Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

Obróciła się na drugi bok i poczuła jak spada na ziemię. Narobiła przy tym dużego hałasu.

– Hej Victoria wszystko okey?

Otworzyła oczy i zobaczyła Tonego.

– Co się stało? – spytała wstając i siadając na łóżku. Rozejrzała się po pokoju i stwierdziła, że jest w Stark Tower. W sali szpitalnej – co ja tu robię? Co się działo wczoraj?

– Spokojnie. Pracowałaś i zemdlałaś i powiem szczerze niezły sajgon wyrządziłaś.

Rozejrzała się po sali i gdy spojrzała na kalendarz zobaczyła, że jest już październik w ostatnią datę jaką pamięta jest sierpień.

– Przecież wczoraj nie mógł być sierpień. Pamiętam, że w sierpniu pracowałam a potem nic nie mogę sobie przypomnieć.

– Byłaś w śpiączce i wczoraj się wzbudziłaś. Chcieliśmy byś leżała bo wiesz organizm jest słaby ale ruszyłaś do pracy i znowu zemdlałaś – wyjaśnił Tony wymyślając tą historyjkę.

Pokiwała głową i przemknęła oczy próbując to wszystko sobie poukładać. Przez jej umysł przemknęła pewna wizja, bardzo krótka. Widziała piękne zielone oczy i stwierdziła, że należą na pewno do mężczyzny.

– Mogę iść tu do swojego pokoju? Te szpitalne łóżka są nie wygodne – lekko się uśmiechnęła i ostrożnie wstała z łóżka.

Myślała, że chociaż zakręci jej się w głowie a tu nic.  Wyszła z pomieszczenia i przy okazji skierowała się na kuchnię. Natasza szukała czegoś w lodówce ale nic nie znalazła dla siebie więc z rezygnacją ją zamknęła. Widząc kobietę uśmiechnęła się życzliwie.

– Już ci lepiej? Tony ci mówił? – spytała rudowłosa.

– Tak...trochę kiepsko, że byłam w śpiączce. A czuje jakbym tylko spała z dzień no 9 lub 10 godzin. Jest może budyń?

– No chyba tak tyle, że trzeba zarobić.

– Dziwne – przyznała Victoria – mam jakieś takie przekonanie, że jak wchodziłam do kuchni to zawsze na mnie czekał. Dziwne.

Trzy godziny później

Leżała na łóżku i patrzyła się w sufit. Czuła, że za kilka minut ktoś powinien wejść do jej pokoju ale nie wiedziała czemu. Po kolejnych minutach nic nie robienia wstała i zdecydowała, że pójdzie na balkon by choć trochę zaczerpnąć świeżego powietrza. Gdy była już tak blisko zobaczyła kolejny obraz przed oczami. Szła z pistoletem do balkonu w swoim domu ponieważ stał tam ktoś a gdy się obrócił zobaczyła te zielone tęczówki. Stała tak w miejscu zaskoczona skąd może mieć takie wizje?

~ Ciągle bedziesz w mojej głowie ~

W jej głowie pojawił się ten głos. Niby znajomy a jednak nie. Ciągle to zdanie chodziło jej po głowie jak piosenka która nie chce wyjść.

– Victoria coś się dzieje?

Usłyszała głos kapitana Ameryki w przejsciu drzwi. Odwróciła się i wymyślała wymówkę jak by tu usprawiedliwić swoje zachowanie.

– Nie nauczono cię by pukać do drzwi? – spytała go nie wiedziała co innego wymyślić.

– Chciałem tylko się spytać jak się czujesz i tyle – wyjaśnił spokojnie.

– Dobrze a teraz wyjdź chce być sama – powiedziała wkurzona.

Gdy drzwi się zamknęły rzuciła w nie poduszką. Sama nie wiedząc czemu. Czuła jakby do niego nienawiść.

Podeszła do lustra i spojrzała na siebie. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Westchnęła i poszła po szczotkę by doprowadzić włosy do ładu. Gdy je tak czesała zauważyła na swojej szyi naszyjnik.

– Skąd ten naszyjnik? – spytała siebie sama.

Odłożyła szczotkę i zdjęła naszyjnik. Przyglądała mu się chwilę z zaciekawieniem. Nie pamiętała, żeby miała taki naszyjnik więc skąd wziął się na jej szyi. Obracała go w dłoni i nie mogła oderwać od niego wzroku, aż spojrzała w głąb kamienia. W tym momencie wszystko jej się przypomniało. Loki, Asgard, Nyala, Marta, Coralina, Sigyn i wszystkie piękne i złe chwile. Porwanie, utonięcie, pocałunek, bal i podróż do Afryki. Z jej oczu poleciały łzy gdy uświadomiła sobie co stało się wtedy na balu.

Ja wybieram Lo... – nawet nie dokończyła ponieważ poczuła ukłucie na szyi i sen który ją zwalił z nóg.

Tony to zrobił bo wiedział, że zostałaby by tu a to nie wchodziłoby by w grę. Po korytarzu rozniósł się głos Lokiego:

– Coś ty jej zrobił?!

– Jakby miało to dla ciebie znaczenie.

– Co ty jej Wstrzyknąłeś?!

– Nie interesuje się jelonku.

Steve wziął kobietę na ręce a reszta ekipy pilnowała Lokiego w trakcie drogi. Do nich dołączył Thor. Z lekki uśmiechem przywitał się z nim.

– Witaj bracie. Jeżeli się przyznasz i postanowisz się zmienić to twoja kara będzie lżejsza. I musisz ją odczarować – zaproponował mu blondyn.

– Po pierwsze nie jestem twoim bratem, po drugie nic złego nie zrobiłem i po trzecie nie zdejme z niej czaru bo go nie narzuciłem.

Potem wtrącili go do dawnej celi którą ulepszyli. A przynajmniej tak im się zdawało.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro