👼8👼"Czyli, że masz zamiar przychodzić tutaj częściej?".
W dalszym ciągu staram się zrozumieć jak to się stało. Jakim cudem znalazłam się w tym miejscu?
Jakiego zaklęcia użył ten blond idiota, że zgodziłam się przyjść na to przeklęte boisko?
Było to ostatnie miejsce w jakim chciałabym teraz być.
Aphrodi jak i pewnie reszta będą chcieli mnie zaprosić mnie do gry, ale ja już się wypowiedziałam na ten temat i moja odpowiedź w dalszym ciągu byłaby negatywna.
Usiadłam sobie na jednej z pobliskich ławek i obserwowałam przygotowujących się chłopaków.
Niezbyt mnie to interesowało, ale nie chciałam dać po sobie poznać, że jestem znudzona.
To nie tak, że obchodzi mnie ich zdanie.
Mam gdzieś opinie kogokolwiek.
Mogą mówić co chcą.
Niech mnie obrażają, upokarzają...
Przyzwyczaiłam się.
W mojej byłej szkole było okropnie, tak jak w wielu innych.
Nie potrafiłabym już nawet policzyć ile razy zmieniłam miejsce nauczania.
Co mi po takiej edukacji.
Bardziej skupiałam się na powrocie do domu w całości, ponieważ nie mogłam sobie niestety zagwarantować, że będę bezpieczna.
Nigdy nie zgłosiłam ojcu, że coś jest nie tak, bo po pierwsze nie wiadomo nawet, czy cokolwiek by z tym zrobił skoro cały czas chodził upity, a po drugie - bałam się.
Bałam się, że ściągnę na siebie jeszcze więcej kłopotów, a w najgorszym przypadku na tatę.
Co jak co, ale to w dalszym ciągu mój rodziciel.
No cóż...jak to mówią - rodziny się nie wybiera.
Tak czy siak bym jej w życiu nie zamieniła.
Gdyby nie zaginięcie brata i odejście matki - nadal byśmy byli szczęśliwą rodziną.
Z moich głębokich rozmyślań wyrwał mnie ból w okolicach głowy.
Zachwiałam się i spadłam z ławki, z piskiem.
Kręciło mi się w głowie, a chwilę później dało się usłyszeć głos, który dobrze znałam.
Przede mną stał Afuro, trzymając piłkę pod pachą.
Pomógł mi wstać.
Zapewne odrzuciłabym pomoc, ale bliskie spotkanie z piłką trochę mnie oszołomiło i wątpię, że dałabym radę wstać sama.
- Żyjesz? - zapytał chłopak, mierząc mnie wzrokiem i prawdopodobnie szukając ewentualnych ran i zdarć.
- Nie, nie żyje - fuknęłam, otrzepując się z piasku - Właśnie rozmawiasz z duchem. - Na moje słowa, jasnowłosy wybuchnął śmiechem, tak głośnym, że aż przyciągnął uwagę wszystkich chłopaków z drużyny - Co Cię tak bawi? - uniosłam jedną brew.
Dało się zauważyć jednak, że chłopak przez śmiech nie da rady mi odpowiedzieć, dlatego tylko pokręciłam głową z dezaprobatą.
Trochę czasu zajęło mu uspokojenie się, ale gdy ten czas nastąpił - podał mi piłkę do ręki i lekko się uśmiechnął, mówiąc: "Zagraj z nami!".
Nie musiałam mu nawet odpowiadać, ponieważ już po moim wyrazie twarzy można było wywnioskować, że ta propozycja nie przypadła mi do gustu.
Wiedziałam!
To było do przewidzenia!
- Oj no weź! - blondyn nie odpuszczał - Będzie super!
- Nie będzie - odwróciłam wzrok - Albo przestaniesz mnie z tym męczyć albo już nie będę przychodzić!
Mimo moich słów chłopak nie wyglądał na smutnego.
Można nawet powiedzieć, że uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Czyli, że masz zamiar przychodzić tutaj częściej? - na twarzy szkarłatnookiego zawitał uśmieszek, który mówił "No to wpadłaś, kochanie".
Ja, biedna nie wiedziałam co powiedzieć.
Jąkałam się, co najwidoczniej bardzo rozbawiło Byron'a.
- Nie będę - mruknęłam zażenowana.
Staliśmy chwilę w ciszy.
Kapitan drużyny zaczął się już nudzić, więc skierował się spowrotem w stronę boiska.
W ostatniej chwili złapałam go za ramię.
Chłopak obrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie pytająco.
Przez moment jeszcze się zastanawiałam czy to powiedzieć, ale w końcu się zdecydowałam.
- Nawet, gdybym chciała zagrać... - westchnęłam i odwróciłam wzrok - Nie potrafię już grać tak jak kiedyś.
Dawno tego nie robiłam i pewnie nawet nie trafiłabym w piłkę - chcąc nie chcąc zaśmiałam się cicho.
Aphrodi zrobił to samo.
- Nie przesadzaj. Nie może być, aż tak źle - popchnął mnie lekko w stronę boiska.
Bez opierania się poszłam w wyznaczone miejsce.
Moja obecność na polu widocznie zdziwiła Aporo.
Podszedł do mnie i przeszył mnie podejrzliwym spojrzeniem.
- Przekupił Cię? - powiedział prosto z mostu. Ja tylko pokręciłam przecząco głową.
Po wypowiedzeniu tych słów, chłopak jeszcze bardziej się zdziwił. - To co ty tu robisz?
- Ehh, też chciałabym wiedzieć - położyłam piłkę pod nogami.
Na początku nikogo nie było na bramce, więc zaczęłam biec.
Z tym nie trafieniem w piłkę, trochę wyolbrzymiałam, ale i tak czułam się bardzo dziwnie.
Nie mówię, że było to złe uczucie, ale dawno tego nie czułam.
Szybkie bieg, wiatr we włosach, bramka na przeciw oraz okrągły "przyjaciel" pod moimi nogami.
Bez bicia przyznam się, że kocham to uczucie.
W momencie, gdy znalazłam się przy bramce, z całej siły kopnęłam piłkę.
Tak przynajmniej myślałam, bo ta nawet do bramki nie doleciała.
Dało się usłyszeć ciche chichoty za moimi plecami, a ja czułam jak zapadam się pod ziemię.
- No widzisz? Mówiłam! - krzyknęłam zirytowana.
Chciałam już zrezygnować, ale Afuro mi w tym przeszkodził.
- Spokojnie - położył mi rękę na ramieniu - Dawno nie grałaś. To zrozumiałe. Spróbuj jeszcze raz.
Westchnęłam głośno i wróciłam na sam środek boiska.
Po chwili blodnyn jeszcze dodał: "Kiedy uda Ci się trafić do bramki to wejdzie jeszcze bramkarz".
Skinęłam głową i podjęłam kolejną próbę.
Wydawało mi się, że im bardziej się starałam tym gorzej mi wychodziło.
Na bramce stał już Paul Siddon, co wcale nie ułatwiało mi zadania.
Po mniej więcej dwóch godzinach męczarni, musieliśmy już kończyć.
Oparłam sie o jakiś mur, aby chwilę odpocząć.
Wydawało mi się, że wszyscy już poszli, ale prawda była zupełnie inna.
Love zaszedł mnie od tyłu, przez co się wzdrygnęłam.
Uspokoiłam się trochę, gdy zobaczyłam kto się na mnie czaił.
- Byłam beznadziejna, wiem. Nie musisz przychodzić i mi tego uświadamiać - spuściłam głowę, dalej jednak utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
- Nie jestem tutaj, aby Ci ubliżać. Chciałem Ci pogratulować, że w końcu się przełamałaś, a zarazem podziękować za wspólną grę. - Ponownie podniosłam swoje spojrzenie i przez jakiś czas milczałam, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć. Jeszcze chyba ani razu nie słyszałam czegoś takiego z jego ust. Zazwyczaj udawał tą sztuczną troskę, ale teraz to wydawało się takie prawdziwe.
- Nie - zaczęłam w końcu - To ja Ci powinnam podziękować. Cały czas na mnie naciskałeś, co bardzo mnie irytowało, ale wyszło mi to na dobre.
To uczucie, że mam przy sobie piłkę było takie wspaniałe. Dawno czegoś takiego nie czułam. Gdyby nie ty to zapewne już nigdy bym tego nie poczuła i całe swoje życie siedziałabym bezczynnie. Więc.. dziękuję Ci bardzo - posłałam mu szeroki i po raz pierwszy, zupełnie szczery uśmiech.
Z takim właśnie wyrazem twarzy poszłam do domu.
Chłopak stał i odprowadzał mnie wzrokiem, próbując zrozumieć co tak właściwie się przed chwilą stało...
______________________________________
Juhu! Jupi! Jupijaej! Jupijajej!
W końcu coś napisałam!!!!!
Jak widać najwięcej weny jest w wannie, bo pisałam ten rozdział jak się kąpałam XDDD
Sorki za tego laga, ale muszę was także ostrzec, że mogą się niektóre zdania urywać, np:
Zamiast napisać
"Możesz się od nich dużo nauczyć"
mogę napisać "Możesz się od nich dużo..."
Ostatnio tak mam i mnie to denerwuje.
Najgorsze jest to, że słowa gubię na sprawdzianach z polskiego, a zawsze tak dobrze mi szło.
Ogólnie to ostatnio pisze dużo RP i te wszystkie (bez wyjątku), które pisałam kiedyś stylem gwiazdkowym zamieniłam na opisowe/książkowe, aby trochę poćwiczyć opisy.
Sama nie wiem czy coś się poprawiło.
Sami możecie ocenić.
Ja tam się nie znam XDDD
To tyle z mojej strony...
SIEMA SIEMA KURWA ŻEGNAM!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro