Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

👼12👼 - "Dlaczego nas zostawiłeś?"

Moim oczom ukazał się widok, tak wspaniały, że przez długi czas próbowałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam jak ubrać to w słowa, a może nawet nie miałam pojęcia co powiedzieć. Ogromne boisko skąpane w ciepłych, letnich promieniach słońca.  Trawa była tam żywa i idealnie wręcz zielona, a po niej biegała grupka osób, co najważniejsze mieszana. Chłopcy, jak i dziewczyny wspólnie grali w piłkę nożną. To był jeden z najpiękniejszych widoków, jakie moje oczy miały okazję kiedykolwiek zobaczyć.
- Tu jest pięknie! - odezwałam się w końcu, a moim głosie dało się usłyszeć wielki entuzjazm. Michael skinął głową, ponieważ dobrze o tym wiedział i domyślił się, że mniej więcej tak będzie wyglądać moja reakcja na to miejsce. Mój brat wstał i podał mi rękę, za którą prawie natychmiast  zlapalam, aby się podnieść. Po wstaniu z ziemi nie puścił jednak mojej ręki. Prowadził mnie przez spory teren. Skorzystałam z okazji i zapytałam o to, co tak długo mnie męczyło:
- Dlaczego nas zostawiłeś?
Chłopak zatrzymał się po usłyszeniu tego pytania. Widać było, że momentalnie spochmurniał i raczej ten temat nie był mu na rękę. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale nie mogłam odpuścić. Spotkałam go po tak długim czasie, tyle pytań chodzi mi po głowie, jednak zdobyłam się na to najtrudniejsze.
- Byłem słaby.. - wyciszył głos - Już od malucha wykazywałaś swój talent, a ja? Wyjechałem, gdy nadażyła się okazja, aby pewnego dnia wrócić i pokazać Ci, że ja też potrafię grać..
To co powiedział Miki mocno mną wstrząsneło. Wyjechał tylko dlatego, że czuł się ode mnie gorszy. Przez to jeszcze bardziej obrzydził mi się ten sport. Nie wiedząc nawet sprawiłam, że mój brat nas opuścił. Wybiegłam stamtąd jak najszybciej. Nie mogłam tam dłużej być, nie zasługiwałam, aby spotkać Michael'a, czułam się tak okropnie. Z oczu cały czas leciały mi łzy, przez które miałam coraz bardziej ograniczone pole widzenia. Przebiegając przez ulicę usłyszałam kilkukrotne trąbienie samochodów, aż w końcu podknęłam się o krawężnik u wylądowałam na chodniku. Nie licząc jezdni, dzielnica była opustoszała, a ja nawet nie miałam siły ani chęci, żeby się podnieść. To co zrobiłam było tak bardzo podłe..
Czułam, że się podnoszę, ale wiedziałam też, że tego nie chciałam. To Aphrodi pomógł mi wstać.
- Co się stało? - zapytał zmartwiony, gdy już się podniosłam i byłam mniej więcej na jego poziomie. I tak mu nie dorównywałam, bo byłam od niego o głowę niższa. Nie odpowiedziałam także na jego pytanie.
- No dobrze.. - westchnął i pomógł mi usiąść na najbliższej ławce. Gdy już usiadłam zaczął przyglądać się moim zdarciom - Chyba nie będziesz w stanie dzisiaj z nami trenować.
- Już nigdy nie będę! Nie chcę więcej grać w tą szatańską grę! - wykrzyczałam, po czym gwałtownie się podniosłam i pobiegłam przed siebie, mimo bólu jaki mi to sprawiało..
Zostawiłam chłopaka samego i zdezorientowanego. Ponadto podejrzewałam, że Miki za mną pobiegł i mnie szukał. Nie wiem po co miałby to robić. Wyrządziłam mu taką krzywdę, miałam tyle czasu, aby go przeprosić. Gdybym tylko wiedziała...
Zwolniłam trochę kroku, kierując się do domu. Jedyne na co teraz mogłam czekać to wrzaski mojego pijanego ojca..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro