Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. List

Luke

Gdybym mógł wskazać rzecz, której najbardziej w sobie nie lubię byłby to fakt, że nie umiem odpuszczać. Drugą rzeczą byłoby to, że za szybko wybaczam, trzecią, że jak się zakochuję, to na dobre i na złe, a czwartą to, że śpię tak mocno, że nic nie jest w stanie mnie obudzić. Gdyby choć jedną z tych rzeczy byłbym w stanie zmienić, byłbym o wiele szczęśliwszy. Uwolniłbym się od miłości, która prawdopodobnie nie ma przyszłości lub obudziłbym się tej nocy, w której Aria po raz kolejny postanowiła mnie opuścić. Może przekonałbym ją, żeby została, może teraz nie miałbym złamanego serca do tego stopnia, że nie mam ochoty wyjść z pokoju. Nie mam ochoty grać koncertów. Nie mam ochoty spędzać czasu z chłopakami. Od naszego pożegnania, a raczej jej pożegnania, minęły dwa tygodnie. Jeden tydzień nieprzespanych nocy i załamania nerwowego, a drugi tydzień picia dużych ilości alkoholu i zbyt dużej ilości snu. Czy mogę powiedzieć, że zachowałem pewnego rodzaju balans? Chyba tak. Jestem żałosny. Ona prosi mnie o czas, a ja wiem, że ten czas jej dam. Wiem, że poczekam tyle, ile ona będzie chciała. A potem znowu mnie zostawi. I znowu zostanę sam ze złamanym sercem. Przez te dwa tygodnie zastanawiałem się, czym jest to spowodowane. Czemu ciągle się przyciągamy, a tylko ona mnie odpycha? Analizowałem już wszystko, szukałem jakichś odpowiedzi. Wiem, że tuż przed naszym rozstaniem nie zachowywałem się tak, jak Aria na to zasługiwała. Nadużywałem alkoholu, brałem narkotyki, nie miałem dla niej czasu, nie szanowałem jej tak, jak powinienem to robić, mając ją za swoją kobietę. Zrobiłem tyle rzeczy źle i teraz tego żałuję. Jednak nie wierzę, że powodem naszego rozstania był fakt, że Aria przestała mnie kochać. Czytałem jej list pożegnalny setki razy i sama przyznała, że kochała mnie przez cały ten czas i nigdy nie wspominała o tym, że przestała mnie kochać. Powiedziała to tylko wtedy, kiedy ostatni raz się widzieliśmy. Wtedy jej uwierzyłem, teraz wiem, że mnie okłamała. Te dwa lata temu myślałem, że zostawiła mnie, bo może chciała wrócić do Liama, może zrozumiała, że to jego naprawdę kocha, ale to też jestem w stanie wykluczyć, ponieważ Liam został w Australii, a ona przeniosła się do tego cholernego Londynu. Potem myślałem, że może jest z tym siatkarzem, który prawie mnie zabił, ale to też okazało się nieprawdą. Co ukrywa przede mną Aria? I czemu nie jest w stanie się do tego przyznać? Przez te dwa lata przemknęła mi myśl, że może była w ciąży, ale ten pomysł też szybko obaliłem. Po pierwsze była wtedy na tabletkach, których zaczęła używać będąc w związku z Liamem, po drugie miała normalnie okres, kiedy jeszcze się spotykaliśmy. Są jakieś jedno milionowe szanse, że w tej ciąży naprawdę była, ale czemu by mi o tym nie powiedziała? Czemu miałaby uciekać na drugi koniec świata zamiast powiedzieć mi o tak naturalnej rzeczy, jaką jest ciąża? Od zawsze marzę o założeniu rodziny, co prawda nie teraz, ale nie jest to dla mnie jakimś tematem tabu, o którym nie chcę myśleć ani rozmawiać. Sam mam trzech braci, Aria ma również dwójkę rodzeństwa, dobrze wie, że uwielbiam dzieci i nigdy się to nie zmieni. Dlatego ten wątek uważam za niewiarygodny. Przy takim scenariuszu na pewno zachowałaby się inaczej.

Leżę w hotelowym łóżku i czuję, jak stapiam się z nim w jedną całość. Czuję derealizację, jakby rzeczywistość, która mnie otacza nie mogła być prawdą. Jakby te wszystkie zmiany, które zaszły w moim życiu nie były realne. Pamiętam, jak kiedyś byłem młodszy o te kilka lat, jak pragnąłem podbić ten świat, mieć setki tysięcy fanek, pisać muzykę i robić fajne pieniądze. Teraz jestem starszy o te kilka lat i rozumiem, że to wszystko nie ma znaczenia. Fanki nie mają znaczenia, pieniądze nie mają znaczenia, muzyka też nie ma znaczenia, kiedy tkwię w takim punkcie, jak teraz. Jestem właśnie w Barcelonie, na zewnątrz jest trzynaście stopni celsjusza, a słońce nawet zdecydowało wyjść zza chmur. Za cztery godziny gram tu koncert, za dwa dni wracam do domu, do Sydney, za tydzień widzę się ze starymi znajomymi w Melbourne, a za dwa tygodnie są święta Bożego Narodzenia. Kiedy byłem mały, odliczałem każdy dzień do Wigilii, dzisiaj zastanawiam się, co w ogóle mógłby kupić rodzinie pod choinkę. Mamie może perfumy, tacie zestaw narzędzi, braciom jeszcze sam nie wiem. A co kupiłbym Arii, gdyby ze mną nadal była? Kupiłbym jej aparat analogowy, bo wiem, jak kochała robić nam zdjęcia. Potem je wywoływała i wieszała na ścianie, u siebie w pokoju. Zdjęcia rodzinne rozwieszała na klatce schodowej. Każdy etap życiowy i skok rozwojowy jej i jej rodzeństwa. W tym przypływie nostalgii, przypominam sobie małą Mię, moją najwierniejszą fankę, z którą kiedyś stworzyłem bazę i Cole'a, który w chwili kiedy go poznałem, był już nastolatkiem przechodzącym młodzieńczy bunt. Czasami sobie wyobrażam, jakby wyglądało nasze życie gdyby Aria nigdy ze mną nie zerwała. Zapewne zamieszkalibyśmy w jakimś drewnianym domu na prywatnej plaży przy oceanie, kochalibyśmy się codziennie, wszędzie, gdzie tylko byśmy chcieli, na łóżku, w kuchni, na piasku przy świetle księżyca i w oceanie. A ja w każdym wydaniu pragnąłbym jej tak samo. Dziko, wygłodniałe i zawsze. Nigdy mniej i nigdy więcej. Zawsze tak samo, do maksimum swoich możliwości. Tak jak teraz, tylko bardziej namacalnie. Uczyłbym ją surfować i chroniłbym ją przed gigantycznym pająkami. Pisałbym piosenki o niej, o nas i o naszym życiu, aż w końcu z tej codziennej miłości narodziłaby się mała wielka miłość, nieważne czy pod postacią dziewczynki, czy chłopca. Bylibyśmy szczęśliwi. Zanim urodziłaby mi upragnione dzieci, zaręczyłbym się jej jej wymarzonym pierścionkiem, takim, o jakim zawsze mówiła, kiedy snuliśmy plany na przyszłość, złotym z dużym owalnym diamentem. A potem wzięlibyśmy ślub, mały, ale pełen bliskich nam osób, gdzieś w zaciszu. I bylibyśmy szczęśliwi. Teraz nie wiem, jacy jesteśmy. Próbujemy żyć jak Europejczycy, w wielkich miastach, żyjąc szybko wśród głośnych ulic i ludzi, w zatłoczonych stolicach. Ona na stałe w deszczowym i wilgotnym Londynie, ja co tydzień w innej europejskiej metropolii, udając, że umiem się dostosować. Tak naprawdę tęsknię za wszystkim co było. Za słońcem w Sydney, za seksem w Blacktown, za Arią ubraną jedynie w uśmiech leżącej tuż obok mnie na rozgrzanym piasku na naszej plaży, za pływaniem w oceanie, za czerpaniem satysfakcji z koncertów, za tym, jaki byłem kiedyś, a już nie bardzo za tym, jaki jestem teraz.

Chociaż co z tego, że wrócę niedługo do Sydney, skoro mój dom przestał być moim domem. Czuję, że dom jest wszędzie tam, gdzie jest jej ciepły i kojący dotyk. I zapach jej ciała. I tam, gdzie po prostu ona. Na ten moment nie umiem podać bliższego adresu mojego domu, niż ogólnie rozumiany Londyn. Nawet mój najbliższy przyjaciel, Calum, nie chce mi go zdradzić. Nawet on. Co z nimi wszystkimi, jest kurwa nie tak? Najlepszy kumpel kryje moją byłą dziewczynę? Co oni wszyscy przede mną ukrywają?

Po kilku, może kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu minutach, wstaję z łóżka, z którym wcześniej się zlałem i na ten nieokreślony okres czasu przestałem istnieć, i idę wziąć prysznic. Zimna woda, miała być rozwiązaniem moich wszystkich problemów, miała zmyć ze mnie wszystkie złe myśli, a jedyne co zrobiła, to spłynęła po mnie jak po kaczce.

Suszę włosy suszarką i próbuję nadać im jakiś przyzwoity kształt. Z mojej jasnej blond czupryny, prawie nic nie zostało. Przez te dwa lata moje włosy przybrały kolor ciemnego blondu. Kolczyk w wardze, też przestał mi towarzyszyć. Wypadł mi podczas koncertu w Japonii i nigdy nie próbowałem go ponownie założyć. Tamtego Luke'a nie ma. Wraz z Arią odeszła jakaś cząstka mnie. Teraz jestem innym człowiekiem. Mam 21 lat. Kilka wydanych płyt. Kilka popularnych singli. Trochę pieniędzy na koncie. Ale nie ma to znaczenia, tak jak mówiłem. Ostatnio, mało rzeczy ma jakiekolwiek znaczenie.

Ubieram czarną dopasowaną koszulę, która dobrze podkreśla moją sylwetkę, nad którą trochę ostatnio pracowałem. Outfit dopełniam czarnymi spodniami i ciężkimi, rockowymi butami. Patrzę na siebie w lustrze i jestem w miarę zadowolony, z tego co widzę.

Biorę telefon, skórzaną kurtkę, kostki do gry, gitarę i wychodzę z hotelowego pokoju. Na korytarzu czekają już na mnie chłopaki. Wszyscy zmierzamy do samochodu, który zawiezie nas na halę, w której za trochę ponad godzinę zagramy koncert.

Kiedy dojeżdżamy na halę, tempo, które narzucają nam organizatorzy przyspiesza. Dźwiękowcy przypinają mi słuchawki i jakieś inne dziwne kabelki. Potem mamy próbę, gramy dwie piosenki, żeby sprawdzić, jak pracują nasze instrumenty, mikrofony i ogólnie cały sprzęt. Potem jacyś ludzie obok mnie omawiają efekty specjalne, które były pomysłem Michaela. Nie wiem co dzieje się dalej, bo stoję i wgapiam się w puste płyty przed sceną. Przypominam sobie, jak pierwszy raz zobaczyłem Arię. Stała tuż przy barierkach i świetnie się bawiła. Była tak uśmiechnięta i szczęśliwa. Może to głupie, ale zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Osoby, które nie wierzą w takie rzeczy, mogłyby mnie wyśmiać, ale naprawdę mało mnie to obchodzi. Kocham ją od pierwszego spojrzenia. Od pierwszego uśmiechu. I od pierwszego dotyku. Nigdy nie wierzyłem i nie wierzę w żadne horoskopy, układ gwiazd na niebie, ani w przyciąganie międzyludzkie, ale ten wieczór był wyjątkowy. Ziemia musiała być wyjątkowo namagnetyzowana. Było to tak silne, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. A potem nawet myśli. A za kilka miesięcy po tym koncercie nawet własnego ciała.

Koncert się zaczął, skończył, wróciłem do hotelu i nawet nie pamiętam, czy coś zjadłem. Znowu zlałem się z łóżkiem, przestałem istnieć, ale część mojego układu nerwowego trzymała mnie w gotowości, na wszelki wypadek, gdyby Aria odezwała się z dobrą nowiną.

Półtora tygodnia później

Matt i Caroline mają ślicznego dziewięciomiesięcznego synka. Nasze coroczne spotkanie w Melbourne, w ich domu, z wielkiej imprezy gładko przeistoczyło się w spotkanie rodzinne. Wszyscy oglądaliśmy ich malutkie dziecko, a kiedy spało rozmawialiśmy półszeptem. Ich życie się zmieniło. Zmieniły się priorytety, skończył się alkohol i głośna muzyka. Oboje są kilka lat starsi ode mnie i sami stwierdzili, że w sumie dorośli do tych pieluch. A co najlepsze, nigdy nie widziałem ich bardziej zakochanych. Z zazdrości do ich udanej relacji, wypiłem trochę za dużo alkoholu i Calum zbyt wcześnie musiał odwieźć mnie do Sydney. Był na mnie zły i mówił, że zachowuje się jak dziecko. Leczyłem kaca kilka dni. A kiedy wytrzeźwiałem, zrozumiałem, że niedługo święta i te wszystkie prezenty, o których tak długo myślałem, muszą być kupione w najbliższych dwóch dniach. A kiedy pomyślałem o sobie samym, zażyczyłem sobie szczęścia, które było dla mnie tak zapomnianą emocją, że aż bolało. I tyle było z mojego powrotu do domu. Nawet mama załamywała nade mną ręce. I było mi przykro jeszcze bardziej.

*

Z radia leci jakaś świąteczna piosenka, a ja ubrany w kuchenny fartuch, pomagam mamie robić ciasteczka na święta. Rozlega się dźwięk dzwonka do drzwi.

– Otworzę – mówię do mamy, po czym wychodzę z kuchni.

Omijam leżącego w korytarzu Bucksa, mojego rodzinnego psa, który towarzyszył mi całe dzieciństwo. Dzisiaj jest już ślepy i głuchy.

Otwieram drzwi i widzę twarz listonosza, który trzyma w dłoni jeden jedyny list.

– Do Luke'a Hemmingsa – oznajmia mężczyzna.

– To do mnie – mówię, biorąc kopertę po czym żegnam się z mężczyzną i zamykam drzwi.

Kładę list na komodzie i wracam do mamy, pomagam jej dalej formować ciasteczka.

– Nie otworzysz? – pyta zaciekawiona.

– To pewnie coś z banku, później – odpieram.

– Na pewno? – pyta dociekliwie.

Patrzę na nią przez dłuższą chwilę, a potem ruszam do komody, z której biorę list i rozrywam kopertę. Wyjmuję białą kartkę, rozkładam ją, a przed moimi oczami pojawia się ładne zgrabne pismo. To chyba nie z banku. Na pewno. Już po pierwszych kilku przeczytanych słowach robi mi się gorąco. I słabo. I jeszcze bardziej gorąco.

"Kochany Luke'u,

nadszedł ten dzień, w którym jestem gotowa do Ciebie wrócić. Pewnie nie wierzysz w to, co czytasz. Spokojnie, ja też nie wierzę w to, co właśnie robię. Ale wiem też, że nie potrafię już tak dłużej żyć. Życie bez Ciebie jest jedynie szybko zmieniającymi się kartkami z kalendarza. Minęły prawie dwa lata, a ja dopiero zdołałam poukładać sobie życie i jestem gotowa się nim z Tobą podzielić. Dowiesz się czegoś, co zmieni Twoje życie. Bądź na to gotowy. Nie oczekuję, że mi wybaczysz, ale to najwyższa pora, żebyś się dowiedział i stał się częścią mojej rzeczywistości. Jestem gotowa. Tak się cieszę, że w końcu mogę to powiedzieć. Wracam na stałe do Blacktown. Wczoraj przyleciałam. Z tej okazji chciałabym Cię zaprosić na Wigilię do mojego domu. Będziemy tylko my. Przez jetlaga nie pojechałam dzisiaj z mamą i rodzeństwem do rodziny w Canberrze. Więc na święta zostałam sama. Przygotuję coś do jedzenia. Wpadnij na 16:00. Adres niezmiennie ten sam.

Twoja Aria"

Kiedy odczytuję ostatnie słowa, czuję ostry, pulsujący ból w skroniach. Opieram się biodrami o komodę i z niedowierzaniem czytam słowo po słowie. A potem kolejny raz. I kolejny.

– Wszystko okej? – moja mama wychodzi z kuchni i patrzy na mnie z troską. – Jesteś strasznie blady, dobrze się czujesz?

– Nie wiem – odpowiadam szczerze. – Aria napisała, że chce się spotkać – mówię z niedowierzaniem. – I że chciałaby do mnie wrócić.

Moja mama patrzy na mnie zszokowana. Gładzi mnie dłonią po ramieniu.

– I co z tym wszystkim zrobisz? – pyta, ale niepotrzebnie, bo doskonale zna już moją odpowiedź.

– Przepraszam – mówię, zdejmując fartuch i całując ją w policzek. – Może Bucks trochę ci pomoże, ja muszę lecieć.

Biorę kluczyki od samochodu, które leżą na kuchennym stole, zakładam kurtkę, buty i wybiegam z domu. Jadę do jubilera. Wybieram jej wymarzony pierścionek. Jutro zjemy kolację, porozmawiamy, a później jej się oświadczę. Tak jak o tym marzyłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro