7
- Tsurugi... huh? - białowłosy westchnął cicho i oparł się o parapet, przez ramię zerkając za okno. - ma dość trudny charakter...
- To zdążyłam zauważyć. - brązowowłosa podeszła do niego, kładąc dłoń na szybie. - stał się taki... nieczuły. - na samą myśl, po ciele Nagai przeszły dreszcze.
Jak byli dziećmi, to mogli całymi dniami biegać po dworze w zwyczajny dzień... taki jak dzisiaj. Co takiego zmieniło się po jej przeprowadzce, że teraz Kyousuke traktuje ją jak swojego przeciwnika.
- Pogadaj z nim na spokojnie. Może coś z tego wyjdzie?
Gdyby to tylko było takie proste. Już po pierwszej rozmowie z granatowowłosym dało się zauważyć, że nie łatwo narzucić mu swoje racje, a białowłosy mówił o tym w taki przyziemny sposób...
- A może fatum chce mi pokazać, że nasza przyjaźń prysła jak mydlana bańka? - zaśmiała się i usiadła na parapecie, a jej brązowe włosy opadły na twarz, wraz ze spuszczeniem głowy.
Hakuryuu kucnął przed nią, próbując zza długich kosmyków dostrzec twarz koleżanki. W końcu wyciągnął swoją dłoń i złapał za podbródek dziewczyny, unosząc jej głowę do góry. Teraz zauważył, jak spoglądają na niego lekko przekrwione, zielone oczy.
- Tylko mi nie mów, że wierzysz w takie rzeczy jak nie fart, czy szczęście? - sarkastyczny uśmieszek zagościł na jego twarzy, a brwi zmarszczyły się.
- A jak inaczej wytłumaczysz przegrany mecz albo tą sprawę z Tsurugim?
Wytłumaczenie pierwszego stwierdzenia było dość proste i praktycznie wszystkim znane. Cała drużyna zielonookiej podeszła do tego wyzwania obojętnie. Z wcześniejszych doświadczeń wywnioskowali, że i tym razem z nimi wygrają... jednak Rapido pod wodzą nowego kapitana stało się silniejsze, czym zdziwiło swoich przeciwników, a do tego nieudane próby brązowowłosej...
Drugiej sprawy białowłosy nie umiał wytłumaczyć... musiałby siedzieć w głowie kolegi, aby znaleźć przyczynę jego dziwnego zachowania.
- Co masz zamiar z tym zrobić? - zapytał, gdy zauważył, że dziewczyna wstaje z parapetu i ociera dłonią oczy.
- Zupełnie nic. - podrapała się po policzku i schyliła się, by otworzyć torbę. Rozpięła zamek i od razu wzięła pierwszą rzeczą leżącą z brzegu.
Otrzepała bluzę, po czym jedną ręką złapała za kaptur, zarzucając kubrak za siebie. Skierowała drugą dłoń do dziury, jednak nie zdołała włożyć tam ręki. Wtedy zauważyła, że rękaw sam wsuwa się na jej ramię. Nagai puściła kaptur, wysuwając drugą rękę w bok, po czym schowała na chwile dłonie do kieszeni, kierując się w stronę drzwi.
- Czekaj. - odezwał się spokojnie czerwonooki, łapiąc brunetkę za kaptur. - Gdzie idziesz?
- Potrenować.. - spojrzała na niego przez ramię i lekko się uśmiechnęła. - Może pójdziesz ze mną?
Nie musiała długo czekać na odpowiedź. Hakuryuu od razu znalazł się przy drzwiach, a brunetka szybko ruszyła za nim. Białowłosy zaprowadził ją do jednej z sal treningowych. Dziwne... była zupełnie pusta.
- Trening będzie dopiero za godzinę.
I wszystko jasne... Czyli mieli sporo czasu, by poćwiczyć. Jako pierwszy postanowił zacząć Hakuryuu. Zabrał piłkę z kosza i upuścił ją na ziemie, po czym wykonał długie podanie do Usami. Dziewczyna przyjęła je bez trudu.
- Co powiesz na mały pojedynek... kapitanie? - zaśmiała się, wypowiadając ostatnie słowa.
Na twarz białowłosego także wpłynął uśmiech na wspomnienie dawnych lat, gdy jeszcze grali w jednej drużynie, a chłopak miał okazję być nie tylko głównym napastnikiem, ale i kapitanem drużyny. Pamiętał bardzo dobrze reakcje swojego przyjaciela Daizõ. Jego smutek związany z odejściem jasnowłosego, a także jego radość, że w końcu trafi do niego numer dziesięć, o który cały czas się starał.
- Tobie nigdy nie odmówie. - uśmiechnął się zadziornie, na co jego koleżanka tylko przewróciła oczami i podała mu piłkę.
Hakuryuu zatrzymał ją i skupił wzrok na zawodniczce. Pamiętał, jak kiedyś napastniczka bawiła się w bramkarza, próbując zatrzymać jego strzały, jednak za każdym razem kończyło się to wieloma siniakami na ciele zielonookiej. Ciekawe, czy teraz zgodziłaby się na taką kolej rzeczy.
- Hej Usami! - chłopak wyciągnął dłonie przed siebie, po czym klasnął w nie, jednocześnie uginając kolana. Zauważył, że koleżanka dziwnie się na niego popatrzyła.
- Jak zwykle masz głupawe pomysły. - zaśmiała się i ustawiła się w tej samej pozycji, co jej kolega. To był znak dla czerwonookiego.
Stanął tyłem do piłki. Jedną nogą zabrał ją do przodu, dostawiając drugą stopę, by wyrzucić w piłkę w górę. Gdy ta znalazła się już na ziemią, napastnik przykucnął i wzbił się w powietrze, wykonując przy tym taki obrót, że teraz był do góry nogami. Zatrzymał jedną z nóg, a drugą machnął dalej, trafiając w piłkę.
Szybko wylądował na ziemi, będąc ciekawym obrony brunetki. Ta zrobiła małe kółko rękami i otwartymi dłońmi dotknęła lecącą piłkę. Przy zderzeniu można było usłyszeć dźwięk uderzenia. Atak był na prawdę silny, o czym świadczyło to, że strzał posunął ją o par metrów do tyłu. Udało jej się jednak go zatrzymać, a dymiąca piłka spadła powoli na ziemie, zostawiając czerwone znaki na dłoniach dziewczyny.
- Hakuryuu... nie mów, że dałeś jej się tak łatwo pokonać..
***
Wattpad nie chce wstawiać poprawionych rozdziałów... jeśli ktoś zauważył, że coś jest nie tak, niech pisze w komentarzu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro