22*
Wychyliła się zza zakrętu, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę kapitana zespołu Kirkwooda. Jego bystremu spojrzeniu nie umknęły jasne kosmyki jej włosów, które uniosły się, gdy skierowała się w drugą stronę. Zmarszczył brwi, wypowiadając jakieś słowa do przyjaciół i wychodząc z szatni, starał się jak cień wędrować za nastolatką, by jej nie zgubić.
W pewnym momencie zatrzymał się, dostrzegając przed sobą jedynie ścianę i żadnych bocznych korytarzy, w które mogła wejść dziewczyna. Rozglądnął się wkoło, szukając jakiegoś sensownego wytłumaczenia.
— Nie mogło mi się przywidzieć - stwierdził, otrzymując niespodziewaną odpowiedzieć na swoje słowa.
— Ładnie tak szpiegować swojego przeciwnika? - szybko odwrócił się za siebie, coraz bardziej marszcząc brwi i skupiając się na posturze zawodniczki. Bawiła się kosmykiem swoich włosów, a z jej ust wydobył się cichy śmiech. — Serio myślisz, że tak łatwo damy wam poznać naszą taktykę?
— Czyli słyszałaś wszystko - podsumował. — Nie będę tego ukrywał, ale robimy to w najbardziej uczciwy sposób. Przecież wy też dzięki temu możecie zapoznać się z naszym stylem gry.
Nie odpowiedziała mu na to, bo jeśli dłużej się nad tym zastanowić, to niestety miał rację.
— Cóż... - rzuciła z dziwną miną. — Tylko i tak my pokażemy wam to, co będziemy chcieli, byście zobaczyli - położyła dłoń na jego ramieniu, którą on zaraz strącił.
— Nadajesz jak katarynka - skwitował. — I nie musisz udawać sztucznej pewności siebie.
Jego słowa w jakiś sposób ugodziły blondynkę, która zostawiła go, kierując się na koniec jednego z korytarzy. Axel nie miał zamiaru być niemiły w tym, co powiedział. Po prostu stwierdzał fakty, nie rozumiejąc, czemu Ereina starała się ukryć to, jaka naprawdę była. Czy samo miano zawodniczki Akademii Królewskiej dawało jej upoważnienie do wywyższania się i patrzenia na innych z góry?
Skierował się w stronę dużych drzwi, pchając je lekko i wchodząc od razu na murawę. Widział, jak jego koledzy niechętnie rozciągają się i co chwilę zerkają na Królewskich. Gospodarze z pogardą przyglądali się przeciwnikom, którzy czuli się tak, jakby ta niebezpieczna drużyna wbijała im pazury w plecy.
— Dobrze, że już jesteś, Axel - stwierdził jego przyjaciel Eren. — Panoszą się tak, jakby już z nami wygrali.
— Zdążyłem zauważyć - uciął krótko, także zerkając w stronę przeciwników. Nie wiedzieć, czemu poczuł dziwny przypływ stresu, gdy na boisku pokazała się znana mu gimnazjalistka. Middleton na niej skupiał swój pogardliwy wzrok, a Blaze cieszył się, że w końcu rozpocznie się mecz i będzie mógł wyrzucić z siebie wszystkie myśli.
Rzut monetą zadecydował o tym, kto rozpocznie. Otwarcie gry należało do drużyny Kirkwooda. Trybuny wypełniły się uczniami z Akademii, którzy zawzięcie kibicowali swoim faworytom. Mimo tego, czerwoni nie mieli zamiaru się poddać. Chcieli pokazać na boisku całe swoje serca, jednak tempo narzucone przez Królewskich było zniewalające. Ich podania, strzały... nawet obrona była perfekcyjna i okazała się o wiele bardziej zdumiewająca niż na filmach. Axel czuł, że to nie będzie łatwe starcie, a jedyną rzeczą, której się nie spodziewał, był fakt, iż kryła go nastoletnia blondynka. Wcześniej już dostrzegł u niej zalążek wielkiego potencjału, a dziś potwierdziła to, biegając za nim niczym cień i ani na chwilę nie zwalniając kroku.
Pierwsza połowa, w której praktycznie ani razu nie zdołali przeprowadzić skutecznej akcji, zmęczyła ich doszczętnie. Chłopcy wzięli łyk świeżej wody, widząc przeciwników, na których nie malował się nawet najmniejszy znak zmęczenia.
— Myślisz, że coś kombinują? - obrońca rzucił swoją butelkę pod ławkę, przecierając usta ręką.
— Nie jestem pewien, ale musimy mieć się na baczności.
Jego wzrok skupił się na tablicy wyników, która obwieszczała, iż Królewscy wygrywali już trzema punktami. Tę przewagę dało się jeszcze nadrobić, jednak musieli znaleźć w sobie pokłady siły na kolejne czterdzieści pięć minut gry. Powrócili na murawę, słysząc gwizdek sędziego. Zaczęli gospodarze, którzy już po jednym podaniu oddali strzał, bez najmniejszego trudu zdobywając kolejny punkt. Drużyna Kirkwooda nie miała jednak zamiaru się poddawać, nawet jeśli wydawało się, że nie mają najmniejszych szans na zmienienie wyniku meczu. Napastnicy wymienili między sobą podania, a piłka po chwili trafiła do pomocników. Wyglądało na to, że ich szybkie akcje skutecznie działają na podopiecznych Darka, jednak trwało to do czasu...
Ereina wciąż stała na swojej pozycji, od początku meczu wykonując tylko jakieś pojedyncze kroki. Przez ten czas miała okazję przyglądnąć się swoim kolegom z drużyny, czując, że coś jest nie tak. Nie grali tak, jak robili to na treningach. Może ich ruchy były dokładne i szybkie, ale brakowało w nich jakiegoś uczucia, przez co Errie od razu stwierdziła, że tylko udają. Wzrokiem odnalazła Samforda, który stał kawałek dalej na swojej pozycji. On także się nie ruszał. Przecież powinien był biec do przodu, a on wydawał się czegoś uparcie oczekiwać.
— Dave? - nastolatek momentalnie ruszył do przodu. Jej wzrok z trudem zarejestrował, jak kierował się w stronę kolegów z drużyny, uważnie obserwując piłkę, która trafiła pod nogi kapitana Kirkwooda. Wtedy właśnie zawodniczka ujrzała znaczące uniesienie brwi do góry, a gdy David spróbował zrobić wślizg, jej spojrzeniu nie umknęła jego noga, którą skierował w dziwny sposób w bok. Poczuła zdenerwowanie, domyślając się, co przyjaciel chciał zrobić. Wspominał jej kiedyś, że przy innym ustawieniu stopy podczas wślizgu można doprowadzić do kontuzji piłkarza. Czując dziwny impuls, ruszyła w stronę Axela, wykorzystując całą swoją siłę. Zanim Dave zdążył trafić w Blaze'a, rzuciła się na ziemie, wykonując bardzo niedokładny wślizg, skupiając tym samym uwagę kapitana Kirkwooda na nadciągającym w jego stronę napastniku. Ten w ostatniej chwili zmienił kierunek uderzenia, trafiając koleżankę tylko delikatnie w łokieć. Potem już tylko zabrzmiał gwizdek, który ogłosił koniec meczu.
— Co to miało być, Errie? Przecież mogło ci się coś stać - dziewczyna szybko poczuła dłoń na przedramieniu, której palce zaciskały się na nim, słysząc nieco zdenerwowany głos napastnika.
— A ty? - rzuciła, zadzierając głowę do góry. — Chciałeś coś zrobić temu chłopakowi! Nie myśl, że tego nie widziałam - na jego twarzy widziała malujące się, udawane zdziwienie.
— Nie prawda - zaprzeczył szybko.
— Może nie znam się aż tak dobrze na piłce, ale umiem zauważyć takie rzeczy. Czy w tym sporcie chodzi o oszustwo, czy uczciwą grę?! — widziała, że jego mina trochę zbledła. Być może zrozumiał, do czego mógł się posunąć, jednak ona nie chciała dalej z nim rozmawiać. Szybko przebrała się w normalne ciuchy, a gdy opuściła budynek, usłyszała kolejny znany głos.
— Hej - odwróciła się. — Muszę wiedzieć, skąd wiedziałaś, że...
— Że mój przyjaciel będzie robił ten dziwny wślizg, chcąc cię trafić w kostkę? — była nieco zmieszana, gdy spoglądała w oczy Axela. Trudno jej było zachowywać się poważnie i udawać, że jest pewna siebie. — Po prostu to zauważyłam i szczerze nie mogę uwierzyć, że Dave chciał zrobić coś takiego.
— To nazywa się wślizg koszący - zaznaczył. — Dziękuję... - rzekł, chwilę myśląc nad słowami. — Być może nie jesteś taka zła, na jaką cię piszą.
— Nie zrobiłam tego dla ciebie, tylko dla dobra tego sportu — powiedziała dość nieśmiało, kiwając przy tym głową.
— I tak, dziękuję - poklepał ją dwa razy po ramieniu, by potem zostawić ją samą przed budynkiem.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro