Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Sigyn, strażnik i Loki podbiegli do grupki. Pośrodku zebranych leżała w wodzie nieprzytomna kobieta. Gdy czarnowłosy ją zobaczył od razu do niej podbiegł.

Wziął ją na ręce i szedł w kierunku swojego konia. Niosąc ją zauważył na jej poliku trzy draśnięcia a na dłoni głęboką ranę. Cud, że przeżyła. Strażnicy szli za nim nie wiedząc co myśleć. Uważali króla za bezwzględnego władcę a on ratuje śmiertelniczkę. Zwykłą kobietę, którą wybrał już dawno temu tylko by pomogła mu zrealizować swoje cele. Nie zabił jej, nie uwięził tylko ubrał ją w piękne suknie, dał jej komnatę i służki na każde jej zachcianki. Jadła z nim obiady i przy nich starał się zachowywać. Uszczęśliwiała go gdy chodziła z Coralina do ogrodu i mógł patrzeć jak się śmieje i uśmiecha szczerze.

Asgard

W całym zamku zrobiło się głośno a atmosfera była napięta. Król wrócił i zaniósł kobietę do komnaty wołając by służki zawołały uzdrowicielkę. Marta weszła do pokoju kobiety i widząc ją w tym stanie złapała się za głowę.

– Gdzie uzdrowicielka? – spytał widząc ją.

– Nie ma jej – odpowiedziała.

– Naszykuj wodę i ręczniki, ma gorączkę a rany trzeba też przemyć.

Pokiwała głową i za minute przyszła z wszystkim co było potrzebne.

– Wyjdź – powiedział ostro.

Skłoniła się i wyszła. Za drzwiami stała Coralina wraz z Thalią. Były zmartwione. Gdy zobaczyły wychodzącą Martę szybko znalazły się koło niej. Pierwsza odezwała się jej córka:

– Victoria...wyjdzie z tego prawda? – spytała a jej głos się łamał.

– Tak jasne. Ma lekkie zadrapania i śpi – skłamała – idź do kuchni i zajmij się swoimi obowiązkami.

– Dobrze – przytaknęła i odeszła.

Gdy znikła im z oczu Thalia powiedziała:

– Jest źle prawda? Czemu skłamałaś na temat jej stanu zdrowia? Victoria jest zapewne ciężko ranna.

– Tak, ale Coralina jest jeszcze dzieckiem i nie chce by się martwiła...

– Jest na tyle duża by znać prawdę.  Nie jest małym dzieckiem a to, że świat jest zły i okrutny musi wiedzieć.

W tym czasie Loki przemył jej rany na ręku i poliku. Za pomocą czarów zadrapania nie było już widać a rana już nie krwawiła oraz zaczynała się goić. Zbił jej gorączkę zimnymi okładami które zmieniał co jakiś czas.

Tak minęły dwa dni. Victoria ciągle spała a gorączka nie ustawała. Loki bał się o nią i choć powtarzał, że ona nic dla niego nie znaczy i tak zostawał u niej w komnacie w nocy i zbijał gorączkę. W trakcie dnia chodził nie wyspany i zmęczony ale nie mógł zasnąć wiedząc, że śmiertelniczka się męczy. Zastanawiał się czemu to robi, czemu zostaje i jej pomaga. Przecież nic dla niego nie znaczy, tak tłumaczył sobie.

– Gdzie jesteś? – kobieta powiedziała przez sen.

Obudził się i złapał ją za rękę i pogłasakł kciukiem. Drugą zaś sprawdził jej czoło. Miała gorączkę i majaczyła przez sen.

– Jestem tutaj – odpowiedział szeptem.

Przekręciła głowę na bok i zmarszczyła czoło.

– Ratuj.

Zaczęła się wierzgać a pot spływał po jej czole. Loki wiedział, że ma koszmar z którego nie umiała się obudzić. Jak teraz miała siłę tak równie dobrze za chwile może się poddać. Wstał z fotela i złapał za jej ramiona i zaczął ją trząść.

– Obudź się! – krzyknął.

Nadal nic.

– Victoria proszę cię obudź się! Nie chce cie stracić. Nie mogę!

Po chwili kobieta otworzyła oczy i widząc pochylającego się nad nią Lokiego zarumieniła się. Szybko to zrozumiał i po chwili usiadł na fotelu. Zastanawiał się czy to wszystko słyszała.

– Co się stało? Gdzie ja jestem? – spytała.

Chciała usiąść lecz poczuła przeszywajacy ból. Jeknęła z bólu.

– Leż tak jak teraz – poinstruował ją.

Wyciągnął rękę by ochłodzić jej czoło ale zakryła się cała kołdrą bojąc się. Delikatnie ściągnął pierzyne z jej głowy uśmiechając się.

– Chce ci zbić gorączkę – powiedział łagodnym głosem – spałaś dwa dni. Znaleźliśmy cię w wodzie, miłaś ranę na ręku i złamaną kostkę. A teraz walcze byś nie miała gorączki.

– Dziękuje.

Pozwoliła by dotknął jej czoła i poczuła przyjemnie kojące zimno. Zamknęła oczy z ulgi.

– Dziękuje – wyszeptała drugi raz.

– Za co?

– Za ten zimny dotyk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro