Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17

- Nie oszukuje mnie pan? - zapytał chłopak, chcąc upewnić się, że mężczyzna nie kłamie. Ten tylko naciągnął swój biały kubrak, robiąc poważną mine.
- Gdzieżbym śmiał! Mogę ci nawet pokazać dowód. - zaczął czegoś szukać po swoich kieszeniach, lecz jedyne na co natrafiał, to były chusteczki, paragony i inne nic nie znaczące zapiski.
- Nie trzeba... to w jej stylu. - chłopak odpiął guzik od bordowej bluzki i pokręcił parę razy nadgarstkami. Zawodniczka posuwała się już za daleko. Wpierw przyjaciel, na którym tak bardzo mu zależało, a teraz usłyszał od doktora, że brązowowłosa postanowiła pozbyć się go z Piątego Sektora, osądzając go o zdradę, której nigdy nie dokonał.
- Gdybym był na twoim miejscu, odegrałbym się na niej za to wszystko. Przecież nie możesz tak stać i patrzeć, jak niszczy ci życie. - słowa Suguwary były pełne trwogi i nienawiści. On jako lekarz powinien wspierać wszystkich... bez wyjątku. - Ten jeden raz Tsurugi... pokaż jej swój złość, którą tak chowa w sercu.

Kyousuke opuścił gabinet mężczyzny. Jak postąpi? Wiedział tylko on sam... zemsta podobno ma słodki smak, zwłaszcza gdy jest długo skrywana w sercu... wtedy ktoś nawet tak niepozorny potrafi z małego płomienia nienawiści utworzyć pożar, którego nikt nie ugasi...
Miejmy nadzieję, że złotooki przemyski wszystko na spokojnie i nie zrobi niczego, czego będzie później żałować.

Skierował się on głównym korytarzem, przystając przy jednej z sal treningowych. Była tam... I trenowała strzały na bramkę, a co jaki czas za jej plecami ukazywała się ciemna aura. Tsurugi tak na prawdę nie wiedział nic o umiejętnościach... nie miał nawet pewności, czy posiada już avatara. Przecież ta znikająca aura to mogła być przykrywka, by nie ukazywać niegodnym swojej prawdziwej mocy. Pamiętał, że nawet Hakuryuu nawet kiedyś wspominał, że taka umiejętność zdaża się raz na milion przypadków.
Kyousuke nie spodziewał, że taka niepozorna dziewczyna okaże się tak niebezpieczna, a przy tym taka tajemnicza. Oparł się głową o szklane drzwi, przyglądając się byłej przyjaciółce. Czemu to on nie posiadał takiej mocy? Takiej siły jaką ona ma?

Przecież nie mogła być lepsza od niego... nie teraz, gdy wiedział, jaką jest na prawdę... fałszywa i zakłamana.
Pchnął drzwi, które wpuściły do środka zimne powietrze. Od razu opatuliło ono trenującą zawodniczke, która zatrzymała się, schylając się w dół. Zadarła głowę lekko do góry, widząc, jak piłka turla się e swoją stronę, by potem zostać zatrzymaną przez stopę ciemnowłosego.

Ciszę, która zapanowała między zawodnikami, przecinały jedynie ich oddechy... spokojny Tsurugiego i przyspieszony Nagai. Brązowowłosa wyprostowała się, skupiając spojrzenie na złotookim, który także mierzył zielonooką.
- Usami. - zwrócił się do dziewczyny, która słysząc jego głos, zmarszczyła brwi i zacisnęła dłoń na swoim nadgarstku. Widziała jego opanowany wyraz twarzy, który w każdej chwili mu towarzyszył, przez co nie dało się wyczytać, co odczuwał w danej chwili.
- Tsurugi... - odpowiedziała, wypowiadając jego imię. Chłopak podszedł bliżej piłki, jeszcze przez chwilę mając mentlik w głowie, czy aby na pewno dobrze robi, jednak myśli, w których słyszał ten przekonujący ton głosu doktora, zaważyły na jego decyzji.

Wtedy poczuł, jak jego włosy poruszyły się, a wraz z tym odczuciem przyszła mroczna aura, która ukazała się za jego plecami. Czuł, jak komórki jego ciała wypełnia jakaś dziwna energia, pobudzająca jego organizm. Schował dłonie do kieszeni, widząc, że napastniczka robi krok w tył, zauważając jego avatara, który w końcu postanowił się ukazać.

Heroiczny szermierz Lancelot

Ciemnowłosy wskazał na chwile palcem na zielonooką, oddając strzał, który nabrał tempa przy uderzeniu mieczem avatara.

Zerwał się mocniejszy wiatr, a włosy Nagai uniosły się do góry. Oczy przybrały kolor nieba i zaczęły świecić jasnym światłem. Po jej wyciągniętych do przodu dłoniach ciągnęły się błękitne i fioletowe pioruny, które przy zetknięciu rąk z piłką powiększyły się, trafiając czasem w murawe i zostawiając na niej czarny ślad. Po chwili jednak zniknęły, pozostawiając po sobie tylko mocny blask towarzyszący odgłosów zwarcia. Odtrąciły brunetkę na bok, która zaliczyła bliskie spotkanie z twardą ziemią. Avatar zniknął, a Tsurugi w końcu zemścił się na brunetce. Złapał parę głębokich wdechów, w głowie mając tylko jedna myśl.

Zawsze byłem od ciebie lepszy... i jak widać nic tego nie zmieniło.

Nie podał powodu, dla którego to zrobił. Odwrócił się tyłem do dziewczyny, powoli stawiając kroki, kierując się w stronę wyjścia. Nie wiedzieć, czemu zatrzymał się jeszcze na chwile, czując jakieś dziwne uczucie głębiące się gdzieś w środku. Nie dopełnił zemsty? Czy może chodziło o co innego? Odwrócił się, by spojrzeć na wciąż leżącą na brzuchu zawodniczke. Widział siniaki na jej rękach i nogach, a w jednym miejscu dostrzegł nawet średniej wielkości ranę. Zbliżył się do niej, zatrzymując się, gdy jego stopy znalazły się obok jej głowy.

- Masz za swoje Usami... jak zwykle słaba. - wydukał to z siebie, ukazując swój tajemniczy uśmiech. Jednak dalej coś mu nie pasowało... a mianowicie brak jakiejkolwiek reakcji ze strony zielonookiej. Kucnął przy brązowowłosej, czując, że źle robi. Jednak mimo wszystko, położył dłoń na jej ramieniu i potrząsnął nią, nie otrzymując nawet najmniejszej odpowiedzi. Przeszedł kawałek dalej, przykładając ucho między jej łopatki.

Odsunął się szybko, nie słysząc chociażby najmniejszego bicia jej serca. Odwrócił jej głowę w swoją stronę, oczekując, że poczuje na policzku jakiś mały powiew wiatru... jednak nic takiego nie otrzymał...
- Usami!!! - wraz z krzykiem zobaczył w głowie małego siebie, który z przestrachem przyglądał się leżącemu bratu.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro