Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24. oN tHe TrEe


Tamaki przeciągnął się i ułożył wygodnie na łóżku. Spojrzał na Yuriego, który starał się uspokoić oddech i ręką zetrzeć z siebie białą maź. Blondyn widząc to uśmiechnął się szeroko. Po tym jak Yuri dobrowolnie oddał się w jego ręce był pewny, że wszystko związane z Victuri jest już skończone. Jednak Japończyk myślał inaczej. Przez to, że nie stawiał oporu Tamakiemu, a nawet sam tego chciał czuł się jak szmata. Bolało go wszystko, a najbardziej serce.. 

- Ucieknijmy razem, kochanie. - Suoh nachylił się do jego twarzy. Czarnowłosy spojrzał na niego mętnym wzrokiem. Najchętniej uciekłby z nim i na koniec świata, przecież nic go już nie trzyma. Niestety, mimo wszystko miłość do Victora nie pozwalała mu na kolejne grzechy.

- Ja.. - zaczął cicho obawiając się reakcji rówieśnika.

- Głośniej, nie wstydź się. - zaśmiał się Tamaki.

- Ciągle kocham Victora. - mruknął. - Przepraszam... Ja go kocham i nie mogę go zostawić samego. Nie mogę go opuścić bez słowa. Nie mogę bez niego żyć.

- Rozumiem. - westchnął blondyn. Chłopak miał już odetchnąć z ulgą, gdy nagle mężczyzna rzucił się na niego i zaczął go podduszać. Próbował łapczywie zaczerpnąć tlenu, wziąć choć jeden malutki oddech.. - Ty sukinsynu! Widziałeś co robił! Wystarczyła mu chwila Twojej nieobecności i już pieprzył się z dziewczyną! A ty?! Mimo wszystko dalej chcesz do niego wrócić?! Nie widzisz, że Cię kocham?!

Blondyn pozwolił mu oddychać. Jednak była to chwilowa ulga. Tamaki sięgnął po nóż nieopodal niego i zwinnym ruchem pozostawił po sobie ślad na klatce piersiowej chłopaka. Yuri jęknął boleśnie. Rana nie była głęboka, ale wystarczająca, by zacząć mocno krwawić.

- Będziesz tylko ze mną! Rozumiesz?! 

Przestępca wyrzucił nóż za siebie i przystąpił do kolejnych działań. Rozpiął rozporek w spodniach i wyjął swoje prącie. Wszedł boleśnie w Katsukiego, który wydał z siebie niemy jęk. Nie miał już nawet siły by czuć ból, który przeszywał jego ciało z każdym kolejnym ruchem mężczyzny. Suoh nie miał żadnej litości czy nawet odrobiny współczucia. Pchał coraz mocniej tylko po to by zaspokoić swoje pożądanie. W końcu brutalnie w nim doszedł co skwitował głośnym westchnięciem. Zaciągając na siebie spodnie, które nieco się osunęły z uśmiechem podziwiał jak z odbytu chłopaka wypływa sperma zmieszana z krwią.



- Ty pierdolony kutafonie! - krzyknął biegnąc w stronę lasu. - Gdzie masz tą jebaną kryjówkę!

Zdyszany ze wzrokiem pełnym mordu Victor wbiegł do środka lasu gorączkowo się po nim rozglądając. Próbował sobie przypomnieć szczegóły z ostatnich czterech lat. Tyle czasu minęło od kiedy widział podziemne przejście Tamakiego. Było to tylko raz. Zdeterminowany opadł na kolana i rękami zaczął odgarniać liście z nadzieją, że natrafi na jakiś ślad. Życie mi daje szanse na odnalezienie Yuriego, ale nie!  Bo oczywiście Pan siwa pała ma sklerozę zaawansowaną! To tylko 4 lata! No japier...! Kopnął wściekle pień, po czym oparł się o niego czołem. Wiedział, że to wina Suoha. Wiedział, że to on za tym wszystkim stoi.

- Cholera... - westchnął uspokajając się nieco. - Yuri.. Czekaj na mnie.

Nikiforov spojrzał na drzewo, które chwilowo było jego podporą. Wpadł na iście genialny pomysł, dzięki któremu ryzykował swoje życie. Ucałował jedną i drugą obrączkę, po czym rozgrzewając swoje dłonie zaczął się wspinać po drzewie. Po chwili jego ręce były podrapane przez korę, ale nie przeszkadzało mu to. Znalazł dosyć solidną i wysoko umieszczoną gałąź. Usiadł na niej okrakiem, a sam oparł się plecami o pień.

- Wysoko. - skomentował wyjmując telefon. - Ale jaki zasięg!

Gdy platynowowłosy bawił się swoim telefonem, zaczął dzwonić do niego Kurose. Nie wiedząc o co może chodzić odebrał połączenie.

- Tak?

- GDZIE TY KURWA JESTEŚ?!

- Na drzewie. - zaśmiał się. - A co?

- Co robisz do jasnej cholery na drzewie?! - Victor syknął pod wpływem krzyku. - Ty wiesz, że Tamaki wyszedł z więzienia?

- Raczej uciekł. - prychnął. - Czekam na niego.

- Gdzie?!

- Na drzewie.

- Jesteś pierdolnięty bardziej niż Shirotani!

- SŁYSZAŁEM! - głos morelowookiego dotarł do uszu Victora.

- Obaj pójdziecie na terapię! I ani jedno, ani drugie mi się nie wywinie! 

- Ja nie potrzebuję terapii! - ożywił się oburzony Nikiforov.

- Jesteś. Na. Drzewie. Kto normalny włazi na drzewo?! - krzyknął wściekle Riku.

- Ja. - odpowiedział dumnie Rosjanin na co biedny terapeuta się załamał. 

- Ty jesteś pierwszy w kolejce do leczenia.. 

- Co ty z tym leczeniem? - zapytał siwowłosy.

- Jedynym, który potrzebuje terapii jesteś ty! - krzyknął ponownie Shirotani.

- Ja? JA?!

- A nie?

- Możecie swoją kłótnię kochanków odstawić na później? - westchnął Victor. Chciał ponownie zobaczyć Yuriego, podroczyć się z nim, objąć go... Chciał go uwolnić.








***

Hey! :D

Jak tam?

Miałam przerwę. Dość sporą? :p Gomen ne.

Dziękuję Wam za wszystko! <3

A teraz pytanie... Czy chcielibyście jakiś OS o tematyce świątecznej? Oczywiście Victuri. 

Do napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro