Rodział 9 Jesteśmy przyjaciółmi
-Ile razy mam mówić że nic mi nie jest?
-Yhym właśnie widzę, wyglądasz strasznie.
-Dziękuję, właśnie to chciałem usłyszeć.
-Nie marudz tylko bierz termometr.
Gabe wyciągnął rękę z termometrem w stronę Casa.
-Dobra, choć uważam że przesadzasz.
Cas zabrał termometr.
-Zaraz się przekonamy, ciesz się, jeżeli się nie mylę to zostaniesz w domu.
-Ale ja wcale nie chce zostawać w domu.
-Ah no tak, dzień bez Deana dniem straconym.
-Nie o to mi chodziło Gabe, i skończ już z tym.
-Dobra ja wiem swoje, pokaż.
Gabe zabrał z buzi Casa termometr i zaśmiał się.
-Ha! Mówiłem, oj Cassie masz 38,5°C zostajesz w domu.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, siedzisz w łóżku, też bym tak chciał, ale ja niestety muszę iść do szkoły, więc narka!
Nim Cas zdążył odpowiedzieć, jego brata już dawno wywiało.
Skoro miał tak siedzieć cały dzień, postanowił pójść do kuchni po coś do jedzenia.
Kiedy był już na dole jego telefon zawibrował.
A kiedy zobaczył kto do niego napisał uśmiechnął się.
8:10 Dean:
Hej Cas, gdzie jesteś?
8:12 Cas:
Cześć Dean, nie będzie mnie dzisiaj w szkole.
8:14 Dean:
Dlaczego? Coś się stało?
8:15 Cas:
Jestem chory, mam gorączkę
8:17 Dean:
O nie :(
8:18 Cas:
Gabe i Balt idą dziś na imprezę, a Ojciec jest na delegacji, zanudzę się dzisiaj :(
Odłożył telefon i wyciągnął z szafki ciastka które schował za płatkami, żeby Gabe ich nie dorwał, i wczłapał się na górę.
Kiedy był już w swoim pokoju, wyciągnął z szafy szary milusi koc, usiadł wygodnie na łóżku i opatulił się nim, zerknął na telefon, na którym niestety nie było żadnej nowej wiadomości, westchnął i sięgnął po laptopa.
Nie wiedział zbytnio co ze sobą zrobić, szukał jakiegoś filmu, ostatecznie znalazł serial "Lucifer"
Po oglądnięciu pierwszego odcinka usłyszał dzwonek do drzwi.
Niechętnie wstał zrzucając z siebie koc i ruszył na dół.
Kiedy otworzył drzwi był więcej jak zaskoczony.
-Dean co ty tu robisz? Nie powinieneś być w szkole?
-Powinienem, ale napisałeś że się nudzisz, a dla mnie to jak zaproszenie.
Uśmiechnął się szeroko, a Cas wpuścił go do środka.
-Nie podoba mi się to że przezemnie opuszczasz lekcje.
-Czyli nie cieszysz się że przyszedłem?
Zrobił smutną minkę.
-Tego nie powiedziałem.
Cas uśmiechnął się a Dean zrobił to samo.
-Dobra trzeba się tobą zająć.
-Nie trzeba...
-Trzeba trzeba, ja zrobię ci cherbatę a ty kładz się do łóżka, powinieneś odpoczywać.
-Nie jestem umierający.
-Nie, ale jesteś chory, a ja chcę żebyś jak najszybciej wrócił do zdrowia, bo nie zamierzam siedzieć w tej budzie bez ciebie.
Casowi zrobiło się cieplej na sercu, nie był nawet świadom tego że się uśmiecha.
Dean na ten widok cicho się zaśmiał i pokrecił głową.
-Nie patrz tak tylko zasuwaj na górę.
Cas obudził się z rozmyśleń i nic już nie mówiąc poszedł do pokoju.
To miłe że Winchester przyszedł się nim zająć.
Usiadł na łóżku, nie minęło 10 minut a drzwi do pokoju otworzyły się a do środka wszedł Dean z cherbatą.
Postawił cherbatę na biurku, zabrał koc i nakrył nim Casa tak dokładnie że widać mu było tylko głowę.
-Nie przesadzasz?
-Absolutnie.
Odwrócił się, sięgnął po napój i podał go Casowi.
-Uważaj gorące.
Cas zabrał cherbatę i uśmiechnął się.
-Dziękuję.
-Nie ma za co, to co tu porabiasz?
-Oglądałem serial.
-Yhym jakiś fajny?
-Jeśli chcesz możemy pooglądać razem.
Dean uśmiechnął się, a Cas włączył odcinek.
*****
Po siedmiu odcinkach Cas zamknął laptop i spojrzał na Deana.
-Na pewno nie będziesz miał kłopotów przez to że siedzisz tutaj ze mną?
-Nie, napisałem do Sama żeby powiedział tacie że musiałem się urwać z ważnych powodów, zrozumie.
-Tyle że to nie są ważne powody.
-Jak nie? Musiałem zająć się chorym przyjacielem to bardzo ważny powód.
-Nie musiałeś.
-Ale chciałem - powiedział i umiechnął się.
Cas wczołgał się pod kołdrę i spojrzał na Deana.
-Zimno ci?
-Nie, po prostu tak jest wygodniej.
Cas ziewnął i jeszcze bardziej zakrył się kołdrą.
Dean pokiwał głową, wyciągnął rękę i dotknął nią czoła Casa, na co ten szerzej otworzył oczy.
-Chyba skoczyła ci temperatura -powiedział i sięgnął po termometr leżący na szufladzie, podał go Casowi który nie chętnie go zabrał.
Po chwili Dean odebrał termometr od przyjaciela.
-38,9°C zrobię ci zimne okłady.
Cas próbował powiedzieć że nie jest to konieczne ale Dean już zdążył wyjść z pokoju.
Cas lekko dzwignął się i oparł plecami o ścianę, prawda jest taka że mógłby siedzieć tak z Deanem cały czas, chciałby się do niego przytulić i powiedzieć jak bardzo jest wdzięczny że tu z nim siedzi, szkoda że nie może tego zrobić.
Tylko Bóg wiedział jak Cas bardzo się bał że Dean jakoś dowie się o tym że jest gejem, albo gorzej, że się w nim zakochał.
Spojrzał przez okno na którym co sekundę pojawiały się kolejne krople deszczu, mimo że wcale nie było tak późno na zewnątrz zrobiło się dość ciemno, zapowiadało się na burze.
Dean wszedł do pokoju z zimnym okładem i spojrzał na Casa który smutnym wzrokiem wgapiał się w okno, już od jakiegoś czasu Cas wydawał się jakiś bardziej smutny, przygaszony, widać było że coś go gryzie.
Wszedł na łóżko i podał Casowi okład który prawie natychmiast znalazł się na czole bruneta.
Dean poparzył na niego i wziął głęboki oddech.
-Cas?
-Tak?
-Przecież wiem że coś jest nie tak, poznałem cie juz na tyle by to widzieć.
Cas wbił wzrok w szybę.
-Wszystko w porządku.
-Jeśli nie chcesz mi powiedzieć to nie mów, ale nie oszukuj mnie mówiąc że wszytko jest okey kiedy tak nie jest, po prostu chce ci pomóc... to wszytko.
Cas nie odwracając wzroku od szyby przymknął oczy.
-Dean... ja... nie mogę ci powiedzieć.
-Dlaczego?
-Bo jeśli ci to powiem nie będziesz chciał mnie znać.
-Nie prawda, czegokolwiek byś nie powiedział ja się od ciebie nie odwróce, jesteśmy przyjaciółmi.
No właśnie, przyjaciółmi, tylko że ja chciałbym być kimś więcej.
-Ale rozumiem, nie będę naciskał, poczekam aż sam będziesz chciał mi powiedzieć.
Cas pokiwał głową, Charlie ma rację kiedyś będzie musiał mu powiedzieć, ale nie dzisiaj.
Dean uśmiechnął się otworzył ciastka i podsunął je brunetowi.
Cas wziął ciastko i również się uśmiechnął, zapominając o swoim problemie.
Przynajmniej na chwilę.
****
-Fuj to obrzydliwe!
-W sumie to nie było takie złe.
-Co?!
-O Jezu Cas, usmażony robak smakuje jak kurczak.
-Yhym jasne, dla ciebie wszytko smakuje jak kurczak.
-Nie prawda, placek smakuje jak placek.
Cas zaśmiał się i pokrecił głową.
-Teraz moja kolej
Dean sięgnął po telefon.
Nudziło im się więc zainstalowali prawda czy wyzwanie, oczywiście grali tylko na prawdę, bo Cas musiał leżeć w łóżku, natomiast Winchesterowi nie chciało się z niego wstawać.
-Dobra Cas, jaki był najgorszy prezent który otrzymałeś?
-Ym, wpół zjedzoną czekoladę od Gabriela.
Dean zaśmiał się.
-To nie jest śmieszne, to jest straszne.- powiedział i zabrał telefon
-Co najmniej ci się podoba w twoim najlepszym przyjacielu/przyjaciółce?
- Co mi się w tobie najmniej podoba? Hmm... O wiem, Jeteś bardzo skryty Cassie, ciężko do ciebie dotrzeć, chociaż czy mi się to nie podoba? Chyba nie, lubię cię takiego jakim jesteś, co do szczegółu.
Cas zarumienił się i dziękował Bogu że w pokoju zapalone były tylko lampki przez co Dean nie mógł tego aż tak zobaczyć.
- Z jakiej części ciała jesteś najbardziej dumny?
-Nie wiem.
Cas nie był typem który ma bardzo wysoką samoocenę, nie sądził że jest brzydki ale za jakiegoś przystojniaka także się nie uważał.
Dean wiedząc to, chrząknął zwracając jego uwagę.
-Jeśli chcesz znać moje zdanie, to według mnie masz... niezwykłe oczy.
Cas popatrzył na Deana który teraz jakby trochę się speszył.
-Dziękuję.
-Spoko Cas, teraz ty.
Cas widząc następne pytanie miał ochotę rozwalić telefon o ścianę, zmiksować go w blenderze a następnie wyrzucić przez okno.
Czy poszedłbyś/poszłabyś na randkę z osobą tej samej płci?
Nim Cas zdążył cokolwiek zrobić Dean zabrał mu telefon i spojrzał na wyświetlacz.
Na chwilę się zawiesił.
Czemu pierwszą osobą która przyszła mu do głowy był Cas? Może dlatego że siedział na przeciw niego, a może dla tego że Cas podświadomie mu się podobał? CO?! Nie nie nie, nie prawda, Cas mu się nie podobał, wcale.
-Szczerze mówiąc nie wiem... zależy... chyba.
Cas pokiwał głową, a Dean kliknął na następne pytanie.
-Gdybyś mógł wybrać jedną niezwykłą umiejętność co by to było?
-Czytanie w myślach, albo Teleportacja,
-Ciekawe Cas.
-Mógłbym wiedzieć co kto o mnie naprawdę myśli, albo mógłbym przenosić się w piękne i odludnione miejsca.
Dean uśmiechnął się wiedząc rozmarzoną twarz przyjaciela.
Szatyn podsunął mu telefon.
-Okey, powiedz coś na temat wiewiórek.
-Serio?
-Tak coś nie tak?
Dean zaśmiał się.
-Nie nie poprostu, kolega tak na mnie mówił, nie ważne.
Dean zabrał telefon.
-Gdybyś mógł żyć gdziekolwiek na świecie, gdzie by to było.
-Bezludna wyspa.
-Yhym ale wiesz że wtedy byśmy się nie widzieli?
-Zamieszkałbys tam ze mną, proste.
-Jesteś tego taki pewien.
-Tak.
-Dobra nich ci będzie.
Oboje się zaśmiali
-Dobra Dean, czy zrzuciłeś kiedyś winę na swoje rodzeństwo za to co sam zrobiłeś?
-Oczywiście! Cały czas tak robię.
Cas pokręcił głową.
-Okey Cas ostanie pytanie, Co byś wolał: być z kimś kogo nie kochasz, czy być z kimś kto nie kocha ciebie?
-Chyba wolałbym być z kimś kogo nie kocham.
-Dlaczego?
-Bo nie potrafiłbym trzymać przy sobie kogoś kto nic do mnie nie czuję, chyba sam wolałbym się męczyć.
Dean spojrzał na Casa.
-Yhym, w sumie chyba też bym tak nie potrafił, jeśli już miałabym być w związku to tylko z osobą która kocham i która kocha mnie, nie widzę innej możliwości.
Nagle Dean wlazł pod kołdrę tuż obok Casa, brunet popatrzył się na niego z uniesionymi brwiami.
-No co? zimno mi się zrobiło.
-To pewnie przez to że mam uchylone okno.
-Pewnie tak.
Dean ziewnął.
-Wiesz co Cas?
-Co?
-Nie których moich kumpli mam dość po paru godzinach, a z tobą siedzę praktycznie cały dzień i ani trochę tak nie mam.
Cas uśmiechnął się, naprawdę cieszył się że są przyjaciółmi, wierzył że już zawsze nimi będę, choć gdyby wyszło z tego coś więcej, to byłby cholernie szczęśliwy.
-Naprawdę cie lubię Cas.
-Ja ciebie tez.
Zerknął na Deana który zasnął tuż obok niego, uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Był naprawdę zmęczony, nawet nie wiedział kiedy sam zamknął oczy i odpłynął.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka 08.10.2018
Pisałam to cały dzień 1680 słów bez notatki
Byłam dzisiaj 3 godziny u Dentysty, dlatego rozdział pojawił się dopiero teraz.
Jeśli chodzi o to prawda czy wyzwanie to je naprawdę brałam z aplikacji i serio tam były takie pytania, normalnie przeznaczenie.
Mam nadzieję że rodział się wam spodobał :)
Miłego Dnia lub Dobranoc :)
Adios!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro