8
Od razu przez boisko przeleciał zimny wiatr, który nie tylko poruszył drzwiami, ale także zabawił się włosami zawodników, którzy spojrzeli na przybysza. Granatowowłosy zszedł na dół, poprawiając bransolety na rękach. Zlustrował brunetkę wzrokiem, a na białowłosym skupił swoje spojrzenie. Schował dłonie do fioletowych spodni i zabrał dziewczynie piłkę spod nóg.
- Tak powinno się atakować... Hakuryuu.
Piłka spoczęła na jego stopie, którą uniósł do góry, po czym zabrał nogę i kopnął ją. Wokół niego zapanowała ciemność. Uniósł rękę szybko do góry, dzięki czemu w stronę Nagai poleciał strzał opatulony mrocznym dymem.
- Miecz śmierci! - rozniósł się krzyk Kyousuke, który stanął na równych nogach na ciemnozielonej murawie. Uważnym wzrokiem przyglądał się zostawiającej za sobą granatową smugę piłce. Leciała ona szybko, a zarazem pewnie, niczym wystrzał z armaty. Był to znany wszystkim, firmowy strzał młodego napastnika, który pokonywał każdą, napotkaną przeszkodę.
Wprawdzie nie wiedział, dlaczego użył go właśnie w tej chwili. Może to była chęć zrażenia brunetki do dalszej gry?
Co się stało... teraz się nie odstanie.
Tsurugi wpatrywał się uważnie w strzał lecący w stronę zielonookiej. Lekki grymas na twarzy dał znak, że dziewczyna nie da tak łatwo za wygraną... mimo iż siła tego ataku była o wiele większa, niż moc Hakuryuu.
Nagai wykonała szybkiego fiflaka z nadzieją, że strzał zdąży trochę zwolnić. W ostatnim momencie wysunęła ręce do przodu, a piłka zetknęła się z jej dłońmy, odsuwając przy tym brązowowłosą do tyłu. Chwilowe przytrzymanie jej nie dało zamierzonych efektów. Zawodniczka padła na plecy, wywijając na ziemi fikołki. Nie udało się...
- Tylko na tyle cie stać? - zapytał granatowowłosy, spoglądając na nią z góry.
Czerwone dłonie piekły nie miłosiernie, ale napastniczka wiedziała, że nie może tak po prostu pokazać swojego bólu. Wtedy ukazałaby, że Tsurugi jest górą. Wzięła głęboki wdech i podniosła się z lekkim uśmiechem wymalowanym na twarzy. To było wyzwanie rzucone przez zawodnika, a Nagai nie mogła go odrzucić.
- Chcesz wojny? - podeszła do niego na tyle blisko, że jej zadarta do góry głowa znajdowała się zaledwie parę centymetrów od twarzy złotookiego. - to będziesz ją miał.
Przeszła obok niego, szturchając jego ramie. Kyousuke został sam z białowłosym, który szybko powstrzymał ciemnowłosego przed zejściem z murawy.
- Mógłbyś być dla niej trochę milszy. - Tsurugi wyrwał swoje ramię z jego uścisku, jak zwykle chowając dłonie do kieszeni.
- Mógłbyś się nie wtrącać. - odpowiedział niezwykle spokojnie.
- Co takiego zrobiła, że tak ją traktujesz? To twoja przyjaciółka. - Granatowowłosy zatrzymał się. Czyżby coś w nim drgnęło?
Między nimi przeleciał wiatr, muskając lekko ich twarze. Wiatr nadzieji... który sprawił, że w głowie białowłosego pojawiła się myśl, iż w końcu pozna prawdę... nie ważne jak bolesną. W ciągu tego krótkiego czasu, już wiele razy zdążył zadać sobie pytanie, czym zawiniła Usami? Albo... co takiego stało się parę lat temu, że tylko jego przyjaciel pamięta moment zerwania tak bliskich więzi?
- To nie twoja sprawa Hakuryuu. - zszedł z murawy i zniknął jak zdmuchnięty z knota płomień, który jeszcze chwile temu palił się w białowłosym.
Czas podobno leczy rany... pozostało mu tylko czekać, aż wszystko wróci do normy. Jego interwencja może tylko pogorszyć sprawę nie tylko między nimi, ale także między nim, a jego przyjaciółmi.
Przejechał dłonią po trawie i zacisnął dłoń w pięść. Podszedł bliżej piłki, która kopnął piętą, a ta wpadła do siatki, zostać przy niej.
Czerwonooki zszedł z murawy, kierując się do pokoju brunetki. Zapukał lekko i od razu otworzył drzwi, zauważając jak zawodniczka siedzi na łóżku i ostrożnie zgina palce.
- Boli? - zapytał, podchodząc bliżej. Kucnął przy niej, ujmując jej dłonie.
Nie było żadnego śladu... nawet najmniejszego. Przecież ich ataki były na tyle silne, że powinny pozostawić jakiś siny ślad...
- No właśnie nie. - odpowiedziała, a on zaczął dotykać wewnętrznej części jej ręki, czekając aż na twarzy zielonookiej pojawi się jakiś grymas świadczący o bólu. Nic... jakby to, co się wydarzyło, było tylko przywidzeniem.
- Wcześniej miałaś całe czerwone ręce.
Wtedy drzwi otwarły się, wydając przy tym dziwny dźwięk. Usami, jak i Hakuryuu, spojrzeli na przybyłego mężczyznę.
Mógł mieć około czterdziestki. Ciemne brązowe włosy sięgające za ramiona, a zza małych, okrągłych okularów widoczne były szaro-niebieskie oczy. Na sobie miał dość długi lekarski kaftan, a w dłoni jakiś plik kartek.
- Usami... to doktor Suguwara. - odezwał się białowłosy, widząc, jak dziewczyna patrzy na niego zdezorientowana. - szukał mnie pan? - podniósł się, wciąż patrząc na brązowowłosego.
- Tym razem nie ciebie Hakuryuu. - poprawił okulary i przygladnął się brązowowłosej. - Ty jesteś Usami Nagai, prawda? Proszę abyś poszła ze mną.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro