Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29

Dzień później

– Nie sądziłam, że – kobieta zaczęła mówić i nie wiedziała jak dokończyć zdanie.

– Że mam serce? Że mam uczucia wobec innych? Że nie brzydzę się pomóc innym?! – po tym zdaniu wściekł się i wstał z fotela – w sumie nie dziwie się. Gdzieś tam nadal uważasz mnie za potwora.

Wyszedł wściekły i gdy zobaczył, że mała Nyala biegnie zarzucił maskę spokoju i czekał na nią. Dziecko biegło w żółtej, lekkiej i przewiewnej  sukience.

– Dzień dobry Królu – ukłoniła się.

Marta w cały jeden dzień nauczyła ją jak najlepiej manier, kultury i podszkoliła ją w języku. Była bardzo zdziwiona, że ta mała istotka miała taką chęć do zgłębiania wiedzy. Jadła wszystko co jej podano i do każdego odnosiła się z szacunkiem.

– Witaj. Czegoś potrzebujesz?

– Chciałabym em – lekko zmarszczyła czoło przypominając sobię odpowiednie słowo – zobaczyć się z Victorią. I mam pytanie o ile mogę je...zadać.

– Spróbuję na nie udzielić odpowiedzi.

– Czemu służba nie wie  jak nazywać Victorię? Mówią na nią ta od króla lub zakładniczka lub Midgardka. A przecież ona jest królową – powiedziała entuzjastycznie.

– A skąd pomysł że jest królową? – spytał ją uśmiechając się.

– Bo skoro ty jesteś tu królem i mnie...przygarnąłeś to oznacza że jesteś moim niby tatą a ty Królu kochasz Victorię a ja traktuję ją jak mamę więc jest Królową – po tym zaśmiała się z szczęścia.

Totalnie go zatkało pierwszy raz nie wiedział co powiedzieć. Kochał ją. Najpierw Stark przypomniał mu, że nie powiedział takiego prostego zdania a teraz dziecko mówi mu, że traktuję go jak ojca i uważa ich za rodziców bo widzi, że ją kocha. A on tego nie powiedział.

– Victoria jest w swojej komnacie ja niestety muszę iść.

– Królu mogłeś powiedzieć że Królowa jest w swojej komnacie – odparła i poszła przed siebie.

Loki stał tak jeszczę chwile a gdy zrozumiał, że stał jak ten słup soli ruszył z genialnym pomysłem.

W tym czasie Nyala dotarło do komnaty kobiety i gdy tylko była już w pomieszczeniu ukłoniła się czym zdziwiła ją.

– Nyala nie musisz przede mną się kłaniać. Pamiętasz jestem tylko Midgardką co prawda z mocą ale Midgardką.

– Ależ jesteś królową. Jesteś moją drugą mamą. Mogę cię przytulić? – spytała gdy przypomniała sobie o zmarłych rodzicach.

Niebieskooka kiwnęła głową i usiadła na fotelu a dziewczynka na jej kolanach. Wtuliła się w nią i kilka słonych łez spłynęło po jej policzku.

– Nyala już nie musisz się bać – powiedziała spokojnie brunetka – jak narazie tu jest twój dom i jesteś bezpieczna – głaskała ją przy tym po główce – masz mnie a nawet Lokiego.

– Tyle, że boję...się – przetarła rączkami oczy – że zginiecie..jak moi rodzice.

– Spokojnie tu jest straż, nic nam nie grozi – zapewniła ją.

– Nie – zaprzeczyła – bo...bo mieliśmy mało plonów i...i ja byłam mała i...i dostałam najwięcej jedzenia i...i gdy położyliśmy się spać ja...ja spałam i się obudziłam ale...ale oni nie. Spali – mówiąc to płakała.

Nic nie mówiąc kobieta jeszcze mocniej przytuliła dziewczynkę wiedząc, że rodzice umarli z głodu. W progu komnaty stanął Loki i przysłuchiwał się rozmowie i słysząc to starał się nie okazywać słabości. Gdy Victorią zobaczyła go lekko skinęła głową by podszedł a on wykonał to polecenie. Z początku nie wiedział czy przytulić je czy nie ale zachęcił go ciuchutki i słodki głosik:

– Przytul mnie.

Gdy to zrobił poczuł przyjemne ukłucie w sercu i radość. Tkwili tak przed dobre pięć minut za nim wszyscy odsunęli się.

– Mogę was nazywać mamą i tatą?

Spojrzeli się po sobie i mierzyli wzrokiem.

– Nayla ale wiesz o tym, że nie jesteśmy małżeństwem? – bardziej stwierdziła niż spytała.

– Ale kochacie się i nie potrzebne jest wam...małżenstwo? – powiedziała.

Po chwili usłyszeli pukanie do drzwi a w nich stanęła Marta, ukłoniła się widząc króla.

– Ja po Nyale oczywiście jeżeli nie przeszkadzam.

– Oczywiście, że nie – odezwał się Loki – z resztą chciałem też porozmawiać sam na sam z królową – ostatnie zdanie podkreślił.

Kobieta lekko zmarszczyła brwi i zastanawiała się o co chodzi tym razem zielonookiemu. Służącą pokiwała głową i wyszła prowadząc dziewczynkę za rączkę. Brunetką odprowadziła ich wzrokiem a gdy znikli za drzwiami spojrzała na Boga kłamstw który stał przed nią.

– Wstań – zarządał.

– Co jej powiedziałeś? – spytała – przecież my nawet nie jesteśmy jej prawnymi opiekunami, nie mówię cieszę się, że mogę jej pomóc ale my rodzicami?

– Czasami za dużo mówisz moja królowo.

Uśmiechnął się do niej i przyciągnął ją bliżej siebie i popatrzył w jej oczy.

– Mogę cię pocałować? – spytał nie odrywając wzroku od jej niebiseskich tęczówek.

– Nawet gdybym powiedziała nie i tak byś mnie pocałował – stwierdziła.

– Jesteś bardzo spostrzegawcza za to cię kocham.

Na te słowa złączył ich usta w długim pocałunku pełnym różnych emocji. Gdy zabrakło im tchu brunetka nie wytrzymała i spytała:

– Ty serio mnie kochasz?

– Gdybym nie kochał nie całowałbyym cię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro