20
Siedziałam na krześle czekając na Luke'a albo lekarza. Zabrali go na prześwietlenie, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłam. Nie wyglądało to jakoś strasznie, ale co ja tam mogę wiedzieć. Wyciągnęłam telefon z torebki od razu dostrzegając kilka wiadomości i nieodebranych połączeń. Westchnęłam i wyłączyłam urządzenie.
- Nic mi nie jest! – usłyszałam. Podniosłam wzrok, dostrzegając blondyna z szerokim uśmiechem na ustach, a obok niego lekarkę z jakimiś papierami. – Przeżyję – wstałam z miejsca.
- Na pewno wszystko okay? – spojrzałam na niego.
- Tak. Nos nie jest złamany. Siniak utrzyma się przez jakiś czas, ale to dlatego, że ta okolica jest bardzo wrażliwa. To by było na tyle – podała mu plik kartek. – Proszę podpisać wypis i może pan iść – zostawiła nas samych.
- I o co było robić tyle szumu? – zaśmiał się.
- O to, że prawie porzygałeś się pod szpitalem, idioto – mruknęłam. – Idziemy.
Kilkanaście minut później opuściliśmy szpital, kierując się na postój taksówek. Oboje nic nie mówiliśmy. Ja nie odzywałam się, ponieważ musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie, dlaczego on? Nie mam pojęcia.
- Naprawdę z nim zerwałaś.
- To pytanie czy stwierdzenie, bo nie wiem? Byłeś przy tym – mruknęłam.
- Nie spodziewałem się tego.
- Tak, ja też.
- Co to znaczy? – zatrzymał się, a ja odwróciłam się w jego stronę i uniosłam wzrok.
- Wiesz, nie wychodziłam dziś, albo raczej wczoraj, z domu z myślą, że stracę faceta. Nie planowałam tego. Śmiem twierdzić, że może nawet za bardzo poniosły mnie emocje.
- Wrócisz do niego?
- Nie zamierzam z tobą o tym rozmawiać.
- Kenna?
- Co? – westchnęłam.
- Przenocujesz u mnie?
- CO?
- Albo ja mogę u Ciebie – uniosłam brew. – A jeśli coś mi się stanie? Lekarka mówiła, że niektóre urazy mogą ukazać się z opóźnieniem i cud, że nie mam złamanego nosa.
- I dlatego Cię wypisała?
- Sam się wypisałem.
- Jesteś idiotą.
- Który Cię kocha.
- Wciąż jesteś pijany? – prychnął, po czym wywrócił oczami.
- Na trzeźwo też Cię kocham.
- Skończ z tym.
- Z czym?
- Z wyznawaniem mi miłości. Powiedziałeś mi to, wiem co do mnie czujesz, więc przestań bo powtarzanie tego nie sprawi, że rzucę Ci się w ramiona. Jedźmy do domu.
- My – zaśmiał się.
- Nie zachowuj się jak dzieciak. Mieszasz mi w głowie i to mnie drażni. Dopiero co zerwałam z Ashtonem, nie wiem co sobie myślisz i nie chcę wiedzieć. Jeszcze jedno słowo, a cię tu zostawię. Zrozumiałeś?
- Tak, mamo – burknął, na co wywróciłam oczami.
- Głupek.
Weszliśmy do mojego mieszkania, a ja zamknęłam za nami drzwi. Rzuciłam torebkę na szafkę i zdjęłam buty. Dopiero teraz poczułam jak bardzo jestem zmęczona. Za dużo rzeczy się wydarzyło jak na jeden wieczór. Przeszłam obok blondyna, kierując się do łazienki.
- Śpisz na kanapie – powiedziałam wchodząc do środka.
- Wiesz, że ona jest cholernie niewygodna i krótka? – oparł się o framugę drzwi i przyglądał mi się, kiedy zmywałam makijaż.
- Wiem.
- Kenna – jęknął niezadowolony. – Kiedyś nie miałaś problemu ze spaniem ze mną w jednym łóżku.
- Dobrze powiedziane. Kiedyś – spojrzałam na niego. – To kiedyś odnosi się do czasów za nim coś do Ciebie czułam, zanim się ze mną przespałeś, zanim zignorowałeś moje uczucia, zanim mnie ignorowałeś, zanim zwiałeś, zanim...
- Okay, okay. Zrozumiałem – westchnął. – Śpię na kanapie.
- Dziękuję. A teraz gdybyś mógł – pogoniłam go ruchem dłoni. – Chcę się przebrać – bez słowa wycofał się i zamknął drzwi. Nabrałam powietrza w płuca i powoli je wypuściłam. To będzie ciężka noc.
Kilka minut później opuściłam łazienkę i przeszłam do kuchni, gdzie paliło się światło. Luke siedział przy stole z kubkiem w dłoniach i wyglądał przez okno, ale słysząc moje kroki przeniósł na mnie wzrok.
- Zrobiłem ci herbatę – wskazał na drugi kubek stojący na stole.
- Dzięki – usiadłam obok niego. – Zaraz przyniosę Ci poduszkę i koc.
- Wiem gdzie są, poradzę sobie – posłał mi uśmiech, na który odpowiedziałam. Między nami chyba nigdy nie zapadła tak niezręczna cisza jak teraz. Westchnęłam cicho. – Kenna?
- Hmm?
- Wybaczysz mi kiedyś to co zrobiłem? – podniosłam wzrok, napotykając spojrzenie błękitnych tęczówek.
- Myślisz, że byłbyś tu gdybym wciąż była na ciebie zła? Daj spokój, Luke. Po prostu o tym zapomnijmy – odparłam.
- Nie chcę zapomnieć – poczułam jego usta na swoich. Natychmiast się od niego odsunęłam.
- Nie rób tego, Luke – wstałam. – Kładź się spać – dodałam, opuszczając kuchnię. Przeszłam do swojej sypialni i padłam na łóżko. Po cholerę zgadzałam się aby tu nocował?
Wróciłam do domu późno, to raczej zrozumiałe. Nie dałam rady zasnąć przez masę myśli krążących w mojej głowie, to jeszcze jakoś da się znieść. Ale cholerny dzwonek do drzwi o dziewiątej rano? Życie komuś niemiłe? Spać nie możecie ludzie i to znaczy, że ja też nie mogę dłużej pospać?
Podniosłam się z łóżka i przechodząc obok salonu dostrzegłam podnoszącego się Luke'a z kanapy. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Zamarłam na chwilę dostrzegając Ashtona.
- Wyłączyłaś telefon.
- I co z tego? – odsunęłam się do drzwi, aby mógł wejść do środka. Zamknął je za sobą. – Czego chcesz?
- Porozmawiać.
- Nie mamy o czym.
- Uważam inaczej.
- Głuchy jesteś? – przewróciłam oczami słysząc Luke'a. Oczywiście, że nie mógł zamknąć jadaczki.
- Co on tu robi? – wzrok Irwina padł gdzieś za mnie.
- Nocowałem tu – odpowiedział Hemmings.
- Wow. Dzień nawet nie minął, a ty już się z nim pieprzyłaś? – warknął.
- Tak, wiesz jak cudownie było? Było tak świetnie, że pobudziliśmy sąsiadów, a nawet policja tu przyjechała i dostaliśmy mandat za zakłócanie ciszy nocnej – burknęłam. – Czy ty siebie słyszysz? Po pierwsze zerwaliśmy i to co robię to nie twoja sprawa, po drugie przychodzisz tutaj chcąc porozmawiać i wyjeżdżasz mi z takim tekstem?
- Kenna chce przez to powiedzieć, że masz stąd iść.
- Nie potrzebuje adwokata, Lucas, więc się zamknij – burknęłam.
- Jak to jest wszystko psuć, Luke?
- Jeśli winisz go za nasze rozstanie, to się mylisz – wtrąciłam. – Tylko i wyłącznie twój brak zaufania do mnie był powodem zerwania. Nie wspominając już o tym, że bezpodstawnie posądziłeś mnie o zdradę i go uderzyłeś.
- Należało mu się.
- Aż żałuję, że Ci nie oddałem.
- Spróbuj.
- Zamknijcie się! – oboje na mnie spojrzeli. – Z nami koniec, Ashton i to się nie zmieni. Nie będę z kimś, kto nie jest w stanie mi zaufać. A ty... - spojrzałam na Luke'a. – To, że zerwałam z Ashtonem nie znaczy, że będziemy razem. Jeśli wciąż chcecie się bić i zachowywać jak idioci to proszę bardzo, ale z dala ode mnie – zostawiłam ich samych wracając do swojego pokoju. Chwilę później usłyszałam trzask drzwiami i kroki, a w drzwiach mojej sypialni pojawił się Hemmings.
- Wszystko okay?
- Nic nie jest okay. Po prostu ubierz się i wracaj do domu. Chcę zostać sama.
- Wcale nie chcesz.
- Przestań się wymądrzać.
- Kiedy to prawda. Nie cierpisz zostawać sama w takich sytuacjach.
- I co z tego?
- To, że nigdzie się nie wybieram – podszedł do mnie i przykucnął naprzeciwko. – Możesz mnie znienawidzić, możesz zabronić mi zbliżać się do siebie czy cokolwiek innego, ale to nie zmieni faktu, że cię znam i że cię kocham, a zostawienie cię teraz samej nie wchodzi w grę, co oznacza również, że i tak cię nie posłucham – zaśmiałam się pod nosem.
- Zawsze byłeś uparty – wyszczerzył się. – Teraz chyba jeszcze bardziej – mruknęłam.
- W twoim przypadku muszę – wstał i musnął ustami moje czoło. – Zrobię kawę – odprowadziłam go wzrokiem, a na moich ustach zagościł delikatny uśmiech. Zaczynam się w tym wszystkim gubić, ale chyba... nigdy nie przestałam go kochać.
Nie podoba mi się ten rozdział ;c
I zgłodniałam xD
#ILWHff ♥
Lov U♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro