👼21👼 - „Nie pierdol, Love"
Mój bezruch trwał jeszcze przez jakiś czas. Musiałam dokładnie przeanalizować w głowie scenerię, która malowała się przed moimi oczami. Blondyn dalej patrzył na mnie z uśmiechem. Chcąc zakończyć te niezręczne wpatrywanie się w siebie, uśmiechnęłam się lekko w jego stronę, po czym podeszłam do stołu i usiadłam obok Michaela. Byron najwyraźniej był tym trochę zawiedziony. Liczył pewnie, że usiądę między nimi.
— Oh Bella, wasz znajomy wpadł sprawdzić co tam u was i zaproponowałem mu, żeby został na śniadanie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. — zaczął ojciec, podchodząc z patelnią pełną usmażonego (a raczej z lekka spalonego) bekonu i wyłożył wszystko na duży talerz, który znajdował się na środku stołu.
— Skąd, jest okej. — zapewniłam go, ale w głębi duszy miałam obawy. Myślałam, że po naszej wyprowadzce Love nie będzie chciał nas więcej widzieć, mając do nas żal. Widać było jednak po nim, że jest pozytywnie nastawiony i chociaż po części rozumie dlaczego podjęłam taką, a nie inną decyzję. Mówiąc „podjęłam" faktycznie mam na myśli tylko siebie. Miki nie był do tego zbyt entuzjastycznie nastawiony. Mówiąc prostolinijnie - nie chciał tu być, ale najwyraźniej zdążył się przyzwyczaić i wbrew pozorom widać było, że tęsknił za ojcem. Jaki by nie był, była to jego rodzina.
— Widać, że bardzo się o was troszczy. Powiedział mi, że to on was gościł. — odparł ojciec, gdy zasiadł już przy stole — Nie wiem jak mam Ci dziękować za opiekę nad nimi. Szczególnie nad Bellą.
Byron uśmiechał się do niego serdecznie, jednak dostrzegałam coś dziwnego w jego oczach, czego najwyraźniej nie dostrzegł ojciec. Widać było od razu który z nich pamiętał ich ostatnie spotkanie. Love zachowywał się w jego towarzystwie bardzo grzecznie i kulturalnie, ale w jego głównie zapewne już kilkukrotnie rozszarpał go na strzępy. Nie było mu się co dziwić. Michael nie widział go w takim stanie w jakim widział Byron. Nie mówiąc już o tym, że dla mnie taki stan był rutyną. Nie widział go w takim stanie, a jednak wiedział, że ma problem z alkoholem. Wcześniej nie patrzyłam na to w ten sposób...
Byron już zbierał się do wyjścia. Mignął mi pare razy w salonie podczas, gdy wraz z Michaelem sprzątałam naczynia po śniadaniu. Uporaliśmy się z tym dość szybko i brat pociągnął mnie za sobą do salonu. Ojciec wyszedł już do pracy, więc byliśmy tylko we trójkę, a zaraz miała zostać nas tylko dwójka.
— No cóż. Ja będę się już zbierał, dzięki za śniadanie. — otworzył drzwi, odwracając się jeszcze w naszą stronę — Miło było was zobaczyć. Nie ukrywam, że trochę teraz pusto u mnie w domu, więc cieszę się, że mogłem znowu spędzić z wami trochę czasu.
— Też się cieszymy, że mogliśmy się zobaczyć. Wpadaj częściej — wyszczerzył się Michael.
— Hah, jasne. — w oczach chłopaka był smutek, który najwidoczniej tylko ja dostrzegłam. Byron wychodził już z domu i powoli zamykał za sobą drzwi. Zmarszczyłam brwi w grymasie smutku. Po chwili podbiegłam do przodu i wyleciałam na zewnątrz zanim blondyn zdążył zamknąć drzwi. Z pośpiechu straciłam równowagę, ale zapewne też przez przydługie skarpety, i runęłam z hukiem na Byrona. Ten nie zdążył nawet w jakikolwiek sposób zareagować, bo w ułamku sekundy upadł pod moim ciężarem. Tyle dobrze, że trawa załagodziła jego upadek. Słysząc hałas Miki otworzył drzwi. Widząc nas w wyjątkowo dwuznacznej pozycji uniósł tylko ręce w geście obronnym i ponownie zamknął drzwi.
— Idiota. — fuknęłam na brata pod nosem. W tamtej chwili nawet jakoś nie za bardzo przeszkadzał mi fakt, że leżę na chłopaku, w którym prawdopodobnie się zauroczyłam.
— Nie za wygodnie Ci królewno?
Na te słowa uniosłam pytająco brwi, po czym przysunęłam się do niego z uśmiechem i spojrzałam głęboko w jego szkarłatne oczy.
— Dobrze słyszałam? Czyżbyś mnie zdeklasował? Jeszcze na początku roku szkolnego byłam boginią.
Love wyglądał na całkowicie zbitego z tropu. Położył dłoń na mojej głowie i zaczął mnie gładzić całkiem tak, jakby sprawdzał czy przypadkiem nie za mocno walnęłam się w głowę. Było to niemożliwe jako, że blondyn całkowicie zamortyzował mój upadek. Sama jednak nie wiedziałam, co mi strzeliło do głowy, że uderzyłam z takim tekstem. To było bardzo w stylu Byrona, ale definitywnie nie moim.
— To było nowe doświadczenie. — odparł bez ogródek — Ale podobało mi się.
Nieznacznie się do mnie przybliżył. Z początku nie rozumiałam o co może mu chodzić, ale gdy w końcu doszło do mnie co chciał zrobić chłopak to również się przysunęłam. Czułam jakby ktoś mnie do tego pchał, a jednak robiłam to z własnej, nieprzymuszonej woli. Nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry. Zrobiło mi się niewyobrażalnie gorąco, ale nie czułam potrzeby się odsuwać. Czułam jakby tysiące motyli trzepotało skrzydłami w moim brzuchu. Już przymykałam oczy gotowa na to by poczuć jego usta na sobie, ale wtedy przed oczami namalował mi się obraz tego jak Byron dobierał się do mnie w jego kuchni. Odsunęłam się gwałtownie, a mój oddech diametralnie przyspieszył. Zeszłam z chłopaka i usiadłam obok. Złapałam się oburącz za serce i próbowałam unormować oddech. Czułam potężne kłucie w klatce piersiowej. Położyłam się na trawie i zaczęłam cicho stękać z bólu. Spanikowany Byron podniósł się do siadu i przysunął bliżej mnie.
— Bella?! Wszystko okej? — przybliżył mnie do siebie i zamknął w delikatnym uścisku, aby nie sprawić mi jeszcze większego bólu. Teraz jednak najmniejszy ruch sprawiał, że się wykręcałam. W końcu ból był tak przeszywający, że zaczęłam krzyczeć i wiercić się z boku na bok. Love zaczął krzyczeć o pomoc do Michaela, choć wcale nie musiał, bo mój brat wszystko doskonale słyszał i wiedział już co się święci. Miki doskonale wiedział jak się mną zająć, bo takie ataki miałam już jako dziecko. Z pomocą Byrona chwycił mnie najdelikatniej jak tylko mógł i powoli przenieśli mnie na kanapę w salonie. Blondyn poszedł szybko zamknąć drzwi i wrócił do pomieszczenia, w którym byłam wraz z bratem. Byłam już trochę spokojniejsza. W prawdzie przestałam się miotać, ale i tak dalej czułam ból. Michael przyniósł mi pigułkę beta-bloker i szklankę z niewielką ilością wody. Sięgnęłam po szklankę trzęsąca się ręką. Pigułkę za to brat postanowił wsadzić mi do ust jako, że za bardzo dygotałam. Popiłam tabletkę wodą, po czym oddałam pustą szklankę bratu. Poszedł odnieść ją do kuchni i przy okazji umyć. Całemu temu zajściu przyglądał się Byron. Jego oczy były zeszklone.
— Strasznie Cię przepraszam. Myślałem, że tego chcesz. Nie powinienem. — spuścił głowę. Widać, że było mu wstyd. Uśmiechnęłam się do niego słabo i poklepałam miejsce obok siebie. Chłopak niepewnie usiadł obok mnie.
— Bo chciałam. To nie była twoja wina. — takiej odpowiedzi zapewne się nie spodziewał, bo uniósł brwi i otworzył szerzej oczy — Twoją winą było za to to, że do tego nie doszło.
Zniosłam uśmiech z twarzy, a zastąpiła go powaga. Nie trzeba było tego drugi raz powtarzać. Blondyn wiedział co miałam na myśli.
— Tak mi przykro. Byłem zaślepiony przez zazdrość i ani przez sekundę nie pomyślałem o tym jak mogłaś się czuć.
— Myślę, że to czego byłeś dzisiaj świadkiem jest dla Ciebie wystarczającą nauczką. Mimo to pewnie trochę potrwa zanim znowu Ci w pełni zaufam.
Uśmiechnął się.
— I tak jestem pod wrażeniem, że mi ufałaś. Szkoda tylko, że to zaprzepaściłem.
— Mam arytmię serca. — wypaliłam nagle. Chłopak uniósł jedną brew zastanawiając się dlaczego tak nagle to powiedziałam — Parę dni temu pytałeś się czy na coś choruję. Właśnie na to. Nie wiem czy wiesz co to, ale to między innymi powód moich omdleń i ataków. Dlatego również nie mogłam za bardzo się wysilać podczas treningów. Mam to od kiedy pamiętam. Moja piłka nożna ograniczała się zawsze do grania z bratem. Może i dobrze mi to wychodziło, ale nigdy nie byłam i nie będę graczem na skalę światową.
Położyłam dłoń na jego ramieniu i spojrzałam mu głęboko w oczy. Chłopak wpatrywał się we mnie ze współczuciem.
— Dlatego wierzę z całej siły, że wygracie ten turniej. Widzę, że kochasz to co robisz. Cieszę się, że możesz się w tym spełniać. Ja nigdy nie będę mogła, ale będę cieszyła się twoim sukcesem tak, jakby był mój.
Byron posadził mnie na swoje kolana i zamknął w uścisku. Dalej był trochę niepewny w obawie, że dalej mogło mnie boleć. Ja jednak dałam mu znać, że jest dobrze, przytulając go mocno.
— To będzie też twój sukces. Twoje wsparcie i doping wiele dla mnie znaczą, więc podzielimy się zwycięstwem. — zgarnął kosmyk moich włosów za ucho.
W tamtej chwili nie widzieliśmy niczego poza sobą. Wpatrywaliśmy się w siebie jak w obrazki. Nie zauważyliśmy nawet, że od dłuższego czasu przyglądał nam się Michael. Stał oparty o framugę, która oddzielała salon od kuchni.
— Tylko przyjaciel, faktycznie. — zaśmiał się.
Momentalnie zeszłam z kolan chłopaka i usiadłam obok tak, jakby nic się nie wydarzyło. Wiedziałam jednak, że Miki usłyszał pewnie chociaż część tej rozczulającej rozmowy.
— Rozumiem, że Byron zostaje z nami na wieczór filmowy. — zwrócił się bardziej do samego chłopaka niż do mnie. Wprawdzie do wieczoru było jeszcze sporo czasu, ale ten nie widział przeszkód, żeby tu jeszcze posiedzieć, a nawet przenocować, jeśli nie będzie to nikomu przeszkadzało.
Lato zbliżało się wielkimi krokami, więc ja i Byron pozwalaliśmy sobie na coraz więcej luzu, jeśli chodzi o szkołę. Dałam radę nadgonić materiał z przedmiotów, z którymi miałam problem jeszcze kilka miesięcy temu. Oznaczało to dużo treningów, ale również dużo spędzonego z blondynem czasu. Przykre wydarzenia, które tak nieustannie chodziły mi po głowie miały coraz mniejsze znaczenie, a moje zaufanie do chłopaka coraz bardziej wzrastało. Można powiedzieć, że staliśmy się nierozłączni. Dalej jednak nie rozliczyliśmy się z naszych uczuć, a raczej z moich. Nie wiedziałam czy Byron to odwzajemnia. Mogło się to wydawać głupie, w końcu sporo sytuacji wskazywało na to, że nie było innej opcji, jednak w tamtym okresie sądziłam jeszcze, że Love wcale nie miał tego na myśli i, że po prostu się nudził, a jego rozczulające wyznanie o turnieju było czysto przyjacielskie. To właściwie tamten moment był punktem odniesienia i wtedy zaczęliśmy się ze sobą jeszcze mocniej zadawać. Oczywiście dalej znajdowałam czas dla oliwkowłosego przyjaciela, jednak on był typowo szkolnym znajomym. To z Byronem spędzałam większość swojego czasu i raczej nikomu to nie wadziło.
Właśnie wracaliśmy z kolejnego męczącego dla kapitana treningu. Mimo to na jego twarzy cały czas gościł uśmiech. Tego dnia z rana zaprosił mnie do siebie do domu. Niby zwykłe odwiedziny, ale po jego entuzjazmie miałam wrażenie, że jednak coś więcej i na samą myśl co to mogłoby być robiło mi się ciepło. W końcu dotarliśmy do jego domu. Puścił mnie przodem niczym prawdziwy dżentelmen. Weszłam do środka cicho chichocząc. Blondyn wszedł tuż za mną. Rzucił torbę w salonie obok szafki, po czym zaprowadził mnie do kuchni. Podkręcił lekko światło, ale nie zapalił do końca. Potem podszedł do stołu i zapalił kilka świeczek.
Rozejrzałam się po całej kuchni niedowierzając. Czyli jednak to nie było zwyczajne spotkanie. Love zaplanował coś innego.
— Wow, postarałeś się z wystrojem. Mega to wygląda. — powiedziałam z entuzjazmem — Ale nie uwierzę w to, że będziesz coś gotował.
Usiadłam przy krześle, które odsunął dla mnie, po czym sam usiadł na przeciwko.
— Cóż i tu masz rację. Jestem w tym fatalny, więc musiałem coś zamówić — spuścił głowę. Zrobiło mi się go szkoda. Widać ile wysiłku włożył w przygotowanie tego wszystkiego. Mogłam wykazać się większą wdzięcznością. Chciałam jeszcze jakoś z tego wybrnąć.
— Nie mogę się doczekać na jedzenie. — uśmiechnęłam się sięgając dłonią w jego stronę i unosząc jego twarz. To trochę udobruchało chłopaka. Najwyraźniej nie miał zamiaru się dziś dąsać, tylko miło spędzić wieczór.
Jedzenie dotarło. Chwile później zaczęliśmy się zajadać. Może i nie było przyrządzone przez Byrona, ale i tak bardzo mi smakowało. Poza tym mogłam spędzić trochę czasu z chłopakiem, który na pewno nie bez powodu to przygotował.
Po zjedzeniu kolacji wstał od stołu i wziął oba puste talerze jak i szklanki.
— Masz ochotę się napić czegoś mocniejszego? — poruszył brwiami wyciągając z szafki butelkę szkockiej.
— Raczej nie powinniśmy. — powiedziałam niepewnie.
— Ale widzę jak Ci się oczy świecą.
Wobec tego wyjął czyste szklanki i nalał do nich trunku. Widząc zmieszanie na mojej twarzy dolał mi duża ilość coli.
— Nie przejmuj się, od jednego czy dwóch drinków nic Ci się nie stanie. Nie zrobiłbym czegoś, co mogłoby ci zaszkodzić. — uśmiechnął się uroczo — Czytałem dużo o arytmii. Nic Ci się nie stanie.
Moje serce zabiło szybciej. Fakt, że chłopak specjalnie edukował się na temat mojej choroby był przesłodki. Z tego względu uległam jego namowom.
Finalnie skończyło się na więcej niż jednym drinku, ale czułam się wyśmienicie. Wiedziałam za to, że z rana nie będę się już czuła tak błogo. To był pierwszy raz kiedy wypiłam taką ilość alkoholu. Nie licząc tego spijałam czasem piankę z piwa, nieżyjącego już, dziadka. Siedzieliśmy teraz w salonie i oglądaliśmy jakiś film. Nie działo się w nim właściwie nic szczególnego, ale i tak chichotaliśmy bez większego powodu. Wyglądało to trochę jakbyśmy byli na haju, a nie w stanie upojenia alkoholowego. Po jakimś czasie nasze śmiechy ustały. Między nami leżała miska popcornu, na którą kątem oka spojrzałam. Wzięłam trochę popcornu i rzuciłam nim w blondyna. Ten odwrócił się gwałtownie, a ja udawałam, że nie wiem co się dzieje. Byron prychnął i odpowiedział tym samym. Zaczęliśmy obrzucać się jedzeniem, a potem przeszło do niegroźnych zapasów. Finalnie miska z popcornem spadła na ziemie, a chłopak wylądował na mnie. Popatrzyliśmy na siebie rozbawieni do łez. Po chwili jednak znowu zapadła cisza. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Love zaczął się do mnie przysuwać, a ja nie odpychałam go ani nie protestowałam. W końcu złączył nasze usta w, z początku, delikatnym pocałunku, który z chwili na chwile był coraz namiętniejszy. Chłopak nawet nie zauważył kiedy zaczął jeździć dłonią po moim udzie i je ściskać. Przez jego dotyk całe moje ciało przeszył dreszcz, a ja mruknęłam mu cicho w usta. Blondyn odsunął się nieznacznie.
— Wybacz, poniosło mnie. Już się odsuwam. — przez Byrona najwyraźniej przeszła fala trzeźwości. Bał się, że znowu straci moje zaufanie, ale w tej chwili nie było nawet takiej możliwości.
— Nie pierdol, Love — uśmiechnęłam się zadziornie i wpiłam łapczywie w jego usta.
________
Postarałam się napisać coś dłuższego. Ponad 2K słów. Myśle, że całkiem przyzwoicie.
I jak coś to obrazek w mediach to kalka zrobiona totalnie na szybko.
Z jakiegoś anime, ale nie pamietam co to było za anime XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro