12. Czas pożegnań
Rozchylam delikatnie usta, czując narastające podekscytowanie w każdej swojej komórce ciała. W odbiciu lustra w pełni widzę jego męskość. Dłońmi badam jego naprężony tors, gryząc go lekko w ramię. Hemmings cicho wzdycha, a potem na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
– Aria, co ty robisz? – komentuje ze śmiechem, odsuwając się ode mnie. – Nie poznaję cię.
Czuję jak rumieniec oblewa moje policzki, kiedy widzę, jak zaciąga na siebie swoje białe bokserki. Zakrywam twarz dłonią, kiedy nie wiem, co mam mu na to odpowiedzieć. Patrzę na niego lekko speszona, ale nadal bardzo rozpromieniona i podekscytowana.
– Teraz twoja kolej, leć pod prysznic – mówi, po czym całuje mnie w czoło i wychodzi z łazienki.
Stoję w miejscu przez dłuższą chwilę i zastanawiam się nad tym, co się przed chwilą właściwie stało. Luke Hemmings jest uzależniający. Mogę oszukiwać jego, siebie, naszych przyjaciół, ale nie biologię. Kiedy go widzę, przestaję myśleć. Przestaję analizować. Po prostu go pragnę. Pragnę być z nim. Pragnę być nim. Jego zagubioną połówką. Chcę, żeby się we mnie wpasował, żeby wypełnił we mnie ten dwuletni smutek i pustkę, żebym mogła się na nim zacisnąć, żebym nigdy nie mogła już go zostawić. Nigdy.
Luke
Kiedy uświadamiam sobie, że nie zostawiłem Arii żadnego ręcznika, postanawiam podrzucić go do łazienki. Wędruję na korytarz i otwieram szafę, biorę ostatni biały ręcznik, który zostawił mi personel. Staję przed drzwiami łazienki i biorę dwa głębsze wdechy. Pukam do drzwi, ale dziewczyna nie daje żadnych oznak życia.
– Aria – mówię, pukając jednocześnie w drewnianą powłokę.
Nadal nic. Prysznic najwyraźniej mnie zagłusza.
Powoli otwieram drzwi i wchodzę do środka pomieszczenia. Uderza we mnie gorąca para i okropny zaduch. Zapomniałem, że Aria uwielbia kąpać się w ukropie. Czuję, jak wilgoć unosząca się w powietrzu zaczyna osiadać na moim ciele. Stoję w progu drzwi i z fascynacją patrzę na to, co dzieje się przede mną. Aria bierze prysznic, stojąc do mnie tyłem. Mój obraz jest ograniczony przez parę, która osiadła na szklanych ściankach kabiny, ale nadal widzę zarys jej ciała, które ma kształt idealnej klepsydry. Wiem, że nie powinienem, wiem, że naruszam teraz jej prywatność, ale stoję jak wryty i nie mogę się ruszyć. Widziałem ją nago może ze dwie godziny temu, ale nadal nie mogę się jej napatrzeć. Przypominam sobie jak bardzo kocham jej ciało. Jego miękkość i delikatność. Każde zaokrąglenie, każdy dołeczek i wzgłębienie. Jest tyle rzeczy, które chciałbym jej zrobić, które mógłbym jej zrobić, jeśli tylko by chciała. Te rzeczy zabierają mi sen z powiek. Straszne, jak bardzo zawładnęła moim umysłem. Straszne, jak cholernie jej pragnę, jak nie mogę się z tego wyleczyć.
Oszołomienie wyrzuca mnie w tył. Ręcznik wypada mi z rąk, a wszystko staje się jakby mniej rzeczywiste. Dziewczyna odgarnia swoje ciemnobrązowe włosy, a mi robi się gorąco. Staje bokiem, a ja widzę więcej. Dzikie pragnienie ogarnia każdą komórkę mojego ciała. Gorąca woda paruje i unosi się w powietrzu, a ja opieram się o szafkę. Moja fantazja wykracza teraz poza granice tego pomieszczenia, ale wiem, że nie mogę zbyt dużo zrobić. Dlatego siedzę tutaj i przyglądam się jedynej kobiecie mojego życia. Widzę wyraz jej twarzy i teraz zdaję sobie sprawę, że wygląda tak pięknie, ubrana w sam uśmiech.
Jeden głęboki wdech, a potem drugi. Próbuję okiełznać to wszystko, co dzieje się w mojej głowie i stąd wyjść, ale nie potrafię. Przypominam sobie dzień, w którym pierwszy raz ją zobaczyłem. Od razu mi się spodobała. Uśmiecham się pod nosem. Przebyliśmy tak długą drogę, a i tak nie jesteśmy razem.
– Luke? – słyszę pisk z kabiny, więc automatycznie odwracam wzrok, jak i całe swoje ciało. Teraz stoję do niej tyłem. – Co ty tu robisz do jasnej cholery? – słyszę jak brunetka szamota się pod prysznicem.
Powinienem wyjść stąd już dawno temu, ale nie potrafiłem.
– Przyniosłem ci ręcznik – odpowiadam ze spokojem.
– Dzięki, ale możesz już iść – burczy cicho pod nosem.
Kręcę głową z politowaniem, kiedy dziewczyna każe zamknąć oczy.
– Mam zamknięte – mówię. – Aria – wzdycham bezradnie.
– No co?
– Przecież tyle razy widziałem cię nagą.
– To nie znaczy, że mnie nie zawstydzasz.
Słyszę jak dziewczyna wychodzi spod prysznica.
– Czego się wstydzisz, Aria? Dosłownie dwie godziny temu, widziałem cię całą nagą, prawie się kochaliśmy. Co się stało?
Widzę w lusterku jak brunetka owija się białym materiałem i poprawia swoje rozwichrzone włosy. Patrzę na nią długo i intensywnie, a ona lekko się uśmiecha.
– Siebie – odpowiada. – Nie wyglądam tak jak dwa lata temu.
– I co z tego? – pytam, odwracając się w jej stronę. – Widziałem Cię w pełni nagą dwie godziny temu.
– Podobał Ci się ten widok? – pyta niepewnie.
Uśmiecham się, przybliżając się do niej.
– Kurwa - mruczę. – Bardzo mi się podobał – pochylam się nad nią. – Masz najpiękniejsze ciało, jakie kiedykolwiek widziałem. Idealne. Tak cholernie mnie podnieca.
Dziewczyna patrzy na mnie wzrokiem, który tak dobrze znam. Wiem, co zawsze działo się później. Jej źrenice są teraz ogromne. Słyszę jak przyspieszyłem jej oddech. Te dwa lata nic w nas nie zmieniły. Nadal za sobą szalejemy.
– Jesteś miłością mojego życia, Aria – dodaję, przywierając do niej.
– Luke - szepcze, kiedy sunę dłońmi po jej plecach. – Jak możesz mnie kochać po tym wszystkim.
– Jesteś tego warta – mówię szczerze. – Jesteś warta każdej mojej sekundy, łzy i bólu.
Przeczesuję jej kręcone włosy, a potem łapię ją za szyję. Widzę po niej jak mięknie. Jak rozpuszcza się pod moim dotykiem.
– Kocham cię, Luke – mówi, a ja się uśmiecham. – Tak cholernie – nie kończy, bo wpija się w moje usta.
Popycha mnie na pralkę, a potem na mnie skacze, okalając moje biodra swoimi nogami. Obracam nas tak, że teraz to ona siedzi na pralce. Ściągam z niej ręcznik. Odrywam się od jej ust i spuszczam wzrok na jej pięknie zaokrąglone piersi. Biorę je w dłonie i odlatuję. Patrzę w jej ciemne oczy. Jest podniecona do skraju swoich możliwości. Ściskam jej piersi i wracam do jej ust, a ona daje mi swoje ciche jęki Potem wpijam się w jej szyję, a ona niemal roztapia się w moich ramionach z rozkoszy. Błądzi dłońmi po moich plecach, kiedy biorę jej twardego sutka do ust, pozostawia zadrapania na moich łopatkach. Jej skóra jest jedwabna, sunę po niej bez żadnych przeszkód, szukam końca tej rozkoszy dla moich palców, ale ta miękkość się nie kończy. Badam każdy milimetr jej ciała i sprawdzam, jego granice. Łapię za oba jej kolana i rozchylam jej nogi na boki. Widzę jak się zawstydza, ale pożądanie jest silniejsze. Schodzę na dół, gdzie zostawiam pocałunki na jej miękkich udach. Całuję jej kobiecość, a ona łapie mnie za włosy i mocno za nie ciągnie. Z każdą sekundą jej jęk się nasila, a ona sama traci nad sobą kontrolę i oddaje się przyjemności, którą jej daje. Długo myślałem o tej chwili. Długo jej pragnąłem. Nareszcie nie muszę się jej opierać.
Aria
Kiedy Luke śpi wygląda obłędnie. Jego zarumienione policzki świadczą, że dobrze mu się śpi. Okala mnie swoją silną ręką, ale ja od kilku godzin nie mogę zasnąć. Dzisiejszego dnia dużo się działo. Pomimo iż w łazience skończyło się tylko na tym, że zrobiliśmy sobie dobrze, to było to i tak o wiele więcej, na co byłam przygotowana. Nie mogę powiedzieć, że tego wszystkiego żałuję, bo pragnęłam tego od kilkunastu miesięcy, ale teraz trudniej jest mi go zostawić, pomimo, że bardzo tego nie chcę. Nie wiem, co mam robić. Nie wiem, jak mam mu powiedzieć prawdę. Prawdę mówiąc, czuję się okropnie. Obrzydliwie. On mnie nadal kocha, a ja znowu wprowadzam chaos w jego życiu. Znowu mieszam. Znowu złamię mu serce. Patrzę się w sufit, potem na twarz Hemmingsa, pogodę za oknem, na ściany. Sprawdzam instagrama, facebooka, snapchata. Muszę mieć jakiś plan, muszę coś zrobić. Jest czwarta nad ranem, a ja biję się z własnymi myślami. Po tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło, nie mogę tu zostać. Nie mogę mu się przyznać lub nie mówić nic i udawać, że wszystko jest dobrze. Nie potrafię już go tak ranić i okłamywać, bo wiem i widzę, jak bardzo mnie kocha. Stawiam sobie ultimatum. Daję sobie miesiąc na ogarnięcie tego wszystkiego, tego bajzlu, którego sama się dopuściłam. Przez tyle miesięcy potrafiłam z tym żyć, bo byłam daleko i zapomniałam, jak to jest być z nim. Jak to jest go kochać, jak to jest czuć jego miłość i jego emocje.
Muszę coś zrobić. Nie możemy tak dłużej tkwić w tym całym nieporozumieniu.
Delikatnie zdejmuję z siebie jego rękę i wychodzę spod ciepłej kołdry. Przez dłuższy czas kręcę się po pokoju, oglądam jego rzeczy, zegarek, opaski z koncertów, kostki do gitary. Patrzę jak śpi i zdaję sobie sprawę, że jest ojcem mojego dziecka. Chcę żeby był ze mną, poznał całą historię i pokochał Vi.
Zarzucam na siebie swój płaszcz, ale ostatecznie wracam się jeszcze do pokoju. Wyrywam kartkę z notesu, który leży przy pobliskim stoliku, chwytam za długopis i piszę do niego krótki liścik.
''Kochany Luke'u,
Długo szukaliśmy się w tym współczesnym chaosie, nasza miłość tysiąc razy wystawiana była na próbę. Chcę mieć do Ciebie prośbę- pozwól, że przed nami jeszcze jedna próba. Daj mi trochę czasu. Nie kontaktujmy się, nie dopytuj, nie szukaj mnie. Tym razem chcę dla nas dobrze. Widzę, jak bardzo się zmieniłeś, jakim mężczyzną się stałeś. Mężczyzną, na którego nie zasługuję, a któremu tak bardzo na mnie zależy. Pamiętaj, że kocham Cię od pierwszej wiadomości i zawsze już tak zostanie. Dzisiaj mówię Ci żegnaj, choć mam nadzieję, że nie na długo. Dziękuję, że dajesz mi tyle miłości i ciepła, kiedy ja nie potrafię być wobec Ciebie szczera. Kiedy mam Cię w swoich ramionach, mam przy sobie cały swój świat. Skrywam przed Tobą tyle tajemnic, że pewnie gdybyś się dowiedział, nie chciałbyś mnie znać. Spędziłam z Tobą kilka wspaniałych dni, które zniwelowały chłód przeszłości. Znów rozgrzałeś moje serce, które jednak nadal potrafi kochać.
Możesz mnie teraz znienawidzić, ale musimy dać sobie jeszcze trochę czasu.
Kocham Cię,
Aria''
Zginam kartkę i wkładam ją pod jego telefon na szafce nocnej. Całuję go w rozgrzane czoło, a pojedyncza łza spada na białą pościel.
– Żegnaj, Luke – mówię, patrząc na niego jeszcze przez chwilę.
Z kieszeni jego spodni wyjmuję kartę i odblokowuję drzwi. Wychodzę na korytarz i wybucham płaczem. Zakrywam usta dłonią i w ciemności zmierzam ku wyjściu. Popycham ciężkie drzwi, po czym zderzam się z zimnem listopada. W powietrzu wisi wilgoć i smród rozkładanych liści. Śnieg ze śnieżycy zdążył się już prawie całkowicie rozpuścić. Wszechobecna stęchlizna atakuje moje nozdrza, a ja czuję, jak umieram w środku. Ostatni raz odwracam się w stronę jego apartamentu i patrzę na jego okno. Jest puste. O niczym nie wie. Czuję wyrzuty sumienia, które przytłaczają mnie do tego stopnia, że ledwo sunę stopami po ziemi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro