Rozdział 20 Taki uroczy
Piosenka obowiązkowa 😊😊😊
-Cieszę się że cie mam.
Cas spojrzał na niego.
Miał ochotę go przytulić
Miał ochotę go pocałować.
Tak bardzo chciał by Dean odwzajemnił jego uczucia, ale przecież to byłoby za piękne.
Zbyt nierealne.
Przysunął się bliżej i oparł się o framugę okna, tak jak Dean,
Byli naprzeciwko siebie, Dean wbijał wzrok w okno a Cas wbijał wzrok w Deana.
-Ja też się ciszę.
Dean uśmiechnął się, spojrzał na Casa i westchnął.
-Znamy się pół roku a ja mam wrażenie że znam cie całe życie.
-Mam tak samo.
Zaczął padać deszcz, a Casowi nagle zrobiło się zimno.
Dean spojrzał na niego, wstał z łóżka i podszedł do fotela na którym był koc, zabrał go.
Poszedł do bruneta który dalej wpatrywał się w okno i czule go nakrył.
Spowrotem usiadł obok i spojrzał na Casa który wyglądał teraz jak naleśnik, cholernie uroczy naleśnik.
Patrzył na niego i lekko przekręcił głowę w bok, jakby nierozumiejąc.
-No co? Przecież widze że ci zimno
Cas uśmiechnął się i wtulił głowę w koc chcąc zakryć rumieńce, których i tak przez tą ciemnice nie było widać.
-To ja może pójdę po jakąś świeczkę, nic tu nie widać. - powiedział Cas i wyszedł.
Jezu nie wytrzyma.
Zszedł na dół do salonu i zaczął szukać jakiejś świeczki, byłoby szybciej kiedy zabrałby telefon przynajmniej miałby czym poświecić.
W tym czasie Dean w dalszym ciągu patrzył przez okno myśląc co by było gdyby pacałował Casa.
Wyrzuciłby go?
Znienawidził?
A może oddałby pocałunek?
Nie wiedział ale coraz trudniej było mu się powstrzymać, by czegoś nie zrobić.
Nagle tuż obok niego telefon Casa zaświecił, zanim ekran zgasł Dean zobaczył że to SMS od Jake'a
Naprawdę próbował się powstrzymać ale ciekawość czy coś ich łączy była za duża.
Wziął telefon i na szczęscie Cas nie miał żadnej blokady, czuł się źle z tym że to robi ale nie potrafił inaczej.
14:45 Jake:
Mam nadzieje że się nie wycofasz
14:45 Cas:
Nie zamierzam się wycofać, powinien wiedzieć.
14:46 Jake:
Ukrywanie jest do bani.
14:47 Cas
Wiem.
22:35 Jake:
I jak?
Czyli się nie mylił?
Oni są razem?
Nie nie nie
Spóźnił się, gdyby tylko zrozumiał co czuje wcześniej, Cholera!
Nie może na to pozwolić.
Cas kocha tą mende!?
A ta menda kocha jego Casa?!
Tylko Cas nie jest jego.
Momentalnie wściekłość przerodziła się w smutek i ból.
Przegrał?
Zgasił telefon i mało delikatnie walnął głową we framuge okna.
Jaki on był głupi!
Cały czas miał obok siebie najlepszego chłopaka pod słońcem.
Był ślepy.
Zabije tego farfocla, za odebranie mu Casa.
Nogi z dupy powyrywa.
Zamknął oczy.
Był tak zajęty wyzwaniem siebie w myślach że nie zauważył jak Cas wszedł do pokoju.
odłożył świeczkę na biurko lekko rozświetlając pokój, następnie spojrzał na Deana który wyglądał jakby intensywnie o czymś myślał,
-Dean?
Winchester natychmiast otworzył oczy i spojrzał na Casa smutnym wzrokiem.
-Tak?
-Stało się coś?
-Nie... nic
Cas usiadł obok niego.
-Przecież widzę, możesz mi powiedzieć.
Dean wysilił się na uśmiech i spojrzał na Bruneta.
-Cas naprawdę nic się nie dzieje.
-Nie jestem przekonany.
-Serio wszytko w porządku.
-Okey, niech Ci będzie.
-To co robimy? Noc jeszcze młoda.
Cas spojrzał na Deana niepewnie, czy to był dobry moment? Żaden nie byłby dobry, przynajmniej nie dla Casa.
Ma mu tak po prostu powiedzieć?
Pół roku to już w sobie dusi.
Tak bardzo chciałby to wkońcu z siebie wyrzucić
Wziął głęboki oddech.
To miał być ten moment, w jego domu na jego łóżku, w pokoju który oświetlała jedna świeczka miał się przyznać że całym sercem kocha Deana.
-Chciałbym ci coś powiedzieć - zaczął cicho.
Dean, obawiał się co teraz usłyszy, nie chciał tego słyszeć, nie chciał usłyszeć tego z jego pięknych ust.
Cas spojrzał na niego cholernie się bojąc.
-Zakochałem się.
Dean wziął głęboki oddech by zaraz po prostu się nie popłakać, jaki był głupi gdyby tylko zdał sobie sprawę wcześniej co czuje być może on i ten cały Jake... być może byłby inaczej.
-W kim?
Przeciez nie powie mu ze przeglądał mu telefon, nie powie że obserwował ich. Nie powie że wie
Cas miał ochotę się wycofać, ale było za późno. Chciał uciec.
Spojrzał na niego, w te jego piękne zielone oczy.
-Zakochałem się w tobie Dean.
Dean spojrzał na niego totalnie zbity z tropu.
Nie rozumiał, nic nie rozumiał.
Powiedział to, wyznał Deanowi prawdę, to jedyna okazja by wyznać co czuje.
-Kiedy przyszedłes pierwszego dnia do szkoły, już wtedy widziałem że jesteś inny, cały czas o tobie myślałem, Byłeś w moich myślach, Byłeś w mojej głowie, a kiedy przywitałeś się ze mną wtedy na imprezie... Byłem taki szczęśliwy, że chcesz ze mną gadać, a kiedy przyszliśmy do mnie po prostu pooglądać film... Poczułem że ktoś w końcu mnie rozumie, że wkońcu mam przyjaciela, tak dobrze mi się wtedy z tobą gadało, broniłeś mnie przed Lisą, powiedziałeś że mogę ci zaufać że się odemnie nie odwrócisz, że lubisz spędzać ze mną czas... Przyszedłes się mną zaopiekować kiedy byłem chory, Na święta przyszedłeś do mnie i tak bardzo się cieszyłem... Ale wtedy powiedziałes mi że się zakochałeś, to tak cholernie bolało ale jednocześnie cieszyłem się że jesteś szczęśliwy, bo zależy mi na twoim szczęsciu Dean.
Tak bardzo chce żebyś był szczęśliwy...
Nie mógł dalej mówić, łzy poleciały mu po policzkach, wziął głęboki oddech by choć trochę się uspokoić.
-Kiedy obudziłem się obok ciebie... To był najlepszy poranek w moim życiu, tak bardzo chce być blisko ciebie... Tak bardzo cię kocham...
Wbił wzrok w ręce.
-Dean zrozumiem jeśli nie chcesz mnie teraz znać, że być może mnie teraz nienawidzisz... Brzydzisz się mną... Ja naprawdę to wszytko zrozumiem mimo że nie chce cie tracić... Wystarczy jedno słowo a przysięgam że nie będę zawracał ci głowy, odejdę... nie będziesz musiał na mnie patrzeć...
Płakał, nie podniósł wzroku bał się co może zobaczyć w tych pięknych zielonych oczach które zawsze patrzyły na niego z troską, nie chciał zobaczyć w nich gniewu, obrzydzenia... Nie chciał.
Po chwili pełnej ciszy Dean wstał z łóżka i po prostu... wyszedł... Wybiegł... zostawiając Casa samego, kiedy usłyszał że drzwi się zamknęły po prostu zaczął wyć.
Uznał to za odpowiedź.
Jak mógł liczyć na inną reakcje?
Skulił się w sobie.
Dean go nienawidzi.
Brzydzi się nim.
Dlaczego to zrobił? Dlaczego mu powiedział! Dlaczego on zawsze musi wszystko psuć!?
Nie panował już nad łzami które kapały mu na pościel.
Jeszce nigdy w życiu nie czuł takiego bólu.
Jego serce rozbiło się na milion kawałeczków.
W tej chwili miał ochotę zniknąć.
Dean był w szoku, nie tego się spodziewał, spodziewał się usłyszeć że Cas i Jake są razem nie tego że Cas... Że Cas go kocha.
Wybiegł na zewnątrz, nie zwracając uwagi że leje.
Stanął na trawniku i spojrzał w niebo.
Miał mętlik w głowie.
Dopiero teraz dotarło do niego to co Cas mu powiedział.
zależy mi na twoim szczęsciu Dean.
Tak bardzo chce żebyś był szczęśliwy...
Kiedy obudziłem się obok ciebie... To był najlepszy poranek w moim życiu, tak bardzo chce być blisko ciebie... Tak bardzo cię kocham...
Złapał się za głowę i szczerze się uśmiechnął.
Cas go KOCHA!
Nigdy w życiu nie poczuł takiego szczęścia, był tak cholernie szczęśliwy w tym momencie.
Miał ochotę krzyczeć ze szczęścia.
Ale wtedy dotarło do niego coś jeszcze.
Dean zrozumiem jeśli nie chcesz mnie teraz znać, że być może mnie teraz nienawidzisz... Brzydzisz się mną... Ja naprawdę to wszytko zrozumiem mimo że nie chce cie tracić...
Wystarczy jedno słowo a przysięgam że nie będę zwracał ci głowy, odejdę... nie będziesz musiał na mnie patrzeć...
CHOLERA!
Co Cas musiał teraz myśleć.
W tym całym szoku wybiegł jak Idiota zostawiając go samego.
-Jezu.
Natychmiast się ogarnął i zawrócił spowrotem do domu, biegł po schodach skacząc co trzy schodki.
Wbiegł do jego pokoju zatrzymując się dopiero naprzeciwko jego łóżka gdzie siedział skulony załamany Cas.
Cas widząc go natychmiast ukrył twarz w poduszkę.
Po co wrócił?
Może jednak wolał mu wykrzyczeć co o nim myśli?
Nie zniesie tego...
Poczuł zimne i mokre od deszczu ręce na swoich, próbujące odsłonić mu twarz.
Kiedy poduszka wylądowała obok, Cas spojrzał na Deana, w jego piękne oczy, mokre włosy...
Poryczał się jeszcze bardziej.
A Dean...przyciągnął go do siebie tuląc mocno.
Cas był zaskoczony. Nie tego się spodziewał.
-Cas przepraszam że tak wybiegłem, ale byłem w szoku... Nie płacz proszę.
-Tak bardzo cię przepraszam, nie planowałem tego... Zapomnijmy o tym, proszę zapomnijmy...
Dean lekko się odsunął tylko po to by spojrzeć w jego oczy, widząc jego zapłakaną twarz, wziął ją w ręce i delikatnie się do niej przybliżył czule całując każdą łzę na jego policzkach.
-Nie chce o tym zapomnieć.
Cas nie wiedział co się dzieje.
Szatyn spojrzał w jego oczy a potem na jego usta, nie mógł się powstrzymać.
Pochylił się i złaczył ich usta w najczulszym pocałunku na świecie, delikatnie gładził dłonią po jego policzku, nigdy nie czuł czegoś takiego, Cas był tak cholernie idealny, jego usta były tak miękkie i ciepłe że odbierały mu rozum, uśmiechnął się kiedy Cas po chwili zaczął bardzo niepewnie poruszać ustami, to było wszytko czego potrzebował, poczuł ręce Casa na swoich biodrach, przybliżył się do niego jeszcze bliżej i mocniej wpił się w jego usta, usłyszał cichutkie jęknięcie Casa.
Taki uroczy.
Oderwali się od siebie dopiero kiedy zabrakło im powietrza.
Dean oparł się o jego czoło z szerokim uśmiechem
-Dean ja... Nic nie rozumiem...
-Kocham cię Cas.
Cas podniósł wzrok i wbił go w Deana.
-Cas tak cholernie cię przepraszam że tak wybiegłem, ale byłem w szoku, nie sądziłem że... Nie dotarło do mnie co powiedziałeś, wybacz mi moje zachowanie.
Cas uśmiechnął się a z jego oczu poleciało kilka łez.
Dean widząc to przytulił go i uśmiechnął się
-Nie płacz Cas! Nie o to mi chodziło!
Cas zaśmiał się.
-Teraz płacze ze szczęścia... Myślałem że mnie nienawidzisz.
-Cassie przepraszam naprawdę.
Cas lekko się podniósł i spojrzał na Deana z uśmiechem, uniósł dłoń niepewnie dotykając jego policzka a Dean wtulił się w nią.
-Czy to sen?
-Nie, napewno nie.
-To jest zdecydowanie za piękne żeby mogło być prawdziwe.
Dean zaśmiał się i przybliżył się do niego by musnąć jego usta, tak przelotnie.
Cas był szczęśliwy tak bardzo szczęśliwy.
-Jeśli to sen już nigdy nie chce się obudzić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!!! 01.10.2018
(1700 słów 😊)
Jezu Jezu jezusku!! Boże wkońcu doszliśmy do tego momentu!!!
AGABAHSN!!! Ale się jaram 😁😁
A wy co myślicie? Jest dobrze? Czy może lekko przesadziłam?
Ktoś trafił że to w 20 rozdziale się pocałują? 😁😁😁
Jezu czekam na wasze komentarze!! Jestem bardzo ciekawa co myślicie Pisałam to cały dzień i poryczałam się w trakcie, ale co ja poradzę.
Miłego dnia Wszystkim!
Adios!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro