Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Siedziałam na krześle czekając na Luke'a albo lekarza. Zabrali go na prześwietlenie, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłam. Nie wyglądało to jakoś strasznie, ale co ja tam mogę wiedzieć. Wyciągnęłam telefon z torebki od razu dostrzegając kilka wiadomości i nieodebranych połączeń. Westchnęłam i wyłączyłam urządzenie.

- Nic mi nie jest! – usłyszałam. Podniosłam wzrok, dostrzegając blondyna z szerokim uśmiechem na ustach, a obok niego lekarkę z jakimiś papierami. – Przeżyję – wstałam z miejsca.

- Na pewno wszystko okay? – spojrzałam na niego.

- Tak. Nos nie jest złamany. Siniak utrzyma się przez jakiś czas, ale to dlatego, że ta okolica jest bardzo wrażliwa. To by było na tyle – podała mu plik kartek. – Proszę podpisać wypis i może pan iść – zostawiła nas samych.

- I o co było robić tyle szumu? – zaśmiał się.

- O to, że prawie porzygałeś się pod szpitalem, idioto – mruknęłam. – Idziemy.

Kilkanaście minut później opuściliśmy szpital, kierując się na postój taksówek. Oboje nic nie mówiliśmy. Ja nie odzywałam się, ponieważ musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie, dlaczego on? Nie mam pojęcia.

- Naprawdę z nim zerwałaś.

- To pytanie czy stwierdzenie, bo nie wiem? Byłeś przy tym – mruknęłam.

- Nie spodziewałem się tego.

- Tak, ja też.

- Co to znaczy? – zatrzymał się, a ja odwróciłam się w jego stronę i uniosłam wzrok.

- Wiesz, nie wychodziłam dziś, albo raczej wczoraj, z domu z myślą, że stracę faceta. Nie planowałam tego. Śmiem twierdzić, że może nawet za bardzo poniosły mnie emocje.

- Wrócisz do niego?

- Nie zamierzam z tobą o tym rozmawiać.

- Kenna?

- Co? – westchnęłam.

- Przenocujesz u mnie?

- CO?

- Albo ja mogę u Ciebie – uniosłam brew. – A jeśli coś mi się stanie? Lekarka mówiła, że niektóre urazy mogą ukazać się z opóźnieniem i cud, że nie mam złamanego nosa.

- I dlatego Cię wypisała?

- Sam się wypisałem.

- Jesteś idiotą.

- Który Cię kocha.

- Wciąż jesteś pijany? – prychnął, po czym wywrócił oczami.

- Na trzeźwo też Cię kocham.

- Skończ z tym.

- Z czym?

- Z wyznawaniem mi miłości. Powiedziałeś mi to, wiem co do mnie czujesz, więc przestań bo powtarzanie tego nie sprawi, że rzucę Ci się w ramiona. Jedźmy do domu.

- My – zaśmiał się.

- Nie zachowuj się jak dzieciak. Mieszasz mi w głowie i to mnie drażni. Dopiero co zerwałam z Ashtonem, nie wiem co sobie myślisz i nie chcę wiedzieć. Jeszcze jedno słowo, a cię tu zostawię. Zrozumiałeś?

- Tak, mamo – burknął, na co wywróciłam oczami.

- Głupek.

Weszliśmy do mojego mieszkania, a ja zamknęłam za nami drzwi. Rzuciłam torebkę na szafkę i zdjęłam buty. Dopiero teraz poczułam jak bardzo jestem zmęczona. Za dużo rzeczy się wydarzyło jak na jeden wieczór. Przeszłam obok blondyna, kierując się do łazienki.

- Śpisz na kanapie – powiedziałam wchodząc do środka.

- Wiesz, że ona jest cholernie niewygodna i krótka? – oparł się o framugę drzwi i przyglądał mi się, kiedy zmywałam makijaż.

- Wiem.

- Kenna – jęknął niezadowolony. – Kiedyś nie miałaś problemu ze spaniem ze mną w jednym łóżku.

- Dobrze powiedziane. Kiedyś – spojrzałam na niego. – To kiedyś odnosi się do czasów za nim coś do Ciebie czułam, zanim się ze mną przespałeś, zanim zignorowałeś moje uczucia, zanim mnie ignorowałeś, zanim zwiałeś, zanim...

- Okay, okay. Zrozumiałem – westchnął. – Śpię na kanapie.

- Dziękuję. A teraz gdybyś mógł – pogoniłam go ruchem dłoni. – Chcę się przebrać – bez słowa wycofał się i zamknął drzwi. Nabrałam powietrza w płuca i powoli je wypuściłam. To będzie ciężka noc.

Kilka minut później opuściłam łazienkę i przeszłam do kuchni, gdzie paliło się światło. Luke siedział przy stole z kubkiem w dłoniach i wyglądał przez okno, ale słysząc moje kroki przeniósł na mnie wzrok.

- Zrobiłem ci herbatę – wskazał na drugi kubek stojący na stole.

- Dzięki – usiadłam obok niego. – Zaraz przyniosę Ci poduszkę i koc.

- Wiem gdzie są, poradzę sobie – posłał mi uśmiech, na który odpowiedziałam. Między nami chyba nigdy nie zapadła tak niezręczna cisza jak teraz. Westchnęłam cicho. – Kenna?

- Hmm?

- Wybaczysz mi kiedyś to co zrobiłem? – podniosłam wzrok, napotykając spojrzenie błękitnych tęczówek.

- Myślisz, że byłbyś tu gdybym wciąż była na ciebie zła? Daj spokój, Luke. Po prostu o tym zapomnijmy – odparłam.

- Nie chcę zapomnieć – poczułam jego usta na swoich. Natychmiast się od niego odsunęłam.

- Nie rób tego, Luke – wstałam. – Kładź się spać – dodałam, opuszczając kuchnię. Przeszłam do swojej sypialni i padłam na łóżko. Po cholerę zgadzałam się aby tu nocował?

Wróciłam do domu późno, to raczej zrozumiałe. Nie dałam rady zasnąć przez masę myśli krążących w mojej głowie, to jeszcze jakoś da się znieść. Ale cholerny dzwonek do drzwi o dziewiątej rano? Życie komuś niemiłe? Spać nie możecie ludzie i to znaczy, że ja też nie mogę dłużej pospać?

Podniosłam się z łóżka i przechodząc obok salonu dostrzegłam podnoszącego się Luke'a z kanapy. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Zamarłam na chwilę dostrzegając Ashtona.

- Wyłączyłaś telefon.

- I co z tego? – odsunęłam się do drzwi, aby mógł wejść do środka. Zamknął je za sobą. – Czego chcesz?

- Porozmawiać.

- Nie mamy o czym.

- Uważam inaczej.

- Głuchy jesteś? – przewróciłam oczami słysząc Luke'a. Oczywiście, że nie mógł zamknąć jadaczki.

- Co on tu robi? – wzrok Irwina padł gdzieś za mnie.

- Nocowałem tu – odpowiedział Hemmings.

- Wow. Dzień nawet nie minął, a ty już się z nim pieprzyłaś? – warknął.

- Tak, wiesz jak cudownie było? Było tak świetnie, że pobudziliśmy sąsiadów, a nawet policja tu przyjechała i dostaliśmy mandat za zakłócanie ciszy nocnej – burknęłam. – Czy ty siebie słyszysz? Po pierwsze zerwaliśmy i to co robię to nie twoja sprawa, po drugie przychodzisz tutaj chcąc porozmawiać i wyjeżdżasz mi z takim tekstem?

- Kenna chce przez to powiedzieć, że masz stąd iść.

- Nie potrzebuje adwokata, Lucas, więc się zamknij – burknęłam.

- Jak to jest wszystko psuć, Luke?

- Jeśli winisz go za nasze rozstanie, to się mylisz – wtrąciłam. – Tylko i wyłącznie twój brak zaufania do mnie był powodem zerwania. Nie wspominając już o tym, że bezpodstawnie posądziłeś mnie o zdradę i go uderzyłeś.

- Należało mu się.

- Aż żałuję, że Ci nie oddałem.

- Spróbuj.

- Zamknijcie się! – oboje na mnie spojrzeli. – Z nami koniec, Ashton i to się nie zmieni. Nie będę z kimś, kto nie jest w stanie mi zaufać. A ty... - spojrzałam na Luke'a. – To, że zerwałam z Ashtonem nie znaczy, że będziemy razem. Jeśli wciąż chcecie się bić i zachowywać jak idioci to proszę bardzo, ale z dala ode mnie – zostawiłam ich samych wracając do swojego pokoju. Chwilę później usłyszałam trzask drzwiami i kroki, a w drzwiach mojej sypialni pojawił się Hemmings.

- Wszystko okay?

- Nic nie jest okay. Po prostu ubierz się i wracaj do domu. Chcę zostać sama.

- Wcale nie chcesz.

- Przestań się wymądrzać.

- Kiedy to prawda. Nie cierpisz zostawać sama w takich sytuacjach.

- I co z tego?

- To, że nigdzie się nie wybieram – podszedł do mnie i przykucnął naprzeciwko. – Możesz mnie znienawidzić, możesz zabronić mi zbliżać się do siebie czy cokolwiek innego, ale to nie zmieni faktu, że cię znam i że cię kocham, a zostawienie cię teraz samej nie wchodzi w grę, co oznacza również, że i tak cię nie posłucham – zaśmiałam się pod nosem.

- Zawsze byłeś uparty – wyszczerzył się. – Teraz chyba jeszcze bardziej – mruknęłam.

- W twoim przypadku muszę – wstał i musnął ustami moje czoło. – Zrobię kawę – odprowadziłam go wzrokiem, a na moich ustach zagościł delikatny uśmiech. Zaczynam się w tym wszystkim gubić, ale chyba... nigdy nie przestałam go kochać.







Nie podoba mi się ten rozdział ;c

I zgłodniałam xD

#ILWHff ♥

Lov U♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro