21
Następnego dnia obudziła się dosyć późno. Gdy otworzyła oczy spostrzegła, że koło łóżka siedzi Loki i czyta książkę. Podniosła się nie czując bólu ale dostrzegła, że nie jest w swojej komnacie.
– Dzień dobry – powiedział zamykając książkę. Zobaczywszy zdezorientowany wzrok dziewczyny wyjaśnił sytuacje – w nocy miałaś gorączkę i kazałem cię przenieść do mojej komnaty ponieważ tu mam lekarstwa dzięki którym nic cię już nie boli.
– Czy ty – zaczęła niepewnie – ty spałeś na łóżku? Ze mną?
– Tak. Chyba po to jest łóżko prawda? – zaśmiał się widząc zawsydzoną kobietę – Strasznie się rzucałaś w nocy.
– Ja tak już mam gdy śpi ze mną obca osoba – odpowiedziała.
– Przecież mnie znasz a i tak się kopałaś – powiedział poruszając brwiami.
Kobieta założyła na głowę kołdrę i klnęła w myślach, że tak łatwo wywołać u niej zażenowanie. Myśląc iż spała z Lokim co prawda starali się nawet nie dotknąć przyprawiała ją o rumieńce. Usłyszała śmiech kłamcy ale nie ten psychopatyczny tylko szczery.
– Czemu się śmiejesz? – spytała nadal będąc pod kołdrą.
– Z tego jak łatwo przyprawiłem cię o rumieńce, że aż schowałaś się pod kołdrą.
– Skąd wiesz, że akurat teraz mam rumieńce? Może schowałam się bo po prostu nie chce na ciebie patrzeć. Pomyślałeś o tym?
– Przecież wiem, że lubisz się na mnie patrzeć. Obejrzałem mój portret.
Zaciekawiona jego reakcją wyjrzała głową spod kołdry. Zobaczyła, że trzyma go i przygląda się mu.
– I się podoba?
– Bardzo – odpowiedział – masz talent.
– Są lepsi odemnie. Ale cieszę się, że ci się podoba.
Nastała pomiędzy nimi cisza. Każdy pogrążył się we własnych myślach. On myślał o niej i czemu się o nią tak troszczy. Ona myślała jak to możliwe, że jest dla niej taki miły. Rozmyślała też o tym co powiedziała wczoraj gdy się obudziła. Poprosiła by ją dotknął i gdy teraz o tym myślała uznała to za dwuznaczne.
– Dlaczego mnie uratowałeś? I dlaczego się o mnie troszczysz? – spytała przerywając ciszę.
– Troszczę się o to co moje. To jest zaszczyt. Ciesz się – odpowiedział.
– Nie jestem twoja! – krzyknęła – nie jestem rzeczą.
– Nie jesteś rzeczą to prawda ale jesteś moja. Tylko moja. Gdybym nie ja leżała byś martwa – powiedział spokojnie.
– Mówisz to z takim spokojem – zauważyła – jakie niby masz wobec mnie plany? Nie wierzę, że trzymasz mnie tu z dobroci serca. O ile je w ogóle masz – zakpiła – ide do siebie.
Wstała powoli i zadowolona, że nie ma zawrotów głowy i mroczków szła gdy uderzyło w nią to z podwojną siłą. Nic nie widziała i chciała się o coś oprzeć lecz nie miała o co.
Loki szybko poderwał się i złapał kobietę jak pannę młodą i podszedł do łoża.
– Musisz tu leżeć – rozkazał – każe służką przynieść ci jedzenie.
– Bo nie chcesz by twoja własność umarła z głodu? – przewróciła oczami – jakie masz wobec mnie plany?
– Przyjdę pod wieczór, wypoczywaj. Thalia będzie chciała cie odwiedzić.
Po czym wyszedł myśląc o tym jak naprawić zaistniałą sytuację. Skarcił się za to, że powiedział iz jest jego własnością. Musiał dowiedzieć się co lubi kobieta i jak poprawić jej humor. Zszedł do więzienia a strażnicy kłaniali się. Zawsze marzył by zostać królem a teraz nim jest, ale czuje pustkę jakby czegoś mu brakowało do szczęścia, lub kogoś.
Szedł dobrze mu znaną drogą do Iron Man'a. Był jej i nadal jest jej przyjacielem. Wydusi z niego nawet siłą informacje jak ją uszczęśliwić.
Tony widząc gościa który go odwiedził schował babeczke pod niby łóżko. Wyprostował się i uśmiechnął lekceważącko.
– Co pan Jelonek tym razem chce?
– Dla ciebie Królu – powiedział z wyższością – Co ją uszczęśliwi?
– Ją czyli masz na myśli Victorię? – zaśmiał się – cóż jest wiele rzeczy ale zdradzę ci czego pragnie. W sumie nawet ty możesz to wykonać. Wystarczy, że umrzesz. To jej marzenie.
– Tak powiedziała?
– Nie musiała. Po co chcesz ją uszczęśliwić? Masz plan bo nie wierze, że robisz to z czystej dobroci serca o ile w ogóle masz serce. To, że ubierzesz ją w drogie i piękne suknie nawet ozdobione diamentami nie uczyni jej szczęśliwą. Droga biżuteria, piękne buty, kosmetyki i duże i bogato zdobione nawet złotem komnaty nie są dla niej ważne. Ma dobre serce w porównaniu do ciebie – zaśmiał się – nawet nie wierz ile zrobiła dla mnie gdy ty bawisz się w władcę. Zrobiła babeczki i dawała je strażnika by je mi przekazać. Jeżeli chcesz jej szczęścia to ją wypuść. Za dużo przeżyła a nie chce by cierpiała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro