Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

Victoria obudziła się z rana i poczuła, że materac jest jakoś bardziej zapadnięty. Odwróciła się na drugi bok i zobaczyła śpiącego Lokiego.  Usiadła na łóżku i przeanalizowała co się wczoraj stało. Loki uratował ją przed Demetriuszem. Na szczęście niebieskooki umarł.

– Hej, wszystko okey – usłyszała głos Lokiego.

Poczuła dłoń na ramieniu i szybko wstała. Bała się dotyku po wczorajszej akcji.

– Chyba tak. Dziękuje – odpowiedziała mu.

– Jak to było wczoraj?

– Wczesniej prosił mnie o przyjście do ogrodu. Nie przyszłam. Później zgłodniałam i udałam się do kuchni po ciastka – wyznała.

– Czyli dlatego znikają – uśmiechnął się.

– Ale on pojawił się w kuchni i... – w jej oczach pojawiły się łzy – gdy uciekłam pierwszym pokojem był mój. Schowałam się pod łóżko i nawet nie zauważyłam, że zamknął pokój. Gdy poszedł do łazienki ja po biegłam i mnie złapał.

Na wspomnienie tamtego dnia łzy leciały jej tak jak wtedy. Poczuła ramiona które obejmują ją. Wzdrygła się.

– Już jesteś bezpieczna – powiedział.

Po tym objęła go czując, że naprawdę jest już bezpieczna.

Loki poczuł, że kobieta się go teraz nie boi. Polubił to uczucie. Czuł wtedy ciepło i bezpieczeństwo.

Następny dzień

Kobieta siedziała przy biurku i kończyła rysować Lokiego. Nie wyszła poza komnatę nawet na minute.

– Dzień dobry – usłyszała głos Coraliny.

– O hej.

– Chciałabyś może wyjść na miasto?

– Nie mam nastroju – odpowiedziała obojętnie.

– A może pojdziemy upiec ciastka? Twoje ulubione czekoladowe?

– To chodźmy – wstała i podeszła do drzwi.

Coralina uśmiechnęła się i wyszła z jej komnaty. Szły i po chwili były już w kuchni. Zabrały się za pieczenie.

Dwie godziny później

Uśmiechnięte od ucha do ucha,  zajadały się ciasteczkami na kanapie w Victorii komnacie.

– Powiem to jeszcze raz – kobieta mówiła z pełną buzią, aż przełknęła – są przepyszne.

– Zgadzam się.

Wzięły ostatnie dwa ciastka i zjadły je.

– Czemu wszysko co dobre musi się kiedyś skończyć? – powiedziała smutna Coralina.

– Życie nie rozpieszcza.

Usłyszały jak drzwi się otwierają i po chwili patrzyły na zdyszaną Martę.

– A więc to tutaj się podziałyście – powiedziała próbując wyregulować oddech – latam po zamku jak szalona od dwóch godzin. A wy do kuchni poszłyście i zjadacie ciasteczka kiedy to ja zawału dostaje.

– Na obronę dodał, że same je upiekłyśmy – dodała Coralina.

– Król mnie zabije jak dowie się, że Victoria pracowała. Miałaś odpoczywać.

– Pieczenie to nie taka ciężką znowu praca – machnęła na to ręką – pomogło mi to zapomnieć i przy okazji świetnie się bawiłyśmy – uśmiechnęła się na wspomnienie bitwy na mąkę.

– Mam nadzieje, że chociaż posprzątałyście.

– Tak, że aż można się przejrzeć.

– A zostawiłyście chociaż kilka ciastek? – spytała Marta.

– Niestety nic nie zostało – Coralina pokazała pustą tacę.

– Coralino odpoczęłaś i się najadłaś to teraz pomożesz mi – po tym Marta wyszła a za nią jej córka.

Victoria została sama w pokoju i z nudów zaczęła nucić sobie piosenkę. Nie umiała śpiewać i nawet jej pani z muzyki to potwierdziła. Nucąc zaczęła rysować portret Coraliny i Marty. Gdy skończyła szkic wzięła akwarele i kubek z wodą.

– Całkiem ładnie ci wychodzi rysowanie – usłyszała przy swoim uchu.

Odwróciła się i a pędzel poleciał w powietrze. Trafił na twarz Lokiego który po chwili był w niebieskiej farbie na buzi. Kobieta starała się zapanować nad śmiechem.

– To da się zmazać? – spytał ją próbując być spokojnym.

– Tak – odpowiedziała i wzięła dwie chusteczki, jedna mokra a druga sucha i mu podała.

Po chwili przetarł plamę.

– Masz jeszcze tu – powiedziała Victoria i wytarła nową chusteczką jego polik.

– Powiedz mi jedną rzecz – zaczął – skąd odruch malowania ludzi?

– To było niechcący – broniła się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro