patrząc, jak koleżanka tylko przewraca oczami. - całkiem miło, że przyszłaś. - na jego twarzy nie było widać jednak zadowolenia. Ten mecz miał potoczyć się zupełnie inaczej... nie mogli się zgrać i tak łatwo dali sobie odbierać piłkę. Szkoda, że nawet podczas tych pięciu minut rozmowy niczego nie wynieśli. Czy ten mecz oznaczał koniec ich przygody w Strefie Footballu?

- Widzę, że macie spore problemy.
- Nie mylisz się... nie wiem nawet, co powinniśmy zrobić. - jego głos był mocno zrezygnowany. Tak dobry zawodnik... tak łatwo daje się pokonać. A może on wcale nie jest taki dobry? Ale... jeśliby tak było, nie dałby rady pomóc Ereinie.
- A może ja wam jakoś pomogę? - Blaze zmarszczył czoło i przyglądnął się dziewczynie od czubka głowy aż po sam dół.
- Jak niby chcesz to zrobić? Po pierwsze... nie jesteś w naszej drużynie i nasz trener, a także sędziowie nie zgodziliby się na taką zamianę... a poza tym... nie możesz grać z kontuzją.
- Chyba przeceniasz moje możliwości... - jeszcze nie mogła zwać się dobrą zawodniczką. Chodziło tu o jej umiejętności, które jeszcze nie były aż tak dobre, ale także o niepewność, czy chce dalej grać. Prawdziwy piłkarz już dawno powiedziałby tak. - mam pare informacji, które mogą wam się przydać... to nic... ale zawsze lepiej coś mieć. - wyraz twarzy kapitana Kirkwooda stał się zaciekawiony, a skinienie jego skinienie głowy dało znak dziewczynie, że może dalej mówić. Powiedziała mu o zmianie ustawienia, nie pomijając najmniejszych szczegółów. - i oni używają jeszcze takiej taktyki... - zaczęła pstrykać palcami, jakby to miało jej pomóc w przypomnieniu sobie słów Victorii. - zachodzą przeciwnika od środka i po bokach. - wytłumaczyła najprościej, jak umiała, słysząc na końcu krótki śmiech Blaze'a.

- Ofensywa krzyżowa. - Errie potwierdziła jego słowa.
- Tak... w piłce nożnej wszystko ma takie dziwne nazwy.
- Kiedyś się tego nauczysz. - o ile dalej będziesz grać... Tego chłopak nie chciał już dodawać. Uważał, że mimo wszystko blondynka ma w sobie coś z dobrego zawodnika i stratega... i potrafi nawet dostrzec takie rzeczy, których on nie zauważył. Atak na krzyż... Czemu wcześniej tego nie zauważył. - proponujesz coś jeszcze?
- Użyj w końcu Ognistego Tornada... - powiedziała ciszej, zastanawiając się, czy powiedzieć to, co chodziło jej po głowie. - dam ci znak. Wtedy na pewno trafisz. - jej słowa zdziwiły nie tylko ją, ale i nastolatka. Skąd miała pewność, że dobrze pokaże?

- Dobrze... - brązowooki złapał ją jeszcze za nadgarstek, widząc, że chce odejść. - czemu mi... czemu nam pomagasz?
- To chyba proste... ty pomogłeś mi, gdy tego potrzebowałam, ja teraz pomogę tobie, bo widać, że tego potrzebujesz. - uśmiechnęła się, a uścisk na jej dłoni zmniejszył się.
- Zaprowadzić cie na trybuny?
- Nie trzeba. - zrobiła pare kroków w tył. - rząd czternasty, miejsce szóste... zaraz obok bramki Czerwonej Żmii. Na pewno zobaczysz.

***


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro