Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

- Hej... Hej... Śpisz? - Yamato pstryknął palcami przed twarzą dziewczyny, zauważając, że od razu otworzyła oczy. Nie zrobiła tego jakoś chaotycznie... wręcz przeciwnie... Bardzo spokojnie.
- Nie śpię. Myślę.
- A wyglądało to zupełnie inaczej. - jeśli dobrze zauważył, Usami siedziała tu już dłuższy czas w jednej pozycji - że skrzyżowanymi nogami i rękami położonymi na kolanach. Wyglądało mu to na jakiś rodzaj medytacji... ale po tej dziewczynie mógł się praktycznie wszystkiego spodziewać. - idziesz? Za chwilę ćwiczenia.
- Dzisiaj zostaje z resztą. - ostatnio na prawdę zbyt wiele czasu spędzała na treningach Dragon Link. W prawdzie... byli zespołem, do którego należała, ale pozostali z innych drużyn, którzy trenowali głównie po to, by dostać miano Seeda, też byli bardzo dobrymi zawodnikami i też mogła się wiele nauczyć.

Żeby się rozwinąć, musisz żyć w zgodzie ze wszystkimi, a także uczyć się z ich doświadczenia.

Jej brat zawsze to powtarzał... Ten chłopak na prawdę był wyjątkowy. Jaki postęp potrafił zrobić w bardzo krótkim czasie... często nawet trenerzy nie mogli w to uwierzyć. Ale zawsze wspomagał przyjaciół, a przeciwników szanował i nigdy się nad nimi nie wywyższał... Chociaż... Ten jeden raz, gdy go poniosło... nie... koniec...
- Z tą bandą łosi? Zmarnujesz tylko swój cenny czas.
- Nazywasz moich przyjaciół bandą łosi? - tęczówki uniosły się do góry wraz z jedną brwią, która widocznie miała zaznaczyć swoją dezaprobatę do jego słów.
- Świetni przyjaciele. - odparł ironicznie. Yamato... Człowiek skupiony tylko na swojej grupie, której zawsze ufał, a reszta ludzi była nie warta jego uwagi. W niektórych kwestiach mógł mieć rację... Znał ich przecież znacznie dłużej, ale Usami wolała przekonywać się o wszystkim na własnej skórze.
Mogła pójść z nim... A przez to, że go nie posłuchała, musiała liczyć się z konsekwencjami.

Jakimi?
Może od początku...

Nagai zdążyła zapomnieć, jak bardzo irytował ją widok Kenmy. Chłopak odsunął się na bok i nie było znaku, że planował jakieś nieczyste zagranie, ale widok brunetki po tych paru tygodniach mógł zachęcić go do odegrania się na niej. W końcu Tsurugi dowiedział się o jego oszustwie i nie możliwe było już zobaczenie, jak on i jego przyjaciółka skaczą sobie do gardeł.
- Usami. Nasza wspaniała gwiazda! - ton jego głosu także był denerwujący... zwłaszcza... że w tym momencie brzmiał jeszcze bardzo nie naturalnie, przez co wypowiadane przez niego słowa przesiąkały sarkazmem. - żebyś tylko nam nie zgasła.
- Isozaki, zostaw ją w spokoju... Dobra? - nawet w takich chwilach można było polegać na przyjaciołach. Hakuryuu zawsze stał za nią murem... Ale nie tylko za nią... był gotowy na poświęcenia dla osób ważnych, do których zaliczali się także Kyousuke i Amemiya.
- Rycerz przyszedł ochronić damę w opałach. - śmiech, podchodzący pod złowieszczy i coś w jego oczach, co możnaby nazwać obłędem. Kenma ostatnio zaczął także białowłosemu działać na nerwy... zwłaszcza, gdy dowiedział się, co chłopak zrobił parę lat temu... I jeszcze kierował w jego stronę takie bezczelne odzywki. Na szczęście dziewczyna, obok której stanął, złapała za jego ramię, dając do zrozumienia

Nie warto marnować czasu na takiego ignoranta.

Dalej się już nie posunie... Prawda? Chciałoby się... By skończył wtym momencie, ale on był nieugięty i nawet ignorowanie jego zaczepek nic by nie dało. Zrobił parę kroków w stronę Usami i Hakuryuu.

W końcu przestanie krzyczeć przez całe boisko.

Uniósł rękę do góry, przejeżdżając z góry na dół po włosach brunetki i ujmując większy kosmyk w dłoń, przybliżając go do swojej dłoni, a potem uśmiechając się szyderczo, gdy napastniczka wykonała krok do tyłu, by on puścił jej włosy.
- Masz wielu ludzi za sobą... a jesteś tylko osobą, która czeka na upadek innych. Tylko wiedźmy potrafią tak manipulować innymi ludźmi. Tak Usami... Jesteś wiedźmą, mam rację? - wybuchnął śmiechem.
- Nie przesadzaj. - odpowiedziała mu, marszcząc brwi.
- Isozaki Kenma! Skończ się w końcu przechwalać i zacznij w końcu się rozgrzewać! - Trener... Dobrze, że to przerwał... bo niektórym już puszczały nerwy... ale prawdziwe problemy dopiero zaczęły się, gdy cała grupa rozpoczęła trening, a czarnowłosy nie szczędził rzucania obelg w stronę nastolatki. Robił to z taką łatwością, jakby w głowie miał specjalną szufladkę z pogardami na każdą okazję. Teraz nie miał zamiaru zaprzestać używania gorzkich słów, aż w końcu...

Doszło nawet do czynów.

Parę tygodni temu stworzył swoje nowe hissatsu... Bardzo silny atak... bardzo silnego zawodnika. Nie miał zamiaru jednak kierować jej w stronę bramkarza... tylko w stronę Nagai... by ją zdenerwować. Nie śledził jej treningów w ostatnim czasie... ale czuł, że nie zatrzyma jego strzału... zwłaszcza, gdy atak nastąpi nagle. Czarna mgła, a za nią ostrza przypominające miecze. Na prawdę się postarał... I bez trudu powalił zielonooką na ziemię. Poobijana... O czym świadczyły nowe siniaki i żółte plamy na rękach i nogach.

Gdzie jest pomoc? Ktokolwiek?

Kenma tylko stał z wymalowanym na twarzy uśmiechem i palcem przystawionym do ust, zauważając, że dość szybko podeszli do niej Hakuryuu i Tsurugi, który od razu posłał dawnemu przyjacielowi wrogie spojrzenie.
- Myślałem, że to zatrzyma. - mówił kpiąco, wzruszając ramionami. Zdziwił się... I chyba nie tylko on, gdy dziewczyna podniosła się. Widać było, że czuję ból, ale miała tyle siły, by się podnieść.

Niesamowite...

Tak jak to, że nagle piękne słońce zastąpił ogromny deszcz i głośne huki piorunów.
- Indrze nie podoba się twoje zachowanie. - ciemnowlosy od razu wybuchł śmiechem na jej słowa.
- Indrze nie podoba się twoje zachowanie. - przedrzeźnił ją. - już się boję! - jego śmiech... I ton tak bardzo kpiący...
- Isozaki przestań. - jeden z chłopaków starał się go uspokoić, widząc, że burza się nasila. On jednak nie słuchał.
- Może powinnaś zawołać tu swojego braciszka, żeby mnie przestraszył? O przepraszam... Zapomniałem, że zamknęli go w miejscu, gdzie zamyka się nienormalne osoby. - zaśmiał się.
- Zabraniam ci tak mówić o moim bracie! - szybko wstała na równe nogi, a zaraz po jej krzyku na niebie pokazała się błyskawica. To chyba to sprawiło, że jej oczy zmieniły kolor na bardzo jasny niebieski.
- Ty chyba na prawdę jesteś wiedźmą! - to były ostatnie słowa... Które wypowiedział Isozaki... I ktokolwiek obecny na cali. Następny grzmot burzy powalił ich wszystkich na ziemię, a Usami czuła już tylko, jak któryś z chłopaków stara się ją złapać, ale przez poruszenie ziemi... nie miał możliwości. Upadła na ziemię zaraz po wszystkich, a jej dłoń, która zetknęła się jako ostatnia z podłogą, posłała przed siebie małą, fioletową i ledwo widoczną wiązkę błyskawic, która napotykając na ścianę, zostawiła na niej dość długie pęknięcie.

A burza powoli zaczęła cichnąć...

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro