
!18*
— To ciekawy pomysł, Axel - powiedział wtedy pan Nichols. — Porozmawiam z ich trenerem i spróbuję ustalić termin.
Pan Dark bez większego namysłu zgodził się na propozycję drużyny Kirkwooda. Można powiedzieć, że nuta tajemniczości w głosie trenera Akademii Królewskiej sprawiła, że dał panu Nicholsowi odczuć, jakby cieszył się z tej okoliczności. Dlatego, gdy tylko odpowiedź była już znana, zespół Axela rozpoczął intensywne treningi. Nie udoskonalali jedynie zagrań, podań, czy swojej siły przy obronie, ale minuty odpoczynku przeznaczali na próbach rozpatrzenia możliwej techniki swoich przeciwników.
Ich ciężka praca i zaangażowanie przyciągały innych uczniów ze szkoły, którzy w przerwie między nauką lubili oglądać ćwiczenia zawodników, a niektórzy chłopcy nawet próbowali wkręcić się do zespołu. To jednak nie bardzo im wychodziło.
Jednym z obserwujących był też Matt. Często, jak wychodził ze szkoły, zerkał w stronę boiska, patrząc przez jakąś chwilę na ich rozgrywki, a potem ruszając w swoją stronę. Dzisiaj jednak było trochę inaczej. Sam nie wiedział, kiedy znalazł się tak blisko linii wyznaczającej granicę boiska.
Oglądał z zaciekawieniem na twarzy, być może starając się przewidzieć, gdzie poleci piłka.
Nie dostrzegł, gdy zawodnicy przerwali ćwiczenia, zerkając po sobie i szeptając po cichu jakieś słowa.
— Hej, Matt - odezwał się w końcu kapitan, stając bliżej nastolatka i podrzucając do góry piłkę. — Chcesz z nami zagrać? - tancerz uniósł delikatnie brew do góry, a wyraz jego twarzy wydał się bardziej markotny.
— Nie gram w piłkę - rzucił, machając przy tym dłonią.
— Nie chcesz nawet spróbować?
— Nie, nie chcę się ośmieszyć - skwitował. — Ale chętnie was pooglądam - Blaze skinął głową, już chcąc ruszyć do reszty, jednak ręka tancerza, która znalazła się na jego ramieniu, zatrzymała go. — Jak skończycie, będę chciał z tobą o czymś porozmawiać.
Tak minęły następne minuty ćwiczeń, a Blaze, mimo iż widział, że Matt skupia swój wzrok gdzieś w centrum boiska, miał wrażenie, że nastolatek cały czas obserwuje właśnie jego. Nie dał się jednak wyprowadzić z równowagi, a gdy słońce zaczęło powoli chylić się ku zachodowi, pożegnawszy się z przyjaciółmi, usiadł obok tancerza, który uważnie przyglądał się niebu.
— O czym chciałeś pogadać? - zaczął, chcąc w końcu dowiedzieć się, co chodziło koledze po głowie.
— Stołówka jest jeszcze otwarta - zignorował jego pytanie. — Chodź, usiądziemy tam i porozmawiamy na spokojnie.
Napastnik niechętnie poszedł za nim, siadając przy jednym ze stolików, czekając jeszcze chwilę, aż Matt skończy rozmowę ze sprzedawczynią, która podała mu dwa soki owocowe.
— Trzymaj - zagadnął, gdy znalazł się obok stołu, kładąc przed Blazem butelkę. Sam usiadł na krześle naprzeciw piłkarza i wypił trochę napoju, zaraz przecierając lekko pomarańczowe usta. Kątem oka zerkał w stronę okna, za którym rozciągało się lekko granatowe niebo. — Czyż gwiazdy nie są wspaniałe? - zaczął. — Każda z nich wyjątkowa na swój sposób - Axel zerknął na chwilę w tamtą stronę, a potem zmarszczył brwi, mówiąc trochę poważniejszym tonem.
— Nie ściągnąłeś mnie tu, by gadać o gwiazdach, prawda? - Matt zaśmiał się, kładąc splecione dłonie na blacie.
— Wiesz, Axel... Każdy człowiek wybiera sobie w życiu jakiś cel - westchnął. — Szanuję cię za to, jakim człowiekiem jesteś i proszę, byś nie próbował ingerować w marzenia i plany innych.
— Nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi?
Spojrzał zdziwiony na nastolatka, próbując dociec znaczenia jego słów.
— Będę trochę bardziej bezpośredni - schylił głowę. — Wiem, że jako tako znasz Ereine, ale pewnie nie wiesz o niej tyle, co ja. Jest liderką naszej grupy tanecznej i już dawno obrała sobie jasny cel, który ja i reszta tancerzy chcemy wraz z nią zrealizować. Niestety ostatnio jej kuzyn wtrąca się w nie swoje sprawy, co zaczyna mi śmierdzieć coraz bardziej.
— Wspominała coś, że chce ją wkręcić do zespołu - wtrącił, a na jego słowa odpowiedziało mu prychnięcie Matta.
— No i widzisz, jaki z niego jest cwany lis - pokiwał parę razy głową. — Ereine znam lepiej niż ktokolwiek inny i wiem, co dla niej dobre.
— Rozumiem, co chcesz powiedzieć, ale wydaje mi się, że ona sama powinna decydować o tym, czego chce.
— Zaufaj mi - wtrącił szybko. — Nie robię nic, co byłoby niezgodne z nią samą, ale wracając... Jesteś spoko gościem Axel i nie mam nic przeciwko, że zadajesz się z Errie, ale bardzo cię proszę, nie próbuj jej pokazywać, jak bardzo piłka jest wyjątkowa, bo ucierpi na tym nie tylko nasza grupa, ale i sama Ereina — podniósł się z krzesła, upijając kolejny łyk soku.
— Moja znajomość z nią jest tylko przelotna, więc nie mam na nią żadnego wpływu.
— Zobaczymy, co przyniesie przyszłość - zażartował tancerz, klepiąc piłkarza po ramieniu. — Trzymaj się. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia. Powodzenia na zawodach.
Odszedł, zostawiając napastnika samego.
Niby tyle wiedział o swojej przyjaciółce, a nie miał nawet pojęcia, że została przyjęta do zespołu Królewskich.
Axel także wstał i zabierając swoje rzeczy, wyszedł ze szkoły.
— To sprawa między nimi. Nic mi do tego - ruszył w stronę przystanku, zwracając się jeszcze na parę chwil w stronę murawy. — To jej decyzja, co zrobi ze swoim życiem, a jeśli jakiś sport jest wyjątkowy, to nie da się ukryć jego wspaniałości. Nawet... Jeśli bardzo by się tego chciało.
Poczuł chłodniejsze powiewy nocnego powietrza. Założył na głowę kaptur, mijając kolejnych przechodniów, słysząc, jak dwójka nastolatków rozmawia o piłce nożnej.
Gdyby miał czas, pewnie zamieniłby z nimi parę słów, jednak musiał się wyspać, bo jutro znów czeka go męczący trening, a nie długo mecz z Akademią Królewską...
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro