Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

👼5👼 "Za dużo widziałem"

Wstrzymałam oddech i zrobiłam jeszcze kilka kroków do tyłu.
Chłopak po mojej reakcji zrozumiał, że to mój ojciec.
Także się cofnął.
- Kto to? - odezwał się niski, zimny głos.
Nie potrafiłam nic powiedzieć.
Mamrotałam coś przerażona.
- K-kolega... przyniósł mi l-lekcje.
- Czyli...- zaczął - Nie poszłaś do szkoły..co?! - krzyknął.
- T-to nie tak! - broniłam się z zaszklonymi oczami.
Mężczyzna złapał mnie za nadgarstek.
Zabolało. Zawsze boli.
Ścisnął mocniej, a ja syknęłam i przyklękłam na podłodze.
- P-przestań...p... proszę - wysyczałam.
Blondyn zaś stał osłupiały.
Nie mógł się ruszyć.
Wpatrywał się w oczy mojego ojca, które były przesiąknięte nienawiścią.
Chłopak chciał się otrząsnąć, ale nie potrafił.
W końcu pobiegł odszukać kuchnie i wziął z niej coś ciężkiego.
Padło na patelnię (patelnia❤).
Podszedł w jego stronę i z całej siły go nią uderzył.
Mężczyzna stracił przytomność, a moja ręka bezwładnie opadła na podłogę tak samo jak ja.
Chłopak pomógł mi wstać, łapiąc oczywiście za tę drugą rękę.
- Dzwonie na policję. Skończyło się Bajlando (musiałam XDDD).
- T-to mój tekst - uśmiechnęłam się lekko - ale proszę...nie dzwoń. On się zmieni...
- Za dużo widziałem - jego mina zrobiła się poważna.
Wziął telefon i wykręcił numer.
Obserwowałam go cały czas. Nie mogą go zabrać. Co ze mną będzie?
Wstałam i zabrałam mu komórkę za nim skończył wykręcać numer.
Spojrzał na mnie jak na nienormalną.
- Nawet nie próbuj - krzyknęłam.
- Ale ja chcę tylko pomóc!
- A pomyślałeś może, co będzie ze mną jak go nie będzie?!
Cisza. Tak jak myślałam. Nie wziął tego pod uwagę.
Złapałam go za rękę i wyprowadziłam z domu, zamykając za sobą drzwi.
Westchnęłam ciężko. Wróciłam do pokoju. Bałam się, że ojciec mnie zabije za to co tu się stało.
Modliłam się w duchu, że w wyniku uderzenia zapomniał o całej sytuacji.
Nie mogłam go także tutaj zostawić, więc musiałam go jakoś zanieść do salonu, ale jak?
Był ode mnie trzy razy większy, silniejszy i cięższy.
Po nieudolnych próbach padłam zrezygnowana na podłogę.
W tym samym momencie, do moich uszu dotarł dźwięk pukania.
Podniosłam się leniwie z podłogi i podeszłam do drzwi frontowych.
Otworzyłam i niestety zobaczyłam blondyna.
- Jeśli stałeś tu przez cały czas to będę się śmiała - zaczęłam z wcale nie roześmianą miną.
- Przyda Ci się. Zawsze jesteś ponura i niemiła - dwa ostatnie słowa chłopak próbował przedrzeźnić moim głosem, co było nawet zabawne.
Zdobyłam się tylko na prychnięcie.
- No cóż. Jak już tu jesteś to może pomożesz mi z ojcem - wskazałam na rodziciela leżącego bez ruchu na ziemi. Sama już nie wiedziałam co zrobić. Nie prosiłabym go o pomoc, ponieważ byłaby możliwość, że ponowi swoje próby powiadomienia odpowiednich służb. Z drugiej strony, byłam bardzo zdesperowana. Bałam się, że znowu coś mi zrobi - Próbowałam już sama, ale jestem za słaba.
Terumi przez jakiś czas wpatrywał się we mnie. Czułam się co najmniej dziwnie, mając jego zazwyczaj ciekawski wzrok na sobie.
Po chwili skinął głową i wszedł do środka. Odetchnęłam z ulgą.
Przenoszenie na szczęście nie trwało długo.
Ułożyliśmy go ostrożnie na fotelu, a Afuro przed wyjściem ostatni raz zapytał:
- A nie lepiej powiadomić policję?
Pokręciłam głową.
Co by ze mną było?
A poza tym ja wierzę wciąż, że on się zmieni. Cały czas w duchu modliłam się, że Miki wróci i ojciec przestanie pić.
Tak naprawdę nie wiedzieliśmy nawet, czy on żyje.
Dałabym sobie wtedy rękę uciąć, że ktoś go porwał, ponieważ on nigdy nie poszedłby nigdzie, gdy miał mnie pod opieką.
Za bardzo mnie kochał, tak samo jak ja jego.
Nadal go kocham, mimo że nie wiem gdzie jest i czy żyje.
Odprowadziłam "kolegę" do drzwi, żegnając się z nim tym samym i zamknęłam za sobą drzwi.
Przed powrotem do pokoju, ostatni raz zajrzałam do salonu, aby upewnić się, że ojciec się jeszcze nie obudził.

Mi a także Aphrodi'emu wydawało się, że po takim uderzeniu zapomni o całej sytuacji.
Nie mogłam być jednak w stu procentach pewna.
Pozostało tylko czekać, aż wstanie, a jeśli jutro się obudzę - będzie to oznaczać, że nie przyszedł do mnie w nocy, nie zgwałcił i nie zabił.

Wróciwszy do pokoju, usiadłam na łóżku, aby chwilę odpocząć.
Cóż. W końcu do najlżejszych mój rodzic nie należał...

______________________________________

Eloszki. Przepraszam za długą nie obecność, ale nie miałam zbytnio weny, dlatego nie chciałam pisać na siłę, bo jak się tak pisze to gówno wychodzi.
Jak widzicie ten rozdział to jedno wielkie gówno, bo pisałam je chyba ponad miesiąc.
Aleeeeeee......
Dzisiaj jeszcze wrzucę kolejny i wydaje mi się, że jest tam więcej dokładniejszych opisów (chociaż i tak nie umiem w opisy, gomene >.<).
Mam nadzieję, że zdążę dzisiaj wrzucić.
Mam już około 500 słów. Trzymajcie kciuki ooooo tak: 👍
Lub tak 😂👌

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro