Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

- Dzień dobry żołnierzu

- Gotowy na rozkazy

- Sprowadź Lokiego Laufeysona

Loki's POV
Wybrał się na midgard z zamiarem znalezienia tajemniczego śmiertelnika.
Sam nie rozumiał co go w nim zaintrygowało ale po ujrzeniu go u Heimdalla nie dawał mu spokoju. Myślał o nim dniami i nocami. Dowiedział się że jest przetrzymywany przez tajna organizacje żyjąca w innej tajnej organizacji i po usłyszeniu tego głośno się zaśmiał. Ten fakt tylko pogrążał midgardzczyków w jego oczach.
Idąc w strone centrum miasta gdzie miał odbyć się atak zaplanowany przez hydrę na jego samego.

Bucky's POV
Zostaje przewieziony do miejsca w którym ma się pojawić niejaki Loki. Ubrany w ciężkie buty i swój mundur oraz maskę siedział na tylnym siedzeniu pancernego samochodu dzierżąc w dłoni naładowaną broń. Zbliżał się coraz bardziej do swojego celu. Nie może zawieść zwykłym porwaniem.

Będąc ulice od punktu zbrodni do słuchawki kierowcy dotarło że siedzi na ławce czytając gazetę. Podjechali pod ławkę i wypuszczono Zimowego. Automatycznie dookoła zaczęły się krzyki widząc kogoś z bronią.
Powoli dotarł do celu aż w pewnym momencie Loki zaatakował Buckiego i wytrącił mu broń z rąk. Zaczęli się szamotać po ziemi aż oboje wyjęli swoje noże. Loki zaczął biec, a Bucky tuż za nim. W pewnym momencie Loki upadł i wtedy Bucky przyszpilić go do ziemi w celu ugodzenia swoją bronią. Z za pleców usłyszał jakiś szmer i jego głowa została gwałtownie uderzona o ziemię. Jego okulary od maski potłukły się, a Loki nagle zniknął. Mężczyzna wstał i ściągnął okulary uświadamiając że schrzanił misje ale gdy nagle się obejrzał zauważył Lokiego stojącego pod ścianą i opierającego się o nią bawiąc się nożem w swojej dłoni. Ruszył szybko na niego i zanim Bóg kłamstw zdążył ponownie zniknąć mężczyzna wbił swoją broń prosto w ramie księcia. Loki syknął i złapał Buckiego za szyję. Żołnierz długo nie był mu dłużny i szybko unieruchomił Boga teraz będąc nad nim. Książę zamachnął się i uderzył mężczyznę głową w resztę jego maski. Bucky potrząsnął głową zrzucając ją całkowicie i wtedy Loki go ujrzał. Obiekt jego westchnień od miesiąca. Zrzucił z siebie Buckiego i za pomocą czarów uśpił go.

Loki's POV
Westchnął przypominając sobie że zapomniał jak go przeniesie. Z trudem wziął metalorękiego na ręce i zawołał Heimdalla. Oboje przenieśli się do pięknej krainy zwanej Asgardem. Ujrzał obok siebie poddanych którzy gotowi byli przejąć od niego mężczyznę. Ale on postanowił że jak już to niesie to zabierze go do sekcji więziennej. Nie chciał go im powierzać bo gdyby się obudził nie daliby rady go powstrzymać. Z tyłu głowy coś mówiło mu że nie chce go zostawiać ale zlekceważył to.

Po przeniesieniu go do celi w której siedział po swoim planie przejęcia ziemi ruszył do swojej komnaty. W drodze zatrzymała go Sif informując że Odyn oczekuje go. Zmienił swoją trasę i po chwili już stał przed tronem Odyna.

- Doszły mnie słuchy że wybrałeś się na Midgard
- Owszem dobrze słyszałeś ojcze

- Podobno umieściłeś jednego z nich w naszych lochach

- Bardzo mi zaimponował i jest niebezpieczny dlatego zamknąłem go tam. Odyn wstał i krzyknął.

- Jak możesz narażać na niebezpieczeństwo moich poddanych zaiste jesteś lekkomyślny.

- Nie unoś się wszechojcze ale nad wszystkim panuje - odpowiedział uśmiechając się.

- Jeśli cokolwiek się stanie cała wina spadnie na twoje barki.

- Skoro już wszystko omówiliśmy mógłbym wracać do siebie? Władca w odpowiedzi kiwnął głową, a Loki odszedł.

Gdy wszedł do komnaty od razu udał się na balkon aby obejrzeć zachodzące słońce.
Zachody były przepiękne temu nie mógł zaprzeczyć.

Kiesy nastała noc bóg kłamstw próbował zasnąć ale jedyne co osiągnął to przewracanie się z boku na bok. Uznał że wybierze się na spacer który trochę ostudzi jego energię. Nie wiedząc dlaczego ruszył w podziemie prosto do lochów. Zobaczył swojego gościa nadal śpiącego na łóżku które kazał tam wcześniej umieścić.
Gdy stal obok jego celi i się w niego wpatrywał nie wiedząc dlaczego zasnął pod ścianą.

Rano obudził go głośny hałas. Szybko wstał i ujrzał że zimowy żołnierz się obudził. Walił pięściami w ściany celi która przestawała powoli działać. Nagle oddalił się i z rozbiegu rzucił się na bok. Wtedy przezroczyste ściany o pomarańczowym zabarwieniu zniknęły, a Bucky rzucił się do ucieczki z nieznanego mu miejsca. Gdy wyjście zasłonił mu sam Loki ten złapał go metalowym ramieniem za szyję i uniósł do góry.
Książe który nie spodziewał się tego ruchu poprostu zaczął się dusić przebierając nogami.
Kiedy jego twarz zaczęła robić się sina Barnes uświadomił sobie że go krzywdzi i puścił go po chwili przyszpilając go do ściany.

- Kim do cholery jesteś?! - syknął.

- Zdaje mi się że wcześniej miałeś mnie porwać i nagle mnie nie pamiętasz? - Laufeyson uśmiechnął się na co Bucky jedynie sapnął.

- To nie byłem ja..

- A więc kto? Sądziłem że jesteś żołnierzem.
Brunet walnął pięścią w ścianę kilka centymetrów od głowy Boga. Następnie poprostu go zostawił wychodząc.

Zaczął biec przez korytarze zamku w poszukiwaniu wyjścia ale jedyne na co się natknął to na straże. Duża ilość straży swoją drogą którą zaraz po zobaczeniu jego zaczęła go gonić. James na każdym rogu widział mężczyzn ze złotymi zbrojami. W jednym korytarzu ujrzał kobietę również w zbroji która dzierżyła w swojej dłoni miecz. Barnes nie chcąc zrobić jej krzywdy chciał cofnąć się z powrotem ale za nim stali strażnicy. Nagle usłyszał kroki i z pomiędzy straży wyłonił się Loki odganiając ich ręką.
Sif stała nadal w swoim miejscu i w tej samej pozycji ale ja też spławił. Mężczyźni stali tak wpatrzeni w siebie aż wyższy się odezwał.

- Więc nazywasz się James "Bucky" Barnes? - zimowy zacisnął wargi, a Laufeyson kontynuował. - w czasie II wojny światowej walczyłeś u boku niejakiego Steva Rogersa aka Kapitana Ameryki. Ah przeklęta mrożonka która wraz ze swoimi przyjaciółmi powstrzymała mnie przed podporządkowaniem tej waszej Ziemi.
Bucky popchnął go w stronę ściany znów przyszpilając go.

- Przestań! - krzyknął.

- Ależ dlaczego to sama prawda, wiem także że pracujesz dla hydry która trzyma się w sekrecie w organizacji tarcza. Czyż to nie zabawne? Nadal się nie zorientowali.

- Zamknij się!

- Miałeś dobre życie co się stało? Dlaczego postanowiłeś zostać kimś pokroju takiego potwora jak ja? Co się stało z twoim ramieniem? Odpowiedz mi!

Midgardczyk uderzył go swoim zdrowym ramieniem w szczękę i gdy miał wykonać następny cios usłyszeli grzmot.

- Jeszcze jego tu brakowało...

W korytarzu pojawiła się postać Thora który uderzył młotem o podłogę powodując wstrząs przez który Barnes upadł. Podszedł do niebieskookich i zwrócił się do Lokiego.

- Ojciec oczekuje ciebie i twojego chłopaka w sali.

- Dlaczego musisz zawsze psuć zabawę bracie?
- Zamknij się i chodźcie.

Bucky's POV
Nie wiedzieć dlaczego ruszył posłusznie z jego oprawcą do jakiegoś Odena albo Obra sam już nie wie miał dziwne imię. Gdy weszli do wielkiej sali ujrzał dziadka opaską na oku na złotym tronie. Jego towarzysz zabrał głos:

- Więc co nas tu sprowadza o Odynie...- a więc tak się nazywał.-... zakłóciłeś nam naszą rozmowę.

- Loki jeśli krzyki, bieganie po zamku i bójkę nazywasz rozmową to już kompletnie wątpię w twoje umiejętności przywódcze. Tak czy siak widzę że twój przyjaciel się obudził i na szczęście nikogo nie zabił.- mówiąc to patrzył na Barnesa który nie wiedział gdzie utkwić wzrok.

- Zamiast go denerwować i zakłócać spokój zaprowadź go do jego komnaty i tam pogadajcie ale pierw proszę abyś śmiertelniku poczekał za wrotami.- Bucky słysząc to tylko pokiwał głową i szybko wyszedł.

Loki's POV
- Po co go tu sprowadziłeś? Jaki był twój cel?

- Sam nie wiem ojcze zainteresował mnie, a jak już wiesz to nie zdarza się często.

- Czyżbyś ty który uprzednio próbował zgładzić jego lud polubiłeś jednego z nich? - Odyn mówiąc to roześmiał się.

- Nie nazywajmy tego od razu tak.. - mrugnął.- ... poprostu jest w nim coś co nie daje mi spokoju.

- Więc skoro tak może tu zostać jakiś czas ale jeśli coś się komuś stanie pierwszym winnym będziesz właśnie ty.

- Mam ogromną nadzieję że tak się nie stanie.

Odyn pozwolił mu na dalsze spędzanie czasu z gościem, a ten od razu ruszył do wyjścia.
Przed nim czekał Bucky patrząc w podłogę w skupieniu. Loki zawołał go i obaj w milczeniu ruszyli do komnaty.

Gdy weszli mężczyzna pierwszy raz zobaczył tak wielka sypialnie która wielkością przewyższała jego stare mieszkanie na Brooklynie.

- Rozgości się tutaj cała sypialnia jest do twojej dyspozycji tylko proszę nie bądź głośny ściany nie są aż tak grube. - mówiąc to skierował się do wyjścia.

- Nie wiem co ja tu robię ale pamiętaj że jestem niebezpieczny księciuniu.

- Jakże mógłbym o tym zapomnieć - roześmiał się i wyszedł zostawiajac Buckiego że swoimi myślami.

Bucky's POV
Pierwszą rzeczą jaką zrobił od wejścia do tego pokoju było podejście do lustra. Przyglądał się swojemu ramieniu i z głośnym westchnieniem dotknął go czując zimny metal. Ciężko było cokolwiek sobie przypomnieć szczególnie tu gdzie wszystko było mu obce. Odszedł od lustra i rzucił się na łóżko które było chyba największym jakie w życiu widział. Po dosłownie pięciu sekundach zasnął.

Gdy spał śniła mu się sala w której był on i mężczyzna którego na początku nie poznał. On siedział przyczepiony do siedzenia, a facet stał nad nim z książką. Zanim się zorientował zaczął wypowiadać dobrze znany mu tekst. Gdy był przy przedostatnim słowie zorientował się że jest to Loki. Ten Loki który go tu sprowadził do złotego zamku. Kiedy bóg był w trakcie wypowiadania ostatniego słowa Bucky się obudził ale nie jako on, a już zimowy żołnierz i wtedy zaczęła się zabawa.

Wyszedł z komnaty wyważając drzwi kopniakiem. Służąca która akurat tedy szła zaczęła krzyczeć i chciała uciec ale mężczyzna złapał ją za ramię i rzucił o ścianę. Szedł przez korytarze robiąc to samo wszystkim napotkanym przez siebie. Gdy natknął się na kobietę w o wiele bardziej bogatym ubiorze i miał zrobić z nią to samo co z resztą jego ramię ktoś dotknął. Był to Laufeyson który odepchnął go od swojej matki i kazał jej uciekać.

Ponownie złączyła ich walka tym razem bardziej na korzyść boga. Każde uderzenie wykonane przez Barnesa było blokowane, a Loki czekał tylko by dobrać się do jego głowy. Po jakimś czasie obydwoje turlali się po ziemi aż śmiertelnik został ponownie uśpiony. Znowu Laufeyson przeniósł go na rękach do lochów ale tym razem został z nim w jednej z cel.

W czasie gdy Bucky spał Loki siedział przy nim i rozmyślał czemu brunet znowu zmienił się w kogoś innego. Jego myśli zakłóciły ciche pomruki. Spojrzał w bok i zobaczył Barnesa szepczącego coś przez sen. Zbliżył się i usłyszał imię Steve oraz słowa jak zgaduje po rosyjsku. Położył rękę na jego głowie i dał mu spokojnie spać. Gdy miał zabrać rękę nagle pokusiło go aby dotknął ręką twarzy niebieskookiego. Kiedy zjeżdżał dłonią coraz niżej aż trafił na policzek śpiący mężczyzna uśmiechnął się i wtulił w nią. Zszokowany Loki nie zabrał ręki jeszcze przez parę chwil aż usłyszał kroki wskazujące na to że ktoś idzie. Szybko się odwrócił i ujrzał swoją matkę krocząca w jego stronę.

- Mój drogi znów widzę cię w tej samej celi i mam nadzieję że masz dobre wyjaśnienie.

- Oh matko wyjaśnienie leży o tutaj- mówiąc to wskazał dłonią na śpiącego mężczyznę.

- Cieszę się że wkoncu znalazłeś sobie kogoś, a już miałam pisać list do Sigyn - już miał zaprzeczyć ale Frigga go uprzedziła.

- Nie próbuj zaprzeczać ja wiem swoje ale już wam nie przeszkadzam. - mówiąc to odeszła dodając jeszcze - tylko grzecznie nie chcemy budzić całego zamku.

Gdy wyszła Loki pozostawiony że swoimi myślami usiadł opierając się o ścianę zasnął spoglądając na Buckiego.

Po kilku godzinach młodszy rozchylił powieki, a jego wzrok od razu wylądował na księciu. W tym momencie mógł uważnie przyjrzeć się jego otwarty widząc każda rysę. Nie mógł zaprzeczyć że mieli niezły towar w tym asgardzie. Podniósł się do pozycji siedzącej nadal badając cała twarz Laufeysona. Siedział tak w ciszy dopóki głośny dźwięk dochodzący z jego brzucha nie oznajmiał że domaga się jedzenia. Wystraszony spojrzał na towarzyszą i zobaczył że ten się obudził, a Bucky że wstydu aż się zarumienił.

- Chodź za mną - oznajmił szorstko. Ściany celi zniknęły, a obydwoje wyszli z sekcji więziennej kierując się do kuchni.

Gdy dotarli do niej Loki kazał kucharka zrobić im jedzenie i zanieść do jego komnaty. Po tym rozkazie obydwaj udali się w kierunku sypialni boga.

- Musiałeś być aż tak wredny? Mogłeś poprosić. - Laufeyson nie odpowiedział.

- Dlaczego jesteś taki wredny?

- Może dlatego że rozwaliłeś drzwi pobiłeś kilkadziesiąt osób i cała wina spadnie na mnie, a na dodatek żeby cię pilnować zasnąłem w celi i bolą mnie plecy.

- Przepraszam ale nie kazałem ci tam wchodzić, a tak właściwie co ja tu robię nie przypominam sobie żebym o to prosił.

- Porozmawiamy w środku - i tym zakończył ich pogawędkę.

Kiedy weszli do komnaty wyższego w powietrzu unosiła się napięta cisza. Loki wyszedł na balkon, a Bucky stal poprostu w miejscu bo nie chciał nadużywać gościnności. Nagle po pomieszczeniu rozniosło się pukanie, bóg wiedząc że to służba wszedł spowrotem mówiąc "wejść".

Po skończonym posiłku nadal w ciszy mężczyźni siedzieli wpatrując się w siebie. Pierwszym który się odezwał był Loki.

- Sam nie wiem dlaczego cię tu ściągnąłem jest w tobie coś co nie daje mi spokoju od jakiegos miesiąca. Nie rozumiem tego dlatego sprowadziłem cię tu aby zrozumieć co jest w tobie wyjątkowego i póki co zauważyłem opcje maszyny do zabijania. - Bucky spojrzał prosto w jego oczy kiwając głową że zrozumiał.

- Nie ma we mnie nic wyjątkowego. Nie pamiętam nic oprócz osób jakie zabiłem. Nie pamiętam swojej przeszłości, swoich rodziców, swoich przyjaciół nawet własnego imienia jedyne co znam to to że nazywają mnie zimowym żołnierzem. - po wypowiedzeniu tego Loki odwrócił wzrok na podłogę.

- Mógłbym pomóc ci odzyskać pamięć. - gdy brunet miał odpowiedzieć bóg dodał - ale nie ma nic za darmo.

- Co chcesz w zamian?

- Po zobaczeniu twoich umiejętności w walce oraz pewnej broni którą masz w swojej głów... głowie chciałbym abyś po terapii pomógł przejąć tron Asgardu.

- Chcesz abym mordował dla ciebie?

- W rzeczy samej. - Bucky po krótkiej chwili debaty za tak czy nie, zgodził się na ten układ.

- Fenomenalnie więc w czasie terapii zostaniesz tu w zamku, a ja sprowadzę jakiś twoich dawnych znajomych. Niewielu ale kilku wezmę.

- Nie wiem czy jeszcze żyją.

- Oh żołnierzu w czasie tego miesiąca wiele się dowiedziałem.

Loki's POV
Następnego dnia zaraz po wspólnym śniadaniu wyruszył na Midgard w poszukiwaniu dwóch osób. Natasha była w tym czasie w odwiedzinach u Clinta. Gdy poszła do łazienki ujrzała w niej Lokiego który stał w swoim garniturze obok prysznica.

- Witaj ponownie piękna niewiasto. - kobieta szybko wyjęła pistolet celując nim w boga kłamstw.

- Czego chcesz znowu pozabijać parędziesiąt istnień?

- Tak wlasciwie przybyłem tu w innej sprawie ale to dość kusząca opcja - puścił jej oczko.

- Streszczaj się nie przesiaduje w łazience zwykle aż tak długo.

- Chciałbym oznajmić że jestem w posiadaniu twojego przyjaciela.

- Ja nie mam przyjaciół.

- Oh jestem przekonany że tego możesz tak nazwać - wyprostował się - pamiętasz Buckiego?

- Skąd o nim wiesz?! - odpowiedziała ostro.

- Zawarłem z nim układ więc chciałbym zabrać ciebie oraz kapitana patriotę do Asgardu aby cokolwiek sobie przypomniał bo jak wiesz nie pamięta kompletnie nic.

Natasha odłożyła broń i podeszła bliżej mężczyzny.

- Jeśli cokolwiek mu zrobiłeś obiecuję że nie będzie mnie obchodzić kto jest twoim tatusiem zabije cię bez wachania.

- Możesz pójść ze mną i przekonać się że jest cały i zdrowy nawet go nakarmiłem. - uniósł swoją dłoń do rudowłosej.

- Najpierw chodźmy po Steva. - złapała zimną dłoń Laufeysona i oboje udali się do Waszyngtonu.

Pierwsze co zobaczyli to małe mieszkanie w którym mieszkał Rogers. Usłyszeli w gramofonie muzykę z lat 40. Loki rozsiadł się wygodnie na fotelu, a Natasha dołączyła siadając na boku siedzenia.

Nagle do pomieszczenia wszedł Steve w białym podkoszulki i mokrych włosach. Gdy zauważył swoich gości chciał chwycić tarcze która powinna leżeć oparta o ścianę ale jej nie było. Kiedy spojrzał na boga zorientował się że on ją trzyma.

- Wspaniale że znów się widzimy. Piękna muzyka jaki jest tytuł?

- Przestań ględzić Laufeyson po co tu przybyłeś? - spojrzał na jego towarzyszkę - a ty co tu z nim robisz?

- Mamy do ciebie interes - odpowiedziała Romanoff.

- Więc zamieniam się w słuch.

- Chce abyś razem ze mną i tą tu pięknością wyruszył do Asgardu na małą sesje terapeutyczną.

- Jeśli masz uraz do nowego jorku to pójdź do jakiegoś psychologa. - Loki roześmiał się.

- Nie chodzi tu o mnie ale chętnie bym to powtórzył. - kapitan zacisnął wargi ale nie odpowiedział. - Mam twojego starego najlepszego przyjaciela Jamesa Barnesa.

- To nie możliwe on nie żyje. Zmarł podczas misji widziałem to.

- Więc chyba zdarzył się cud bo jest teraz w jednej z komnaty w asgardzie zapewne czytając jedną z moich ksiąg.

- Skąd mam widzieć że nie jest to podstęp?

- Ponieważ ja też tam idę - tym razem odezwała się Natasha - to co lecisz?

Rogers jedynie przytaknął głową i cała trójka przeniosła się do krainy bogów. Ruszyli w kierunku zamku przechodząc przez tęczowy most. Wrota do złotego zamku otworzyli im straże, a wtedy ziemscy przybysze ujrzeli bogactwo króla. Zszokowani stanęli w miejscu mrugając oczami na co Laufeyson jedynie prychnął i ruszył dalej. Zacofana dwójka szybko podbiegła do boga podążając za nim cały czas. Natasha próbowała zapamiętać drogę w razie ucieczki co było ciężkie zważając na ilość korytarzy.
Gdy dotarli na miejsce Loki zapukał i po usłyszeniu donośnego proszę weszli widząc leżącego na łóżku Buckiego. Leżał z książką w ręku jak stwierdził wcześniej Laufeyson. Kiedy zobaczył swoich gości gwałtownie wstał przez co książka która dzierżył w dłoni spadła na podłogę powodując huk. Loki postanowił zainterweniować.

- Słuchaj uważnie to jest twój najlepszy przyjaciel Steven Grant Rogers, a tu stoi twoja stara znajoma Natasha Romanoff. Ja wam zostawiam do zobaczenia później. - po wypowiedzeniu tego wyszedł z komnaty.

Powrócił po trzech godzinach uprzednio pukając do drzwi. Otworzył mu sam Bucky uśmiechając się do niego oraz zapraszając ręką do wejścia. Loki po wszedł widząc siedzących na łóżku ziemianów.

- I jak? Coś sobie przypomniałeś? - spojrzał troskliwie na Jamesa.

- Niestety po tych wszystkich praniach mózgu pamiętam jedną sytuację - spojrzał znacząco na Natasha rumieniąc się - ale poza tym wiem tylko to co mi powiedzieli.

- No dobrze - jego entuzjazm opadł - Odyn zaprasza was na kolację więc ogarnijcie się żeby jakoś wyglądać - prześledził ich wzrokiem od stóp do głów - i nie zachowujcie się jak misgardczycy.

Steve i Natasha spojrzeli na siebie dziwnie po czym Nat weszła do łazienki Barnesa, a kapitan spytał się o inną i wyszedł zostawiając Buckiego i Lokiego samych. Gdy Barnes miał podchodzić do szafy usłyszał.

- Ty nie musisz nic poprawiać - brunet odwrócił się do niego marszcząc brwi.

- Dlaczego? Przecież kazałeś im się ogarnąć.

- Oni nie wyglądają tak dobrze jak ty - na te słowa  Bucky się zarumienił ale szybko odwrócił twarzą do szafy.

- Dzięki ale chyba się przebiorę gdybyś mógł wyjść - spojrzała błagalnie na Lokiego.

Bóg wyszedł zostawiając mężczyznę samego w jego komnacie. Ruszył do swojej sypialni i zaraz po wejściu rzucił się na łóżko. Zaczął myśleć o tym co w niego wstąpiło. Czemu jest tak miły dla tego człowieka? Po co tak właściwie mu pomaga? Przycisnął poduszkę do swojej twarzy i głośno westchnął. Może niech zerwie umowę pomoże mu dla świętego spokoju i odeśle na ziemię. On będzie wiódł normalne życie, a sam książę pojmie za żonę Sigyn. Wkońcu matka przestanie narzekać, a kiedy się ożeni to może nawet uda mu się przejąć tron.
Jego knucie planów na przyszłość przerwał dźwięk pukania do drzwi. Wstał z łóżka, poprawił fryzurę i ruszył by otworzyć drzwi. Po otwarciu zobaczył stojącego przed nim Buckiego w czarnym garniturze i ciemnozielonym krawacie.

- Ładny krawat - stwierdził Loki cały czas wpatrując się we wspomnianym dodatku.

- Dziękuję - lekko się zarumienił przeklinając w myślach swoją twarz - czy to nie czas na kolację?

- Ah no tak przepraszam chodźmy razem. - również zawstydzony odgarnął włosy za uszy i wyszedł z komnaty uprzednio zamykając drzwi.

Obaj walcząc z myślami szli w ciszy na ucztę. Gdy weszli do środka zauważyli że wszyscy już są na miejscu.  Szybko usiedli obok siebie przepraszając za spóźnienie. Zaczęli nakładać sobie jedzenie pod czujnym okiem Friggi. Kiedy wszyscy jedli popijając wino Odyn postanowił porozmawiać z Rogersem i Romanoff dla lokalizacji rozładowania napiętej ciszy.
Loki i Bucky całkowicie się wyłączyli myśląc na temat siebie na wzajem. Laufeyson rozmyślał o krawacie swojego towarzysza, a Barnes myślami wracał do chwili w jego komnacie gdy został sam na sam z bogiem. Obudziło ich dopiero chrząknięcie Friggi.

- Jamesie, Odyn właśnie skomplementował twój gustowny krawat. - oznajmiając to spojrzała znacząco na Lokiego.

- Um dziękuję Królu - wbił wzrok w swój talerz.

- Czy mój syn pokazał ci już ogrody pałacowe? Są piękne moja piękna żona uwielbia się po nich przechadzać - młody bóg wzdrygnął się na słowo syn.

- Nie wszechojcze widziałem jedynie kilka miejsc w zamku. Szczególnie upodobałem sobie loch w sekcji więziennej. - spojrzał z rozbawieniem na Laufeysona.

- Oh Loki jak mogłeś tak zaniedbać swoje maniery - Odyn wziął do rąk kielich z winem i upił łyczka - po wieczerzy oprowadź swojego przyjaciela po zamku.

- Dobrze ojcze tak zrobię - uśmiechnął się lekko patrząc na swój trunek.

-  Właśnie! Loki miałam ci przekazać że masz pojawić się jutro u Angrbody ponoć jakąś bardzo pilna sprawa - zielonooki prawie zadławił się swoim napojem.

- um ddobrze matko zajrze jutro do niej. - wszyscy spojrzeli na zdenerwowanie Boga kłamstw ale zlekceważyli to.

Po skończonym posiłku wszyscy się rozeszli, a Bucky wraz z księciem udali się do ogrodów jak nakazał Odyn. Laufeyson szedł pogrążony w myślach o olbrzymce Angrbodzie. Barnes bał się spytać czemu kolega lub przyjaciel tak nerwowo zareagował na to imię. Gdy doszli do ogrodów Loki usiadł na ławce i schował twarz w dłoniach.
Niebieskooki usiadł obok niego kładąc mu swoją dłoń na ramieniu.

- Bucky? Mogę się ciebie o coś spytać? - spytał się bóg prostując się.

- Możesz ale nie wiem czy uda mi się na to odpowiedzieć - uśmiechnął się słabo brunet.

- Pamiętasz jak masz na drugie imię? - jego towarzysz spojrzał zdezorientowany na zielonookiego.

- Z tego co mówił mi Steve to rodzice dali mi głupie imię Buchanan - wbił wzrok w ziemię lekko się czerwieniąc.

Loki nie odpowiedział tylko kiwnął zamyślony głową i po tym nastała głęboką cisza. Siedzieli w ogrodach jeszcze przez godzinę po czym udali się do swoich komnat. Asgardzczyk odprowadził swojego przyjaciela do jego komnaty. Zanim się pożegnali Bucky poprosił aby ktoś go poinformował o powrocie boga do Asgardu. Laufeyson ponownie pokiwał głową i odszedł życząc Jamesowi miłych snów. Poszedł do komnat Steva i Natashy aby odprowadzić ich do Heimdalla. Nie mogli tyle czasu spędzić w krainie bogów ponieważ obydwoje mieli "pracę".

Kiedy po powrocie gości na Midgard wrócił do swojej sypialni zdjął swoje ubrania i ułożył się do snu zmęczonym dniem. Próbował zasnąć ale jego myśli oraz jutrzejsze odwiedziny nie dawały mu spokoju. Leżał przez kilka godzin przewalające się z boku na bok. Ciągle ziewał że zmęczenia ale nic nie dawało mu spać. Gdy mu się już udało obudził się po pół godziny. Zdenerwowany narzucił na siebie ubrania postanawiając przejść się po korytarzach. Zaczął iść nieustalonym kierunku. Zanim się zorientował stał przed drzwiami do pokoju Buckiego. Nie wiedząc dlaczego zapukał. Czekał chwilę ale nikt mu nie otwierał gdy miał już wracać do siebie przeklinając się za swój cudowny pomysł drzwi otworzył mu Barnes w samych bokserkach. Zawstydzony bóg próbował nie odrywać wzroku od oczy niebieskookiego.

- Um nie mogę zasnąć i miałem nadzieję że jeszcze nie śpisz - poprawił włosy za ucho ze zdenerwowania.

- Jest 3 w nocy bałem się że to jakieś potwory ale wchodź - uśmiechnął się zachęcająco.

Poszli razem na balkon bruneta i usiedli na ławce. Siedzieli w krótkiej ciszy przyglądając się Asgardowi przykrytego ciemnością i snem.

- Loki? - mężczyzne przeszedł przyjemny dreszcz słysząc swoje imię z jego ust.

- Tak Bucky? - spojrzał w jego oczy unosząc brew do góry.

- Dlaczego tak dziwnie zareagowałeś na imię tej kobiety? Tej Angrybory czy jakoś tak

- Angrboda - westchnął - jest to olbrzymka która zamieszkuje krainę lodowych olbrzymów.

- Nie pytam się kim jest tylko co cię z nią łączy - powiedział z nutą zazdrości która starał się ukryć.

- Powiedzmy że nasze spotkanie zaowocowało czemuś ale tego dowiesz się jak wrócę za dnia. - wstał z zamiarem ucieczki do swojej komnaty.

- Loki jeśli nie możesz spać możesz położyć się u mnie najwyżej zrobimy sobie piżama party - zaproponował Bucky. Laufeyson rozważał te propozycję aż spytał się Barnesa.

- Co to te piżama party? - mężczyzna się roześmiał.

- Takie nasze ziemskie dziecięce zabawy - zażenowany swoja wcześniejszą propozycją odpowiedział bogu.

- A więc zgoda Buchananie zostanie na twoim piżama party - asgardzczyk uśmiechnął się na widok morderczego wzroku niebieskookiego.

Obaj położyli się w łóżku czując dziwna atmosferę ale jednocześnie ulgę oraz przyjemność. Szybko zasnęli co z pewnością podobało się bogu kłamstw. Loki obudził się przytulając kogoś. Gdy otworzył oczy prawie pisnął widząc przytulnego do niego Barnesa. Chciał szybko wyskoczyć z łóżka ale przyjemność jaką odczuwał oraz wypoczęcie które osiągnął w trakcie kilku godzinnego snu.
Wiedział że musi wyjść zanim brunet się zorientuje i udać się do Jotunheim. Zmienił się w węża szybko pełznąć po podłodze w stronę wyjścia. Przy drzwiach zmienił się z powrotem w swoją normalną postać ale za nim wyszedł szybko podszedł do Jamesa składając krótki pocałunek na jego czole.

Bucky's POV
Obudził się od razu przeciągając się. Gdy się odwrócił zobaczył puste miejsce wskazujące że bóg kłamstw już wyruszył w podróż. Lekko zasmucony faktem że nie został z nim wstał i zaczął się ubierać. Chciał spędzić cały dzień w swoim pokoju ale myślami wrócił do ogrodu. Postanowił zabrać ze sobą jedną z ksiąg od Lokiego. Przed wyjściem spiął włosy w koczka i wyszedł na korytarz. Gdy szedł próbując przypomnieć sobie drogę napotkał królową.

- O jak dobrze cię widzieć Jamesie - uśmiechnęła się życzliwie.

- Ciebie również królowo ale proszę mów mi Bucky - odwzajemnił uśmiech.

- A więc Bucky dokąd zmierzasz?

- Właśnie szedłem do ogrodu aby poczytać może chcesz pójść tam ze mną? - podstawił kobiecie swoje ramię.

- Bardzo chętnie - uśmiechnęła się szerzej przyjmując ramię.

Przechadzając rozmawiali jakby znali się od wieków. Gdy dotarli na miejsce usiedli na ławce na której uprzedniego wieczora siedział wraz z Lokim. Nadal gawędzili aż w pewnym momencie Frigga niespodziewanie powiedziała do Buckiego.

- Jakie relacje łącza cię z moim synem? - mina mężczyzny zrzędła.

- Nie miałem jeszcze przyjemności rozmawiać z Thorem - kobieta się roześmiała.

- Chodzi mi o Lokiego chłopcze.

- Um nie wiem o co pani chodzi poprostu się lubimy? Przyjaźnimy? Sam nie umiem tego określić - zaczął gubić się w swojej odpowiedzi.

- Z tego co wiem to spalicie wczoraj w jednej komnacie - uśmiechnęła się.

- Skąd pani to wie? - zarumienił się.

- To nie istotne, ważne jest to że...- nie zdążyła dokończyć ponieważ przyszła służka oznajmiając przybycie Lokiego.

Królowa wstała mówiąc że ma ważne rzeczy do zrobienia, a Barnes postanowił pójść pod wrota aby powitać przyjaciela. Kiedy był już na miejscu do środka wszedł Laufeyson niosący na swoich rękach małego szarego wilczka o oczach barwy ciemnego bursztynu. Bucky zdziwiony przywitał zielonookiego.

- Więc byłeś adoptować psa? - spojrzał podejrzliwie na boga.

- Nie, byłem odebrać syna - powiedział zakłopotany.

- A okej- rozejrzał się w poszukiwaniu dziecka ale gdy go nigdzie nie zobaczył jego wzrok ponownie trafił na wilka - czekaj ruchałeś się z wilczycą?

- Słucham? Nie tylko z Angrbodą, a tak naprawdę nie wiem jakim cudem on jest wilkiem - spojrzał podejrzliwie na syna.

- Ciekawe, a jak się nazywa czy wabi nie wiem - Bucky schował pasmo włosów za ucho.

- Jego matka nazwała go Fenrir ale uznałem to za idiotyczne imię więc nazywa się Buchanan Lokison - na te słowa brunet się roześmiał.

- A tak naprawdę? - bóg spojrzał na niego marszcząc brwi.

- Nazwałem go Buchanan Lokison co w tym śmiesznego.

- Czemu nazwałeś go Buchanan? Przecież to głupie imię - zdziwił się James.

- Dla mnie to imię jest piękne - odwrócił wzrok - a Lokison żeby pośmiać się z nazwiska Thora.

Obaj mężczyźni zaczęli wracać do swoich pokoji. Loki jak zwykle odprowadził Buckiego do jego sypialni. Zanim jednak go zostawił zbliżył się niebezpiecznie blisko niego i mruknął mu do ucha.

- Dzisiaj też chyba nie zasne - i odszedł zostawiając go z uśmiechem na ustach.

Loki's POV
Po kilku godzinach gdy Loki spryskał się najnowszymi perfumami oraz rozebrał zakładając na siebie tylko bieliznę i jedwabisty ciemnozielony szlafrok. Upewniając się że Buchanan śpi zakradł się do pokoju Buckiego.
Kiedy dotarł na miejsce zobaczył że mężczyzny nie ma w jego pokoju. Spojrzał na drzwi na balkon i zauważył że są otwarte wszedł przez nie widząc niebieskookiego siedzącego na ławce obok butelki wina.

- A więc taki jest twój plan? - Barnes spojrzał na niego zdziwiony - chcesz mnie upić i wykorzystać?

- Pewnie wszyscy marzą o zrobieniu z tobą małego wilczka - na te odpowiedz Lokiemu zrzedła mina.

- Ale skoro jesteśmy facetami to nie masz się o co martwić siadaj - poklepał miejsce obok siebie. Loki usiadł we wskazanym miejscu biorąc od bruneta butelkę i upijając z niej łyka.

- Pamiętasz nasza umowę? - Bucky spojrzał mu wprost w oczy próbując w nich nie zatonąć.

- Tak i chyba nie robię nic w tym kierunku aby cię wyleczyć - Laufeyson nagle posmutniał i spojrzał na przyjaciela z troską.

- Pamiętam jedno wspomnienie i chce ci je opowiedzieć skoro to nasze drugie już piżama party- uśmiechnął się ale w jego oczach było widać ból.

- Widać że alkohol otwiera ludzi - próbował rozluźnić atmosferę Loki.

- Kiedy zostawiłeś mnie z moimi dawnymi przyjaciółmi i rozmawialiśmy w pewnym momencie Steve poszedł do łazienki i wtedy Natasha opowiedziała mi że kiedyś razem walczyliśmy? Nie wiem jak to ująć przyjaźniliśmy się kiedy ja byłem zimowym. - mówił ciągle patrząc w oczy księciu Asgardu.

- Dlaczego nie mogła tego powiedzieć przy Steve? Przecież to tylko przyjaźń - Loki nie rozumiał co miał na myśli.

- Chodzi o to że po tym jak to powiedziała przypomniałem sobie że my mieliśmy romans - w tym momencie zielonooki odwrócił wzrok.

- Najgorsze jest to że to nie byłem ja, a ten drugi ja który siedzi mi w głowie. Nie robiłem dobrych rzeczy Loki - wtedy jego głos się załamał. Czarnowłosy objął go ramieniem.

- Nie mów już nic to nie twoja wina. Jeśli kiedyś będzie szansa na zniszczenie go to zrobię to bez wachania - złapał go za twarz zmuszając do spojrzenia w niego.

- Obiecujesz - w jego oczach zauważył stłumioną łze.

- Obiecuję - Loki uśmiechnął się pocieszająco - chodź czas iść spać za dużo alkoholu jak na dziś.

Wstali i razem ruszyli do łóżka. Położyli się i wtedy Bucky objął Laufeysona ramieniem. Tym razem świadomi zasnęli w takiej pozycji. Po kilku godzinach obaj się obudzili w tym samym czasie. Spojrzeli na siebie i uznali że lepiej zapomnieć o wczorajszej nocy, a wszystko to przez alkohol. Loki wyszedł pierwszy biegnąc do swojej sypialni w ubraniach młodszego. Zanim dotarł wszystkie spojrzenia były zwrócone ku niemu i jego czerwonej twarzy. Gdy doszedł na miejsce szybko zamknął drzwi następnie opierając się o nie. Zamknął na chwilę oczy ale ocieranie czegoś o jego nogę sprawiło że natychmiast je otworzył. Buchanan był głodny więc bóg nie mógł przesiedzieć całego dnia w pokoju. Przebrał się w swoje ubrania zabierając wilka do kuchni gdzie dostał ogromną porcje surowego mięsa. Gdy młode zjadło zabrał go do Odyna aby przedstawić mu wnuka. Wchodząc do sali tronowej widział rozbawione spojrzenie strażników które zniknęło po wściekłej minie Lokiego.

Po zdecydowaniu co dalej z młodym Odyn postanowił przydzielić mu opiekunkę oraz kazał służbie zmienić jedną z sypialni na dostosowaną dla młodego wilka. Kiedy Laufeyson opuścił salę tronową Odyna ruszył do swojej matki. Miał problem i wiedział że tylko ona będzie umiała go rozwiązać a nawet mu doradzić. Wchodząc do środka jej komnaty już wiedział że Frigga zna odpowiedź na ciążące mu pytanie.

- Matko - uśmiechnął się Loki.

- Witaj synu - odwzajemniła jego uśmiech - z czym do mnie przychodzisz ale zanim odpowiesz gratuluję latorośli.

- Dziękuję - odkaszlnął zakłopotany - otóż mam do ciebie bardziej prywatną prośbę.

- Usiądźmy na sofie i wtedy porozmawiamy - usiedli na wskazanym meblu.

- Od pewnego czasu ktoś zakłóca moje myśli wiem że to nigdy nie powinno się wydarzyć ale to doszło do takiego stanu że nie mogę spać bez tej osoby - westchnął - ciężko mi się do tego przyznać ale chyba się w niej zauroczyłem.

- Oh Loki to nie jest już zauroczenie - uśmiechnęła się ciepło - obawiam się że to już zakochanie.

Te słowa na długo utkwiły w głowie boga. Bał się, tak Loki syn Odyna bał się. Uznał że musi zwiększyć dystans między sobą, a nim. Jaki król zamiast królowej posiada drugiego króla? Podjął najtrudniejsza decyzję i chyba to była jego ostateczność. Po kilku dniach od rozmowy z matką i całkowitym omijaniu sypialni Buckiego wyszedł ze swojej komnaty w jasnym celu. Ruszył do pokoju w którym teraz jest Thor. Zapukał i drzwi otworzył mu sam gromowładny.

- Witaj bracie - uśmiechnął się chytrze.

- Czego tu szukasz Loki? - władca piorunów nie widział dobrych intencji w czynach swego brata.

- Przyszedłem z małą propozycja - od razu pożałował swojej decyzji - czy zechciał byś pójść ze mną do karczmy na piwo?

Thor zupełnie zdziwiony propozycją potrzebowal chwili na przeanalizowanie słów które właśnie zielonooki do niego powiedział. Kiedy Loki pomachał mu przed twarzą dłonią blondwłosy bóg obudził się.

- Co knujesz? - znał swojego brata i nie mógł uwierzyć że bezinteresownie chce z nim wyjść na piwo.

- Kompletnie nic - wyszczerzył sie - ostatnio dużo się dzieje i nie mam z kim poprostu się upić.

- A twój przyjaciel? - spytał się Thor na co Loki przestał się uśmiechać.

- Może ja chcę iść z moim bratem - bardziej stwierdził niż zapytał.

- Dobrze ale ty pijesz więcej odemnie - i po tym udali się do karczmy.

Zabawa trwała w najlepsze bracia pili i bawili się. Rozmawiali co u nich się ostatnio działo. Loki pomimo wielkiej irytacji osobą poziomu gromowładnego dał radę z nim wytrzymać aż nie powiedział Thorowi o jego sercowych problemach.

- Bracie chyba się zakochałem - wybełkotał.

- Oooj braciszek się zakochał? - poklepał go po plecach - która jest twą szczęśliwa wybranką.

- To najpiękniejsza istota jaka w życiu widziałem. Przeżył dużo i chciałbym mu to jakoś wynagrodzić ale to się mu chyba nie spodoba - stwierdził smutno.

- Poprostu idź do niej - Thor nadal się nie zorientował że chodzi o mężczyznę.

- Ale będzie zły że się upiłem - powiedział załamany.

- Powiedz jej to najwyżej powtórzysz za dnia - uśmiechnął się - no biegnij!! - krzyknął.

Bucky's POV
Sen przerwało mu głośne pukanie do drzwi. Gdy je otworzył ujrzał boga kłamstw. Poczuł zapach alkoholu i jak tylko miał się spytać czy pił jego usta zostały zaatakowane. Odwzajemnił pocałunek zabierając swojego oprawce do środka i zamykając drzwi. Przyszpilił Lokiego do drzwi łapczywie go całując.  Wiedzieli że ten moment zaowocuje czemuś nowemu. Czemuś co nie powinno mieć miejsca. Czemuś co całkowicie zmieni ich życie.

_________________
Będę wdzięczna za wskazanie błędów:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro