10
Loki z swojego okna miał widok na ogród i co się w nim dzieje. Gdy dostrzegł Victorię w towarzystwie innej dziewczynie, zmarszczył brwi. Z pewnością nie była to szlachcianka tylko służba.
W tym czasie rysowały otaczającą ich naturę. Victorii wychodziło to lepiej niż Coralinie bo kobieta dużo ćwiczyła. Po kilku minutach spojrzała na swoje rysunki.
– Moje wyszło brzydkie – powiedziała dziewczyna.
– Nieprawda. Masz jeszcze dużo czasu by się nauczyć.
– Mam pytanie – spytała niepewnie.
– Jakie?
– Jak to się stało, że tu trafiłaś i kim są twoi rodzice?
– Cóż – zaczęła biorąc głęboki wdech – Loki uprowadził mnie z Ziemi przez co Avengersi złożyli broń. Jestem tu kilka dni a mam już dość. Co do moich rodziców to są bogaci. Chyba, że nie żyją. Ale tak czy siak nigdy nie chcieli córki. Nie przebywałam z nimi chyba, że były święta to staraliśmy się siebie tolerować. Gdy skończyłam 18 lat gdzie ten wiek świadczył o przejściu w dorosłość powiedzieli, że mogę zostać w domu. Musisz wiedzieć, że moja babcia kochała mnie bardzo i to dzięki niej wyrosłał na taką kobietę jaką jestem. Miesiąc później zaczęłam szukać jakiegoś mieszkania. Znalazłam jedno w Nowym Yorku. Dzień później moja babcia zmarła a rodzice spakowali mnie i wyrzucili za drzwi. Dosłownie. Wtedy z oszczędności kupiłam dom. Zaczęłam prace i później wywalili mnie mówiąc, że moi rodzice nie zgadzają się na tą robotę. Wtedy Tony Stark zatrudnił mnie jako sekretarkę choć pomagałam mu też w projektach broni. Dzięki niemu nauczyłam się jak walczyć lecz nie na tyle by dać rade bogowi. Gdy tak pracowała rok różne dziwne rzeczy działy się wokół mnie. Woda zaczęła lewitować lub talerz z jedzeniem się unosił. Wtedy odryłam, że mam moc. Dzięki Starkowi udało mi się to kontrolować lecz moja umiejętność do walki z tym darem wynosi może z 2%. A potem Loki najechał na ziemie i tak dalej – powiedziała a po chwili uśmiechnęła się blado – choćmy już.
– Cóż dużo przerzyłaś i zgadzam się choćmy.
Wieczór
Loki siedział w swojej komnacie krążąc po niej i czekając na tą dziewczynę. W końcu usłyszał dźwięk pukania i zaprosił ją do środka. Coralina nie wiedziała o co chodziło królowi i bała się.
– A więc spędziłaś dzień z Victorią? – zaczął.
– Tak – odpowiedziała patrząc w swoje buty.
– Powiedz co mówiła – powiedział i poszedł do okan – wtedy w ogrodzie.
– Królu nie sądzę iż mówienie o prywatnej rozmowie było stosowne.
Szybki podszedł do niej i złapał za kark.
– Mów! - zarządał.
– Mówiła o swojej rodzinie – szybko powiedziała a po chwili ją odstawił – jej rodzice nie chcieli ją od zawsze i miała trudne dzieciństwo. Zbawieniem dal niej okazała się babcia który troszyła się o nią. Później niejaki Tony Stark zaproponował jej prace i pomógł zapanować nad mocami kobiety lecz nie umie nimi walczyć – strściła mu rozmowę.
– Dobrze możesz iść – powiedział po chwili.
Dziewczyna skłoniła się i wybiegła z jego komnaty.
Usiadł na fotelu i myślał o tym co powiedziała mu ta służka. Czuł, że nie było kobiecie tak łatwo i dużo przeżyła. Może nawet ojciec bił ją. Gniew ogarnął go nawet nie wiedzieć czemu. Po chwili krzesło zostało rozczaskane a on sam zaczął się uspokajać. Musiał dać upust swoim emocją.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro