22
Zawodniczka przeszła bocznym korytarzem, zatrzymując się na chwilę, gdy parę metrów przed nią zauważyła Hakuryuu.
- Usami... dawno cie nie widziałem. - Stwierdził zgodnie z prawdą, poprawiając sznurki od bluzy. Miał rację... Nagai spędziła ostatnio sporo czasu na treningach z Dragon Link, zupełnie opuszczając te, na których ćwiczyła reszta... może to i lepiej? Brunetka miała przez to więcej czasu na opanowanie swojej mocy i nie musiała spędzać czasu z Isozakim, który nie był zbytnio zadowolony z obrotu sprawy. Czasami myślała o tym, by poznać powód, dla którego chciał ją skłócić z Tsurugim, jednak w środku czuła, że jako odpowiedź otrzyma tylko mrożący wzrok czarnowłosego, który będzie mówił tylko jedno...
To jeszcze nie koniec...
Brunetka przytuliła się do kolegi, wtedy czując, jakby nie widziała go... no właśnie... ile? Rok? Dwa lata? A to był tylko miesiąc... Hakuryuu objął ją jedną ręką, a jego podbródek spoczął na ramieniu koleżanki. W tym miejscu idealnie czuł uderzenia serca zawodniczki, które biło równo, w bardzo szybkim tempie. Jego uwadze nie umknął także jej oddech. Głębokie wdechy, które często poprzedzane były krótszymi, lepiej słyszalnymi.
- Trening? - zapytał krótko, czując wtedy, jak ręce Nagai zsuwają się z jego ramion, a głowa powoli opada w dół. Napastnik złapał za jeden z nadgarstków koleżanki, a drugą ręką objął ją w okolicy talii, w tym samym czasie przekładając jej rękę przez swoje ramię tak, by objęła ona jego szyje. Wtedy położył dłoń pod jej kolanami i uniósł ją do góry. Zasnęła... to wywnioskował z jej wyrazu twarzy.
Złapał ją trochę mocniej i ruszył znów w poprzednią stronę. Szybki oddech Usami stał się miarowy, spokojny i ledwo słyszalny, a jego ostrożne kroki jakby szły w jego rytmie. Zatrzymał się przed pokojem dziewczyny, mając trudność z otworzeniem drzwi. Schylił się więc powoli, by łokciem nacisnąć klamkę, a nogą otworzyć wejście na oścież. Drzwi przymknęły się, a Hakuryuu położył koleżankę na łóżku. Usiadł na jego skraju, łapiąc za jedną z nóg i zdejmując z niej sportowego buta, to samo potem robiąc u drugiej nogi.
Wtedy wstał i skinął ostatni raz głową do dziewczyny. Miał wyjść, ale jednak postanowił zostać. Coś przykuło jego uwagę. Nie były to tylko pomięte kartki z nutami, którym w niektórych miejscach brakowało rogów czy chociażby zdjęcia, które Usami porozwieszała na ścianie. Chodziło tu o notatnik, który leżał otwarty na stole. Cały czarny, przyozdobiony kwiatami w różnych kolorach. Czerwonooki przysiadł się do biurka, przyglądając się zapisanym stronom.
- Dwudziesty siódmy maja. - przeczytał na głos datę widniejącą w rogu kartki. Przejrzał dalsze stronnice, lecz tylko jedna z nich była jeszcze zapełniona. Widniało na niej małe zdjęcie, które Hakuryuu znał aż za dobrze... tyło jedno z tych, które robili na zakończenie roku ładnych parę lat temu. Obok zdjęcia jeszcze jakieś rysunki... głównie przedstawiające serca i kwiatki. Domyślał się, o czym może być wpis w dzienniczku. Dwudziesty siódmy to mógł być dzień, gdy czerwonooki oświadczył kolegom i koleżankom, że... odchodzi. Nie zgadzał się jednak rok...
Dwudziesty siódmy maja
Drogi pamiętniku...
Osamu trafił do przychodni w Niemczech i już zupełnie nie mam z nim kontaktu. Po tym, co stało się na meczu, już zupełnie nie wiem, jakie relacje były przez ten cały czas między mną, Yuuichim, Kyousuke i... moim bratem. Oddaliśmy się od siebie, a po spotkaniu z Tsurugim utwierdziłam się tylko w przekonaniu, iż coś jest nie tak. Gdybym tylko porozmawiała z Osamu wcześniej... może to by coś dało. Niestety i tak nie cofne czasu. Do tego jeszcze całą tą przeprowadzka, która wymyśliła mama... zostawiam przyjaciół, wspomnienia i wszystko, co było dla mnie ważne. Musze zacząć... żyć od nowa, znaleźć dla siebie nowa drogę. Właśnie dlatego zacznę od przestania zapisywania tu czegokolwiek. Powinnam w końcu wydorośleć i zapomnieć o wszystkim, a pisanie tutaj przywraca wspomnienia... nie koniecznie te dobre.
Napastnik spojrzał trochę niżej, zauważając ciemniejszą plamę na kartce dziennika... to pewnie od wody.
Czasami Hakuryuu żałował, że nie było go na tym meczu. Mógłby wtedy przecież coś zrobić... powstrzymać Osamu i zapobiec zabraniu go do tej zagranicznej przychodni.
- A co ty tu robisz? - rozległ się męski głos. Chłopak od razu odłożył dziennik, widząc jak Suguwara zamyka drzwi i mierzy go wzrokiem, dając mu znak, że nie jest tu mile widziany.
- Właśnie wychodzę. - stwierdził kierując się do wyjścia. Spojrzał jeszcze przed opuszczeniem pokoju na doktora, który ze swojej apteczki wyciągnął urządzenie, którego nazwy białowłosy niestety nie znał i założył małe, plastikowe opaski na palce zawodniczki.
- Co się tak gapisz? - mruknął niezadowolony Yamato. - Nie ociągaj się tak. - taki zimny i bezlitosny... i raczej nie warty zaufania. Dowie się, czemu ten mężczyzna tak często przychodził do swojej przyjaciółki, ale to w swoim czasie... na razie musi zaufać Cesarzowi.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro